...tak trochę to trwało...nie zdziwię się jak mnie ktoś zbeszta za ociąganie.
Tak jak napisał Panzer forumowicze krajanie to oni.
Rano robimy zdjęcie pamiątkowe:
DSC_5232.JPG
Po spakowaniu razem próbujemy przeskoczyć przez przełęcz, ale z uwagi na zbyt terenowy charakter koledzy z plecaczkami rezygnują i kierują się na północ.
My natomiast przeprowadzamy inwazję na sklep - śniadanie to w końcu najważniejszy posiłek dnia, podchodzą gruzini z hasłem "my toże bajkery - kawasaki" i tym sposobem za chwil parę siedzimy z nimi w knajpie goszczeni gruzińskimi przysmakami:
DSC_5233.JPG.
Ładujemy się na przełęcz i po kontroli paszportów i ujechaniu kilkuset metrów moją afryką zaczyna zamiatać w znajomy dla mnie z rumuńskiej autostrady sposób - kapeć znaczy i to z tyłu. Zatrzymałem się znajdujemy w oponie gwoździa takie 70-80 mm. Uśmiechy z twarzy nie znikają, ale po wyjęciu dętki okazuje się że jest rozcięta wzdłuż na połowie obwodu.
Wypowiedziałem kilka nieparlamentarnych słów, spojrzałem na Łukasza i powiedziałem, że chyba zdaje sobie sprawę, że im prędzej pojedzie w kierunku cywilizacji tym prędzej będzie nam dane pojechać dalej.
Jedyna dobra rzecz to miejsce w którym złapałem gume:
DSC_5237.JPG
Poleżałem tam sobie kilka godzin, dokładnie 7. Nim wrócił Łukasz zostałem zaproszony przez pasterzy na strawę i oferowano mi nocleg.
Łukasz z uśmiechem na twarzy informuje mnie że był prawie w Tibilisi, spotkał motocyklistów, którzy się zlitowali i w dwie strony zrobił 350 km.
Po założeniu dętki zjeżdżamy w dół i znajdujemy pokoje do wynajęcia. Tam też spotykamy ludzi, którzy w tym dniu skończyli montaż linii wysokiego napięcia, jakiś duży projekt 280km długości. Rozmawiamy dużo o sytuacji gruzińsko-rosyjskiej , o Putinie itp.
Nazajutrz z nowymi nadziejami na niezłapanie gumy, bo przecież nadal nie mamy zapasu ruszamy w kierunku Armenii po uprzednim zwiedzeniu skalnego miasta:
DSC_5243.JPG
DSC_5256.JPG
DSC_5272.JPG
DSC_5273.JPG
DSC_5281.JPG
Dojazd do Armenii:
DSC_5287.JPG
DSC_5288.JPG
Granica bez większych przeszkód, ba nawet z pomocą celników, noc spędzamy już po stronie Armenii gdzieś na polu. O armeńskiej gościnności nie będę się rozpisywał, bo jest równie niesamowita co gruzińska.