ciąg dalszy następuje...
Po przejechaniu długaśnej metalowej kładki, wąską drogą wśród zarośli, z przebłyskującymi co chwilę widokami na lodowiec, dojeżdżam do opuszczonej kopalni ....
Zachowane zabudowania, w środku maszyny, domeczki gdzie mieszkali pracownicy, w starym westernowym stylu, niektóre już zawalone... A to wszystko wysoko na zboczu, głęboko w olbrzymiej dolinie z widoookiem ! na lodowiec i gigantyczną morenę czołową fenomenalnie zróżnicowaną. Jak oni to znaleźli ?
W drodze powrotnej spod nosa czmycha mi przed nosem niedźwiadek - czarny ( już odróżniam gatunki miśków

a potem kojot....
Azja dziś widziałam ryszarda, prawdziwego!!! Sprężyście kroczył k drogi, ja stop, on też, wyłączyłam silnik, patrzymy sobie w oczy, ja go hipnotyzuję - nie ruszaj się, pliiiiis!, a ręce w grubych zimowych rękawicach gorączkowo szarpią zamek tankbaga, aparat, jest, włączyć, nie ruszaj się! Nie podoba mu się to, odwraca się i rusz,a pstrykam ... No i mam fotkę, jak większoś sfotografowanych tu zwierząt, od doopy strony

.
Kamera! Tylko! Na kask!