Oprócz chwili mocnego deszczu noc minęła spokojnie i kije naszykowane do odpierania ataków watahy wilków leżały spokojnie przy namiocie.
Nad ranem zjawiają się strażnicy parku, którym opowiadamy naszą historię.
Jako, że jesteśmy biednymi studentami, udaje się nam uniknąć opłaty za wstęp do parku.
Młody strażnik tłumaczy, że zimą odpowiada za dzikie zwierzęta i zapewnia nas, że wilki o tej porze roku są daleko w górach.
Uzupełniamy zapas wody, w ramach wdzięczności wyciągam pocztówki z Wrocławia, które za każdym razem robią w Kazachstanie furorę.
Opowiadam co widać na zdjęciach i wysłuchuję dobrych słów o moim mieście.
Daniel dorzuca paczkę fajek (obiecał sobie, że po wyjściu z pustyni rzuca palenie

).
Wyruszamy około 8.30, liczymy że pozostałe 10km zdążymy przejść do południa i największego upału.
Droga jest ubita, idzie się dobrze, co chwilę zatrzymujemy się na łyka wody
Około 12 dochodzimy do drogi. Dłuższą chwilę zajmuje nam złapanie stopa, ale za to jedziemy z dwoma Kazachami, którzy jako jedyni w czasie całej podróży nie chcą od nas pieniędzy.
Wysiadamy przy targowisku - centrum miasteczka.
Nasze kroki kierujemy prosto do sklepu. Kupujemy po kolei oranżadę (tym razem całą butelkę), lody, wodę i na końcu zapas jedzenia.
Wędrujemy na dworzec w nadziei na tani transport do Almaty. Autobus niestety nie jeździ dlatego znów szukamy "stopa".
Trafiamy na taksówkarza, który zabiera nas i krążąc po mieście dalej szuka chętnych by zapełnić samochód.
Tym sposobem ląduje na najgorszym miejscu - środku tylnej kanapy, a obok siebie mam sporych rozmiarów Kazaszkę.
W połowie drogi zatrzymujemy się żeby kupić truskawki.
Korzystając z chwili postoju młody Kazach jadący z przodu biegnie coś kupić. Po chwili przybiega z butelką kumysu.
Jest mi nie wygodnie, została nam ponad godzina drogi.
Co robi młody Kazach? Pije?
Nie!?
Kumys ma to do siebie, że najlepiej smakuje gdy się go miesza (na stepach pojemnik z kumysem stoi przy wejściu do jurty i w dobrym tonie je st go wstrząsnąć przed wejściem do środka).
Tym sposobem jest mi niewygodnie, gorąco, a Kazach przez resztę drogi napier...ala butelką jakby robił shake`a!
.