26.05.2012, 17:50
|
#50
|
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Wroclaw
Posty: 2,383
Motocykl: RD04
Przebieg: 40.000
Online: 3 miesiące 2 dni 46 min 4 s
|
Ruszyłem za Wojtkiem.No i Wojtuś pokazał pazury.Te same sprzęty te same opony. Wojtuś całą wycieczkę trzymał się ostatni a na tych oesach odwalił mnie sporo.Bez bagaży folgowaliśmy naprawdę ostro.
Niestety nie miałem na co zrzucić i musiałem pokłonić się przed nim.
Tak, tak przecież my faceci nigdy ze sobą nie rywalizujemy...
Dojeżdżamy do wskazanej stacji a tu ZONK.!
Stacja zamknięta.
"ładny hu... panno Basiu pomyślałem"
-zlewamy paliwo na jednego sprzęta?
-Nie ma sensu próbujemy dojechać.
Luk na mape i mamy 50 km do najbliższego miasta.
"Lecim na Szczecin".
Wyszło,że dojechaliśmy na jakiś oparach i udało się zatankować.
Zadowoleni ruszyliśmy na zakupy.
Jak zwykle najwięcej miejsca zajmowały w kufrach towary pierwszej potrzeby a powrót do kolegów odbywał się po ciemku czego nie polecam w Rumunii.
Istne Zoo biega po drogach.Światła w RD 04 się do tego nie nadają.
Tak wiem kolego Wieczny może zapgrejduje kiedyś te od Żuka albo Stara.
Ostatni zakręt prze jeziorem i jakby powiedział Deptul w ciemnym tunelu.
"Ja w prawo a Afra w lewo to znowu ja kontruje Afra w prawo ja w lewo"
Efekt leże:-)
Tym razem Błażusiak nie dał rady. Wojtek poleciał a ja kontroluje czy flaszki całe i ciągnę z pleców niczym Pudzian, że niby nic się nie stało.
Dojeżdżamy do znudzonych chłopaków i rozpalonego ogniska...
Uffffff
Zaczęło się robić zimno.
Góry to góry i Maniek wyciągnął zakamuflowaną flachę.Żar ogniska suszył buciory i wprowadził nas w błogostan.
Następnie upiekliśmy kiełbasy dziwnej proweniencji przypominające w smaku coś między mamutem a osłem.
Najważniejsze ,że jedzenie było rumuńskie, lokalne i smaczne .
Nikt nie narzekał a uszy się trzęsły
Pogadaliśmy jeszcze trochę o planach na kolejny dzień i nadszedł czas snu.Jako,że nie za bardzo chciało mi się rozkładać namiotu wprosiłem się do Mariusza.
Nie mogłem wybrzydzać także dopiero nad ranem zwróciłem mu uwagę, że świszcze jak świstak.(jakaś nie znana mi odmiana chrapania).
Zwymyślał mnie jednak w półśnie i zaakceptowałem ten stan rzeczy.
Wychodząc z namiotu zauważyłem,że na motocyklach osadził się szron, który ustępował wraz z promieniami porannego słońca.
|
|
|