Hm... wątek widzę rozłazi się i złazi, zakrawa o prowokacje, zgłębia tematy i równie chętnie je spłyca... Jak to na forum bywa
Żeby podtrzymać dobrego ducha wśród motocyklistów, a szczególnie motocyklistek, przytoczę przykład z życia niedawnego wzięty, z udziałem dwóch znanych Wam mniej lub bardziej babek z różnych stron Polski... Przykład bezinteresownej, ba! wręcz ochoczej, wzajemnej pomocy międzymotocyklowej [można to odebrać dosłownie - jedna eFka pomaga drugiej]. Dodajmy - skutecznej pomocy

Jak na czarnuszki przystało - gdzieś daleko od cywilizacji

no, przynajmniej od asfaltu :P
Poprzestanę na razie na obrazkowym przykładzie - historia to była całkiem przyjemna, a nawet zabawna, oczywiście już po odpaleniu
Wnioski?
Co dwie motocyklistki, to nie jedna. Co dwa kable, to nie jeden [zauważcie, że warto je ze sobą wozić...

]. Co 2 x 2oo to nie 4...
ps. Chętnie dam się nauczyć, razem z Jagną, podnoszenia mojego stonkowego cielska. Może na Izim, hm?