20 listopada
Poranek, N-ty dzień wyjazdu, nie liczę który, szkoda sobie głowę tym zawracać.
Rano okazuje się, że papier toaletowy się wziął i skończył. Trasa namiot - kibelek bardzo wydeptana
I weź tu człowieku sobie teraz poradź na środku pustyni...
Ale ja głupi nie jestem

Nie, nie z all... a ze sklepu, miałem schowany

Bom przezorny. Każdy dostaje przydział i udaje się zużyć to com mu przydzielił. Idę ostatni, choć ostrzegają, że jest ostro.
Ale ja dzielny jestem, daję radę …
Starczy już pitolenia o tym sraniu, ileż można …
Teraz popitolę o czymś innym

Mimo, że jest zimno, jest pięknie. Po głowie przelatuje mi melodyjka i tekst ( Jeden Osiem L), który przełożyłem deczko na swój własny "los" :
"... Pamiętaj dobre chwile i wyrzuć złe momenty
Cały czas przed siebie omijając zakręty
Tylko ty i te kilka lat, które jest przed tobą
Twardo stoisz na nogach idąc z uniesioną głową
wykorzystam każdą szansę aby spełnić swe marzenia
mało czasu pozostało wszystko tak szybko się zmienia
nie oglądaj się za siebie to co było przeminęło
jeszcze wiele przed tobą jeszcze nic się nie zaczęło...
...wiele rzeczy spróbowałem jeszcze więcej chce spróbować
w walce z życia problemami głowy ja nie będę chować
jestem jednym z tych chłopaków którzy mają swe zasady
postaw na mnie a nie przegrasz zamykamy już zakłady
czasem są takie dni że już widzisz własną zgubę
dzień za dniem cię pogrąża i wystawia cię na próbę
do góry podnieś ręce i powiedz kto jest lepszy
przeżyj życie swe dobrze bo tak łatwo wszystko spieprzyć
szukaj swego życia celu i mniej przyjaciół wielu
oni zawsze ci pomogą jechać właściwą drogą...
Raz tylko na tym świecie jesteś
Więc przeżyj życie swoje jak tylko zechcesz
Idź do przodu i nie oglądaj się za siebie
Bo nie patrząc za siebie dalej dojedziesz.
Teraz widzisz ze bez sensu jest czekanie
Wciąż mówienie, co ma się stać to się stanie
Swoich łez po raz kolejny wylewanie
Tak uparcie wciąż na nowo próbowanie
To wszystko teraz kończy się
To wszystko teraz przestaje męczyć mnie
Bo wiem, że w końcu trafie w takie miejsce
W miejscu tym będę zupełnie sam i padnie pytanie
Jakie wspomnienie mam
Nie chce wtedy ściemniać, wymyślać, kombinować
Nie chce wtedy ubierać w piękne słowa
Chce wykrzyczeć prawdę nic po kątach nie chować
Że chciałem tylko żyć a nie wegetować
a nie wegetować a nie wegetować
Było tyle momentów, w których czułem się szczęśliwy
W tym miejscu jak w niebie szary człowiek poczciwy
I prosiłem na kolanach niech to nie kończy się ...
Tak.. to był nasz czas, czas mój i moich marzeń.
Skinąłem na Wiesia, wręczyłem mu aparat, zabrałem deskę i poszedłem je spełniać. A, że my z Wiesławem to mistrz i vice-mistrz ( do dziś się spieramy kto jest kim

) gminy w jeździe na kreskę to odwagi nam nie brakowało.
Wgramoliłem się na pobliską wydmę wysokości nie większej niż 10-12metrów, zapiąłem wiązania. Te, same w sobie niezłej jakości jakoś tak średnio pasowały do mich lanserskich trampków. Ale wypożyczalni nie było jak okiem sięgnąć. Trzeba było jeździć w tym co się ma. Trudno. Stanąłem na nogach. Nawet nie musiałem stawać na krawędzi, deska i tak nie zjeżdżała. Kurrr.... no , nie nasmarowali mi deski

Szarpię się jak mogę, sił starcza na 4-5 długości deski, niewiele. Ale lepsze to niż nic. Zrobiłem co mogłem. Czasu na większą wydmę nie było

Choć i tak czuję, że to by nie pomogło. Nie ten sprzęt, nie ten rider. Trudno.
Czas wracać do hotelu.
Szkoda tylko, że lampa nie świeci, zdjęcia będą podłej jakości
Wielbłądy gotowe- nakarmione, ostrzyżone, baaa nawet uśmiechnięte - czekają już na nas :
Jak się dowiedział, że najbliższe 90 minut spędzie wioząc mnie i mój sprzęt foto mina mu zwiędła
Ruszyliśmy.
Ten z tyłu chichotał ponoć całą drogę na widok kolegi

Nie słyszałem - mój strasznie głośno dyszał
Dyszał, dyszał ... i wydyszał. Słonko wyszło, na chwile, tylko kawałeczkiem swojej okazałości ale dało to piorunujący efekt. Kapitalnie pomyślałem. Choć jedno fajne foto będzie. Wyszarpałem z "czeluści" mojego Lowepro AW100 czarną skrzynkę i zacząłem festiwal strzelecki. Moje trofea :
Może takie trofea na ścianie wstyd zawiesić ale i tak jestem z nich dumny

Ostatnie minuty, już coraz słoneczniej.
Wiesława wielbłąd nadal podśmiewał się z mojego
Mój udawał , że nie wie o co chodzi. jakiś taki zdziwiony i zakłopotany sytuacją ale dowiózł mnie dzielnie. Lepiej się prowadził i miał wygodniejsze siodło, które nie spadało.
W Kazbie meldujemy się ok 9. Ja rzucam się za laptopa i do pracy, reszta się pakuje. O 12 mamy ruszyć dalej.