Takiego zakończenia naszej podróży się nie spodziewaliśmy. Tak, tak, wiedzieliśmy że "jesień idzie, nie ma na to rady"..., ale żeby tak od razu grudniowo się zrobiło ? Co to, to nie.
Napawamy się zimowym pejzażem i ruszamy dalej, mając nadzieję, że dalej będzie lepiej, ...znaczy cieplej

.
IMG_4196.jpg
IMG_4197.jpg
A tu surprise

. GPS miał nas zaprowadzić na najbliższą autostradę, ...już, zaraz, zaruteńko... Jak zwykle strzelił focha i nawinęliśmy sporo kilosów okrężną, lokalną, zaśnieżoną drogą

.
IMG_4198.jpg
IMG_4202.jpg
IMG_4205.jpg
Jak to się robi? To proste - zakłada się opony zimowe i dzidaaaa



.
Dopadamy noclegu gdzieś w okolicach Bratysławy, gdzie w ramach relaksu oglądamy ichnią wersję "Tańca z Gwiazdami". Szczególnie intryguje nas jedna z par : męsko - męska. Patrzymy na siebie z uśmiechem i pada hasło : "Jakby Greg z Calgonem"



. Chłopcy byli bezkonkurencyjni !
Rankiem na koń i galopem przez Słowację do domu (jakieś 800 km), z postojem na dociążenie takbaga tuż przed granicą - czekolady Studenckie, Becherovka, kilka nowych ponad 40-voltowych smakołyków do przetestowania, etc.
Do domu docieramy 9 października, wieczorem

.
Podsumowanie:
* Przez 30 dni przejechaliśmy 11 500 km.
* Jedyna awaria to przypalona wtyczka reglera (u Kiciego padł regler).
* Większość planu zrealizowana.
* Pogoda dopisała częściowo - wniosek : nie odkładać na wrzesień tego, co możesz zrobić już w czerwcu.
*Ceny paliw - wyższe niż się spodziewaliśmy, ceny noclegów (zwłaszcza we Francji) - poniżej oczekiwań i kalkulacji (poza kilkoma wyjątkami

).
KONIEC