Plan na dzień dzisiejszy obejmował trasę:
[MAP]http://mapy.google.pl/maps?saddr=E762&daddr=42.90015,19.04698+to:Trasa+8+to:Nieznana+dro ga&hl=pl&sll=43.178143,19.043427&sspn=0.677972,1.058807&geocode=FX1ylQIdFZEfAQ%3BFbaajgIdRKIiASm9VVOXAQ9NE zGGeCdKMnd4uw%3BFUB2kgId9tojAQ%3BFS4YlgIdqf0iAQ&vpsrc=0&mra=dpe&mrsp=1&sz=10&via=1&t=h&z=10[/MAP]
plus odcinek w BiH do Foca i potem na Hum, którego Gógle nie chce wyznaczyć.
Niestety/stety zdarzenia z dnia wymusiły skrócenie trasy i powrót przez Durmitor. Lecz wcale źle mi z tą myślą nie było.

Podziwiam jezioro, pokonuję kolejne tunele i się jedzie.
100_0384.jpg
100_0385.jpg
Dojeżdżam do drogi na Trsę, którą wczoraj 2razy latałem i bez namysłu wbijam w ciemny tunel. I od nowa serpentyny po ciemaku.
100_0388.jpg
100_0386.jpg
Wyjeżdżam na górę znowu przy zachodzie słońca. Dziś jest bardziej przejrzyste niebo, więc i panoramki są fajniejsze.
DSC_6263.jpg
Lecę przez Durmitor i ponownie jest super.
100_0395.jpg
100_0396.jpg
100_0397.jpg
Po drodze jeszcze dostałem info od Barana, że "przy drodze Savnik-Żabljak stoją smerfy i łapią. Info kosztowało 10ojro.

"
Żabljak znowu atakuję wieczorem, ale inną drogą niż Baran ostrzegał. Szybkie zakupy w markecie i piekarni z tłumem

turystów i wracam na stancję. Dzień był b. udany, przynajmniej narazie...
Baran siedzi w domku, jakiś lekko niewyraźny. Następuje zdawkowa wymiana doznań dziennych. Ale atmosfera jest sztywna.
No i wtedy "współtowarzysz" wypala ze stwierdzeniem: "Majki, czuję się podle, ale niestety muszę wracać do Wawy. Wyszły mi jakieś nie przewidziane wydatki, w związku z tym nie mogę zostać...bla, blaaa, blaaaaa".
Lekko mnie przytkało, ale nawet nie zareagowałem, w końcu sam gdzieś miałem takie myśli, ale pewnie bym się nie odważył tego zrobić. Poza tym nie zostawił bym drugiego członka wyjazdu samego, no chyba, że byśmy to ustalili wcześniej.

Od razu pomyślałem sobie o Alex'ie, zacząłem na szybko składać do kupy to co wcześniej obmyślałem, rozważać różne wersje zdarzeń, ważyć za i przeciw, itd. Z zewnątrz raczej nie dałem po sobie nic poznać. Zapewne pomogło to, że bardzo dobrze mi się jeździło samemu przez ostatnie 2 dni. Nie miałem w planie go prosić, żeby został, a tym bardziej wracać z nim.

Tak chce, jego decyzja. Nie dam sobie zepsuć wyjazdu, no przynajmniej nie za bardzo.
W ten oto sposób tytuł powinien się zmienić w "Bałkan trip, solo".

Ale spokojnie, będzie dobrze...