Znowu mi się pojawia myśl: "po co się włazi na góry...

"
W dół się idzie szybko, pewnie dlatego, że mam długie nogi.

Doganiam i wyprzedzam większość osób, które ruszyły sporo wcześniej.

Na dole już wcześniej mnie intrygowały resztki zostawione na skale...czy to specjalnie czy przypadkiem


Ale nie sprawdzałem czy smaczne, jakby co...
100_0321.jpg
Idziemy dalej w stronę motórów zostawionych na przełęczy.
100_0322.jpg
Ostatni rzut oka na Bobotova, fajna górka
100_0323.jpg
Skały jak czesane grzebieniem
100_0324.jpg
Po drodze korzystam jeszcze z bardzo rześkiego źródełka w skale. Ożywcza woda ląduje w butelkach, na karku i paszczy. Mniodnie.

Baransky nagina dalej nie czekając.
Widzę już przełęcz i motóry. Jeszcze tylko ostatnie, strome zejście i koniec łażenia po górach.
100_0326.jpg
100_0328.jpg
100_0330.jpg
Po dotarciu na "parking" zrzucam buty i skarpety i łażę na bosaka po "alpejskiej" łączce. Stopy są mi wdzięczne.
100_0333.jpg
Dochodzi Baran, którego wyprzedziłem na ostatnim zejściu. Siada niedaleko. Tak siedzimy chwilę, a potem pyta co planuję dalej? Odpowiadam, że narazie jest czilałt w

, a potem się zobaczy, bo dzień jeszcze młody (ok. 17). Po kolejnej chwili stwierdza, że wraca do Żabljaka i może pojedzie nad Czarne Jezioro. Oddaję klucz i nie zatrzymuję.
Kontempluję dzisiejszy dzień w spokoju.
Szlak był taki jak go dziewczyna w IT opisywała, dość trudny, ale bez przesady. Zajął mi ok. 3h w górę i jakieś 2h w dół. Jak dla mnie bomba.
Na koniec trzaskam jeszcze mała sesyjkę Afry u progu szlaku.
100_0334.jpg
100_0336.jpg
No i to jeszcze nie koniec mojego dnia. Ale o tym później.