12.09.2011
Pobudka 7 rano, pakowanko, śniadanko, ... no i kawka obowiązkowo.

Creativka rozpaliła swoją wojskową kuchenkę na tabletki (fajny patent), co by kawka była. Pan sprzedający pieczywo był pod wielkim wrażeniem naszej wyprawy i tego jak sobie radzimy (a może mu było nas żal

) w każdym razie dał nam pączka w prezencie.
100_0055.JPG 100_0056.JPG
Po południu dojechałyśmy do Pula. Pole namiotowe na miejscu w ogóle nam nie pasowało, pełno ludzi i jakoś tak ... miastowo

, a my w końcu na wakacjach, chciałyśmy wyluzować. Pokręciłyśmy się trochę po okolicy i pojechałyśmy w stronę Prematua, gdzie znalazłyśmy wypasiony, prawie pusty kemping z basenem i marmurowymi łazienkami.

Normalnie ful wypas i to za normalną cenę. Wprawione już wbijaniem śledzi w kamienistą ziemię bez problemu rozłożyłyśmy namiot. Oczywiście pierwsza rzecz po rozładowaniu klamotów, była orzeźwiająca kąpiel w basenie.
Cieszymy oczy pięknymi widokami po drodze
P1020756.jpg
P1020757.jpg
Ochłoda w basenie
100_0072.JPG
Później poszłyśmy sobie na skalistą plażę i mogłyśmy się zrelaksować jak na wakacjach przystało. Opalanie, w morzu kąpiel no i owoce morza na obiad.
100_0081.jpg
Pod wieczór wybrałyśmy się na zwiedzanie Pula. Przy motocyklach szybka metamorfoza (sukienki, spodenki, na siebie, a motocyklowe ciuchy do kuferka) i gotowe do zwiedzania miasta (oczywiście nie obyło się bez gapiów

).
metamorfoza motocyklistki - wprowadziłam nową modę na ulice Pula - buty motocyklowe
100_0085.jpg
Ruiny zdobyte
100_0094.jpg
100_0103.jpg
13.09.2011
Kolejny dzień podróży. Tym razem kierujemy się w stronę wyspy Krk, oczywiście omijając autostrady. Nie wiedzieć czemu GPS się uparł i cały czas nas kierował na autostradę, a my uparcie, autostradzie mówiłyśmy stanowcze nie.

I tak przez jakiś czas. No ... to się GPS zezłościł i zemścił (nie chcecie gdzie ja mówię to ja wam pokażę i pokazał

).
Jedziemy sobie, jedziemy przez górzyste tereny, krętą drogą, aż tu nagle z za zakrętu roboty drogowe. Na początku spoko, jeden asfaltowy pas dostępny, nie tak źle. Ale za jakieś parę metrów ... asfalt zniknął

. No że jak to, ale o co chodzi

. Jedna i druga, przerażenie w oczach

(w sumie to już powinnam się przyzwyczaić jeżdżąc z Afrykanerami, że droga zawsze gdzieś się kończy i to zazwyczaj gdzieś w krzaczorach, no ale teraz nie była na to pora). Jak my na naszych Cebulkach, obładowane mamy tu jechać

. Droga, jaka droga? Szuter

, w górę, w dół, pełno ostrych serpentyn, patelnie, drobne kamyki wszędzie i mokro gdzie nie gdzie ... ło matko

i tak przez 5 km.
Roboty drogowe - asfalt gdzieś zniknął
100_0112.jpg
Jak już wjechałyśmy na asfalt, wielka ulga. Ale przerwa na ochłonięcie była niezbędna.
parę głębokich wdechów
100_0116.jpg
Dalsza droga na wyspę Krk była już tylko przyjemnością, chociaż upał doskwierał, ok. 35 stopni. Delektowałyśmy się pięknymi widokami.
100_0114.jpg
100_0129.jpg
Przejazd przez most na wyspę nie do opisania, przepiękny widok (niestety w najpiękniejszych miejscach nie było gdzie się zatrzymać na zdjęcie). Na miejscu, w miejscowości Malinska znalazłyśmy apartament z przepięknym widokiem na morze, góry, wyspę.
100_0149.jpg
Motocykle, na parkingu, również maiły super miejscówkę z widokiem.
100_0151.jpg
Później, standardowo, plażowanie, kąpiel w morzu i kalmary na obiadek. Bardzo przyjemnie spędziłyśmy czas w przeuroczej miejscowości.
100_0159.jpg