03.10.2011, 22:25
			
			
		 | 
		
			 
			#4
			
		 | 
	
	
			
			
			
			
			
				
			
			
				
 
				Zarejestrowany: Apr 2008 
				Miasto: Wroclaw 
					
				
				
					Posty: 2,387
				 
Motocykl: RD04
  
Przebieg: 40.000
  
				
				
				
				 
Online: 3 miesiące 2 dni 2 godz 50 min 11 s 
				      
			 
	 | 
	
	
	
		
		
			
			
				 
				
			 
			 
			
		
		
		
			
			 
Kolejny dzień zapowiadał się ostro. Bagaże porzucone gdyż zdecydowaliśmy się na dwa noclegi jak wcześniej pisałem. 
Lagi napompowane, kanapki zrobione. 
 
Nadszedł czas na zwiedzanie okolicy.Wyruszyliśmy rano i w drodze na górę Dalsnibba okazało się, że odbywa się lokalny maraton.
 
Numery startowe, dorośli dzieci itp. itd.Masakra jakaś. Zatrzymujemy się na wskazanym przez Grega parkingu a ja mówię 
 
-Rychu porażka zapomniałem kanapek 
-Wracaj odparł Rychu znając moje zdolności pochłaniania     pożywienia. 
 
Jadę więc do domku  trę kolanami w zakrętach.Zabieram kanapeczki z cebulą a po drodze przyczyniam się do czasowej życiówki niemieckich emerytek trenujących nordic walking. 
 
Staje przed Rychem, który spokojnie przeskakuje barierkę aby wykonać właśnie to jedyne foto. 
Myślę widoczek jak widoczek .
Rysiek ustawił mnie i mówi  
-w lewo w lewo  
dobra przesuwam się i  mimo, że jest wysoko  nie podniecam się zbytnio jeszcze w tym momencie. 
 
Gdzie stałem uświadomił mi za chwile gdyż w momencie robienia fotki nie miałem o tym pojęcia. 
 
DSC06615.jpg
Gdyby wcześniej wiedział na pewno nie wlazłbym tam.
Czas naglił a więc ruszyliśmy ku górze. 
Na wysokości około 1200 m była już niestety tylko mgła także odpuściliśmy wjazd na szczyt który znajdował sie na ok. 1500 m. npm.
W związku z tym, że nic nas nie goniło i wiedzieliśmy, że nie musimy dzisiaj szukać noclegu oddawaliśmy się podziwianiu widoków oraz zaglądaliśmy gdzie się tylko  dało. 
 
Całkowicie pochłaniała nas droga i otaczająca przyroda.  
To co widziałem nie dało się z niczym porównać i do niczego odnieść.
  
Fajnie podróżowało się a  ten luźniejszy dzień dobrze nas nastroił.
Ja na tyle się wyluzowałem, że pozostawiłem kartę w bankomacie stacji benzynowej.
Szybki telefon do banku załatwił sprawę a ja trochę wkurzony na siebie musiałem znaleźć w myślach kolejne wytłumaczenie na swoją niefrasobliwość.
 Generalnie poleżałem na pomoście w oczekiwaniu na prom i jakoś mi przeszło.
    
Przecież wszystko było bez napinki. 
 
 
   
		 
		
		
		
			
			
			
			
			
			
			 
		
		
		
		
		
		
		
	 | 
	
		
 
		
		
		
		
		 
	 | 
	
	
	
		
		
		
		
			 
		
		
		
		
		
		
		
			
		
		
		
	 |