Każdy ma czasem chwile zwątpienia.
Każdy ma prawo wątpić.
Bo podróż to nie tylko wiadra szczęścia. Ale też wanny trudu.
Nie sztuka zabrać 13kg na plecy. Sztuka z tym trwać.
Gdzie jest granica. Gdzie jest linia której przekorczenie obliguje nas do poddania.
Balansowałem na tej linii. Balansowałem 2 km.
Wioska się nie chciała skończyć. Oddalałem się od ronda. A jak mówi stare chińskie przysłowie. "Dobre Rondo Podstawą Udanego Autostopu".
Kończy się wioska... Kończy się deptak... Zły. Zmęczony. Galera chyli się do poddania. Ślepy Los Kontruje. Stawia na poboczu Starą Wieżę z Psem. Niczym w partii szachów.
Stara Wieża z Psem: - Nie za ciężko?
Galera - Najwyższy czas zrobić przerwę - Galera kieruje się w stronę cienia. Może nawet sie uda w tym laku znależść wc.
Stara Wieża z Psem: - Nie, nie siadaj tu! Idziemy do mnie na herbate! Przechodź na drugą stronę jezdni!
120 sekund później siedziałem w chłodnym garażu. Zajadając ciasto. Herbata się robiła. Stare małżeństwo opowiadało że wiele razy gościli u siebie pielgrzymów. Kobieta przebierała owoce krzakowe. Dymion już czekał. Powstanie dobry trunek.
Herbata. Pozytywni Ludzie. Ładuję Akumulatory. Mają kibel.
"Do Częstochowy masz jeszcze daleką drogę, pielgrzymi mają łatwiej, nie niosą plecaka na plecach"
Wiem.
Pożegnanie. Galera wypływa na ulicę. Wbijamy bieg. Nogi ruszają. Nastrojony pozytywnie dużą pozytywną dawką emocji. Jak mogłem myśleć o zawróceniu

?