Hah tak to ja

Łukasz mam na imie :P Wymieniłem olej, na kupiony od miłego tubylca za 18 Hrywien litr

i po paru miłych pogawędkach z miejscowymi ruszyłem do domu. O 3:30 wycięczony i przemokniety do suchej nitki, wleciałem do domu. Był plan żeby nocować gdzieś na trasie, lecz po posiłku w przydrożnym barze, stwierdziłem " nie ma co trza zapie... do domu " Dupa do teraz mnie boli a i zakwasy w rękach jeszcze nie ustąpiły. W koncu zrobiłem 1600km w 2 dni. Wielkie dzięki koledzy, za pomoc przy podnoszeniu tego kloca i za miłe towarzystwo. Mam nadzieje że jeszcze sie spotkamy.
PS. Celniczka w Krościenku zacna, jednak myślałem że mnie zje. Wybuchową reakcję wywołał u niej mój mokry jak ściera paszport. Po paru wymienionych błagalnych zdaniach jednak mnie przepuściła, grożąć że to ma być ostatni raz