Prolog
gdzieś w czerwcu...
- Cześć Aga!
- Gośka! Czekaj, tylko się od koparki odsunę, bo nic nie słychać!
- Pamiętasz, jak się umawiałyśmy, że jak wpadnę na głupi pomysł wyjazdowy, to mam do Ciebie dzwonić? To właśnie dzwonię. Jedziesz z nami do Meksyku w sierpniu?
- Nie słyszę! Na budowie jestem!
- Meksyk! I Stany! Sierpień! Jedziesz?
- No pewnie, że jadę!
Jadę? a wiza? pieniądze? robota? budowy w sierpniu lecą pełną parą…
A tam!
No to jadę…
Trzy kobiety. Dwie brunetki i jedna lekko ruda. Ten sam dobry rocznik - razem mamy dokładnie 100 lat. Za sobą wspólne studia. I trochę wspólnych wyjazdów. Przed sobą - Meksyk
Plan ogólny: dolecieć do Las Vegas i wypożyczyć samochód (jak oczywiście marzę o 2 kółkach, ale po obejrzeniu cennika marzenie pryska jak bańka mydlana…). Tydzień jeżdżenia po Utah i Arizonie. Grand Canyon, Zion National Park, Bryce, pustynia Mojave… Wszystkie trzy jesteśmy geolożkami i dla nas to mniej więcej jak Route 66 dla harleyowców.

Kolejny tydzień na Jukatanie. Dana i Gośka będą się udzielać na konferencji, a ja wylegiwać na plaży (pewnie ucieknę po godzinie), która jest podobno przepiękna. Do tego oczywiście piramidy Majów i inne takie.
Plan lotu: 5 sierpnia wsiadamy w samolot. Trasa: Berlin-Nowy Jork-Las Vegas-Denver-Cancun-Houston-Frankfurt-Poznań.
Mój prywatny plan: pisać relacje w miarę na bieżąco (i w miarę dostępu do sieci na pustyni Mojave

)