Fotografowania ludzi trzeba się nauczyć bo to najlepsze zdjęcia z każdej podróży.
Lipiec to w Prowansji czas rozkwitania lawendy dlatego z wielkimi nadziejami udałem się z aparatem na safari.
Trochę samochodów:
W drodze do Gordes mijam senne miasteczko Bonnieux, które okazało się jedynym miejscem, w którym nie roiło się od turystów:
Niestety w lipcu rozpoczyna się szczyt sezonu i szlagierowe miejsca mimo mżawki i niepewnej pogody wypełnione są po brzegi turystami. Udaję się na krótką przechadzkę po mieście Gordes, przeciskając się między japońskimi szaleńcami, fotografującymi swoimi drogimi aparatami byle co i byle jak.. Zniesmaczony ruszam dalej w poszukiwaniu chwili spokoju.
Ruszam w poszukiwaniu pól lawendy, których widok muszę dzielić z mnóstwem innych turystów:
Kolejnym znanym miasteczkiem jest
Roussillon położone na przepięknych ochrowych skałach.
Wieczorem w Aix-en-Provence można oglądać górę
Sainte-Victoire, którą wiele razy malował
Paul Cézanne.