Cytat:
	
	
		
			
				
					Napisał  Elwood
					 
				 
				Duży plus, za opis mego faworyta w temacie kuchenki. 
Minus za premowanie wartości odżywczych liofilizatów, że nie wspomnę o kaloriach, których tak potrzeba na wyprawie. 
			
		 | 
	
	
 
Trochę nie wiem o co Ci dokładnie chodziło, z tym premiowniem wartości odżywczych. Zamrażając pożywienie, a przecież na tym polega m.in. liofilizacja, tracisz zaledwie ok. 15% wartości odżywczych, przy tradycyjnym, długotrwałym gotowaniu strata wynosi 40%. 
Polski producent tego typu żywności podaje: 
W procesie liofilizacji wszystkie produkty tracą wodę, zachowując smak, zapach, witaminy, białka i sole mineralne oraz kolor i kształt.
Z tymi kaloriami to też nie wiem co miałeś na myśli - przeciętny obiad ma ok. 500kcal, liofilizat mięsny 400, a zagryziony chlebem tyle samo co zwykły obiad, dla porównania obiadowa puszka fasoli ma 350kcal, więc nie łapię o co chodziło. Napisałem że jak komuś mało to bierze zestawy 200g które mają podwójne porcje. 
Zauważ że napisałem o wyborze liofilizatów tylko w sytuacjach ekstremalnych, gdy nic innego nie da się zabrać. Jak np. jedziesz w rejon gdzie ceny są astronomiczne lub po prostu nie ma możliwości zrobić zakupy (np. spływ kajakowy w odludnym terenie) to co innego zostaje? Nie zabierzesz przecież na moto 30kg puszek z gotowymi daniami. Liofilizat to ostateczność wiadomo, jednak w kategorii ultralekkich i ultramałych dań nadających się do jedzenia wygrywa. Chińskie zupki zostają daleko w tyle. 
Większość alpinistów wcina liofilizaty.
Ja np. teraz jadę do Norwegii, zabieram ok. 40 obiadów liofiliz. dla 2 osób, o łącznej wadze 4 kg i objętości większego bochenka chleba który zajmuje mniej niż pół tankbaga, gdybym chciał je zastąpić 40 półkilowymi puszkami wyszłoby mi ok. 25kg wagi, od czego pewnie urwałbym kufer, o ile w ogóle udałoby mi się to tam zmieścić, bo żeby to weszło do tankbaga nie ma mowy.