dziś około godziny 10am popinam sobie blachowozem na białystok w składzie:
miejsce pilota- teciowa
miejsce za kierowcą- mój szkodnik
miejsce za pilotem- małżowina
i kierowca czyli jom.
i tak sobie lecimy jak typowa polska rodzina- zawsze bezpieczna rozmowa o pogodzie (szczególnie z pilotem) a tu nagle kącikiem oka widze na benzynowni jakiś wielki zaprzęg ale to nie traktor ani kombajn.hebluje wbrew przykazaniom pilota i robie nawrota.jakiś duży jeeeeep z "naczepą" a na niej cud i miód.ustawienie 5 motocykli w "X" typowe dla podoskowego krakowskiego drylu.od aluminiowych juków blask bije po oczętach....ajjjj długo by opisywać.
myslę sobie "a to tak? na mazury sie wybrali a nam na forum piszą że chiny."
myśl poparta znajomością geografii bo wiem że z krakowa do chin to raczej nie na suwałki trzeba sie kierować.
podchodzę witam sie - ludzie zdiwione myślą pewnie co za kolejny intruz i tu znów życie ratuje mi afrykańska koszulka którą założylem polansować sie w mieście wojewódzkim.
jak zobaczyli logo to już "taaaa".no i gadka szmatka..
mają problem z prądami a mianowicie gniazdko zapalniczki cuś nie łączy i roztapia im sie lodówka (co za wygody- wiozą lody dla ochłody)

są tym załamani i chcą zawracać

nie mogłem wiele pomóc więc zaprowadziłem ich do znajomego mechanika motocyklowgo i pożegnawszy sie ze smutkiem pojechałem dalej w swoją stronę.