Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02.03.2011, 01:36   #2
Dona
Surykatka
 
Dona's Avatar


Zarejestrowany: Jul 2009
Miasto: Poznań/3city/UK/Namibia
Posty: 146
Motocykl: Africa Singel - Dominator
Dona jest na dystyngowanej drodze
Online: 6 dni 19 godz 54 min 29 s
Domyślnie

Zostało nam już kilka dni. Postanowiliśmy nie wracać tą samą drogą. Cieliśmy w stronę Mołdawii przez Odessę zatrzymując się na krótkie postoje, dyskusje o motorach z miejscowymi i chłodny kwas z beczki.




Po przekroczeniu granicy standardowo rozbiliśmy się przy wodzie, tym razem był to staw i jak się okazało wieczorem nie było to do końca spokojne miejsce.

Namioty rozbite, kręgosłupy wyprostowane na trawce, przy ognisku cykanie świerszcza. Ciekawe dyskusje i idealnie rozpuszczony barszcz czerwony. Taki spokojny wieczór na mołdawskiej ziemi przerwał zbliżający się z zawrotną prędkością samochód na długich światłach, głośna muzyka i jakieś krzyki …

Z samochodu wyskoczyło 3 mężczyzn jeden z nich trzymał w dłoni broń, wystrzelił w powietrze, zaczął krzyczeć co my tu robimy.

Odwróciliśmy się w ich kierunku nie przerywając popijania barszczyku, Kiub spojrzał na Marcina, Marcin na Macieja, a my z Gosią i Alą nie czując powagi sytuacji zaczęłyśmy się podśmiechiwać pod nosem.
Któryś z chłopaków odpowiedział zachowując pełen spokój:
- jesteśmy turystami, zatrzymaliśmy się tu na noc i mamy nadzieję, że jeśli jest to Wasza ziemia to nie zrobi to problemu
- jak to turyści ? - zapytali troszkę zmieszani
- przyjechaliśmy zobaczyć Mołdawię
- Mołdawię? Przecież tu nic nie ma!

Od słowa do słowa, od krzyku do uśmiechu, od wystrzałów do flaszki ….
Powiedzieli, że zaraz wrócą. Zjawili się po 3 godzinach w środku nocy, z dziewczynami i…. laptopem. Myślałam, że już mam jakieś zmęczeniowe majaki jak zobaczyłam jednego z tych strażników stawu logującego się na Naszą Klasę. Wino własnej roboty też przywieźli, ale najbardziej popularne i preferowane przez nich były buteleczki z kolorowymi drinkami.



Choć poranek był ciężki szybko zebraliśmy nasz kramik i pognaliśmy w stronę dobrze nam znanej Rumunii.






Oczywiście pamiętając że to państwo Unii Europejskiej przed wjazdem do niego postanowiliśmy porządnie się umyć i zatankować.


Po noclegu na wzgórzu z pięknym widokiem (gdzie po raz pierwszy Trampek złapał panę) rozdzieliliśmy się z Gosią i Marcinem





Następnego dnia Maciek też miał przygodę z oponą, która rozerwała się w w wiosce pełnej życzliwych ludzi. Perspektywa kupna nowej opony w piątek po 14 ... nie wróżyła nic dobrego udaliśmy się z Kiubem do różnych miast ja znalazłam tylko opony do skuterów i rowerów.
Kiub miał więcej szczęścia.





Tego dnia Maciek dołączył do fanklubu mitasa.



Krętymi drogami dotarliśmy do kanionu Bicaz, ciekawe miejsce na szwędanie, ale nie tym razem - czas zaczął nam się kurczyć, a przed nami jeszcze trochę km. Postanowiliśmy jechać do późna. Nie lubię szukania noclegu po ciemku jednak tym razem widok o poranku okazał się miłym zaskoczeniem.


Podróż na Krym rozpoczęliśmy w Rajskim i tam też zamknęliśmy pętle. Niecałe 4 tys. km kosztowało mnie ok. 1100zł licząc wszystkie koszty. Było kilka gleb, lepszych i gorszych momentów, ale sprzęt wrócił w całości.

Piękny było to wyjazd i piękne wspomnienia, odciski na dłoniach też były piękne, ale w przeciwieństwie do wspomnień po miesiącu zniknęły.


P.S. Zbyt długa zima motywuje do szperania w zdjęcia a szperanie w zdjęciach motywuje do kolejnych wypraw. Sorry za skrócenie ostatniego odcinka, ale właśnie pakuję plecak.





Jutro ruszam na spotkanie z kolejną przygodą !!!





Podziękowania dla Gosi i Maćka za udostępnienie zdjęć

Ostatnio edytowane przez Dona : 02.03.2011 o 01:39
Dona jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem