Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09.11.2010, 11:57   #87
sambor1965
 
sambor1965's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 3,661
Motocykl: RD04
Galeria: Zdjęcia
sambor1965 jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 3 tygodni 2 dni 7 godz 38 min 14 s
Domyślnie

Chwile mnie nie było i trochę chłopaki poszalaly w moim/naszym watku
Mi tam dygresje oponowe nie przeszkadzaja, rodza sie na biezaco pytania - sa od razu odpowiedzi. Tym cenniejsze ze dopra za chwile wyrusza na Sahare. No a marekw wciaz sie dorzuca do watku marokanskiego. A to w przygotowaniach a tow relacji. I tez dobrze, jest fajnym gosciem, ma fajna Beate i fajnego psa. Motor tez moze kiedys bedzie mial fajny. Na razie jednak musi sie meczyc bmw.


Merzouga to wiocha na końcu Maroka. Tu pustynia się gwałtownie zaczyna Erg Chebbi i jak już pisałem bardzo odpowiada europejskim wyobrażeniom o pustyniach. Pustynia pustynią, ale w 2006 roku przyjechał tu Paweł z Jasła. Minęły 4 lata, ale Berberzy jeszcze za 100 lat będa wspominali te deszcze i zalaną pustynie. Kilka lat temu podciągnięto tu asfalt, by turyści w autobusach mogli wygodniej ten koniec świata obejrzeć.





Erg jest najładniejszy o wschodzie słońca, ja tego widoku sprzed pięciu lat na pewno nie zapomnę. Obiecałem sobie, że ten wschód jeszcze w tym miejscu obejrzę w bardziej romantycznym towarzystwie. Nie żebym miał coś przeciwko Jojnie czy Mio, ale miejsce jest naprawdę magiczne i wiele wschodów warto tam przywitać. Na wielbłądzia wycieczkę za 150 dirhamów dały się namówić tylko nasze pary. Ok, niech jadą, ja poczekam na swą romantyczną kolejke...



Zanim jednak nastał wieczór, noc i poranek pokręciliśmy się po Mercoudze pożerając jakieś Omlet Berbere w knajpie i sprawdzając osobiście, że są piachy na których lepiej sobie radzi rower niż bmw, ktm i afryka...











Do Panoramy sholowały się dwa hiszpańskie landcruisery. W jednym strzeliła chłodnica. Gali, wyraźnie nieszczęśliwy z powodu urlopu, nieprzyzwyczajony do czystych rąk postanowił je ubrudzić w toyocie. Właściciel jednak odburknął, że on solo etc. Ponieważ ablał wyłącznie po hiszpańsku nie dogadaliśmy się. Po kolejnej godzinie Gali nie wytrzymał - podszedł wziął klucz i zaczął mu tę toyotę systematycznie rozkręcać. Facet trochę był zaskoczony, ale zobaczył jak Jarek trzyma klucz i jak się nim posługuje i odpuścił. Wypisane na twarzy szczęście Galicy i radość Hiszpana, który ograniczył się już tylko do podawania kluczy i świecenia było wielkie.



Trzeba przyznać że Manolo świecił fantastycznie i tylko dlatego udało się Jarkowi zdemontować chłodnicę i wyrzucić termostat. Umocniło to tradycyjną przyjaźń polsko-hiszpańską, wypiliśmy wieczorem to co Manolo przyniósł i niektórzy wypalili z nim fajkę pokoju.

Po kolacji niektórzy grzecznie poszli spać a reszta oddała się berberyjskim rytmom. I ja tam byłem, Berber whisky piłem...



Obudziłem się w nocy, niebo z milionem gwiazd waliło się na głowę i przez chwilę nie wiedziałem gdzie jestem. Obok mnie na werandzie chrapał Szatan, a za mną zagrzebany w śpiworze PKS. Niebo zaczęło lekko szarzeć na wschodzie. Po chwili nasze 2 pary i Jusuf wyruszyli na wielbłądach w kierunku ergu.





















Odprowadziłem ich jeszcze wzrokiem obiecując sobie że nie zasnę póki nie zobaczę pierwszych promieni wschodzącego słońca. Obiecanki cacanki. Zamiast słoneczka zobaczyłem Puszka z kamerą...
Lubię takie leniwe poranki na wyprawach. Uczestniczyłem juz w wielu wyjazdach, bardzo często działa się na nich pod presją czasu. Wiadomo - urlop krótki, trzeba zobaczyć jak najwięcej. Nie ma czasu, ustawiamy migawki na 1/500 sekundy Zdjęcia robimy nie ściągając kasku, mijamy fajne miejsca o 10 kilometrów próbując dogonić nasz wymyślony harmonogram.



Ta kawa powoli pita na tarasie w Panoramie bardzo mi smakowała. I wiem, że wypiję tam jeszcze wiele kaw. Nie spiesząc się...




Godzinę po wschodzie słońca wróciły wielbłądy, a ze trzy godziny później z przejażdżki wokół Ergu powrócił Puszek z Markiem. Widzieliście kiedyś takie ogromne czerwone lizaki sprzedawane na odpustach? Puszek powracający z Ergu miał taki szeroki uśmiech, że mógłby go sobie włożyć całego.
Znałem trasę z Merzougi do doliny Draa i wiedziałem, że dla Jarka z Aśką to będzie męczarnia. Przejeżdżałem ją 5 lat wcześniej z synem jako pasażerem i trochę się bałem o niego. Nie znaliśmy wówczas trasy, o pustyni wiedzieliśmy mało, o jeździe w piachach jeszcze mniej. Teraz bym się chyba tak nie wybrał. Odradziłem więc ten wariant Jarkowi.



Pojechał z Asią za golfem z marokańskiej wypożyczalni. Jacek z Magdą pojechali nim grzecznie asfaltem w kierunku wąwozu Todra. Później mieli trochę terenowych przygód - jak będą chcieli to w tym wątku to opiszą.
My zaś zatankowaliśmy się i ruszyliśmy w stronę pisty opisywanej przez Chrisa Scotta jako łatwa i przyjemna droga, która daje poznać smak prawdziwej Sahary. Kilka lat temu gdy rajd z Dakarem w nazwie odbywał się w Afryce był to jeden z odcinków specjalnych. Dla tych z nas, którzy żadnego doświadczenia w piasku nie mieli na pewno też miał specjalny charakter...
__________________
Jeśli sądzisz, że potrafisz to masz rację. Jeśli sądzisz, że nie potrafisz – również masz rację.

Ostatnio edytowane przez sambor1965 : 09.11.2010 o 12:51
sambor1965 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem