Pasterz uznał mnie za niegroźnego świra, wsiadł na zdezelowany motorower i odpychając się nogami oddalił się. Zostałem z dwoma krowami, świeżo urodzonym cielakiem z mlekiem na pysku, psem pasterskim, myślami, widokiem i szumem morza.
To była, po Kapadocji, jedna z najbardziej urokliwych nocy. Spałem w samej półprzezroczystej sypialni, widziałem więc ogromny księżyc, gwiazdy, przepływające cieśniną duże statki, kołyszące się na czubkach masztów oświetlenia małych rybackich łódek. Po zamknięciu oczu pozostał niski, miarowy gulgot ogromnych okrętowych diesli, pyrkanie silniczków w łódkach, zwariowane cykady, szum morza i szelest traw poruszanych przez podmuchy wiatru.
Ostatnio edytowane przez Beddie : 16.10.2010 o 16:48
|