20 lipca 2010
Wstaliśmy, oczywiście zjedliśmy śniadanko i zabraliśmy się za pakowanko. Powalczyliśmy jeszcze trochę z przednią przerzutką Natalii, ale niestety poddaliśmy się bo zaczęła się rozwalać linka i Natalia została z 2 biegami z przodu.
Pojechaliśmy w stronę mostu, choć i tak, nie sądziłem żebyśmy mogli po nim przejechać na rowerach bo na mapie oznaczony był jako autostrada. Tak też się okazało. Musieliśmy przejechać przez most pociągiem. Przynajmniej zobaczyliśmy go z bliska i w nagrodę znaleźliśmy czeresienkę. ;-) No i zaczęło się szukanie stacji kolejowej. Trochę czasu Nam to zajęło. Ale znowu Szwecja mi zapulsowała bo podjechałem do takiej starszej Pani spytać się o drogę i tak niepewnie powiedziałem do Niej czy mówi po anglicku a Ona do mnie, że tak i że przecież w Szwecji to wszyscy mówią po angielsku. ;-) To bardzo Nam ułatwiło wszystkie poszukiwania dróg, kempingów, stacji kolejowych itd. Gdy dotarliśmy do stacji to przyszedł czas kupowania biletów. Ponad 150zł za 2 osoby i 2 rowery za przejechanie odcinka 25 czy 30km… Trochę drogo ale nikt nie mówił, że będzie tanio. ;-)
Pociąg oczywiście się spóźnił ale to nic bo stojąc na peronie spoglądaliśmy na dziwnych ludzi, których tam nie brakuje. Wsiedliśmy do pociągu w Szwecji a wysiedliśmy w Danii dokładniej w centrum Kopenhagi . Zwiedzanie zostawiliśmy sobie na drogę powrotną, odwiedziliśmy tylko informacje turystyczną i pizzerię na oknie, której był napis (coś w stylu) ,,płacisz 65koron i jesz ile chcesz’’ a byliśmy wtedy głooodniii. ;-) Najedzeni wyjechaliśmy z Kopenhagi obierając kurs na zachód.
Pod wieczór dojechaliśmy do kempingu położonego nad jeziorem w miejscowość Rosklide. Oczywiście tamtejsze pole namiotowe a raczej parking dla luksusowych kamperów i przyczep kempingowych, których jest tam masa był zamknięty. Ale jak poprzednim razem udało Nam się przejechać obok szlabanu. I wreszcie odpoczynek.
__________________
 ;-)
Ostatnio edytowane przez Wójcik : 06.08.2010 o 20:06
|