18 lipca 2010
Do Świnoujścia zostało Nam 140km i jakieś 15 godzin do odpłynięcia promu. A jeszcze trzeba kupić bilety, zrobić ostatnie zakupy w Polsce i znaleźć ten cały prom… Ruszyliśmy, co prawda z pewnym opóźnieniem względem planu, ale najważniejsze, że ruszyliśmy. Nie byliśmy pewnie czy się wyrobimy na ten prom, ale bardzo chcieliśmy się wyrobić bo następny prom rano a to by oznaczało stratę dnia i 2 nocy.
Jechaliśmy możliwie szybko podziwiając co chwile poprzewracane drzewa i uszkodzone jezdnie przez burze, o których słyszeliśmy poprzedniego dnia. Po dość długiej i męczącej jeździe udało się, dojechaliśmy. Na parkingu przed promem spotkaliśmy Czechów, którzy jechali starymi Triumphami (samochodami) jechali do Szwecji.
Kupiliśmy bilety, ostatnie zakupy (45 minut stania w kolejce w sklepie/kantorze) i nareszcie wsiadamy na prom. Jeszcze półtorej godziny czekania i ruszyliśmy. Zajęliśmy sobie miejsce na tak zwanych ,,fotelach lotniczych’’. Jeszcze na chwilę trzeba wejść do Internetu, pozałatwiać pewne sprawy (np. zakup centralki do Afryki, zasięgnięcie wiadomości co ze stelażami pod kufry, na które czekałem już około 2 miesięcy) No i wreszcie odpłynęliśmy. Podziwialiśmy jeszcze przez chwilę Świnoujście z rufy promu i poszliśmy spać.
__________________
 ;-)
|