Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Imprezy forum AT i zloty ogólne (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=13)
-   -   Spotkanie Toyota Land Cruser dla fanów 4x4 (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=8305)

Babel 04.01.2011 13:28

Spotkanie Toyota Land Cruser dla fanów 4x4
 
Jakby ktos był zainteresowany to na żwirowni w mojej okolicy(nie którzy tam byli)jest z okazji WOSP impreza TLCOP - info na http://www.radziejowice.pl/

Babel 07.01.2011 14:45

Znalazłem jeszcze dodatkowe info:
http://www.tlcpomaga.pl/TLC_Pomaga/TLC_Pomaga.html

felkowski 10.01.2011 22:26

2 Załącznik(ów)
Niby impreza nie forumowa, ani nawet nie motocyklowa, ale kurna chatka dziwnym zrządzeniem losu kilku naszych było. Jako moderkowi działu wypadało zobaczyć i kilka słów sprawozdania nakreślić dla pozostałych. Normalnie sobie pojechałem zobaczyć, a co mi tam. Atmosferka miła i miła. Jak przyjechałem to było już ognisko i trochę ludzi. Można było za pieniążki wrzucone do orkiestrowej puszeczki sobie cóś licytować z gadżetów na pamiątkę.

Załącznik 18103

Potem jeszcze można było sobie licytować jeszcze rołdbuka i ruszyć na wyprawę lub wycieczkę. Jako żem leszcz albo lajkonik jak mawiam Miron, ruszamy na trasę wycieczkową. Wyprawowa zaliczała metrowy lub półtora metrowy (jak mawiali niektórzy) bród. Bez smarkla czy jak oni to tam nazywają nie ma co ruszać. No to tym bardziej ruszamy na trasę wycieczkową. No to rołdbuk w grabę, zapinam jedyne i winę. Wine, wine, wine a ja cały czas mam jedyne. Za to jak niemiłosiernie trzęsie. Wokół roztopy, lodowe kratery i dziórska przeokrótne. Ale co mi tam cicho być. Rołdbuk nie wymaga wielkiego wysiłku nawigacyjnego, ale za to trasa też nie. No i tak gonimy co koń wyskoczy. Zwłaszcza, że dość szybko doganiamy poprzedzającego nas pikusia i robi się jeszcze bardziej wyzywająco. ;-) Ryjemy polem jakimiś śniegowymi koleinami i tyłek lata nam na wszystkie strony. Właśnie prezentuje umysłowemu jak to się poruszamy pojazdem szynowym.
- Normalnie widzisz, kiera jest tu zbyteczna – walę pełen skręt w lewo, a my walimy jak w mordę strzelił na wprost koleiną.
- Widziała Pani mojego męża ? A tera walimy pełen skręt w prawo, he he – Nasz bolid posłusznie porusza się koleiną mimo walenia kierą to na prawo to na lewo.
- Wisz, normalnie powinien w takich okazjach jechać wężykiem, wężykiem. Uważasz pan, wężykiem. A tu ni chu,chu –
Jedyne co się dzieje to buja samochodem lekko w prawo i lekko w lewo w rytmie koleiny. Topniejący ciężki śnieg nie wypuszcza tak łatwo. Zwłaszcza, że nasz pojazd do drogowa pchła w porównaniu z poprzedzającym nas Hiluksem. Rozstaw osi mamy taki jak on rozstaw kół. Jakbym miał jakieś podjazdy to niczym kład wjechałbym kolesiowi na pakę i pewnie by tego nawet nie zauważył. Poruszamy się dalej koleiną bujając się na boki niczym tramwaj na lekko krzywych torach. Kręcenie kierownicą na podobieństwo kieratu to w prawo to w lewo wzbudza naszą wesołość. Do czasu gdy koła niespodziewanie pokonują koleinę. Stajemy w poprzek drogi. Trochę osłupiali ogarniamy sytuację. Tylne koła stoją w koleinie. Przód w polu buraków. I choć pod śniegiem buraków nie widać to wesołość się skończyła. Ruszam w przód. Ruszam w tył. Nic. Kręcimy kółkami stojąc w miejscu. No jest fajnie, nie ma co. Całe szczęście, że nikt nas nie widzi. Obciach jak stąd do Radomia. Chyba trzeba będzie wyjść i zapiąć przód ? Próba wyjścia kończy się natychmiastowym powrotem. Głośnym sykiem i piskiem na ustach witam śnieg we wnętrzu moich trampek. Kurde, kurde, kurde wiedziałem. Trzeba było kupić kalosze…kalosze, kalosze. Jedno może nas uratować. But, kuwa but. Daję, pełen pendzel. Wszystkie zaworki prostują się wyganiając wszystkie sześćdziesiąt kucy naszej dwudziesto paroletniej furmanki wprost do wydechu. Kółka pędzą jak wściekłe. Przepiłowały koleinę i jesteśmy normalnie w polu. Na szczęście udaje nam się wrócić jakoś na drogę i jedziemy grzeczniutko dalej na wprost. Żadnych własnych pomysłów. Wyjeżdżamy na bardziej uczęszczaną dróżkę. No, tu normalnie jest lodowisko. Ubity śnieg jest pokryty jeszcze warstwą roztopowej wody. Przy każdej próbie ruchu gazem strzałki obrotomierza i szybkościomierza chodzą równo. Przełożenie jeden do jednego. Normalnie wielka moc drzemie w tym sprzęcie. Jedyne co, to ten krajobraz za szybą wcale się tak nie przesuwa ;-0. Ale cicho być. Drzemy dalej nasze gumo filce. Pewnie nawet gdybyśmy mieli zimówki nie wiele by to zmieniło. Na jakimś zakręcie dopadamy gości z pikusia. Zatrzymali się na siurku czy jak? Łykamy Hiluksa lasem i jesteśmy plac do przodu. Normalnie mam pałer, mam pałer. Dalej jazda to istna nuda. Normalnie nic się nie dzieje. Dwa i pół kilometra do asfaltu i w prawo. Asfaltem tysiąc czterysta do lewego.
- Patrzaj a ło, w tym domu Bąbel mieszka .
-
Normalnie tak się fajnie gada, że z nudów gubimy trasę. Razem z nami gubi ją Miron, który właśnie na tych asfaltach nas dogania. Później nawet przypiekani na ognisku będziem się trzymali, że tak chcieliśmy go wyprowadzić. Niestety on sam odnajduje się szybciej. My w między czasie znajdujemy fajny dom i chcemy już w nim zamieszkać. Ale ja wiedziałem że tak będzie i nie zabrałem śpiworków.

Załącznik 18104

felkowski 11.01.2011 00:00

1 Załącznik(ów)

Nie normalnie drzemy dalej, ale Mirelka, ten skurczybyk nie golony gdzieś nam zginął. Jak za nami jechał to git było. Chwila nieuwagi i już nam normalnie się zawinął. Już ja mu kiedyś kiełbaskę przywieze. Z chlebkiem. Niedoczekanie. No i tak prujemy sobie w najlepsze. Lasek łączka, lasek. Z boku stoją dwa Landkruzery. Czemu, kuwa oni z boku stoją. Jak droga na wprost jest? Na boku jest normalnie druga droga. Ta na wprost jakby cóś z koleinami była. A co mi tam. Walim koleinami. No to mamy dziada. Mierek wisi na brzuszku i przebiera nóżkami w powietrzu. Będzie chciał kiełbaski. Jak mu, kuwa kiełbaski dam. Niedoczekanie.

- Heloł wujek, co jest czemu zator robisz ?
- Nie no, Marek zara wycofa i mnie pociągnie. Na ramie wiszę.
- Masz dziadu, za swoje. Uciec chciałeś, He he
Marek cofa tą swoją ciężórawką. Mirek wyciąga kinetyka co go z nim za taśmę przehandlowałem. Normalnie nie mieściła mi się w bagażniku taksówki. Ale to wszystko wina mojego sąsiada. Mówił;
- felek, linkę musisz mieć i podnośnik.
Tylko takie mi kupił, że ani jedno ani drugie na raz w bagażniku mi się nie mieszczą. Podnośnik ani w górę ani w szerz w bagażniku się nie mieści. Trzeba siedzenie składać albo po skosie układać, żeby klapę do bagażnika zamknąć. Linka pół bagażnika zajmuje a gdzie kalosze włożę ? Normalnie światowy niby człowiek, a takie gafy wali. Jedna za drugą. W Carfurze nie dość, że za 23 złote są podnośniki to jeszcze hydrauliczne. Pod siedzenie bym włożył, a nie takie szyny jak do czołgu. No dobra jest Marek linkę mota. Dzieciarnia cała na pakę się ładuje.
- Tato, tato linka się ubrudzi.
Młody będzie kręcił kamerą. No i kręcił. Nic nie widać na filmie. Burta, niebo i podłoga na pace. Ale auta Mirona nie widać. Ani przez chwilę.

Załącznik 18105

Marek pociągnął Mirelke jakby sanki ciągnął na kuligu. Tera ja. Jedyna i nic. Przyssało się czy jak? Wsteczny. No z trudem ale jakoś rusza. Nie za wiele tego było. Coś z tyłu trzeszczy i jakby się łamało. Co u licha ? No jasne jak jechalim to w koleinach lód był. My jechaliśmy wierzchem. Teraz skruszyłem lód i stoję. Tym razem ani do przodu ani do tyłu. A oni już se pojechali. Koledzy. Ja już nie mam kolegów. Przód tył, przód tył. Po szóstym razie zaczynam się ruszać wprawdzie po centymetrze, ale coś już jest. Po trzydziestym siódmym razie ruszam już po pół metra. Teraz pora na męską decyzję. Zaciskam zęby i pełna rura. Koła skręcone ma maksa. Maszynownia daje całą na przód. Wyskakujemy z koleiny prosto w krzaki. Nie ma przeproś, gałęzie tną lakier. Z każdym sznytem serce krwawi. Ale albo piękny lakier albo mokre buty. Normalnie jakoś się udało. Idziemy do przodu. W końcu drogi gdzie nasza spotyka się z ta którą prują landki stoi Mirek i zwija linkę. Albo stanę w tej koleinie i zostanę, albo bokiem po lodzie. Jak wjeżdżam na lód słyszę jak trzaska. Żeby tylko nie było głęboko. Nie ma czasu na sentymenty, albo dojdę do brzegu zanim się wszystko zapadnie, albo zostanę na zawsze. Pełna rura. Normalnie enduro nie pęka. Nie dość, że potarłem do brzegu to jeszcze łyknąłem Mirona. Mam pałer, mam pałer. Dalej to już bułka z masłem. Nawet poznaję okolice. Tak się zachwyciłem znajomością okolicy, że znowu trochę nie tak pojechaliśmy. Za nami wali gostek Landkruzem. On chyba jak my nawet nie zagląda do rołdbuka. Jedzie wpatrzony w nasz zadupek. No to musimy zrobić nawrotkę. O ile my naszą pchłą robimy to na raz bez wahania, gość musi zrobić to samo tylko na cztery razy. Odnajdujemy właściwą drogę. Jedziemy kawałek lasem i mamy wyjechać na asfalt – w miejscu gdzie przed chwilą zawracaliśmy. O nie, to jest normalnie nie do przyjęcia. Jako, że jesteśmy prawie na miejscu postanawiam olać rołdbuka i przycinam lasem na azymut.

lord 11.01.2011 00:46

co wy tu obywatelu feleh p...dolicie żeście lajonik, jak ja widzę chyba Mteki i podniesioną budę? ha?

bałem się tam nissanem między tujoty pchać a można było.

Babel 11.01.2011 08:34

a żeśmy z Felkiem sie nie spotkali :mur: - ta ruina z cegieł na fotce u Felka to stary młyn nie dalejo mojej chałupy.
Ja też postanowiłem Afri przewietrzyć - tylko jedna gleba prawie parkingowa - sorki Jarek :D - bez start.
Moje fotki:
http://picasaweb.google.com/babel1969/20110109#

JareG 11.01.2011 09:22

Cytat:

Napisał Babel (Post 153006)
(..)
Ja też postanowiłem Afri przewietrzyć - tylko jedna gleba prawie parkingowa - sorki Jarek :D - bez start.

Luzik, wazne ze zyjesz :D:D:Thumbs_Up:

Ja ostatnio odpalilem i Afryczke, i cegle.. wytarlem z kurzu, poczekalem az sie porzadnie nagrzeja i wylaczylem - u mnie na drogach jest szklanka i to z woda, wiec nie ma co rydzykowac..

wieczny 11.01.2011 10:41

A co Ty Babel w końcu masz :)?

Michal 11.01.2011 10:58

Jak zwykle zapomniałem, a miałem nawet w planie podjechać...

Dzieju 11.01.2011 11:39

Cytat:

Napisał wieczny (Post 153034)
A co Ty Babel w końcu masz :)?

Zdradził Afrykę , no i własnie co teraz........ ?

Babel 11.01.2011 16:47

Cytat:

Napisał wieczny (Post 153034)
A co Ty Babel w końcu masz :)?

O Afri dbam aby się nie zastała :D zanim nowy właściciel przybędzie po nią.
Po raz kolejny przekonałem się że lata malinowo :) - choć po śliskim to raczej ciężko (tzn ciężko sie podnosi - wielkie dzięki dla Pana z Vitary który się zatrzymał i pomógł ) :D - ze względu na wagę.

Nadal szukam DRZ ale bez napinki - jak dla mnie chyba będzie to lepsze rozwiązanie :D

samul 11.01.2011 18:19

Cytat:

Napisał Babel (Post 153006)
a żeśmy z Felkiem sie nie spotkali :mur: - ta ruina z cegieł na fotce u Felka to stary młyn nie dalejo mojej chałupy.
Ja też postanowiłem Afri przewietrzyć - tylko jedna gleba prawie parkingowa - sorki Jarek :D - bez start.
Moje fotki:
http://picasaweb.google.com/babel1969/20110109#

Babel, a ta nie jest na sprzedaz przypadkiem? Calkiem niczym moja:
http://lh6.ggpht.com/_EBxADZy9eYM/TS...0/DSCF6122.JPG
tylko dziur i rdzy jej brakuje ;)

Babel 11.01.2011 19:02

Cytat:

Napisał samul (Post 153111)
Babel, a ta nie jest na sprzedaz przypadkiem? Calkiem niczym moja:

tylko dziur i rdzy jej brakuje ;)

Oj nie wiem ja ci kompletnie - pierwszy raz widziałem to towarzystwo.
Ale spodobała mi się bardzo :) - choć przebił ją jeden Patrol w wersji rejli

consigliero 11.01.2011 19:44

Cytat:

Napisał samul (Post 153111)
Babel, a ta nie jest na sprzedaz przypadkiem? Calkiem niczym moja:
http://lh6.ggpht.com/_EBxADZy9eYM/TS...0/DSCF6122.JPG
tylko dziur i rdzy jej brakuje ;)

Spóźniłeś się o kilka dni http://tlc.org.pl/forum/viewtopic.php?f=7&t=5327
PozdrawiaM

samul 11.01.2011 23:04

Cytat:

Napisał marekw (Post 153124)
Spóźniłeś się o kilka dni http://tlc.org.pl/forum/viewtopic.php?f=7&t=5327
PozdrawiaM

1. Dziekuje.

2. Przepraszam, w ogole, za off topic!

3. Za 18500 PLN to ja wole mojej Toyotce uszyc nowe wdzianko :dizzy:

4. Pozdrawiam :)

felkowski 15.01.2011 11:57

6 Załącznik(ów)
Droga jak doga, dziury, koleiny, bryły lodu, śnieg i wyrwy. Właściwie nie wiele różni się od Katowickiej i połowy ulic we Warszawie. Dojeżdżamy do jakiejś polany. Dalej drogi nie ma. Właściwie to czuję, że jest. Tylko nie za bardzo wiadomo gdzie. Cała ta polana a przynajmniej jej widoczna część składa się z jednego wielkiego bajora.

Kurde, jest dobrze, jest dobrze. Wreszcie coś się wydarzy. Może by tak zapiąć przód. Jak to w porządnym, wiekowym aucie, przód zapina się na zewnątrz przy kołach. Nie ma żadnego guziczka, w stylu more magic, który zapina przód zdalnie, elektrycznie czy jakoś tam z za kółka z futer. W sumie, jak wyjdę teraz i zapnę to nie będę musiał tego robić w środku tego bajora. Kurde, jest dobrze, jest dobrze. No to zapinam jedyne i wine.

Załącznik 18199



Kurde, jest dobrze, jest dobrze. Maszyna podskakuje jakby była na trampolinie. Pod powierzchnią chyba jest niezła rzeźnia. Jest dobrze. Wyjeżdżamy zza krzaka. Kurde, jest dobrze, jest dobrze. Widać jakieś auta. Jest dobrze. Wiedziałem, że ten rołdbuk się nie przyda. Jedziemy dobrze. Są auta, jest szlak, jest dobrze. Jednak coś budzi moje wątpliwości. Te auta nie jadą. Dwa wypasione Hiluxy. Rury, halogeny, łopaty – nie wyglądają na leszczy jak my. Widać jakieś liny, taśmy. Gostkowie biegają z łopatami.

Załącznik 18197

Kurde, jest dobrze, jest dobrze. Jednak jakaś niepokojąca myśl niczym błyskawica przebiega puste przestrzenie pod czachą. Kurde, kurde, oni tam stoją wklejeni!!!!. Skoro oni tam stoją, to jak ja przejadę? Kurde, kurde może jednak nie jest tak dobrze jak myślałem? Spoko, dobra nasza. Nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej. Stosuje moją ulubioną taktykę w podróży. Pierwsza w prawo. Tylko jest jeden problem. Może nawet problemik. Tu nie ma żadnej w prawo. W lewo też zresztą nie. Właściwie tu nie widać niczego. Jedziemy wodą. Z wody nie wychodzi żadna droga a jedynie pole. Normalnie pole to jest tu wszędzie.

Mrużę oczy i widzę w oddali przecinkę w krzakach. Kurde, kurde. Wiedziałem, jest dobrze, jest dobrze. Z niewielką dozą prawdopodobieństwa dostrzegam naszą pierwszą w prawo. Drogi nie ma. Żywe pole. Ale przecież każdą drogę kiedyś wytyczano. Zapinam reduktor i jedyne i winę. Jest dobrze, jest dobrze. Prujemy polem. Kątem oka widzę w lusterku gostka Landkruzerem. Ciągnie za nami. Kurde, jest miękko. Chyba nas gość nie polubi. Jest miękko. Kurde, kurde zajebiście mientko. Drogi powrotnej nie ma. Jakbym próbował zawrócić, zatrzymać lub choćby zwolnić to stoję wklejony po uszy. Ja pierdziu, ja pierdziu, chyba jednak nie jest za dobrze.

Przed nami rów. Nie ma miejsca w prawo. W lewo też nie. Normalnie rów.

- Kurde, co robić, co robić?
- Jak to co? Dwa biegi w dół. Stajesz na podnóżki. Dupa max na tył. Spinasz konia ostrogami. Na gumę. I Dziiiiiida. Tylko się módl żebyś torby nie zagniótł o zbiornik przy lądowaniu.
- Kurde, łatwo Ci mówić. Kudre, kto to mówi?

Właściwie prawie nikogo tu nie ma. Pilot siedzi z głową między kolanami. Głowę chroni przed zderzeniem z dyktą rozdzielczą rołdbukiem. Nie ma innych podpowiadaczy. Własnych pomysłów nie mam. Nie ma wyjścia, chyba trzeba posłuchać. Zaraz, zaraz….Jak kuwa? Dwa biegi w dół. Mam jedyne, jak dwa w dół. Siadanie na tył też nie wychodzi. Oparcie fotela przeszkadza. Przy próbie wstania jedyne dobre co mi wychodzi to but w pedał i nic więcej. No może jeszcze pierdykne jaką litanie do świętego od beznadziejnych przypadków????? Jak mu, kuwa na imię było ???


Jebut. Lód w rowie wytrzymał. Przód jest już na drugim brzegu. Tył przygrzebał się. Zagotował się, ale przeszliśmy inercją. Kuwa, jest dobrze, jest dobrze. Allelujaaaa i dalej do przodu. Próbuje nabrać jakiegoś rozpędu, ale nic z tego. Miękko jak hu….. . A niebieskich tabletek nie mamy. Kurde, znowu rów. Drogi powrotnej nie ma. Znowu zaciskam zęby i próbuje powtarzać lekcję. Nie jest dobrze, nie jest dobrze. Żeby tylko lód wytrzymał….

Załącznik 18198

- Ty, święty od beznadziejnych…… jak się nie uda masz w ryj….
- But, kuwa but – wrzeszczy święty
- A co ty se kuwa myślisz? Że niby co ja robię?
-
Błotem wali po okolicy i samochodzie niczym gradem po blaszanym dachu. Ale przeszliśmy. Tym razem zwolniliśmy do takiej prędkości, że ledwo się czołgamy. Ten rowek nie dość, że szerszy to chyba było tu bardziej miękko. A może lód był bardziej roztopiony? Ważne, że się udało. Kurde, chyba nie jest dobrze. No nie, dobrze to już dawno nie jest. Kątem oka widzę w lusterku landka koleżki co jechał za nami.


Został w rowie. Ja pierdziu, ja pierdziu. Teraz tylko pełna lycha. Bo jak nas facet dorwie….. Nawet nie próbuje myśleć co mi pourywa.
Chwila dekoncentracji. No i hu…. Stoimy. Najpierw próbuje delikatnie przód. Potem w tył. Nie ma bata. Stoimy na amen. Teraz to nas na pewno dorwie. Chyba wyjdę zobaczyć co i jak. Wychodzę. O żesz ty kuuuuuuuu. Zimna woda wlewa się do butów. Jak woda przecież to normalna zielona łąka. Z kąd tu woda????? Każdy krok na trawie i buty zapadają się do pół łydki. Nie jest dobrze. Z boku widzę trzy Hiluxy też nieźle wklejone. A miało być tak pięknie. Jakieś sto metrów od nas za wałem Bąbel siedzi sobie przy ognisku i dupę grzeje. A ja buty pełne wody. Wiedziałem, trza było gumiaki kupić.

- Ty święty, co teraz ?
- Piiiiiiiiii – zgasła zielona lampka „end of transmission”
- Zawsze to samo. Szczury pierwsze spierniczają. Sam se poradzę.

W sumie to chyba za specjalnie wyboru nie mam, jak mnie gość z Landka dopadnie to mi żaden święty nie pomoże. Dwutonowy landkruzer stoi wbity w rów zderzakiem po same lampy. Do najbliższego miejsca gdzie można stanąć na twardym pół kilometra. Wyciągam aparat będę miał choć zdjęcie kto mnie zamordował. Może CSI po numerach dojdzie kto stoi za tym masakrycznym morderstwem…

- Żadnych zdjęć.
- Fajna furka. Zdjęcie zrobię se na pamiątkę.
- Furką żony. Powiedziałem że na myjnie pojadę. Żadnych kuwa, zdjęć. Jak stara zobaczy…… To mi uszy przy samej dupie pourywa. Ty, a czemu tędy jechałeś ?
- A ty ?
- Jechałem za tobą. Myślałem, że znasz drogę….
- Ja też myślałem.

Chyba nie jest tak źle. Mam szansę dożyć do świtu. Gość po tym bagnie nawet nie próbuje się zbliżać do mnie. Na jakiś czas mam zapewnioną nietykalność, do rękoczynów chyba nie dojdzie. Tylko co by tu zrobić żeby się stąd wydostać ? Stoimy wklejeni po osie. Nic nie zapowiada nagłej odmiany sytuacji. Niby tuż obok są trzy Hiluxsy. Niestety to są ewidentne inwestycje w nieruchomości. Do stałego lądu jest trochę. Dzwoni Mirek

- felek gdzie kurde jesteś
- Na 60 okienku rołdbuka było na asfalt. Odbiłem w lewo, potem musisz po indiańsku po tropach. Over.

Rano miałem chyba jakąś wizję. Wziąłem lewarek, który normalnie mieszka w garażu. Normalnie nie mieści mi się w bagażniku. Sąsiad mi załatwił i twierdził, że mniejszych nie ma. A ja widziałem w carfurze. No ale dziś wziąłem – normalnie pierwszy raz. Właściwie nie wiedząc po co, bo i tak nie mam klucza do kół. Ale…..
Wyciągam lewarek i stawiam na trawie. Wali z impetem w głąb już pod własnym ciężarem. Nie jest dobrze. W bagażniku znajduje jabłuszko Baśki. Taki podupnik do zjeżdżania z górki – wiecie zamiast sanek. Podkładam pod lewarek. Też się zapada, ale jakby mniej. Teraz tylko opanować jak to działa. W górę w dół jakoś idzie, choć auto wcale się nie podnosi. W końcu drgnęło. Idzie, jest dobrze. Kurde, jest dobrze. Udało mi się jakoś wyjąć te koła z błota.


Załącznik 18194

Tylko co dalej. Biorę od Hiluxowców łopatę i próbuje załatać darnią te dziury pod kołami. W sumie idzie nieźle. Tylko jak to opuścić. Miotam się z tymi dźwigienkami i przełącznikami. Udało się. Tył podniosłem za hak. Przodu nie ma jak chwycić.

- Halo, ślady się w jakiś jeziorze urywają – dzwoni Miron
- Dobrze jest. Jesteśmy na drugim brzegu
- No to jedziemy
- Ty, a masz linkę ? Wiesz moja może nie starczyć.
- Spoko, wiem na co można z tobą liczyć. Ja cię znam. Nudzić się nie będziemy. To pewne.
- Zaraz, zaraz. Nawet nie próbuj tu jechać. Utoniesz jak my.
- Spoko jedziemy z Markiem. Marek da radę.
- Mam nadzieje, że wiesz co mówisz.

Załącznik 18196

I rzeczywiście. Nieźle mu szło. Stanął jakieś piętnaście metrów za nami. Poprzebierał nóżkami w melasie i oparł się na progach. Jest dobrze. Daje radę. Tymczasem od strony stałego lądu nadciągnął jakiś konkretny krążownik.

- macie linkę dzieciaki ?
- No mamy. - Wyciągam z dumą moja czterotonową taśmę.
- Ale czy jakąś linkę macie? Bo z tym tu, to se pranie na balkonie powiesić możesz. Linka jest ?
- My mamy. – krzyczy Mirelka. –Mamy dwie
- No ale, chyba coś konkretniejszego niż ten sznurek ?
- Spoko, jest dobrze – przynoszą dwie liny okrętowe. Jakbym włożył je do bagażnika miałbym załadowane po szyby.
- No to rozumiem. – z uznaniem kwituje kapitan krążownika.

Łączymy linki szeklą no i gość sięga nas z brzegu. Raz. Dwa Trzy jestem na twardym. Kinetyk rządzi. Teraz kolej na Marka. Lina za krótka. Gość kręci nosem. Proponuje przedłużyć moją. Szczają ze śmiechu i znowu wysyłają mnie na balkon do prania. Łąka jest nieźle podmokła i facet nie chce w niej utonąć.

- Ja, ja. Mnie wybierz Panie. – jęcze niczym osioł w szreku. Wpadam na pomysł, że to może ja spróbuję wyciągnąć Marka. Jakbym utonął to znowu mnie wyjmą. Patrzą na mnie jak na ufo.
- W sumie można spróbować. Pewnie gówno da. Lepiej wyciągać z błota pchłę niż mamuta. Próbuj.

Wracam dokąd się da i podczepiamy linkę. Rozpędzam mojego poketmonstera i raz. Jakoś dziwnie z tym sznurem. Miękko jakoś. Normalnie spodziewałem się sporego sru a tu nic podobnego. Jakbym dzieci na sankach ciągnął, a nie dwutonową ciężórawkę. Dwa i trzy jesteśmy na brzegu. Nie wierzyłem, że się uda.
Teraz Marek próbuje pociągnąć wklejonego pickupa. Nic z tego. Nawet nie drgnął. Później przyjechał gość jakimś ponoć niespecjalnie dużym autem z wyciągarką i powyciągał chłopaków jak sanki bez specjalnych oporów.


I tu się kończy mój zenek blus.
Oooo jus

end of transsmision

mirekpktm 16.01.2011 19:20

Brawo FELEK.
I ja tam byłem, syf i błoto piłem.

MaRP 17.01.2011 23:25

No felek, dobrego masz sąsiada, że ci taki zacny podnosnik kazał kupić :)
Kinetyka to jednak bierz na te spotkania towarzyskie, chyba że koniecznie chcesz coś tam sobie urwać ;) tą "tasiemką", jeszcze kilka takich wycieczek i nie będzie ci żal zrzucić żelastwo z "hi-lifta".

Wspaniale się czyta :Thumbs_Up:

Pozdrufka, M.

felkowski 18.01.2011 09:27

Bardzo dziękuje, za słowa uznania. Miło wiedzieć, że się komuś podobało:) To daje napęd na przyszłość.

majki 18.01.2011 09:31

Felek, jak zwykle klasa! :Thumbs_Up:

Teraz czekamy na Złombola. ;)

bukowski 18.01.2011 17:45

Cytat:

Napisał JareG (Post 153016)
u mnie na drogach jest szklanka i to z woda, wiec nie ma co rydzykowac..

u mnie tez. musialem na przeglad pojechac, kilometr po lodzie przykrytym 5 cm woda. masakra. jak sie podpieralem co chwile, to na butach trakcja byla sladowa, a pare razy mialem klopot w ogole ruszyc, bo co popuszcze sprzeglo, to motór w bok zamiast do przodu.
no, ale dzisiaj to sie konkretnie przewietrzylem. A Dandy za przekrecenie kranika na rezerwe ma w ryj :D

bukowski 18.01.2011 17:50

Felek, a Ty pod ten kinetyk to masz dorobione porzadne zaczepy do ramy? Bo jak sie bawilem kiedys w off na 4 kolach, to ze dwie latajace polkilowe szekle widzialem. Kinetyk to masakra jest, jak sie buta uzyje.

Padre 19.01.2011 01:01

Oj Felkowski my musimy razem pojeżdzić

Padre Toyota LJ 70


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:40.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.