![]() |
Do Indii jest droga na skróty. Przez Afganistan.
10 Załącznik(ów)
Właśnie wróciłem z trasy. Takiej jak na mapce i jak w tytule. Póki co wrzucam kilka fotek a niedługo trochę napiszę.
|
Ooo i to z kim tam byles :)
|
Czad. Dawaj relację.
|
Pisz pisz :)
|
Relację prosimy!!! Na forum jest ich ostatnio mało - a na jesienne wieczory byłoby to idealne :Thumbs_Up:
|
Rewelacja Piast. Czekamy na relację. :Thumbs_Up:
|
Pytanko .. gdzie i za ile wyrobiłeś Vizę do Afganistanu ?
Czy zmuszali Cię do posiadania przewodnika ? |
No i fajnie, przynajmniej eskorty nie miałeś :)
Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk |
Super !!
Proszę o więcej tak fot jak i słowa pisanego :) |
Nie próżnujesz. Czekam z niecierpliwością na relację :).
|
Cytat:
Cytat:
Nieeee no. Tak dobrze to nie ma. Wyszły z tego niezłe...śmieszki :) |
Kwintesencja życia
Jestem znowu w trasie. Tym razem piszę ze Słowacji. Z jednej strony super, bo podróże to mój żywioł. Z drugiej strony, wrzesień to czas, w którym wszystko zasuwa po wakacjach. Praca, pobudka po wakacjach, wszystko akurat w tym momencie zaczyna buzować. I od razu ślę duże podziękowania do wszystkich ludzi, którzy mnie otaczają i w jakiś sposób są ze mną związani. W pierwszym rzędzie rodzina, przyjaciele i oczywiście partnerzy w biznesach. Także wszyscy ludzie, z którymi się spotykam w pracy rozwojowej. To, że jestem tu gdzie jestem i mogę realizować swoje pasje to również Wasza zasługa. Serdeczne dzięki Tymczasem długa jest jeszcze droga przede mną. Indie. To jest kierunek na kilka najbliższych tygodni. :):):) Kwintesencja życia. Każdy ma swoją. A moja. Kto mnie zna ten wie. Rodzina, przyjaciele, bliscy... |
6 Załącznik(ów)
I już Bułgaria
Tak. I co mam napisać? Ogólnie zgodnie z założeniami jest nudno. Nie z Kolegą, towarzyszem tej podróży. Z Korkiem nigdy nie jest nudno 🙂 Dla tych, którzy mają znaki zapytania w miejscu gałek ocznych wyjaśniam. Byliśmy już na kilku wyjazdach. Do Iranu też (i jeszcze z Pawłem) i można sobie pooglądać kilka filmików na YT. A czemu "nudno"? Bo przyjąłem założenie, że robimy szybki przelot do Kapadocji i jest autostradowo. Czyli nudno. Myślę, że jeszcze dwa dni i będziemy w Goreme. Chociaż...Bracia Słowacy. Muszę przyznać, że był klimat. Zatrzymaliśmy się po drodze w jakim "Penzion". Tak od słowa do słowa i zaczęło być "wesoło". Dużo czasu zajęły na pogaduchy z Michalem, właścicielem owego miejsca. Naprawdę spoko gość. Przyłączyła się do nas też lokalna towarzyska śmietanka. W tle leciał sobie Linkin Park i zrobiło się "niebezpiecznie" 🙂. Słowacka śliwowica wkroczyła i konieczna była ewakuacja. Jak to było? "Obok Japończyk do lustra pił..." Lady Pank. Taki gość się do nas dosiadł. Na smutno pił. Jakiś temat z kobietą. Nie dało się gadać. Dopadł go mrok duszy i zaćmienie jaźni. Ciemność. I jeszcze taka obserwacja. A dotyczy kasy, czyli płatności. Zapłacić kartą jest trudno. No tak. Niby Europa a tymczasem nie da rady. Owszem stacje benzynowe czy duże sklepy jeszcze ok. Ale piekarnia, jakiś mniejszy punkt gastro, można zapomnieć. Kurczę, w Pile to w taksówce płacę. I za gofry w budce można zapłacić kartą. Ogólnie cały czas w trasie. Jutro gonimy dalej. |
Powodzenia
|
8 Załącznik(ów)
Wspomnienie - było drogo.
Jakieś 13 lat temu chyba. Podróż "Dookoła Morza Czarnego" z Mirkiem. Jechaliśmy przez Turcję - Istambuł, Kapadocja i inne różne fajne tematy tylko to paliwo. Droooogo! Wtedy było to jakieś 9zł a w PL chyba 4zł. To było czuć w kieszeni. Bolało. Myślę sobie: "Teraz te 9zł zaboli już mniej". Przecież ceny i tak poszły do góry wszędzie. W Turcji była jakaś ogromna inflacja, więc może dobiło do 12zł. Jeszcze dotankowaliśmy się w Bułgarii, żeby jakoś korzystniej było. Za 5zł/1l. Pierwsza wizyta na stacji w Turcji i szok! Szok niebywały! Cena paliwa...5zł. Jak to możliwe? Może ktoś z czytelników zna odpowiedź? Na pewno będzie lżej dla portfela. Ta Turcja to jakaś w ogóle kosmiczna się zrobiła. Mega obwodnica wokół Stambułu. Non stop cztery pasy ruchu. Giga tunele, wiadukty. Wszystko robi wrażenie. Na stacji benzynowej podszedł do nas człowiek i jest gadane. Skąd, dokąd itd. Czy coś potrzebujemy? Może da nam swój numer telefonu w razie czego. Pełna życzliwość i pomoc. Miło i przyjemnie. Rozmawialiśmy też z parką motocyklistów. Jechali na jakimś wypaśnym HD. Nie wiem jaki model. Taki duży z radiem chyba. Piękny. Normalny dialog: "A wy dokąd?" - pytamy "My do Stambułu" - na Harley'u "A wy dokąd? "My do Indii" Ta mina. Bezcenna. A mina połączona z bezdechem to już w ogóle unikatowe zjawisko. Echhh...te spontaniczne reakcje. Nie, że robię sobie bekę z nich. To było zabawne zwyczajnie. Dobrze, że nie zapytali o Ułan Bator 🙂 Wracając do Turcji. Poszliśmy jeszcze z Korkiem na jakieś żarcie. Blisko naszej miejscówki był fajny lokalny bar. Jedzenie pyszne a właściciele jeszcze bardziej. "Chcecie jeszcze herbaty?" "Czemy nie? A raczej tak" Później: "Ile za herbatę?" W odpowiedzi rozłożone ręce i szeroki uśmiech, który mówi: "Jesteście moimi gośćmi." Małe i śliczne gesty. Szacun Panowie! Dzięki za miły klimat. Spotykani ludzie to jeden z kluczowych klimatów tej i każdej podróży. |
aż bym coś zjadł :D
|
24 Załącznik(ów)
"Dziś w Göreme znowu pada deszcz..."
No nie...pada. A był już piękny plan do zrobienia. Pojeździmy. Popatrzymy. W sumie jak dla mnie to powtórka i powrót do dawnych czasów. Aczkolwiek bardzo chętnie jeszcze raz bym sobie pozwiedzał. Już po drodze robiło się burzowo i w sumie lekko nas zlało. Lekko. Tragedii nie było. Przyłączył się do nas Siergiej. Bardzo ciekawa postać. Narodowość mołdawska a dokładnie pochodzi z Naddniestrza. Historia tego miejsca jest podobna do kilku innych w tym regionie. Abchazja, Krym. Wszystko to zostało siłą zajęte przez Rosjan. W imię ratowania rdzennych Rosjan zamieszkujących te regiony i na ich życzenie. "My tylko niesiemy pomoc". A Siergieja, wtedy osiemnastolatka wcielono siłą do rosyjskiej armii. Dostał Kałacha i rozkaz:: "Idziesz na front i strzelasz". Ale jak? Do swoich? Mołdawian? No bo przecież to była dawana Mołdawia. I co robi Siergiej? Rzuca Kałacha i ucieka. Niestety szybko go złapali i dostał kratki na dwa lata. Taka przygoda życia. Teraz mieszka i pracuje w Izraelu. Czekamy teraz na lepsza pogodę. I uprawiamy sobie takie tam różne pogaduchy. O! Przeciera się. Zapowiedziałem, że idziemy z buta na taras widokowy. Pod górę. Korek się rozpłakał 🙂 🙂 🙂 Płakał i jęczał... I jednak poszedł. Mam na myśli Korka. Chyba dostanę przydomek w stylu "terror-KO'wiec" albo coś w pobliżu. Nie ma zmiłuj. Paliwo zapłacone, czas też ma znaczenie. Miała być Kapadocja to będzie. "Los Cebula i krokodyle łzy" mnie nie wzruszają. "Dla mnie też niezbyt łaskawy był dzień. Dla mnie też za długa zima i zła. Dla mnie też, ale przyznaj, że w sumie się żyje cudnie. I przestań wyć! Przestań wyć! Przestań płakać!" (Coma) Jazda! I tak z buta ruszyliśmy tylko, że do Open Air Museum Goreme. To tylko dwa kilometry. Już kiedyś z Mirkiem tam byliśmy. I warto było. To takie mocno historyczne miejsce. Z kaplicami i częściami mieszkalnymi wydrążonymi w skałach. Warte zobaczenia. Na powrocie nas lekko zlało. Deszcz nie odpuszczał a przed nami jeszcze zapowiedziany wcześniej punkt widokowy. I tutaj nastąpił bunt na okręcie. załoga stwierdziła, że już całkiem opadła z sił. Hmmm...czyżby efekt uboczny poprzedniego wieczoru? Prawdopodobnie tak. Poznaliśmy jeszcze Adama i Anię. Grane było "Spotkanie Polaków na wakacjach". I wszystko jasne. Ja w absolutnej formie, ponieważ moje poznawanie się miało raczej charakter intelektualny. Chłopaki sobie poszli na spot a ja na widoczki. Już nie jestem KO'wcem. Ktoś pamięta co to za skrót? I super! Oj bardzo. Najpierw wzmocniłem się tureckimi przysmakami. Są ultra słodkie. I w sam raz w tym momencie. a później...piękna panorama na miasto i jeszcze bonus. Taka pocztówka Goreme, czyli "grzyby". Przynajmniej niektórzy tak mówią. Inni inaczej. Coś w kierunku męskich organów w szczytowej formie. Tak w szczytowej. W dodatku oglądanej w pewnym położeniu. Sam nie wiem 🙂 Można je znaleźć w miejscu zwanym Love Valley. Przypadek? 🙂 A może jednak wiem... 🙂 |
10 Załącznik(ów)
A poranek w Kapadocji wyglądał w właśnie tak :):):)
|
""terror--KO-rkowca""
Kulturalno--Oświatowy czytamy ciał |
Opowiadaj, smaczny dodatek do porannego caffe’.
|
Nieee noo super :Thumbs_Up: Noo i kolega Korek mega pozytywna osóbka , ale ... posiwiał :D , kurcze ale ja chyba jeszcze bardziej ;).
|
10 Załącznik(ów)
I o to chodzi
Wyszedłem sobie na krótki spacer w Elazig. Jakoś tak się złożyło, że nasza miejscówka jest tuż przy meczecie. Jesteśmy na bieżąco z godzinami modłów. Muezin bardzo dba o to swoim śpiewem. Teraz to już leci z taśmy. Kiedyś wdrapywał się na minaret pięć razy na dobę i oprócz donośnego głosu musiał mieś jeszcze ważna była jeszcze kondycja. A tymczasem nadszedł czas technologii i zmienił wszystko. Aczkolwiek myślę sobie, że w innych krajach może być jeszcze po staremu. Może w Afganistanie? I tak sobie wędrowałem przez to miasto. Klasyka w Turcji i pewnie nie tylko tu to herbaciarnie. Miejsce spotkań i rozmów towarzyskich. Przy herbacie. "Można się bawić?". 🙂 No to się też przyłączyłem do tej zabawy. "Herbata raz, poproszę". A co mi tam. Jak szaleć to szaleć. "Z cukrem". Będzie na grubo. I rzeczywiście. Zabawa się rozkręciła. Sąsiedzi zaczęli zagadywać klasyką: "Skąd, dokąd, Fenerbahçe czy Galatasaray, jak Ci się podoba w Turcji?". Podoba mi się. Właśnie w takich miejscach i klimacie. Nawet jeśli dogadać się jest trudno to i tak czuje się życzliwość ludzi. Podobno karma wraca. 🙂 🙂 Taki żarcik. Wiadomo, że to nie o mnie.\ Było miło. Czas już był na mnie. Poproszę o rachunek. "Oj nie! Jesteś naszym gościem". Jeszcze moment walczyłem, ale to był daremny trud. Zostawiłem tylko napiwek chłopakom od herbaty. Poszliśmy jeszcze wcześniej do knajpy z chłopakami. Nareszcie jest normalnie. Lokalna kuchnia. Lokalne ceny. Lokalni ludzie. Wszystko smakuje lokalnie i dobrze. Właściciel baru uśmiechnięty. Nikt nic nie rozumie. To nic. Ręce, miny i naśladownictwo idzie w ruch. Polacy za granicą. "Co to jest? Patrz mi na usta. Czy to muuuuuu? Nie? Acha beeeee.". Wszystko jasne. Już wiemy co nas zaserwuje Inga. Yyy...nie Inaga. Szef baru. I to było bardzo pycha. Kwintesencja |
7 Załącznik(ów)
Ci Panowie ze stolikiem
Rano klasyka. Zbieramy się. Trochę dłużej niż potrzeba -:) Taki we mnie się odzywa "terror-KO". Skoro tak, to jest czas na turecką kawę. Pił ktoś? To taki mazut w małej filiżance. Bardzo aromatyczna i dobra. Oj bardzo! Ja chyba jestem od niej uzależniony. Zapytałem na ulicy, czy ktoś ma taką? Jeden Pan nie miał, ale zaprowadził mnie do kogoś kto może ma. Nie miał, ale powiedział, że zaprowadzi mnie do kogoś kto ma. Ten też nie miał, ale...W końcu jest inny Pan i rzeczywiście kawę miał. Tylko, że trochę z dala od motocykli. Został tam kask, kurtka i chyba kluczyki. Zapytałem czy przyniesie mi tam kawę, Było ok. Coś wspomniał o Nescafe. A może mi się przesłyszało. Mówię: "Chcę turecką. Taka klasyczną". Była też. Pytam się o rachunek a tymczasem odzywa się jakiś człowiek, którego przedtem nie zauważyłem. Szef mówi, że nic nie płacę. Jak to? Niewidzialny człowiek stwierdził, że zapłaci za mnie. Zrobiłem minę jak znak zapytania. Chodzi o to, że upomniałem się o kawę turecką. I to mu się na tyle spodobało, żeby mi ja sprezentować. No po prostu przemiłe to jest. Ciekawe. Jakbym dostał mandat i upierał się, że ma być w klasycznej tureckiej lirze, czy policjant by powiedział: "Spoks, ja zapłacę". Poszedłem sobie do motka. Coś tam robię i za kilkanaście minut pojawia się Pan z dwiema filiżankami na tacy. To dla nas. Pięknie. Postawiliśmy kawy na chodniku, bo nie było innej opcji. Zobaczyli to Panowie z restauracji obok. I właśnie Ci Panowie pojawili sie ze stolikiem. Toć się nie godzi, żeby taka przednia kawa stała na chodniku. No bosko jest po prostu. I jak tu nie wierzyć w ludzką życzliwość. Ostatecznie wylądowaliśmy dzisiaj w Gevas. I co? I nic. Do baru na żarcie ruszyliśmy. Oj miło! |
8 Załącznik(ów)
VPN i inne sprawki…
No właśnie. Wracając do wątku. Myślałem, że Internetu nie będę miał przez kilka dni. Sprawdzałem nawet u operatora sieci w PL ile za GB?. Wycenili mi na około 11 tysięcy. Serio. Tyle właśnie miałbym zapłacić za korzystanie. Dziękuję zatem. Przecież można żyć bez FB, Insta i innych takich tematów. Bez używek też. Bo przecież w Iranie alko zabronione. Nie ma, oj nie ma nigdzie i nikt nie wprowadza do ciała. Allek patrzy 😊 Taaa… Jasne. Później o tym. Towarzyszem tej podróży jest mistrz Korek. I wszystko jasne. Trochę o granicy w Esendere, czyli wjazd z Turcji do Iranu. Prowadzimy sobie takie filozoficzne rozmowy z Korkiem. Między innymi co się komu przytrafia i jak to się dzieje, że ktoś ma cały czas jakieś niemiłe przygody a ten drugi jakoś mniej. Puenta wyszła następująca: „Eeee tam. Gadanie”. Jesteśmy na granicy. Kontrola xray. Kogo biorą? Zgadnijcie😊 Podpowiedź. Ja raczej jestem z natury optymistą. To było po stronie tureckiej. Po stronie irańskiej wszystko na spoko. Odprawa bardzo miło i szybko. Ktoś mógłby sobie wyobrażać, że czekają tutaj wozy pancerne i wojsko uzbrojone po zęby. Nic z tego. To łatwa granica do przekroczenia. A w Iranie? Zapytałem o kartę SIM. Jest. Internet? Jest. Padło pytanie o to czy mam VPN. Nie mam. „My mamy. Nie ma problemu”. Niesamowite jak do jednego systemu tworzą się kontrsystemy. Tak było w komunie kiedyś przecież. Zajechaliśmy do hotelu w Urmai. Ci ludzie tutaj są obłędni, genialni i fantastyczni. Właśnie tam zapytałem o to, czy mogę załatwić SIM’kę? To było przy śniadaniu w restauracji na pierwszym piętrze. Zszedłem na parter do recepcji po paszport a tam mi mówią, że gość już pobiegł po kartę dla mnie. Kiedy? Jak? Co? Za 15 min wpada człowiek z kartą. Pytanie: „Ile chcesz GB?” Mówię: „Może 2GB?” „Czemu tak mało? 12GB może być?” „A za ile?” Wyszło, o ile dobrze pamiętam, trzy miliony. Tak. Trzy miliony riali. Czyli jakieś pięć USD. Wgrali mi VPN. Z lokalizacją w Kabulu. Fajnie. To po drodze przecież. Wszystko działa. Nie zamula. Miło. Ten rial też jest niezły. Miliony. A ceny tutaj. Dobry hotel kosztuje około 20 USD. Kebap 5 USD. Paliwo. Cena za JEDEN LITR. Nie 100 ml. Po przeliczeniu 0,20 zł. Tak. 20 groszy. Uff rozpisałem się. To już ostatni wątek. Parkowanie motocykla. Gdzie najlepiej, żeby był na widoku i strzeżony non stop? To oczywiste przecież. Przy recepcji hotelu. Najbardziej strzeżone miejsce w mieście, Tak właśnie zrobiliśmy. Dwa motocykle przytulnie sobie przenocowały. Iran to cudowne miejsce. Nic się nie zmieniło odkąd byłem tam pierwszy raz 11 lat temu. Chociaż? Zmieniło się. W sklepach widać modę kobiecą. Normalne spodnie, bluzki. Dziewczyny chodzą bez chust na głowach albo z lekko przesłoniętymi chustą włosami. Według mnie obyczaje się poluzowały. Mnóstwo ludzi do nas zagaduje. Są przemili. Tak szczerze. Zwyczajnie. Po prostu. O rany! Tyle już tekstu. A ja mam jeszcze opór do opowiedzenia. |
Niezwykle pozytywne odczucia! Lokalnie i wszystko jasne. Więcej proszę
|
11 Załącznik(ów)
Jest banan 😊
Ruszyliśmy z Urumia w stronę Morza Kaspijskiego. Tam nas jeszcze nie było. Ale to był strzał. Szczególnie odcinek z Zandjean do Manjil. Taka trasa Transfogarska połączona z Transalpiną razy czterdzieści. Piękne góry i widoki. Pogoda fantastyczna na moto. Słońce i jakieś 20 stopni. Najlepsze co może być. I te agrafki i winkle. Non stop. Genialna jazda. Po drodze zatrzymali się lokalesi i nam po swojemu różne rzeczy opowiadają. Chyba nawet chcieli nas do siebie zaprosić. Dojechaliśmy do Manjil i tu pierwsza niespodzianka. Hotel. Miał być i go nie było. Zaczęło wiać i zanosiło się na burzę. A wiało na poważnie. Moto znosiło od lewej do prawej byłem bardzo czujny zwłaszcza kiedy obok pojawiała się ciężarówka. Tutaj ścinanie zakrętów czy wjazd na przeciwny pas to normalka. Nikt się nie przejmuje. Zalazłem coś w innym miejscu. Zaczęło padać i zrobiło się ciemno. Oj, jak ja tego nie lubię. Jechałem za światłami ciężarówki przede mną. Nie było tu wymalowanych pasów a czarny asfalt zlewał się z ciemnościami. I dojechaliśmy do hotelu. Tylko, że…hotelu nie ma. I oczywiście na Irańczyków można liczyć. Od razu ruszyli z pomysłami i poszukiwaniami jakiejś opcji. Pół godziny później byliśmy już na miejscu. Niestety. Nie ma szansy, żeby z zewnątrz wypatrzy nazwę „Hotel”. Piszą po swojemu i niestety. No nie ma jak i już. I nastał wieczór. Allek nie widzi co tam porabiają wierni. Korek o tym wie. Jakby Lucjan wkroczył na świętą ziemię. Zaczęło się tropienie. Już pisałem o kontrsystemach. Tutaj, jak za komuny. W domach ludzie pędzą. Po prostu. Nie wiem z czego, natomiast wystarczy pójść na bazarek i chwilę sobie postać. Raczej młodzi, sami podejdą i zapytają, czy może jesteś podróżniku spragniony? Piszę tak ogólnie, bo jeszcze tu jestem kilka dni. I nie wiadomo, kto to będzie czytał z tutejszych. I znowu, odnośnie przyciągania i przeznaczenia. Na mnie tylko popatrzyli. Przyszedł Korek. I wszystko jasne. Ale…odmówił im. Tak. Też spojrzałem na niego zdziwiony. W oczach tylko ??? Korek: „Zanim tu „przyszłem, bo miałem blisko”, już załatwiłem.” No miszcz przecież. |
10 Załącznik(ów)
Taki to kurort
Taki jak w Krymie, Albanii i innych podobnych miejscach. Jesteśmy w Babolsar. Czy warto tu przyjechać na wakacje z rodziną? Jeśli ktoś chce poznawać klimaty Iranu to jasne, że tak. Ale jeśli to mają być wakacje w jakimś bardzo fajnym miejscu to są inne. Chyba bardziej atrakcyjne niż Babol…sar. Aczkolwiek. My się nie nudzimy. Oj nie! A to dlatego, że spędziliśmy wieczór z irańska rodziną. Zdjęć nie wrzucam. Może mogliby mieć jakieś nieprzyjemności i się tłumaczyć. A co z nami robią? A czemu w rozpuszczonych włosach? A co tam jest w kubkach? Bo właśnie tak było. Muhammed działa w IT jako spec od softwerów. Elena jest jego żoną i jeszcze studiuje. Roya pracuje jako pielęgniarka. Było wesoło. Chociaż angielski taki sobie. Ogólnie, wydostać się z Iranu to jakieś bardzo trudne przedsięwzięcie. Po obu stronach. Irańskiej i kraju, który miałby gościć Irańczyków. Papiery, zaświadczenia, zapewnienia. Jakaś masakra. Myślę sobie też o embargu Iranu. W sklepie Coca Cola. Na drogach Toyota, Peugeot, KIA. Embargo, czy nie biznes musi się kręcić. Dzisiaj z rana lało. Dlatego zostaliśmy jeszcze jedną noc. Na sucho sobie pojedziemy jutro. |
10 Załącznik(ów)
Sam się sobie dziwię 😊
Do Mashad było niecałe 800 km. Dożo? Nie dużo? Pojęcie względne. W takich podróżach czasami trudno jest coś zaplanować na sztywno. Aczkolwiek byłoby miło. Mashad to jedno z najświętszych miejsc dla Szyitów. I tutaj kilka słów odnośnie wojny chyba większej niż z chrześcijanami i innymi niewiernymi. A jest to niemożliwy spór do rozwiązania od wieków. Mianowicie kto jest prawowitym następcą Mahometa. Czy jest to Abu Bakr, ojciec ukochanej żony Mahometa – Aiszy. Czy może jednak Ali ibn Talib, jego kuzyn i zięć, związany z nim więzami krwi. Zatem tematem był kalifat, czyli kto ma być zwierzchnikiem powstającego państwa islamskiego Zwyciężył Abu Bakr, ale emocje nie wygasły. Zwolennicy Alego ani on sam nie mogli się zrazu pogodzić, że to nie on został kalifem. Tak zrodził się szyicki odłam islamu. Słowo szyici pochodzi z arabskiego wyrażenia szi’at Ali, stronnictwo Alego. Ogromną większość muzułmanów stanowią jednak sunnici. Nazwa pochodzi od arabskiego słowa sunna, oznaczającego nauki Mahometa i przykłady z jego życia. W tej części świata toczy się niepisana polityczna walka o przywództwo w świecie Islamu. Tak naprawdę dotyczy to głównie dwóch krajów. Iran i Arabia Saudyjska. Po co ten wstęp? Ano po to, że Sunnici podążają na pielgrzymki do Mekki. Szyicie pewnie też. Przecież to miejsce narodzin Mahometa. Aczkolwiek, dla Szyitów miejscem również świętym jest Mashad i wybudowane tu Sanktuarium Imama Rezy. I właśnie po to tu jechaliśmy. Żeby zobaczyć to miejsce. W internetach piszą, że niewierni nie mogą zwiedzać tego miejsca. Hmmm….zobaczymy jeszcze 😊 Sama trasa była dość męcząca. Pierwsze 100 km przejechaliśmy w dwie i pół godziny. Lało cały czas i nieciekawie się jechało. Potem mocny boczny wiatr. Też słabo. Pomyślałem sobie, że jakieś „magiczne siły” nas powstrzymują przed wjazdem do świętego miasta. Coś jednak kliknęło. Nie wiem dokładnie jak. Kliknęło i pomimo wszystko dojechaliśmy na miejsce. I taka klasyka. Miasto, kolacja, spotkania z ludźmi. Ogólnie na wesoło i rozrywkowo. Chociaż? Przy hotelu natknęliśmy się na miejscowych cwaniaczków. Wypisz wymaluj Poland minione lata i chłopaki „czendż many”. Jeden w szczególności zamulał. Jakiś taki nad pobudzony. Coś nie tak z nim było. Ok. Jasne. Hasz. Naćpał się po prostu. Systemy i kontrsystemy. Zakazy i obejścia. Pisałem już o tym wcześniej. Zawszy istnieje jakaś druga rzeczywistość pomimo zakazów i obostrzeń. I widać też, że stroje kobiet się zmieniły. Już nie chodzą w rozpuszczonych włosach. Królują klasyczne stroje. Aczkolwiek pojawia się pytanie. Co robią w sklepie ze strojami kąpielowymi. Może tak być, że w domu już czarnych szat nie noszą. Jutro sanktuarium. Jestem bardzo ciekaw. |
16 Załącznik(ów)
Sanktuarium Imama Rezy
Nie wiadomo jak się ubrać. Długie spodnie to jasne. T-shirt wystarczy? Może coś z długim rękawem? Na wszelki wypadek biorę. I pytanie. Wejdziemy tam jako, że jesteśmy „niewierni”, czy może nic z tego? Nie miałem pojęcia. Pewne jest natomiast to, że byliśmy z Korkiem jedynymi nietutejszymi. Zero turysty. Nic. Nie ma nikogo. Zastanawiałem się czy to coś znaczy? Czasami za dużo myślenia nic nie wnosi. Idziemy. Rozpoznanie bojem. Ruszyliśmy z Korkiem. Tłum ludzi przed nami zmierzał do Sanktuarium. Rozglądałem się raz jeszcze, czy może jacyś obcy, jak my się pojawią? Nic. Poszliśmy więc za wszystkimi. Centralnie w stronę bramek i ochrony. Kontakt wzrokowy ze strażnikiem i…”Welcome”. Jest uśmiech i zaproszenie do środka. Na wejściu oczywiście jeszcze kontrola. Myślałem, że może ktoś będzie się czepiał o telefony i nic. Na spoks przeszliśmy przez wszystko i byliśmy już w środku. Niepewnie wyjąłem telefon do robienia zdjęć i filmików. Nic się nie wydarzyło. Ludzie jacyś tacy spokojni. Wchodziliśmy w różne miejsca. Pełna dostępność. Miejsce robi wrażenie. Może się tu modlić jednocześnie ponad 100 tys. osób. Znajduje się to 8 placów modlitewnych. I tak ogólnie. Podobają mi się te klimaty. Na razie wystarczy. Ruszyliśmy na bazar imienia…Rezy. Jest wszystko, czego przeciętny Irańczyk potrzebuje, Od przypraw do różnych świecidełek. Cały czas ktoś chce nas wciągnąć do swojego sklepu. Trochę poczułem się jak w Hurgadzie. Choć jednak tutejsi handlarze nie są specjalnie natrętni. Po prostu, chcą coś sprzedać a człowiek z Europy oznacza dla nich chodzący bankomat. Tak po prostu jest. Wieczorem zrobiliśmy drugie podejście do Sanktuarium. Tym razem poszliśmy już na pewniaka. Idziemy twardo do bramek i kontroli i nagle STOP! Co jest? „Czy jesteście muzułmanami?” My zgodnie: „Nie” „To nie możecie wejść” WTF? A rano mogliśmy? Odesłali nas do strażników. „Skąd jesteście?” Wiadomo skąd: „Lachystan”. Tak, właśnie z tego „stanu”. I kazali nam czekać. Po chwili zadzwonił do strażników gość. Zacząłem z nim rozmawiać i usłyszałem: „Zaczekajcie tam gdzie jesteście”. Po kilkunastu minutach pojawił się jakiś człowiek w uniformie i mówi płynnym angielskim. „Miło mi was widzieć. Będę waszym przewodnikiem”. Obcokrajowcy mogą wchodzić tutaj wyłącznie z przewodnikiem. Aha…!? Czyli rano byliśmy tu „nielegalnie”. Teraz jest legitnie. I super, że ten przewodnik się pojawił. Starszy Pan. Na emeryturze. Przychodzi raz w tygodniu na wolontariat w ramach tutejszej NGO. Oprowadzał nas wszędzie i opowiadał o powstaniu tego miejsca. Okazuje się, że w takiej formule powstało dopiero po rewolucji islamskiej z 1979 roku. Owszem, najstarsze części Sanktuarium maja nawet 700 lat. Jednak całe miejsce jest dość „młode”. Staliśmy się atrakcja turystyczną. Kilkanaście osób zrobiło z nami zdjęcia. Non stop ktoś podchodził i zagadywał. Przez dłuższą chwilę strażnik rozmawiał z naszym przewodnikiem. Może jakiś kwas wyszedł? Cały czas filmowałem i robiłem zdjęcia. Tymczasem nasz przewodnik przetłumaczył strażnika. Chodziło o to, że była bardzo szczęśliwy i dumny z tego, że zechcieliśmy odwiedzić Sanktuarium Jeżeli tylko może służyć pomocą to prosi, żeby mu to powiedzieć. I jeszcze raz chce powiedzieć, jak bardzo się cieszy, że tu przyjechaliśmy. Niedawno byłem w muzeum w Wilanowie. Było przed szesnastą, Aaaa…już odpuszczę tym strażnikom. Czułem, że warto było tu przyjechać. Bardzo warto. |
3 Załącznik(ów)
Dobry tytuł na posta
Jaki by tu wybrać? Może: “Oficjalny wałek” “Buchnęli mi kasę” “Te wizy są nic niewarte” “Talibowie mają luz” W zasadzie to każdy tytuł jest dobry. Wyjeżdżając gdzieś dalej staram się jak najwięcej formalności załatwić na miejscu. W szczególności dotyczy to wiz. I tym razem tak samo postanowiłem to ogarnąć. W odpowiednim czasie pojechałem do konsulatu Afganistanu w Warszawie. Idąc już w dużym skrócie widzę otrzymałem. To było gdzieś w okolicach końcówki lipca. A w tak zwanym międzyczasie pojawiły się jakieś sprzeczne informacje. Rozmawiałem z Bartkiem i okazało się że wszyscy podróżnicy mówią że te wizy są już nieważne w Afganistanie. Ja z kolei uruchomiłem swoje kontakty afgańskie i część Afgańczyków mówiła, że te nowe regulacje nie dotyczą obcokrajowców. Dotyczą tylko i wyłącznie Afgańczyków. I tak naprawdę nie wiadomo było o co chodzi. Pozostały zatem do dyspozycji klasyczne rozwiązania. Czyli sprawdzenie bojem. Jeszcze po drodze Zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej. Zatankowaliśmy do pełna zbiorniki. Okazało się, że jest limit tankowania paliwa. I jest to 30 l. Wiadomo o co chodzi. Jeżeli tutaj paliwo kosztuje 20 gr a za granicą afgańską 4 zł to ten biznes będzie się kręcił. I nie ma znaczenia to czy Allah patrzy, czy nie. Na tejże stacji benzynowej wydaliśmy resztę kasy. Zostały nam jakieś grosze. Poszliśmy sobie do restauracji. Pokazałem człowiekowi ile mam kasy. I zapytałem co za to możemy zjeść? Właściciel machnął ręką. Powiedział, żebyśmy siadali dał nam zupę. W zasadzie zupa też była okej. I na nic więcej nie liczyliśmy. A tymczasem na stół wjeżdża drugie danie. Robimy tylko duże oczy. A właściciel na to że to prezent od niego. Jesteśmy jego gośćmi. "Welcome to Iran". O ciemniejszej stronie Iranu jeszcze będzie. Jak tylko tylko stąd wyjadę. Wracając do granicy afgańskiej. Pierwsze okienko i pierwsze schody kropka a pytanie było następujące: "Czy macie pozwolenie na wjazd motocyklem do Afganistanu?". Inaczej mówiąc taki plan trasy. Oczywiście że nic takiego nie mieliśmy, ponieważ nikt w ambasadzie W Polsce nie raczył nam tego powiedzieć. Możliwe też, że z zamysłem, ponieważ oni sami tego nie mogli zrobić. Następne pytanie gwóźdź: "Skąd przyjeżdżacie?". Wiadomo skąd. Z Polski. "A to niestety wasze wizy nie są ważne". Chodzi o to że ambasada w Polsce nie przesyła pieniędzy do Talibow. Tak naprawdę oni są w związku z tym wściekli na całą Europę. Wszystkie ambasady w Europie prawdopodobnie się na nich wypięły. I stąd cała afera. Przyznaję że trochę walczyliśmy na tej granicy. Taka dość klasyczna linia obrony. "Mamy legalne wizy z ambasady" "My tam nic nie wiemy" "Nie możemy wrócić do Iranu bo nie mamy już wizy" Krótko rzecz podsumowując...nie siadło. Wywalili nas z granicy z powrotem do Iranu. Zaczęliśmy szybką naradę. Co robić? Czy jeszcze raz organizować wizę? Czy może jechać do Pakistanu? Wybraliśmy wersję "organizujemy wizy na nowo". Nocleg i wróciliśmy do Mashad. Czyli jakieś 250 km. I tak mamy farta, że nie musieliśmy wracać do zTeheranu. Dzisiaj jest środa. A czwartek i piątek konsulat jest nieczynny. Czyli, jeżeli dzisiaj nie załatwimy wizyt to jesteśmy trzy cztery dni do tyłu w planie trasy. Zebrałem wszystkie dokumenty. Poszedłem do okienka wizowego. Powiedziałem o co chodzi i czekam w napięciu na decyzję. Ile dni to zajmie? A człowiek z okienka mówi: "Dzisiaj wizy będą gotowe". Popatrzyliśmy z Korkiem po sobie. Chyba nas nie zrozumiał albo my jego nie zrozumieliśmy. Jeszcze raz powoli tłumaczę o co chodzi. A odpowiedź brzmi: "O 14:00". Szok po prostu. Staliśmy cały czas przy konsulacie. Podchodziło do nas mnóstwo ludzi. Ktoś zapraszał nas na śniadanie. Ktoś inny przeniósł wodę. Za jakiś czas pojawił się inny urzędnik. I mówi do nas: "Wasze wizy i pozwolenia będą gotowe za godzinę i 20 minut". WTF? Jakiś serwis ze strefy VIP dla nas przyszykowali. I tak się rzeczywiście stało. O 12:00 mieliśmy już wszystko gotowe. Nie było na co czekać. Na motocykle i z powrotem wracamy na granicę. Jutro walczymy dalej. Podbijamy Afganistan |
4 Załącznik(ów)
Ale akcja...
Jesteśmy w Torbate Jam. Jutro do Afganistanu a tymczasem zrobiliśmy sobie POM. Czyli Powolny Obchód Miasta. Takie po prostu zwykłe miasteczko jakieś 80 km przed granicą. Nic specjalnego i nic się tu nie dzieje. No może ta cukiernia, którą odwiedziliśmy to największa atrakcja. I tak sobie chodziliśmy. Pstrykam zdjęcia i kręcę krótkie filmiki. W bocznej uliczce podobały nam się takie neony mówię do Korka: "Zobacz, tak jak w Hongkongu prawie". Śmieszkujemy sobie i tyle. Wyszliśmy z tej uliczki i nagle BANG. Stop. Podjechał samochód z sześcioma policjantami. Szczególnie jeden z nich był dość taki srogi. Kojarzę go, bo mijaliśmy go właśnie w tej uliczce. I to on chyba wezwał patrol. Jest afera chyba. Pytają nas o paszporty. A my paszporty zostawiliśmy w hotelu. Po jakimś czasie pojawia się jeszcze jeden policjant w cywilu. Ten srogi i gorliwy zaczyna chyba tłumaczyć, że my coś tam w tej uliczce robiliśmy. Ten w cywilu po swojemu pyta nas o paszporty i chyba co my tutaj robimy? No to wyjąłem telefon i pokazałem mu motocykle. Tłumaczę, że jesteśmy turystami. I, że tak sobie chodzimy. I zwiedzamy ten wspaniały Iran. I tak dalej, i tak dalej... gość był w porządku. Spojrzał z politowaniem na Gorliwego. Machnął tylko ręką i kazał nam iść. Oj Panie Gorliwy. To była chyba interwencja życia. Takie Miami Vice w wydaniu lokalnym. Pan Gorliwy przyjdzie do domu i powie swojej ukochanej: "Kochanie, dzisiaj uratowałem Iran. Zobaczyłem jak dwóch turystów robi zdjęcia neonów. I zawołałem wsparcie. Przyjechał patrol z sześcioma policjantami". A ukochana na to: "I co dalej?" "W sumie to nic. Poszli sobie" Ukochana: "Tam w lodówce masz kotlety. Idź se odgrzej" Ukochana ziewnęła i poszła spać. |
8 Załącznik(ów)
Lukier OFF
Cały czas podtrzymuję, że ludzie tutaj są bardzo pomocni i życzliwi. Wiele tego doświadczyłem i takie wspomnienie sobie zostawię. A teraz bez lukru. Iran ma ciemną stronę. Ostatnio Izrael zabił w ataku przywódcę Hesbollahu Nasrullaha. Działo się to na terytorium Libanu. W Polsce mówi się, że Iran finansuje organizacje terrorystyczne. Stąd różne restrykcje itd. Do brzegu teraz. Tu, po śmierci Nasrullaha zapanowała totalna żałoba narodowa. Nawet w Sanktuarium wisiał jego wielki wizerunek. Wszystkie stacje telewizyjne mówią tylko o tym. Na ulicach są pokazywane "spontaniczne wypowiedzi przypadkowych przechodniów" pogrążonych w rozpaczy. Propaganda jak za komuny. W telewizji mnóstwo jest też patriotycznych pieśni..A obrazy w tle promują wizerunek chłopca, który już od dziecka wstępuje do oddziałów paramilitarnych. Z uśmiechem idzie przez życie i z tymże uśmiechem siedzi w okopie jako wzorowy żołnierz. Takie szczęśliwe dzieciństwo. Iran wystrzelił rakiety na Izrael. Tutaj natychmiast zorganizowano "spontaniczne wiece poparcia". Gra muzyka, sztuczne ognie, entuzjastyczny tłum wiwatuje. Jakieś szaleństwo. I znowu mówi się, że region stoi na krawędzi wojny. Bzdura jakaś. Tu jest wojna cały czas. I żeby było jasne. Iran prowadzi wojnę. I są bardzo sprytni w tym. Bo wojna jest na terenie Libanu. Nie wiem czemu Liban się na to godzi? Jakiś interes w tym ma. Niekoniecznie ideologiczny..Hezbollah to żadna organizacja terrorystyczna. To armia irańska, która stacjonuje na terenach Libanu. Spryt polega na tym, że gdyby Iran prowadził wojnę na swoim terytorium to po kilku klęskach mogłoby to wzniecić pożar właśnie tu. Ludzie wyszliby na ulicę i system mógłby upaść. Ludzie są spoks. System i ideologia żądzą. Totalna indoktrynacja Alkohol to haram, czyli grzech. A tymczasem w domach pędzi się bimber. Nie rozstrzygam kto ma rację w tej wojnie. Bardziej zahaczam się na manipujację i pewnego rodzaju obłudę. "My nie, to Hezbollah" Taaa....jasne. Ot takie przemyślenia. |
Jak dobrze, ze wczoraj wieczorem nie zajrzalem na forum. Fajnie poczytac i poogladac do porannej kawy. Fajnie opowiadasz :)
|
Dzięki za opowieść.
Nie tylko Iran ma swoją ciemną stronę, inne państwa (nie tylko na I) mają podobnie. |
Piast pisz jak najdłużej i pokazuj najwięcej bo super to robisz.💪
|
Jak zawsze, elegancko się Ciebie czyta Piast. Nie pudrujesz.
W ostatnim poście jeszcze trochę subiektywnego ognia.:Thumbs_Up: Te kierunki muzułmańskie są naprawdę boskie. Nie idzie przez nie przemknąć beznamiętnie. |
Ale fajnie się czyta :)
|
Czyta się.
Wysłane z mojego SM-A528B przy użyciu Tapatalka |
Cześć.
Dobrze napisane. Wspaniała wyprawa. |
26 Załącznik(ów)
Pierwsze wrażenia z Afganistanu.
Cóż...jest...W TOP 5 wśród wszystkich odwiedzonych przeze mnie krajów. Może chodzi dokładnie o Herat? Wojny chyba tu nie było i ludzie chyba bardziej życzliwi . Jak zwykle ruszyliśmy na POM. Oczywiście, że centralnym miejscem jest zawsze meczet. Ok. To sobie popatrzymy. W Istambule jest tak, że do meczetu każdy może sobie wejść. W zasadzie szedłem na pewniaka. I zaskoczenie. Przed wejściem żołnierze. Nie można wejść ot tak sobie. Każdy, kto wchodzi jest przeszukiwany. Dziwne to jakieś. I tak sobie staliśmy zastanawiając się co dalej? Nie muszę chyba wspominać, że wszyscy bez wyjątku się na nas gapili. I podszedł do nas jeden taki tutejszy. Wiadomy zestaw pytań na początek i następne czy chcemy wejść? No pewnie, że tak. I to on nas wprowadził do środka. Amin ma na imię. No jest klimat. Zostawiam sprawy religijne na boku i nie o tym teraz będzie opowieść. Jest klimat, czyli w meczecie panował jakiś spokój. Moment zatrzymania. Tak jakby świat zewnętrzny nie istniał. Ludzie siedzieli w skupieniu. Bardzo ciekawe doświadczenie. Później zaczęli podchodzić do nas. Trochę zagadywać. Niektórzy nawet po angielsku. I tradycyjne zrobił się mamy tłumek. I tak jak my z nimi, oni z nami też chcieli mieć fotę. Amin już wcześniej gdzieś zniknął. A my ruszyliśmy dalej. Hitem jest sok z granatów. Pełno tutaj takich miejsc, gdzie wyciskają sok. To jest rewelacyjne. Pełna szklana kosztuje może 2zł. I jak zwykle. Na chwilę stanęliśmy i już jest tłumek. I kto się znalazł? Amin. wskoczyliśmy jeszcze na kebap i tam właśnie spotkaliśmy Talibów że zdjęcia.."To są bardzo mili ludzie" 😀 Zagadują trochę po angielsku. Amin też tłumaczy. Jest ok na teraz. Ale jak by było w innym czasie i okolicznościach? Głowy bym za to nie oddał 😀😀😀 Zapytałem Amina, czy możemy zrobić sobie z nimi zdjęcie? Trochę taki niewyraźny się zrobił. Talibowie wstają po jedzeniu. Podchodzą do i pytają Amina: "Czy możemy zrobić sobie zdjęcie z nimi?". Czyli nami. Amin tylko duże oczy zrobił. Żegnamy się z Aminem. I prawie na koniec zapytał: "Czy chcielibyście odwiedzić do mojego ojca i braci?". Spojrzeliśmy po sobie...no pewnie! Czy ja nadużywam "No pewnie". 😀 Amin był głęboko wzruszony. Zaczął mówił o tym jaki to dla niego zaszczy i w ogóle różne tam peany. Umówiliśmy się na następny dzień. |
7 Załącznik(ów)
Amin
Ano właśnie. Amin. Kto to? I skąd zna angielski tak dobrze. Tutaj prowadzi stragan z chińszczyzną. Takie tam...kolorowe coś. Amin zna angielski, bo pracował dla Amerykanów. W jakieś firmie. Twoerdzi, że bydowlanej. Co tu bydował? 😀 Sza... Z wykształcenia jest inżynierem. Miał propozycję wyjazdu do USA. Jednak został. "To mój kraj. Tu mam rodzinę". I ogólnie to ciekawa rodzinka. Brat jest bardzo wziętym stomatologię. Też mógł wyjechać. Jednak został. Zawitaliśmy u Amina na śniadaniu. Kobiet brak. Tylko faceci. Nie wiem czy były w domu. Nie pytałem. Ojciec Amina to przemiły starszy Pan. Widać było, że wszyscy darzą do dużym szacunkiem. Dorośli, dzieci, wszyscy. To był genialny początek dnia. |
18 Załącznik(ów)
Kandahar i kawałek dalej
Wyglądałem dzisiaj jak syn młynarza. Cały w białym pyle. Droga z Kandaharu do Kabulu to tylko 500 km. Tylko i aż, bo droga...masakra. Cały stary asfalt jest zrywany i powstaje nowe. Amin trochę się z tego nabijał. "Najpierw Talibowie wysadzali drogi, a teraz je naprawiają". Taaa.... Ale to nie tylko Talibowie. Przecież podczas wojny cały ciężki wojskowy transport też tędy przejeżdżał. Przy drodze widać kilkadziesiąt porzuconych baz wojskowych. Niektóre funkcjonują inne zamieniają się w ruinę. Słyszałem już o ziomach, którzy publikowali coś w necie i przedłużyli sobie wakacje o miesiąc. Było im ciasno i twardo. Talibowie zatrzymują nas na każdym posterunku. I...nic strasznego się nie dzieje. Oglądałem kilka filmików youtuberów z PL i te tytuły i komentarze mnie osłabiają. "Aresztowali mnie" "Przesłuchiwali" "Kazali pokazać wszystkie bagaże" To tylko szukanie sensacji i sztuczne tworzenie chwytliwego tytułu. Owszem, to jest Afganistan i wiele z tych rzeczy może się wydarzyć. Póki co chcek pointy przechodzimy na luzie. I ja jeszcze z kamerą na kasku. Myślałem, że będzie wokół tego zamieszanie. Tymczasem luz. I jaki mam dać tytuł odcinka na YT? Może: "Szeroki uśmiech Taliba" Trochę mało grozy. Ach tam...Zawracanie głowy. A już najlepszy jest "Wojownik" z "Podróże Wojownika". Ojjij oj!!! Talibowie straszni i te ich czarne oczy. Przerażające". Czarne oczy, czyli taka czarna linia wokół oka. Szczególnie chodzi o skórę pod gałką. Na czarno. To jest SURMA chłopie! Dzieci to mają. A mężczyźni z dwóch powodów. Jako ozdoba, dla urody. I jeszcze w celach zdrowotnych. Podobno poprawia się w ten sposób widzenie. Ot! Taka sensacja. Oglądalność, suby i lajki. Tam gdzie się zatrzymujemy robi się od razu tłumek. Może dlatego Talibowie nas nie trzymają do kontroli. Robi się blokada drogi. Ludzie wysiadają z samochodów. Chcą robić na nami foty. Jest wesoło i śmiesznie dość. I nie dojechaliśmy dzisiaj do Kabulu. Jesteśmy w Ghanzi. Miłe miasteczko. Zapytaliśmy chłopaków o hotel. Kazali jechać za nimi i zatrzymaliśmy się przy ulicy przed hotelem. Co tu się działo! Policja, wojsko z kałachami. Jacyś inni jeszcze Chaos tłumu. Jakby U2 przyjechało. Zdjęcia, wizyty w zakładach pracy. Tacy staliśmy się popularni w kilka minut. Ulica zablokowana. Samochody trąbią. Kierowcy coś krzyczą. Policja rozpędziła tłum i kazała nam odjechać. W trybie natychmiastowym. Na parking policyjny 😀😀😀 No przecież mówiłem, że fajny ten Afganistan Tylko, jak wychodziliśmy, to jeden z hotelu powiedział: "Nie idźcie, bo Talibowie was porwą". Ale zaraz później inny napisał na translatorze: "No problem. We will find you". A..no to spoko 🤘🤘🤘 |
20 Załącznik(ów)
Trochę smuteczku jednak jest
Ruszyliśmy dzisiaj do Bamjan. Nazwa niewiele prawdopodobnie mówi Natomiast wiele lat temu były tutaj gigantyczne posągi Buddy. Z tego co pamiętam kilkanaście lat temu Talibowie oba te posągi wysadzi. Aczkolwiek tubylcy twierdzili, że jednak coś tam się jeszcze zostało i można obejrzeć resztki posągów. Czyżby? Może jednak tak? Do sprawdzenia. Zanim jednak dojechaliśmy kilka atrakcji zdarzyło się po drodze. Po raz kolejny zatrzymali nas Talibowie. Już się przyzwyczaiłem i nie za bardzo robi to na mnie wrażenie. Teraz było nieco inaczej. Niby zwykła kontrola. Pytam czy możemy jechać? A tutaj odpowiedź na migi, że mamy czekać? Dziwne to jakieś. Coś tam nadają przez radio. Czekamy. Wreszcie podszedł do nas jeden. Pokazuje na ich warownię na wzgórzu. Tam chyba jakiś szef nam się przyglądał. I padło pytanie jednym słowem wyrażone: "Czaj?". Palcem pokazuję wzgórze. Spojrzeliśmy z Korkiem na siebie. Wszystko jasne "No pewnie". Odpaliliśmy motki i pod górę. I rzeczywiście był tam szef i cała ekipa. W rogu skład broni. Same ciężkie kalibry. Poważna sprawa. A chłopaki przywitali nas serdecznie. Ze szczerym uśmiechem Taliba. I takie tam sobie pogaduchy. Szef trochę po angielsku mówił. Mają wartę cały miesiąc a później wracają do domu. Cały czas są na miejscu. Wszystko tu sami robią. Zapytaliśmy czy jakieś mają tu niebezpieczne zdarzenia. Nic. Nic się nie dzieje. Jest spokój. Było naprawdę miło. Ale nic. Jedziemy dalej. A po drodze różne ciekawostki. Zacznę wierzyć w słonie z "trąbami dwiema". Tego nie widziałem nawet w Afryce. Jedzie autobus. A na dachu...dwa samochody. Jak oni to zrobili? Szał po prostu. I jeszcze wracam do tematu surmy. Czyli czarnych oczu nie tylko Talibów. Zrobiłem kilka zdjęć, żeby pokazać o co chodzi. Mi też proponowali. Jakoś tak jednak chyba mi nie do twarzy. Dojechaliśmy do Bamjan. I potwierdziło się. Posągów nie ma i wcale nie jest zajeiście. Tylko dziury w skałach zostały. Bardzo szkoda. Podobno UNESCO zamierza robić rekonstrukcję. Widać też w skałach wyryte jaskinie. Podobnie jak w Goreme. Tyle, że jest tego dużo więcej. To mógłby być hit turystyczny. A tymczasem....smuteczek. |
18 Załącznik(ów)
Dzisus :):):)
Ale mi się na wspominki zebrało. To było 12 lat temu :):):) Też Afganistan. Korytarz Wachański. Lata lecą i chyba aparaty wtedy robili lepsze. Jakoś tak człowiek inaczej, trochę lepiej wyglądał :):):) |
Swietna relacja, jest to twoja druga podróz sledzona prze ze mnie ( pierwsza to wyprawa do Kapsztadu). Jest to mega motywacja dla mnie do wypraw po świecie:Thumbs_Up:
|
1 Załącznik(ów)
Piast, pozwolisz, że podpytam.
Czemu wybraliście opcje PD, przez Kandahar. Zamiast ciąć bezpośrednio z Heratu na Kabul.? Załącznik 138890 a. Tematy okołodrogowe b. Krajoznawcze c. Inne kwestie... PS. Fajne te dziary na oczach. Ja bym rozważył taką pamiątkę z wakacji.:D |
Świetnie się czyta:popcorn:
|
Te Surmy to faktycznie dziary, czy to coś w rodzaju kredki/henny? :D
Cięzko mi ogarnąć dziaranie spojówki :D Pytam dla kolegi :D |
Cytat:
|
Cytat:
|
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:43. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.