Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   Montenegro express (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=1644)

felkowski 28.09.2008 21:48

Montenegro express
 
8 Załącznik(ów)
W poniedziałek ruszyłem na kilkudniową wycieczkę. Wyszło mi pięć dni, cztery tys km, trzy dni deszczu, zimne noce. A com widział i com przerzył slide show ten opowie http://picasaweb.google.pl/felkowski/Montenegro02#

7Greg 28.09.2008 22:06

No pięknie, ale wklej parę fotek na zachętę.
Będę każdego o to gnębił :)

felkowski 28.09.2008 22:08

Cytat:

Napisał 7greg (Post 25385)
No pięknie, ale wklej parę fotek na zachętę.
Będę każdego o to gnębił :)

Kurcze nie tu wkleiłem jak to zmienić?

kudlacz 28.09.2008 23:12

Całkiem to fajnie wyszło, szkoda że padało.

wieczny 29.09.2008 00:13

Faaaajosko :drif::drif::drif:. Byłem kiedyś w Dubrovniku i kurde widzę, że mało pamiętam.

felkowski 29.09.2008 17:15

kilka słów komentarza
 
4 Załącznik(ów)
Zachciało mi się trochę ciepła. Wszyscy mówią, że na południu nawet jesienią jest ciepło. No to co? Trzeba sprawdzić. Poniedziałek 11 00 ruszam. Nie sam. W tej podróży będę miał wiernego towarzysza. Razem ze mna rusza deszcz.
Załącznik 10404
W drodze na wylotówę zmieniam plan. Nie krakowską na Chyżne, lecz katowicką na Cieszyn. Wczesnym popołudniem przekraczam granicę. Właściwie jaką granicę? Miejsce po niej. Jedynie slalom między barierkami zachęca do zwolnienia i tyle zostało po granicy. Ciągne dalej. Jakies 15 km od granicy droga zastawiona słupkami i wszyscy zjeżdżają w prawo. Drogowskaz wyraźnie krzyczy Olomunec prosto. No a zagroda ze słupków to przepraszam po co? W końcu dostrzegam otwarty fragmęt. Pewnie zwężenie do jednego pasa albo coś takiego. Dziiiiida. Droga miód malina. Betonowa hajłejka. Nówka sztuka. Ale, zaraz zaraz. Gdzie się podziali inni ? Z przeciwka tez nikogo nie ma, co jest grane ? W końcu są jakieś samochody. Tylko czemu zaparkowane po lewej ? Pomarańczowe ciężarówki i kopraki rozniaśniają sprawę. Pewnie wdarłem się w jakiś remontowany odcinek. Wracać ? No nie, śmignołem parę kilosków i teraz wracać? Napieram dalej. Jakoś bokiem się minie. Goście z maszyn coś machają, Ja też ich pozdrawiam. Aż w pewnym momencie dostrzegam, że drogi dalej nie ma. Kurcze to chyba nie były pozdrowienia.... Zjeżdżam na pobocze. Jadę dróżką wzdluż budowy. Dróżką dobrze powiedziane. To kleista mazia z gliny. Właściwie poruszam się niemal wyłacznie slajdami. O żesz ty, leżę. Z tej mazistej brei nawet ciężko się podnieść. O w morde, moje nowiutkie ciuszki wyglądaja jak pokryte gu... no powiedzmy musztardą będzie brzmiało lepiej. Podnieść habetę to sztuka w tych warunkach. To ja głównie się ślizgam po tej mazi. Ona ani drgnie. W końcu podnoszę i próbuje ruszyć. Ni kuta złota rybko. Co jest ? Przednie koło zablokowane, ani drgnie. Co jest, blokada za złe parkowanie czy co ? Chwilę mi to zajełozanim doszedłem o co biega.
Załącznik 10405
Żeczywiście blokada... klin z błota i słomy miedzy kołem a błotnikiem. Ani tego wyjać, ani wydłubać. W końcu jakoś się udaje ruszyć kołem, ale poruszać mogę się wyłącznie w dół. W końcu docieram do krawędzi rżyska. Tu już idzie się jako tako napędzić. W dole rzeczka i rowy. Jak to ominąć. Po tym błocie ani Huhu. Zjechać zjadę, ale podjechać nie ma mowy. Musiałbym spływać do morza. W końcu obieram jakis kierunek. Błąd. Ten kawałek kończy się skarpą. Ostra, ale nie wysoką. Grunt miękki po spychaczu i nie ma szans na powrót pod górę. Idę w dół. Przednie koło w górze, tył też mieli w powietrzu. Wisze wyłącznie na osłonie silnika. Trochę się pokiwałem i już zsuwam się w dół. Razem ze skarpą. Już jest lepiej. Daje się poruszać po błotno kamiennej brei. Do czasu. Aż trafiłem przodem na kamień wielkości małego telewizora. W mig tonę. Szarpanie to w tą to w drugą nic nie daje. Walka jest mocno nie równa.
Załącznik 10406
Zrzucam kolejne warstwy odzierzy. Mimo, iz nie jest za gorąco ja po porostu spływam strumieniami potu. W końcu jedyna skuteczna metoda to kładzenie motura i podkładanie pod niego większych kamieni przynoszonych z rzeczki. Poruszam się w tempie jeden metr na godzinę. W końcu wydostałem się z tego gó.... Wygladam jak półtora nieszczęścia. Skrócik sobie walnołem. Nie ma co. Już bym był pod austriacką granicą. Ale nie jestem. Adventure mi się zachciało ;-). Dotarłem do najbliższej miejscowości. Na szczęście stacja benzynowa ma myjnie. Otwieram drzwi i z miejsca słyszę żebym nie wchodził bo dopiero co sprzątała podłoge. Nieźle musiałem wygladać. Ale obsługa ful serwis przy drzwiach. Tylko zgrubne doczyszczenie tego tyfusu zajeło trochę czasu . W sumie pewnie ze cztery godziny w plecy. W komunikatach oficjalnych będę głosił, że zażywałem borowinki
Załącznik 10407

belfer 29.09.2008 19:07

Fotki extra:) opis jak z horroru.:P ja bedąć w tamtym rejonie nieźe sie przygrzałem...
SUPER EXPRES !!!

felkowski 29.09.2008 20:04

nocny przelot
 
5 Załącznik(ów)
Jadę dalej. Jest już ciemno. Siąpi cały czas, ale kilometry lecą znacznie szybciej niż w bagienku. Między granicą a Wiedniem rozbudowują drogę. Już nie szukam wrażeń i skrótów, „odcinki specjalne” omijam szerokim łukiem. No ale i oznaczenia są dużo wyraźniejsze.Docieram do Wiednia. Droga wiedzie przez centrum. Jest środek nocy, wiec nie ma specjalnie ruchu. Jedynie zatrzymywanie na światłach trochę denerwuje. Jadę dalej na Gratz. Droga wyśmienita, mały ruch, tylko mokro i zimno. Mam już na sobie wszystkie wzięte ze sobą ciuchy. Okazało się, że suwaki w butach są nie do otwarcia. Zalepione gliną na maxa. Po dłuższej szarpaninie udaje się jednak otworzyć. Membrana z foliotexu i suche skarpetki. Czuję się jak w niebie. Na jednej ze stacji ucinam sobie pogawędkę z kierowcą golfa. Mówi, że jest 4 stopnie i jak mnie widzi to jemu jest zimno. Od tej pory mi też się wydaje, że marznę bardziej. Lepiej było nie wiedzieć.

Docieram do Słowenii. Nad ranem nawet celnikom nie chce się niczego sprawdzać. Siedzą w budkach i nawet nie wystawiają nosa. Słowenia mija niepostrzeżenie. Kilka górskich tuneli i jestem w Chorwacji. Tunele są fajne. Wewnatrz jest cieplej i nie pada na głowę. To mi się podoba. Szkoda, że w tunelach nie ma parkingów. Zatrzymuję się na stacji strzelić kawkę, bo zaczynam łapać dziobaka. Przysypianie, a szczególnie na motorze, to nie jest specjalnie fajna sprawa. Wychylam kilka łyków kawy i ...zasypiam na kubku, stojąc oparty o stolik. Na szczęście chyba nie na długo. Gdy się budzę jeszcze nie zakrzepła. Jadę dalej. Docieram do Zagrzebia. Potem do Karlovacia. Jeszcze trochę i będzie morze, ciepła plaża, słońce. Na razie z dobrych znaków; to się rozwidnia. Piękne górskie widoki. Pewnie niedługo będzie cieplej. Ale na to jeszcze trzeba poczekać. Na razie góry i mgła. Docieram do przełęczy. Kilkaset metrów w dół. Już jest inaczej. Nie ma mgły, nie ma deszczu i nawet droga przesycha. Wreszcie jest morze. Ale gdzie te upały ? Kurcze 9 st. Nie po tu jechałem.
Załącznik 10408
Ostro wieje. Spacerek po porcie w kasku, bo wiatr jest masakryczny. Chwilami napiera i gwiżdże jakbym nadal jechał. W sumie jechałem całą noc. No cóż kto nie ryzykuje .....nie ma o czy opowiadać ;-). W sumie 21 godzin w drodze. Gdyby nie „błotny odpoczynek” w Czechach byłoby szybciej. Licznik melduje 1200 kilometrów. Ja pierdziu jak to moje siedzenie wytrzymało? Może chłód zamroził czucie? Nie wiem. Na przekór tym co mówią, że oryginalna kanapa w Africe jest do niczego, nie było aż tak źle. Chyba, że mówiąc; „jest do du... „ mówią to z uznaniem. O jej dopasowaniu do tej mniej szlachetnej części pleców. Myślę, że mój tyłek to potwierdzi. Chwilka odpoczynku i zastanawiam się co robić dalej. Iść spać czy na plażę? W tych warunkach plaża raczej nie budzi entuzjazmu, zresztą wcale jej nie widać. O ósmej rano znaleźć jakąś kwaterkę chyba też nie jest łatwo. Zresztą co im powiem? - Chciałbym się przespać dwie godzinki bo jadę dalej. Głupio jakoś tak. Wiatr jest rześki i jakoś wcale mi się nie chce spać. Jadę dalej. Ta mgła to były chmury. Na dole nie ma po nich śladu. Oczywiście jak się nie patrzy na góry. Nad szczytami nieźle się kłębi.
Załącznik 10409
Przejdzie, nie przejdzie zastanawiam się jadąc. Na szczęście wychodzi słońce. Świat zmienia się nie do poznania. Dosłownie widać jak dzień ze słońcem przechodzi przez góry. Zaczynam pozbywać się mokrych ciuchów. Wody z rękawiczek wystarczy na małą kawę. Wyżęte przyklejam taśmą do kierunków. Wysychają na dystansie 30 km !!! Muszę to opatentować. Zbije na tym fortunę
Załącznik 10410
Idę za ciosem. Koszula związana rękawami na szyi powiewa jak płaszcz batmana. Schnie równie szybko. Jest coraz cieplej. Przy 14 st. wydaje mi się, że jest mi już gorąco. Zostaje kurtka z wypiętą membraną i ociepleniem na sam tiszert. Swoją drogą to trzywarstwowy zestaw przemaka jak normalny, ale schnie szybciej. Oczywiście jeśli jest podzielony. Nie wiem czemu, przypomina mi się opowieść Shreka o warstwach ;-). Jadę nad samym morzem drogą z Rijeki do Zadaru. Jest pięknie. Świeci słońce. Morze ma niesamowity kolor. Woda w zatoczkach jest jak tęcza. Kolor przechodzi przez wszystkie odcienie zieleni. Jest niewiarygodnie czysta. Z wysokości kilkudziesięciu metrów widać kamienie i kotwice pod wodą. Zatrzymuje się na stacji zatankować. Przy okazji dochodzi do mnie, że ja też mógłbym coś zjeść. Jest jedenasta a ja bez śniadania. Okolica raczej pustawa. Nieliczne osady i prawie wcale nie widać ludzi. W sklepie kupuje bułkę i dżem. Zatrzymuje się przy zakolu i wcinam ze smakiem wpatrzony w morze i wyspy.
Załącznik 10411
Raj na ziemi. Jest lepiej niż w piosence Maanamu. W przeciwieństwie do nich, błękitnego nieba mam pod dostatkiem. Czyż nie po to się żyje. Już nawet nie pamiętam o nocnym deszczu i chłodzie. Ruszam dalej. Głowa urywa mi się na prawo i lewo. Raz góry raz morze. Szkoda, że u nas trzeba jechać cały dzień z nad morza w góry.
Załącznik 10412

7Greg 29.09.2008 20:09

Dobre masz pioro :)

Dawaj dalej. No i o zdjęciach nie zapominaj :oldman:

randal 76 29.09.2008 20:14

dobre pisz pisz

felkowski 29.09.2008 23:10

five star hotel adventure
 
7 Załącznik(ów)
Jazda jak swing. Droga buja mnie to w prawo to w lewo, jak huśtawka. Jadę jak w transie. Czasem tylko w co większych zatoczkach pojawiają się osady. Zachodni odcinek (Riejka Zadar) jest mniej zaludniony. Ledwo kilka domków wciśniętych między skały a wodę. Szafir wody i kilka łódek. Czasem mijają mnie jadące z przeciwka motocykle. Głównie bumy i kilka kredensów. Od czasu do czasu zatrzymuje się popatrzyć na wodę i wyspy. Po którymś tam postoju wracam na trasę i staję jak wryty. Czas się cofnął czy co ? Nie mogę oczom uwierzyć. Drogą jedzie wiekowy Bentley.
Załącznik 10437
Do tej pory takie auta widywałem tylko w albumach. Rasowa wyścigówka z lat dwudziestych. Goście w pilotkach i skórzanych kurtkach. Muszę przyznać, że jechałem za nimi urzeczony. Nieźle poginali tym zabytkiem. Musiałem naprawdę się starać aby za nimi nadążyć. Wiekowy sprzęt, 80 lat nie w kij dmuchał. To nie byle co, tylko rasowa wyścigówka. Silnik 6 litrów, a zbiornik paliwa jak w tirze. W środku pełne rajdowe wyposażenie, halda , zegary różnicowe. Jadą w rajdzie z Londynu do Florencji. Spotkać coś takiego na drodze to się nazywa mieć szczęście. Przed zjazdem na autostradę naciera na mnie gość Starym XTekiem. Makaroniarz. Kudły z pod kasku spadają na plecy. Otwiera kask i pyta : Road to Rijeka, but not motorway. Swój chłop. Pokazałem kierunek, odkopał i pognał. Spacer starym mostem w Maslenicy na miękkich nóżkach.
Załącznik 10438
Kurczowo trzymam się barierki. Ale warto. Most powstał w 60 roku, zniszczony w 90 i odbudowany w 2005 wygląda jak nowy. Jak na niego patrzę to samo pomalowanie tej konstrukcji to nie lada wyzwanie. Jadę dalej na wschód. Miejscowości coraz większe. Docieram do Szibenika. Piękne miasteczko, głównie stara zabudowa. O tej porze nie ma już zbyt wielu turystów. Senne kafejki przy portowej uliczce, kilka jachtów w porcie. Cisza i spokój.
Załącznik 10441
Zostać czy jechać dalej. Jadę. Droga oddala się od morza. Właściwie wiedzie górami. W pewnym momencie postanawiam znowu popatrzyć na morze. Odbijam pierwszą w prawo. Wąska dróżka wije się serpentynkami w górę. Kończy się we wiosce. Kilka zamieszkałych domów kilka ruinek i stada śmieci dookoła domów. Masakra. Wracam na główną. Docieram do skraju góry. Z wysokości widać Split. Widać Port i kilka statków. Jakiś żaglowiec na silnikach wychodzi w morze. I ogromne połacie domków. Zjeżdżam serpentynami w dół. Z bliska wcale mi się tu nie podoba. Jadę dalej. Od Splitu właściwie większa część wybrzeża jest zabudowana turystycznymi osadami. Mnóstwo sklepów knajpek a i ruch jest znacznie większy. To już zupełnie inna okolica – riviera. Zmierzcha.
Załącznik 10439
W jednej z miejscowości znajduję szkielet drewnianego statku. Myślałem, że już się takich nie buduje, a jednak. Czas na rozglądanie się za noclegiem. Kiempingów jest sporo. Wszystkie przy samej drodze. Ale spać przy samej jezdni to kicha. W końcu znajduje kawałek wolnej przestrzeni. Czas na spanie. Rozkładam karimatkę, wyciągam śpiwór i układam się pod gwiazdami. Nawet nie zdążyłem się na nie napatrzeć. Od wyjazdu z domu zrobiłem ponad 1500 i jeszcze nie spałem. W nocy bardzo źle śpię. Ciągle się poprawiam i zsuwam w dół. Kawałek poziomej płaszczyzny nie jest tu łatwo znaleźć. W dodatku jest bardzo zimno. W środku nocy wkładam na siebie wszystkie ciuchy. Śpiwór sznuruje tak, że tylko nos wystaje. Mimo to jak się przewrócę się na prawy bok budzi mnie zimy wiatr. Rano okazuje się że spałem w oliwnym gaju nad dość wysokim urwiskiem. Stąd ten wiatr. Pode mną jakaś mieścinka. Jest zimno szaro i buro. Nawlekłem na kurtkę wszystkie magiczne warstwy i jadę. Historia z wczoraj się powtarza.
Załącznik 10440
Znowu słońce przewala się przez góry i znowu staję się cieplej i przyjemniej. Znowu zdejmuje warstwy. Wielkie kurorty omijam. Zapuszczam się w maleńkie senne mieścinki. Życie tu się budzi z przyjściem słońca. Jak jest szaro wszyscy chyba siedzą w domach albo śpią. W Makarskiej oprócz wielkich hoteli mrozi mnie widok spalonego lasu. Całe połacie czarnego, spalonego lasu robi makabryczne wrażenie. Pożar gasili trzy dni. Przy Bacińskich jeziorach zatrzymuje się na parkingu. Chwilę później wjeżdża autobus. Wypływa z niego masa żółtych. Oprócz ich piskliwego gwaru słychać migawki aparatów. Dzidaaa. Zjeżdżam z gór w dolinę jakieś większej rzeki. Na rzece dziesiątki wysepek pokrojonych kanałami.
Załącznik 10442
Wygląda to jak poletka ryżowe w Wietnamie. Po kanałach kursują łódeczki. Zajeżdżam na stacje tankować. Niedługo pomnie na stacje wjeżdża kilka Beemek. Angole. Starsi goście. Motory wypasione we wszystko co się dało do nich złożyć. Pełny wyprawowy osprzęt. Wszystko w najlepszym gatunku. Tankują tylko kierowcy, motocykle stoja z boku. Snikersy i cola. Jeden podchodzi do mnie jest wyraźnie od nich młodszy. Rozmawiamy chwile. Mieszka w Londynie. Jest serbem. Urodził się w Suboticy. Żartuje sobie z mojej mapy. Mam tylko ogólną mapę europy. W Chorwacji są na niej tylko dwie drogi. Dziwi się, że mi to nie przeszkadza. Mówi że mają kłopoty, bo ich GPSy mają kiepskie mapy. Woła kolegów pokazać im moja mapę. Pytają o cel. Odpowiadam zgodnie z prawdą: O tam, na wschód, jak się uda. Żartujemy na temat GPSów i żeglarzy co nawigowali na gwiazdy trafiając do celu. Oni przypłynęli promem i jadą w jedną stronę. Mają marszrutę, wyznaczone cele, zabukowane hotele. „You know we are five star hotel adventure” dowcipkują sami z siebie.
Załącznik 10443

felkowski 29.09.2008 23:15

Cytat:

Napisał 7greg (Post 25575)
Dobre masz pioro :)

Dawaj dalej. No i o zdjęciach nie zapominaj :oldman:

Link do zdjęć zapodałem na początku. Czy wkładanie zdjęć do opisów nie zapycha niepotrzebnie servera ?

wieczny 29.09.2008 23:38

Nie wiem. Mnie kazali. Upierdliwe to trochę jest ale dzieli tekst na części i łatwiej się czyta :).

7Greg 30.09.2008 09:14

Cytat:

Napisał felkowski (Post 25612)
Czy wkładanie zdjęć do opisów nie zapycha niepotrzebnie servera ?

Co Ty się tam przejmujesz jakimś wirtualnym bytem :)
A na poważnie, jak już masz foty na picassie to Wieczny ostatnio walczył i wywalczył jak je wstawiać. Na pewno z rozkoszą Ci pomoże :)

No i jak pisał, tekst jest rozdzielony i dużo łatwiej się czyta

felkowski 30.09.2008 23:49

4 Załącznik(ów)
Żegnam sie z angolami. Oni jadą w swoja strone, ja w swoją. Oni ze swoim przewodnikiem do swoich hoteli. Ja za przewodnika mam słońce i moja karykaturalną mapkę. Pewnie wszysy odjechali w poczuciu wyższości swojej sprawy ;-) W sumie barak planu to fajny plan. Trudno jest się zgubić. Opuszczam „wietnamską dolinę” i znowu wjeżdżam w góry. Znowu zaczyna się „prawy do lewego”. Znów jest fajnie. Zobaczyłem fajną zatoczkę Być nad morzem i nie zamoczyć nosa – obciach jak beret. Ale zjechać tam nie ma jak . Kombinuje, kimbinuję i udało się. Woda zimnaaaa, ale ja nie dam rady. Kurcze jaka słona, aż przykro. Jedno jest fajne co by nie robić nie tonę. To mi się podoba. Drugie wejście jest już w porządku. Oblucje dokonane. Świat staje się lepszy. Wyczołguje się pod góre z moich łażni na drogę. Dwieście metrów. I brama z senaforem. Pytam gościa czy to droga do Dubrownika ? Potwierdza. To ja dalej pytam. Jak ominąć autostradę? A on, że jechać prosto. Ja na to, no ale te bramki to co ? On to nie autostrada tylko granica. Co ? Jaka granica? A on Bośnia i Hercegowina. Pogadaliśmy chwilke nawet nie wyjąłem paszportu. Przy pierwszej zatoczce rzut oka na mapę. Żeczywiście jestem w pobliżu granicy. Kawałek Bośni jest tak mały, że można go niezauważyć. Zwałasza na mojej mapie. Miasteczka w Bośni wyglądają na bardziej reguralnie budowane. Zabudowa segmentowa ułożona poziomami tarasów. W zatokach długie linie boi. Ciekawe co to? Może jakieś morskie hodowle? Nie wiem. Jadę dalej znów jestem w Chorwacji. Małe wioski po środku niczego. Dziesiątki opuszczonych domów. Niezliczone kilometry kamiennych murków świadczą o ty, że mieszkają tu ludzie. Znowu jakiś mało zaludniony odcinek. Samochody na drodze zdarzają się żadko. Jest cudnie. Za jakiś czas znowu zaczynaja się większe osady. Pojawiają sie duże hotele. Taki Hotel dominuje nad osadą. Wygląda, że to zmienia zupełnie klimat okolicy. Może tylko mi się tak wydaje. Docieram do Dubrownika. Wiele się o nim nasłuchałem. Pierwszy szok. W porcie stoi wielki prom. Bloki na brzegu wyglądają przy nim jak dziecięce klocki.
Załącznik 1315
Omijam wielki most i jadę dookoła zatoki. Dziesiątki luksusowych jachtów. Wielki świat. Wjeżdżam do miasta . Masakra – korki są wszędzie. Setki skuterów wyglądają na jedyną mozliwość poruszania sie po mieście. Gdyby nie to, że skutery stoją w swoich skuterowych korkach. Uliczki są wąskie. Pasy też jakieś niewymiarowe chyba. Ulica ma dwa pasy ruchu. Samochody jadą obok siebie stykając się niemal klamkami. Autobus jedzie środkiem dwóch pasów na jednym jest za mało miejsca. W sumie porusza się to nieźle jak na taką ciasnotę. Docieram do starego miasta. Z góry wyglada magicznie. Zbudowane na skałach, otoczone murami obronnymi musiało być trudne do zdobycia.
Załącznik 1319
I takie chyba pozostało. Zjeżdżam na dół. Do głównej bramy jedzie się jakby wąwozem. Sznurek aut co chwila się zatrzymuje. To Autobusy podjeżdżają pod brame zatrzymują się na chwilę. Wytacza się chmara turystów poganianych przez przewodników. Przewodnik wyglada na kaprala poganiającego niesfornych rekrutów. Zatrzymuję się na chodniku. Autobusy odjeżdżają na odległe parkingi. Zastanawiam się: brać kask czy zostawić. Rozglądam się dookoła i ... jakby mnie ktoś pałką zdzielił. 30 osób na metr i zgiełk centrum handlowego.
Załącznik 1320
Co ja tutaj robię. Już nie mam dylematów co zrobić z kaskiem. Perła, perłą ale ja już nie chcę ogladać tego Dubrownika. Kask na głowę i dziiiiiida. Wyjeżdżam na górę i opuszczam miasto. Parking za miastem na wysokim wzgórzu. Z tej odległości Dubrownik jest zdecydowanie perłą.
Załącznik 1321
Wyglada cudownie nie widać tłumów i nie słychac zgiełku. Jadę dalej docieram do granicy Montenegro. Szok. Pierwsza kolejka na granicy.Tu się żeczywiście pilnuje granicy. Już się od tego odzwyczaiłem.

7Greg 01.10.2008 08:51

O kuźwa, Felek. Zrób coś z tą czcionką.
A może wzrok mi się od viagry pogorszył ? ;)

felkowski 01.10.2008 12:07

Dzieki Greg za uwagi. Sorki moje gapiostwo. Wygląda na to, że jesteś, jeśli nie jedynym to napewno najwierniejszym czytaczem. Może się umówimy to Ci wszystko opowiem:oldman:. Del sol czy El sol mam zabezpieczyć? Wyglądana to, że to poważna różnica. Przynajmniej tak wyglądało jak się z Rambem spieraliście.:) A może jeszcze mi podpowiesz jak zrobić, żeby te zdjęcia wkładać w środku a nie na koniec tekstu:confused:.

Babel 01.10.2008 12:23

Cytat:

Napisał felkowski (Post 25814)
Wygląda na to, że jesteś, jeśli nie jedynym to napewno najwierniejszym czytaczem. M.

No co ty - ja tez czytam - tylko dech mi zaparło i nie komentuje ;)

7Greg 01.10.2008 14:47

Jestem, jestem i będę. Winko El Sol zawsze w każdej ilości. Miejsce dowolne byle koło mnie :)

Co do czcionki to problem wynika z tego, że pewnie piszesz w edytorze i potem wklejasz.
Lepiej po wklejeniu zaznaczyć tekst i wtedy ustalić rozmiar i krój czcionki. Polecam Arial, bo Times New Roman, którego używasz jest mniej czytelny ;)
Albo nie definiuj kroju i wielkości to będzie domyślny :)
A fotki to luzik:)

Zamiast robić tak:

Zachciałomi się trochę ciepła. Wyscy mówią że na południu nawet jesienia jest ciepło no to co trzeba sprawdzić. Poniedziałek 11 00 ruszam. Razem ze mna rusza deszcz. W drodze na wylotówke zmieniam plan nie krakowską na Chyżne lecz katowicką na Cieszyn. Wczesnym popołudniem przekraczam granicę. Właściwie jaką granicę miejsce po niej. Jedynie slalom między barierkami zachęca do zwolnienia i tyle zostało po granicy. Ciągne dalej. Jakies 15 km od granicy droga zastawiona słupkami i wszyscy zjeżdżają w prawo.
http://africatwin.com.pl/attachment....0&d=1222666641
http://africatwin.com.pl/attachment....9&d=1222666641

Zrób tak:

Zachciałomi się trochę ciepła. Wyscy mówią że na południu nawet jesienia jest ciepło no to co trzeba sprawdzić. Poniedziałek 11 00 ruszam.


Razem ze mna rusza deszcz. W drodze na wylotówke zmieniam plan nie krakowską na Chyżne lecz katowicką na Cieszyn. Wczesnym popołudniem przekraczam granicę. Właściwie jaką granicę miejsce po niej. Jedynie slalom między barierkami zachęca do zwolnienia i tyle zostało po granicy.


Ciągne dalej. Jakies 15 km od granicy droga zastawiona słupkami i wszyscy zjeżdżają w prawo.


Oczywiście pognęb Wiecznego cobyś nie wstawial fotek jako "załączniki" tylko linki do "picassy"

podos 01.10.2008 15:12

Chyba nie o to mu chodzi z tymi fotkami na koncu. Jak najpierw zaiportujesz zdjecia na serwer forum to potem wejdz do listy zalacznikow i "wstaw wszystko" i opisy rob sobie miedzy zdjeciami tak jak ci pasuje. Comprendo?
Jesli nic nie zrobisz to zdjecia beda na koncu. Rowniez zdjecia zaimporotwane ale nie uzyte w tekscie beda na koncu.

7Greg 01.10.2008 16:08

Aaaaa, ja nie importuje to nie wiem ;(

felkowski 01.10.2008 19:43

Cytat:

Napisał podos (Post 25841)
Chyba nie o to mu chodzi z tymi fotkami na koncu. Jak najpierw zaiportujesz zdjecia na serwer forum to potem wejdz do listy zalacznikow i "wstaw wszystko" i opisy rob sobie miedzy zdjeciami tak jak ci pasuje. Comprendo?

Oto szło, ale czy comprendo, to się zaraz okarze. Pora na ćwiczenia

felkowski 01.10.2008 20:29

4 Załącznik(ów)
Po granicy chodzą sobie ludzie z obsługi jakby od niechcenia. Jakieś lalki gadają w budce i dowcipkują. Do szlabanu nikt się nie zbliża. W końcu wyszedł jakiś mundurowy zaczyna odprawiać. Ale nieszczególnie drobiazgowo. Tak chyba żeby nikt się nie przyczepił. Wygląda to jak bygada pracy socjalistycznej. Jeden robi jak się patrzy. Wszyscy patrzą jak się robi. Przejeżdżam granice. Na parkingu stoi koleś na motorku. Pierwszy co jedzie w moją stronę. Zatrzymuję się koło niego żeby chwilę pogadać. Anglik z Londynu.
Załącznik 1343
Jego motor to rasowa wyprawówka. Suzuki vanvan 125. Płucienne sakwy jak wojskowe chlebaki. Plecak górski i jakaś torba na baku. Wszystko pospinane ekspandorami jak na wielbłądzie. W to wszystko jeszcze wciśnięty kosturek pielgrzyma. Gość jest ubrany w hitech Goretexowe spodnie i kolorową skórzaną kurtke z przed dwudziestu lat. Adam jedzie z Londynu do ....Dehli. Jest w drodze od dwudziestu czterech dni. Jedzie bez ciśnienia. W alpach chodził sobie kilka dni po górach, bo sypneła mu się elektryka. Pogościł się trochę na chorwackich wyspach. Kilka dni temu był na zlocie. Dalej ruszamy razem. Postanawiamy wstąpić do pierwszego miasta. Chcemy zrobić jakieś zakupy i zaciągnąć troche gotówki. Szukamy banku. Bank zamknięty. Adam próbuje ścianę. Jakaś dziwna, mówi, chce wypłacać w euro. Wchodzimy do sklepu. Czytnik kart ma awarię. Za chorwackie kuny nic nie kupię. Na starówce znajdujemy czynny jeszcze o tej porze bank. Chcę wymienic kuny na lokalną walutę. Pani podaje kwotę w euro. Ja na to, że chcę lokalna walutę. A ona obstaje przy swoim. Jak się nazywają wasze pieniądze ??? Jestem zdesperowany. Babeczka ze spokojem lamy odpowiada euro. Łożesz ty. To my tyle gimnastyki odstawiamy a kasa w kieszeni? Wychodzimy z banku. Adam do mnie: pytałem w sklepie czy przyjmą juro? Oni, że nie. Kurczę ty jakiś za bardzo angielski jesteś. Euro przyjmują a juro nie, kwestia wymowy. Robimy zakupy w sklepie i drzemy dalej. Dobijamy do Zatoki Kotorskiej.
Załącznik 1348
Postanawiamy gdzieś przekimać. Kempingu niet. Ale co my nie damy rady. Jedziemy w górę i przekimamy się na dziko. Czy to aby legalne? Pyta angol. A co ja kradnę coś komuś? No chyba, że wpływy do budrzetu. Ale czy ja go znam, tego budrzeta?
Pniemy się w górę wąską na trzy metry dróżką. Płaskich przestrzeni ani huhu. Najbardziej płaska jest droga, ale i ta pnie się ostro w górę. W końcu znajdujemy ścieżkę zamkniętą rurkowym szlabanem. Idziem na zwiady. Normalny kamieniołom. Ale to jedyna równa powierzchnia. Po ścianie mijamy szlaban i jest zarąbiście.
Załącznik 1347
Nasza polana nie jest za wielka. Ale za to, jak wyposażona. Drewna na opał starczy na tydzień. Osłonieci od wiatru skalnym urwiskiem z trzech stron. Czwarta to widok na całą zatokę, jak w najlepszym hotelu. Oświetlone promy kursują bez przerwy w tą i z powrotem. W dodatku góra po drugiej stronie jest podświetlona łuną z Kotoru. Zarąbiście. Rozpalamy ogień. Te badyle szybciej się palą od papieru. Po dwóch minutach Adam twierdzi, że jego kiełbasa jest OK. Nie wierzę, robie po swojemu. Rozmawiamy o tym i o tamtym. Dowiaduję się, że nieźle gadam w slavi? Mało się nie udławiłem, w czym ? No w tutejszym języku, wyjaśnia. Ja mówię po swojemu oni po swojemu i przy odrobinie wysiłku da się dogadać. Jak to dobrze, że nie jestem anglikiem i że wszyscy nie uczą się mojego języka. Dzięki temu mogę poznać ich tak wiele.Chorwacki, serbski, montenegrański pewnie też nieźle gadam po czesku czy słowacku ;-). Miło jest się tak podbudować. W ogóle facet jest pod wrażeniem chyba wszystkiego. Zapalić ogień, pieczona kełbasa bez maszynki. W jego przekonaniu jestem jakim guru od surwiwalu. Kurcze to nie ja, tylko on jedzie do Indi. Może to kwestia punktu widzenia. Nie zrobiłem nic nadzwyczajnego. W rozmowie Adam często porusza temat bezpieczeństwa na takim biwaku. Chodzi mu o dzikie zwierzęta: niedzwiedzie czy wilki ? A co ja wiem o dzikich zwierzętach?, w mieście mieszkam i tylko w zoo widziałem. Ale nie mogę dać plamy. Dont worry man, the gate is closed. Nic innego nie przychodzi mi do głowy. Zasypiamy pod gwiazdami kotoru a może gondoru. W każdym razie jakoś tak. Rano rozgladamy się po naszym kempingu. Wyglada to jak biwak na księżycu. Albo the Flinstones park. Ruszamy na dół. Prom, kawa i jesteśmy na drugim brzegu.
Załącznik 1349

felkowski 01.10.2008 20:33

Jednak nie comprendo. Nie udaje mi się nic wcisnąc miedzy zdjęcia. Czy zdjęcia robie najpierw czy na końcu, zawsze wychodza pod tekstem.:haha2:

randal 76 01.10.2008 20:38

ja tam kumam o co chodzi.

7Greg 01.10.2008 20:57

Cytat:

Napisał felkowski (Post 25890)
Jednak nie comprendo. Nie udaje mi się nic wcisnąc miedzy zdjęcia. Czy zdjęcia robie najpierw czy na końcu, zawsze wychodza pod tekstem.:haha2:

naprawdę bardziej uniwersalnym rozwiązaniem jest nauczyć się wstawiać zdjęcia z picassy.

felkowski 01.10.2008 21:03

Tak zagrało, ale wtedy pojawia mi się kwadracik z krzyżykiem zamiast zdjęcia. coś jakby link.

7Greg 01.10.2008 21:06

Zastanawiam sie jeszcze jak przejechałeś przez Słowenię.
Czy 1km za granicą zjechałes z autostrady czy też złamałeś prawo i jechałeś bez winiety za 25 Eurasów ?

randal 76 01.10.2008 21:12

pewnie jechał skrótem tyle że najpierw myjnia potem skrót;)

felkowski 02.10.2008 10:41

4 Załącznik(ów)
W sumie to już czwarty dzień. Pora wracać do domu. Jeszcze wspólna jazda wokół zatoki do Kotoru. Jazda z Adamem to konteplacja krajobrazu. Cztery góra pięć dych na budziku. Fajnie jest, czy ja muszę zawsze gdzieś gnać. Muszę tylko uważć żeby mu w plecy nie wjechać (wzorem Ropucha). Czuje się dziwnie, tak jakbym był w jakiejś ameryce łacińskiej albo w skansenie. Wszystkie domy bez wyjatku są stare. Zbudowane z jasnych kamieni. Nie znam się na budownictwie, ale to wyglada jakby te kamienie były wyciosane na kształt cegieł. Koniec końców wyglada to wspaniale. Nienachalne małe kamieniczki, wąska droga, zatoka i łodzie. Przy drugim brzegu tak samo tylko w odwrotnej kolejności. Wszystko to w cieniu wielkiej góry. No i te wszechobecne palmy. Kościoły, schody, domy wszystko z tego białego kamienia. Warto to zobaczyć nawet jeśli trzeba spędzić łikend w deszczu. Wjeżdżamy do miasta Kotor. Jedziemy bulwarem. Po lewej port a w nim jachty wielkości supermarketu. Po prawej Mury starego miasta a przed nimi bazar. Takie swoiste połączenie MonteCarlo z bazarem w Istambule. Starówka jak w większości miast to takie połączenie knajpy ze spacerniakiem. Wszędzie gdzie to możliwe knajpkowe parasole i stoliczki. Gdzie to nie możliwe wałesaja się turyści z aparatami. Można sobie siąść przy dowolnie wybranym stoliczku i ogladać to popijając jakiś miejscowy specyfik. Najgorsze w tym jest to, że już właściwie muszę wracać. Zbieram się, acz niechętnie i ruszam w drogę. Najpierw tunelem na drugą stronę góry. Kurcze tu już jest zupełnie inny świat. Wszędzie kamienne rumowiska i sterty smieci jakby pobocze bylo ich naturalnym miejscem. Mylę drogę i jadę jakoś dookoła. Nie rozpoznaję drogowskazów. Ale droga pikna; góry morze, morze góry i tak w kółko. Większe nadmorskie miejscowości to kurorty wielkich hoteli. Szkło i aluminium, ale to wszędzie wyglada tak samo. Co tu podziwiać. Wyjątek to wyspa Święty Stefan. Stary monastyr zamieniony na hotel. Połaczony ze stałym lądem groblą . Wygląda to znakomicie z odległości. W środku nie widziałem. Czas mnie goni. Jadę dalej. Morze definitywnie znikneło za plecami teraz tylko góry. Droga jak mażenie: kręta i mały ruch . Kierunek Sarajewo Budapeszt dom. Smutno mi, coś się kończy. Chyba nie lubię powrotów. Zwłaszcza, że w górach wieje i zaczyna być zimno. Jeszcze grobla przez środek wielkiego jeziora i znowu góry. Zaczyna padać. Co jest z tym deszczem? Chyba mnie lubi. Sęk w tym, że ja za nim nie specjalnie tęsknię. Zwłaszcza jadąc motorem. Mijam Podgornicę i ciagnę dalej. Nie wiem czy to ja jestem ślepy czy drogowskazy tutaj nie są potrzebne. Chyba nie są potrzebne bo jadę tam gdzie chciałem. Mecząca jest tylko ciągła niepewność. W końcu trafiam na wyjątkowe miejsce. Wjeżdżam na zatopiona dolinę między wysokimi zboczami. Droga wiedzie wykutą w skale półką na sporej wysokości.
Załącznik 1362
Co chwila jest tunel. Tunel, półka, tunel półka i tak dwadzieścia parę kilometrów. Jedyną bariera odgraniczającą od przepaści jest krawężnik. Droga zakręcona jak świński ogon. Dość często z góry na drogę sypie się kamienny gruz. Gdyby nie ulewa i te siedem stopni pewnie wiecej bym stał i podziwiał niż jechał. Jest co ogladać. Okrutnie strome zbocza, chmury uwięzione miedzy nimi. Trochę to wyglada jak dolina elfów z „Władcy Pierścieni” . Daleko gdzieś w dole woda odjazdowo zielona. Całośc sprawia, że chwilami pędzony ambicjami doginam wskazówke szybkości do 40. Tylko po to żeby zaraz ostro chamować. Po czym znowu odkręcam, żeby za chwile znów męczyć klamkę chamulca. Kształt drogi tutaj dyktuje zbocze. Kiedyś muszę tu wrócić, tylko bardzo bym chciał żeby było sucho. Kolega podtrzymuje mnie na duchu smsem. „Napieraj, napieraj u nas świeci słońce i jest 16 st” Gdyby nie był dwa razy odemnie większy z ochotą bym mu nakopał. Docieram do tamy. Dałbym głowę, że widziałem ją w jakiś filmie.
Załącznik 1363
Do barierki po dolnej stronie nawet nie podchodzę. Nogi mam mięciutkie jak kaczuszka. Jeszcze trochę i granica. Stalowy mały mostek jak od wąskotorówki. Drewniane namoknięte deszczem deski są położone wzdłuż. Nawet delikatne ujęcie gazu daje uślizg. Tylko to, że sztywno ciągę nogi po deskach ratuje mnie przed glebą. No dobra, do gleby to jeszcze trzeba by było dolecieć, bo mostek jest dość wysoki. Ale bliższy kontakt z dechami na szczęście mają tylko nogi. Szkoda, że dolina się skończyła. W każdym razie jej półkowa, elfia część. Poniżej tamy jest już łagodniej. W każdym razie na drodze. Droga leży w dolince. Już nie mam lęków wysokosci. Tyle, że droga ma 3 metry szerokości. Jest nie gorzej zakręcona. Co chwilkę jakieś murki utrzymujace drogę nad wilczymi dołami. Tu akurat mogę się pośmiać z ograniczeń prędkości. 40 jest mało możliwe do osiągnięcia. W dole nad rzeką są obozy raftingowe. Opuszczam dolinę Tary. Zwiększam prędkość. Deszcz, koleiny i brak drogowaskazów nie daje sobie na zbyt wiele pozwolić. Z Bosni zapamietam dwie rzeczy, no może nawet trzy. Co drugi samochód w Bośni to golf a spora ich część jest biała. Druga to ogromna ilość informacji o lokalnych atrakcjach i znikoma ilość drogowskazów. Na trzecią jeszcze przyjdzie pora. Wjeżdżam do Sarajewa. Nie ma żadnych drogowskazów oprócz informacji o turystycznych atrakcjach. No może są, ale nie na Novi Sad. W końcu jak nie znajdę, pojadę na Zagreb. Pytam gościa o drogę. Facet chce mi pokazać i prowadzi dłuższą część. Jadę za jego białym golfem. W końcu tłumaczy jak dalej i przeprasza, że dalej ze mną nie pojedzie, bo żona dzwoniła i musi wracać do domu. Na jednej z ulic ktoś okrutnie wyje. Za kilkoma domami wszystko się wyjaśnia. Oświetlony minaret i nabożny muzułmanin śpiewa modlitwy a megafony roznoszą to po okolicy. Po wyjeździe z Sarajewa i tak wypadam na drogę do Zagrzebia. Widocznie los tak chciał. Autostrada ma ze dwadzieścia km reszta to budowa. Skrutów nie próbuję.. Jadę, a raczej wlokę się za wężykami samochodów. W końcu mam dosyć. Jest już późno. Deszcz i zimno zrobiły swoje. Ląduje w hotelu. Ciuchy rozebralem na atomy i porozwieszałem wszędzie do suszenia. Ja pod kołdrę i kima. Rano budzę się mokry. Tyle, że od potu. Ale mam wrażenie, że gorączkę już pożegnałem. Przynajmniej z grubsza. Śniadanie i dalej dzida. Wczoraj przez cały dzień zrobiłem ledwo 400 km. Dzisiaj mam sporo do nadrobienia. Jedzie się tak samo wolno bo nadal pada.
Załącznik 1364
Ale chociaż coś widać. Po drodze mijam wioskę duchów. Może jest ich kilka. Stoją same betonowe szkielety domów, bez dachów i okien. I tak przez kilka kilometrów. Czyżby to pozostałości po wojnie? Docieram do Chorwackiej granicy. Od tąd już tylko autostarda. Kilometry lecą same. Nie to co wczoraj. Już zrobiłem setkę, aż tu coś mi nie bangla. Silnik przerywa i wyraźnie traci moc. To co udaje mi się wycisnąć to max stówka. Jest parking. Zjeżdżam. Jakiś stary nieczynny już barek z tarasem. Idealne miejsce na warsztacik. W tych wszystkich warstwach ubrań czuje się jak słoń. Zwalam wszystko żeby dobrać się do narzędzi. Pierwsza diagnoza to woda na wysokim napięciu. Sciąganie zbiornika, chusteczki suszenie wszyskiego. Próby na luzie wypadają obiecująco. Składam wszystko do kupy. Jazda. Pod obciążeniem nic się nie zmieniło. Jesli nie woda to co? Wszyscy mówią o pompach paliwa. Może pompa. Może jak zatankuje będzie zasilany opadowo. To też nie pomaga. Może szarpanie powoduje za luźny łańcuch? Choć nie ma sensacji, podciągam drania i smaruję ile się da. Nic nie pomaga. Cały czas coś szarpie. Nie mam pojęcia o co biega. Po jeździe od parkingu do parkingu kończą mi się pomysły. Daję za wygraną. Jak jadę spokojnie setką to jakoś równo ciągnie. Mam nową taktykę jadę dokąd da radę. Jak się sypnie do końca to przynajmniej się wyjaśni gdzie boli. Docieram do Słoweni. Jakby samo przeszło??? Słowenia mija niepostrzeżenie. Tuż przed granicą Policja zgarnia jakiegoś stopersa. Próbował złapać okazję stojąc na rondzie. Myk i jestem w Austrii. Tu nudna, przewidywalna autostrada. Nic się nie dzieje. Nawet deszcz przestał padać i przesycha. Dwa razy nawet wyjżało słońce. Czy aby ja napewno na północ jadę? Na wieczór docieram do Wiednia. Pomyliłem zjazdy. Tych estakad jest tu tyle, że można jeździć dwa tygodnie bez powtórek. W końcu trafiam na swoją drogę. Nudy, nic się nie dzieje. Tylko kilometry lecą. Brno obiad o 22.
Załącznik 1365
Czechy przeleciały bez sensacji. Cieszyn i już własne śmieci. Koleiny i objazdy. Ciepło znowu nie jest. Ale cóż grzeje mnie myśl, że jeszcze kilka godzin i w domu. Mgła, nie jest dobrze, zwłąszcza jak chcesz szybko. Dobrze wybrałem drogę na krakowskiej we mgle miałbym cieplej. Na katowickiej nic z przeciwka przynajmniej na mnie nie wjedzie. Jadę na światła. Jak widzę coś z przodu, to wiem gdzie droga prowadzi, wtedy doginam. Jak nie ma żadnego kontaktu wtedy muszę zwolnić. W sumie taktyka się sprawdza. Gdzieś przy drodzę widzę jakiś termometr 2.5 stopnia ??? Jak to możliwe, zima przyszła? Od razu mną telepie. Nie mam co założyć, bo już wszystko mam na sobie. W okolicy Nadarzyna doganiam Tira gość włącza awaryjne. Heble. Korek o trzeciej nad ranem ? W przeciwną stronę był na kilka km bo ciężarówka się wywróciła na bok. Wychylam się przed Tira i nic. O co mu chodziło? W ostatniej chwili dostrzegam coś przed kołem. Za późno żeby cokolwiek zrobić. Coś leży na połowę szerokości pasa. Walę z impetem, lecę w górę, spadam na koła. Dopiero dociera do mnie co się stało. Coś się komuś wysypało z samochodu. Tirowiec usłyszał pewnie na radyjku i ostrzegał. Dzieki chłopie. Pewnie, gdyby nie to ostrzeżenie, nie spisałbym tego wszystkiego. Swoją drogą Africa znosła to dzielnie. Koło musze tylko troszeczkę wycentrować bo lekko bije. Przejechałem dziś przeszło tysiąc czterysta kilometrów i rozwałić się trzydzieści przed celem ..... Jeszcze raz dzieki za ostrzeżenie.

felkowski 02.10.2008 10:45

Cytat:

Napisał 7greg (Post 25899)
Zastanawiam sie jeszcze jak przejechałeś przez Słowenię.
Czy 1km za granicą zjechałes z autostrady czy też złamałeś prawo i jechałeś bez winiety za 25 Eurasów ?

W tamtą stronę o 4 nad ranem nie zdążyłem się zorientować, że jechałem autostradą. Z powrotem nie dało się objechac bo ta autostrada to wszystkiego ma jeden km od ronda do granicy. Swoją drogą to myślałem, że granica to punkt opłat jak w chorwacji.

DANDY 03.10.2008 17:54

Super.........!
:brawo::brawo::brawo::brawo::brawo: :drif:


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:55.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.