![]() |
Maroko - ofiary śmiertelne
Nawet na tak prostym odcinku można narobić sobie problemów jak ktoś nie ma oleju w głowie
http://www.abola.pt/nnh/ver.aspx?id=335152 |
Za mało informacji Kajman, by coś tak radykalnie osądzać. To tylko gównotka dziennikarska.
Faceci zginęli z wycieńczenia. Na Erg Chebbi. Pojechali na Varadero. Last Tuesday 2 portuguese, Carlos Ramos, 39 years ols and younger brother António José Ramos 35 years old,ridding Hondas Varadero 1000 died near Erfound. From what I could gather,3 bikes where doing a piste near or on the Erg Chebbi, with lots of sand ridding, apparently getting stuck often, and having to work hard to dig the bikes out. On what became the 2 brothers last time stuck in sand , they where unable to release the bikes from the sand. Their friend noticed they where not talking coherently and decided to go find help alone. When he returned 40 minutes latter with help they where dead . It's still to early to know what really happened, the bodies are going to autopsy, but first indications is that they dehidrated badly, all that protective clothing, helmets, heavy bikes ( varaderos ) and with all the rush to release the bikes and finish the piste they didn't notice they where dehidrating. I don't know what temperature was there, but my guess is that it must be hot, in Ourzazate max air temp was 38, min 22. The lesson I take is simple ,to take plenty of water, drink,be carefull what time of the year to go. Going to the desert is like the sea, must be respected all the time. If anyone of the forum members understands a litle of Portuguese you can read the full story here : Dois irmãos morrem de exaustão em prova todo-o-terreno - Portugal - DN Has one final note to this tragedy, they died on their mother's birthday . |
wiem że pojechali na Varadero. Wiem że zginęli z wycieńczenia - ale .... przecież tam nie ma dalej jak 50 km do jakiejkolwiek cywilizacji czy osady.
Człowiek z wycieńczenia nie umiera po 1 godzinie. Nawet po całym dniu. Jasne - jeden przypadek (indywidualna sprawa - słaby organizm czy coś w tym stylu) ale dwóch ludzi ?? ale.... jasne - co komu pisane |
Sporo ludzi zginęło między Erfoudem a Merzougą. Tam się zaczyna pustynia i nagle okazuje się, że jest nieco inaczej niż wszystko co widziałeś do tej pory. Zwłaszcza jak nie masz GPSa, albo nie umiesz z niego korzystać. Pamietam, że pierwszy raz wyjechalismy z Erfoud nocą i pojechaliśmy przez Hamadę do Merzougi.
Nie było to specjalnie mądre. W ub. roku Milenka nam się zagubiła na tym samym odcinku i śmigała do Algierii aż miło. A tu? Bracia przecenili siły. Mieli za mało wody, to już czerwiec i trzeba mieć z 10 litrów na dzień. I do tego jeszcze viadro... Walczyli za długo aż w końcu ze zmęczenia zaczęli tracić świadomość. Trzeci koleś pojechał po pomoc i nie zdążył. Nie umarli po godzinie, umarli prawdopodobnie po całym dniu męki w piachu. Padli z braku wody. Brakuje wody, krew robi się gęstsza, atak serca i tyle... Zabrakło im doświadczenia - pierwszy raz umierali i nie wiedzieli, że to już... |
No gdzieś doczytałem jeszcze, że to był ich pierwszy dzień na piasku... Ładne memento dla nas wszystkich. Jeździmy poubierani na czarno, zbyt ciężkimi motocyklami po zbyt ciężkim dla nich terenie. Udar cieplny zabija szybko: jak przestajesz się pocić to jest to ostatni moment, by się ratować.
|
Cytat:
RIP matjas |
Kurde... niefart...Chyba anuluję tą flaszkę whisky za Erg Chebi. Nigdy nie wiadomo co się może wydarzyć..Wydawało się ,że nie ma zagrożenia....Musiało być to gdzieś na północy od Ergu bo tam ruch niewielki..W okolicy Wydmy wydm to ruch jest non stop. Ktoś by im pomógł.
|
Dlatego warto jedzić z samochodem wsparcia :D
a w nim zgrzewka wody :D |
Tak, tak, zwłaszcza po przepiciu i zapomniawszy wody...a za wydmą wydma i Foum Zguid gdzieś za horyzontem....
|
:D a czy ktoś umarł ??
albo potrzebował chociaż hospitalizacji ?? |
Niezaprzeczalnie jest tak bezpieczniej. Zwłaszcza jak ekipa niedoświadczona.
|
W jakimś konkretnym celu ten wątek?
|
Tak, żeby nie umierać bez sensu... A co? Myślisz, że Kajman w ten sposób ekipę zbiera na wyjazd? Wątek skopiowany z zagranicznego forum motocyklowego. Był tam ostatnio bardziej pewnie interesujący Cię temat o zabójstwie Japończyka, który jechał motorkiem z Władywostoku i obozował gdzieś między Czitą a Ułan Ude. Uważam, że dobrze jest wrzucać takie informacje. Dają jakiś obraz tym co wyjeżdżają.
|
A skąd Ci ten pomysł przyszedł do głowy, że mógłbym w ogóle pomyśleć w tych kategoriach?? Jestem daleki od rozpatrywania sprawy przez pryzmat $$$:)Umiera się z przypadku, na życzenie, nieświadomie, w tym przypadku bardziej z braku wyobraźni i złego przygotowania. Ale podejmowanie dalszej dyskusji w tym temacie jest dla mnie zwyczajnie zbędne!
|
ale akurat informacji nigdy nie za wiele - uczysz się czytając i analizując wypowiedzi - mnie tam to nie przeszkadza ...
zawsze i wszędzie trzeba myśleć ... |
Ja, jako człowiek mało doświadczony wyprawowo - wręcz wcale, jestem wdzięczny za takie wątki jak ten, czy za np. info z mapy pól minowych - dają do myślenia przed a nie po.
Ode mnie: Dzięki ! |
i o to chodziło - o to aby mieć czasami refleksje i samokrytyczne spojrzenie na własne umiejętności i siły.
Sam miałem podobną kiedyś przygodę - co Pusi trochę zasugerował. Ale człowiek siadł, odetchnął trochę w cieniu samochodu, napił się, zjadł trochę czekolady i machał łopatą dalej, chociaż ręce i nogi trochę się już trzęsły z wysiłku - a może ze strachu ;) - że sam, że kuźwa pod samą granica algierską zdala od wszelkich szlaków i żywego ducha cały dzień nie widział, oprócz kumpli którzy gdzieś się zapodziali 1 godzinę temu i nie wiem gdzie są - a telefon satelitarny u nich a zasięgu GSM brak (oni też na mnie liczyli że wrócę bo się zakopali). Odnaleźliśmy się jak robiło się już prawie ciemno. Do Foum Zquit dojechaliśmy o północy. Cała trasa miał tylko 140 km off i 100 km dojazdówki asfaltem - a zajęło nam 14 godzin |
Dla mnie to domysły, co się stało w Maroku ? nie wiem, daleki jestem od rozpatrywania przyczyny tej śmierci na podstawie fragmentu tekstu, który jest dla mnie zupełnie niewiarygodny. Można kreować scenariusze wedle swoich upodobań lub poprawności politycznej.
|
Kajman wątek całkiem ok, ale już uśmiechy w tekście mi nie pasują, ńie do treści pierwotnej :confused:
|
Była też jakiś czas temu akcja w karpatach Rumuńskich. Chłopaki chcieli ostro poendurzyć a skończyło się noclegiem na prawie pionowym zalesionym stoku, w deszczu. Również wycieńczeni i odwodnieni. Rano akcja ratownicza. Tam też dziczka, nie w każdej dolinie są ludzie.
Co do Maroka, to chyba dwa lata temu chłopaki z Pl na lc8 też się strasznie zamęczyli na pustyni. Jak pamiętam również czerwiec. Było gdzieś na adv. forum. Z pomącą przyszła im przypadkowo napotkana karawana 4x4 francuzów. Zabrali im tobołki a jeden dosiadł lc8 bo koleś był na wyczerpaniu. Warto naświetlać takie historie i poruszać wyobraźnie. |
Odlewasz się mniej niż 3 x na dzień - zaczyna się niedowodnienie.
W sumie proste. |
Niezła akcja z tym Marokiem, choć ludzki brak przewidywania i doświadczenia może być bezkresny. W Tunezji około 3 lata temu, zmarli goście na pustyni też z wycieńczenia, zakopali się wypożyczonym 4x4 i nieprzygotowani do biwakowania padli dosyć szybko bez wody. Co ciekawe, ekipa ratunkowa tylko spuściła powietrze z kapci w aucie i wyjechali samodzielnie bez szarpania i wyciągarek. Od jakiegoś czasu w Tunezji (przy wjeżdźe w pustynię) jest wymagane posiadanie telefonu satelitarnego by zapobiegać takim wypadkom.
Raz 4 dni kopałem się autami na pustyni, jak kierowca rozsądny i odpuści od razu to kilka ruchów łopatą przed każdym kołem i jedzie dalej - ale jak jest "ambitny" i bez opamiętania "but but" to siada na mostach i ramie, potem tylko krwawe odciski na rękach od łopaty. Ten przykład Rumunii też niezły jest: Cytat:
Najgorsze w tym wszystkim że zwykle to wina naszej ludzkiej głupoty i lekceważenia przyrody i niebezpieczeństwa. ps. niezły ten tekst z przeżywaniem pierwszy raz śmierci |
Nie wiem jak było ale widziałem te piaski. Ważne jest zachowanie jak "coś" się wydarzy. Wystarczy przejechać kilka wydm by stracić orientację. Zwłaszcza, że nie jedzie się w linii prostej. Można by orientować się według słońca ale jak jest równo nad nami to też problem. Najlepiej mieć navi.
Może się zdarzyć, że moto zakopie się w jakimś leju między wydmami. Przy ciężkim moto i małym doświadczeniu nie sposób się wyrwać na górę. I nie warto walczyć do upadłego. Często lepiej zostawić moto i szukać ratunku pieszo. Tam nie ma dużych odległości a stojąc na górze jesteśmy lepiej widoczni. Można tez zorganizować kawałek cienia i poczekać aż słońce zajdzie. W każdym przypadku należy mieć ze sobą wodę i jakieś batoniki. |
Cytat:
Obserwując społeczeństwo nasuwa się stwierdzenie że są coraz mniej przystosowani do przeżycia w razie wystąpienia problemów. Brak sklepu w zasięgu wzroku i padną z głodu i odwodnienia ( pomijam warunki jak np pustynia gdzie oprócz piachu nic nie ma). |
Cytat:
|
Cytat:
http://www.advrider.pl/viewtopic.php...p=45617#p45617 |
Cytat:
|
Tak puszek, ważne jest towarzystwo ale niestety trzeba być gotowym samemu stawić czoła. Pamiętam, że jak wjechaliśmy we dwójkę na te wydmy, to po kilku minutach nie wiedzieliśmy gdzie kto jest. Z piaskiem tak jest, że czasem trzeba pojechać nie tam gdzie się chce. Oczywiście jak już się ogarneliśmy to nie gubiliśmy się już więcej lub na bardzo krótko.
|
Na Ergu to przynajmniej widać co jest wyżej, co jest niżej. A pamiętasz jak się pogubiliśmy koło Ramlii ? "Płasko" jak okiem sięgnąć, kilkadziesiąt sekund i wszyscy znikają.
Wywinąłem figurę po zjeździe w zagłębienie, kilkadziesiąt metrów od Sambora, gdyby stał tyłem, a mnie by coś się stało poważniejszego to raczej by mnie nie znalazł. Tam się przestałem dziwić że można umrzeć 100m od obozu, oraz chyba zrozumiałem dlaczego dla nich wszystko jest 'inszalah'. |
Tam wisiało sporo piasku w powietrzu i wcale nie było całkiem płasko. Jakieś krzaki i małe wzniesienia utrudniały widoczność. No i trochę zabrakło nam dyscypliny ale częściowa może dlatego, że były różne motocykle i różne umiejętności. W takich warunkach dobrze mieć racę i gwizdek.
|
|
Zauważcie, że zawsze najpierw jechaliśmy do Jusufa i na wydmy jechaliśmy ubrani na lekko i bez bagażu. Erg to coś innego niż pustynia Błędowska. Nie mówię, że łatwiejsze - inne... Inny piasek, inna też temperatura. Po godzinie jazdy na wydmach ciężkim sprzętem człowiek jest wykończony.
A jak jest pierwszy raz i uwierzy, że Varadero czy Afryka to motocykl stworzony do jeżdżenia po wydmach to problem gotowy. Nie mam się za eksperta wydmowego, przejeżdżam je tylko jeśli są po drodze i raczej nie szukam fanu w specjalnym po nich jeżdżeniu. Uważam to za hm... niepodróżnicze podejście. Bardziej sportowe: rajdowe, motocrossowe. Nie ciągnie mnie to po prostu. Owszem, na lekkim sprzęcie jest zabawa i mam radość, ale Afryką? Zresztą koledzy na dużych KTMach też się szybko wyleczyli z jazdy po ergu. Erg zresztą ergowi nierówny. Inny jest piach rano, inny w południe. Inny jeszcze po deszczu. Ramlia i ta sucha rzeka to jest czelendż za każdym razem. I wciąż się ktoś tam gubi, mam przemyślenia takie po tych kilku razach by zawsze się umawiać na spotkanie w konkretnym punkcie za rzeką. Poza tym nie dopuszczać do sytuacji, by ktokolwiek walczył w terenie w pojedynkę. NIe wolno tracić kontaktu wzrokowego. No i trzeba wiedzieć kiedy zawrócić... 2 lata temu musieliśmy zostawić motocykle w śniegu na 3900 metrów tuż przed przełęczą w Kirgizji i szukać spania niżej. To była mądra decyzja Iziego. Pozostanie tak wysoko mogło się źle skończyć. Kajman zdecydował się wycofać Patrola chyba na 3500 i to też było bardzo mądre. Dzięki temu można było pomóc grupie przyjeżdżając z drugiej strony. Ale było to miejsce, które znaliśmy z poprzednich lat. Jak ktoś jest pierwszy raz to robią się problemy: dwa lata wcześniej z Podoskiem i Waldkiem przeceniliśmy nasze siły w tym miejscu i wypadł nam nocleg na 3700. Nie mieliśmy namiotów, śpiworów, niczego - bo wybraliśmy się na lajtową petelkę przez góry. Mielismy ją zrobić w 5 godzin. Nie zrobiliśmy wcale, a przez cały dzień przejechaliśmy wszystkiego 70 kilometrów. Dobrze, że była jakaś chatka pasterzy. Zagrożenia życia nie było, ale nie mieliśmy łączności z resztą ekipy, która została nad jeziorem i mogła wykonać jakieś głupie ruchy ratownicze po nocy. Na szczęście pili za nasz szczęśliwy powrót ;) Zrobiliśmy błąd, powinniśmy się wycofać ze dwie godziny wcześniej. Strasznie mi żal tych gości z Portugalii, nie byli głupi - po prostu nie mieli doświadczenia. Wszyscy popełniamy błędy, ale uczmy się najlepiej na tych cudzych. |
Cytat:
http://www.medeverest.pl |
Cytat:
Raz - podobna jak pisze Sambor - wycieczka na 5 godzin trwała około 12 i nie zrobiliśmy 1/3 zamierzonej trasy, w tym było utknięcie w "lekko" ruchomych piaskach. Cytat:
"Adam klapę masz otwartą i bambetle gubisz. - ty czekaj to twoje dziecko!!!" Nosz ...urwa - kolesia syn se łaził w aucie po bambetlach na pace i przy którymś dobiciu klapa się otworzyła i wypadło, gdyby uderzenie w hak auta, lub drugie auto z tyłu... (jak pokonujesz wydmę to widzisz tylko niebo i maskę auta). O takich sytuacja mówię że to często głupota - bo to nie brak doświadczenia tylko rozsądku. Cytat:
Z drugiej strony człowiek przyzwyczajony do naszej przyrody nie zdaje sobie sprawy, że strumyk w Afryce za 5 godzin może się zamienić w rzekę nie do pokonania i odcina drogę powrotną, a przejechanie 20 km zajmie np cały dzień walki. |
Pustynie trzeba bardziej respektować niż kochać . Nie ma co wróżyć z fusów na podstawie cząstkowych informacji tym bardziej że nie byli to ludzie ze Skandynawii , dla których + 25 to upał . Trzeba racjonalnie myśleć przy planowaniu wyjazdów na czarny lad , to nie piaskownica jak trafnie zaznaczył Sambor .
Wiem co to znaczy zgubić się na Saharze , przeżyłem to na własnej skórze , byliśmy we dwóch i tylko ja miałem gps-a , masakra , kilka godzi które wydawały się wiecznością , my mięliśmy szczęście że się odnaleźliśmy , oni niestety nie . Największy problem to brak racjonalnego myślenia i zachowania jak jesteś sam w takiej sytuacji , panika zawłada twym umysłem i ciałem i ciężko to wszystko ogarnąć . |
Pustynia... Przypomina mi się pewne zdarzenie z czasów plecakowych. Przemieszczałem się wówczas czółnem wraz z przewodnikiem i przyjaciółmi w górę rzeki, tam gdzie zaczyna się Amazonka, a kończy Ucayali. Miałem wówczas pewne problemy z utrzymaniem stolca, więc nie towarzyszyłem kompanom w podglądaniu nocnego życia rozlewisk meandrującej rzeki. latarkę pożyczyłem Martinowi, a on pozostawił mi pewien gadżet światłodajny i psujący się. Była noc, a natura Matuszka wezwała mnie niespodziewanie, w slipkach i sandałach. Oddaliłem się o jakieś 30 metrówod obozowiska rozbitego nad jeziorkiem oświetlonym przez księżyc. Po szybkiej kupce, niestety zapomniałem skąd przyszedłem, i im dłużej kombinowałem, tym bardziej nie byłem pewny. Komary pożerały mnie żywcem (piranie to przy nich betka) latarka przestała świecić. To była prawdziwa piętrowa dżungla, bez szansy na odrobinę światła. Miałem ok 20 % na sukces w znalezieniu obozu. Po jakimś czasie zacząłem dostrzegać zarysy drzew. Poszedłem w kierunku delikatnej mgiełki świetlnej. Było to odbicie księżyca w jeziorze. Ktoś sprezentował mi dalsze życie. Banalna, śmieszna historia. Miałem szczęście, oni nie. W Afryce gubię się wiele razy, ale jestem na to przygotowany. Kocham i szanuję pustynię, ona w zamian mnie nie zabija. Na saharze, szczególnie latem, największym wrogiem jest zmęczenie upałem, robię się wówczas ospały i przestaję myśleć. Jazda w nierealnym świecie jest bardzo niebezpieczna i często zastanawiam się dla czego nadal tu jestem, ale to już nie dotyczy tematu. Chlopaki nie miały po prostu szczęścia doświadczyć, dostrzec wielkości pustyni. [']
|
Nigdy nie byłem na żadnej pustyni ale wasze wypowiedzi dają dużo do myślenia, ogólnie odnośnie dalekiej turystyki.
dzięki |
A ja się zgubiłem w lesie, na Kaszubach, wieczorem.
|
Wieczorem można się zgubić bardziej
|
O podobnym do Twojego Lupi przypadku wspomniał mi kumpel, co po ekwadorskiej dzungli sie pałętał.
Poszedł w krzaki kupę zrobić, bo wstyd mu było dupę w wiosce wystawić. W ścianę zarośli wszedł nie dalej niż na trzy kroki. Zdjął gacie i coś go w goły tylek ucięło. Zakręcił się w kółko, przysiadł raz jeszcze. Po całej akcji wstał i już nie wiedział, w którą stronę iść. Zaczął drzeć ryja i po ogłosach obrał właściwy kierunek. Już po lekturze Fiedlera wybiłem sobie dzunglę z głowy. Potem Zielone piekło... Pustyni również boję się, jak ognia. No i sawanny z dzikim zwierzem. Właściwie wszystkiego się boję, dlatego rzadko w kabałę pakuje. |
Cytat:
:brawo: |
Cytat:
|
Panie i Panowie czytac warto takie watki, bo można sie naUmieć co robić w razie "WU"...jezeli są praktyczne porady Doświadczonych, a nie bicie piany "...jak oni mogli..."!!!
Pamiętacie tragiczne zdarzenie podczas zorganizowanej wycieczki w z 2007r??? ...byli w Grecji(Kreta), z przewodnikiem, w ParkuNarodowym, na wczasach....UMARLI Z WYCIĘCZENIA!!! CYTUJĘ TVN24: ..."Dwoje polskich turystów zmarło z wycieńczenia Polskie rodzeństwo zmarło na Krecie. Przyczyną śmierci Polaków było najprawdopodobniej przegrzanie. Sprawę wyjaśnia grecka policja. Na razie wiadomo, że brat i siostra odłączyli się w sobotę od wycieczki i zgubili w wąwozie Samaria. Najprawdopodobniej zmarli z gorąca. Skrajnie wyczerpany Polak, zmarł wczoraj w szpitalu. Dziś odnaleziono jego martwą siostrę. Jak powiedział Radiu Zet rzecznik ambasady RP Sławomir Misiak, rodzeństwo z Górnego Śląska - 37-letniego mężczyznę i 40-letnią kobietę - uznano za zaginionych już w sobotę i od tego czasu trwała akcja ratunkowa. Turyści odłączyli się od grupy w parku narodowym Wąwóz Samaria. Jest to bardzo uczęszczany szlak na południowym zachodzie Krety. Znaleziono ich w bardzo niedostępnym miejscu, gdzie zapewne nie było zasięgu telefonu komórkowego"... ...można???...można!!! Pozdro Orzep |
Ale czego konkretnie naumieć?
Gubić się w wąwozie, czy nie gubić? Czego nauczę się ze śmierci tego Japończyka? |
Cytat:
Ktos napisal, ze powinni zaczac wracac z 2godziny wczesniej, przed zmierzchem, a nie sie pchac i liczyc na "czeresnieZbeczki" w nocy, w totalnym wypizdowie! Wody nalapac z deszczu...etc JA CZYTAM I PRZYSWAJAM...a nóż sie przyda w galeriiHandlowej :mur: Pozdro Orzep |
Nie widzę szczególnego powodu, do akcentowania takich przypadków.
DRD4, jego powiesić, bo to on jest winien. Zachęcam do stopniowego pokonywania trudności tylko wespół ze sobą. To najlepsza szkola zdrowego rozsądku a później ewentualnie odpowiedni dobór towarzystwa do eksploracji. Oczywista, kto czyta mniej błądzi ale tą zasadę wynieśliśmy z pierwszym elementarzem ze szkoły. |
W zeszłym roku doświadczyłem z narzeczoną udaru słonecznego będąc w Czarnogórze / Albanii - powiem tak - niewiele trzeba, naprawdę niewiele - w naszym przypadku nawet nie było specjalnie dużo wysiłku. I w sumie ciężko mi powiedzieć jak to się stało, po prostu za dużo przebywaliśmy w gorącu...
Dlatego - na gorąc, bardzo uważać, bo jest cholernie zdradliwy. Brak pocenia (a tak właśnie już mieliśmy) to już bardzo zły objaw. Potem niewiarygodnie, niewiarygodnie złe samopoczucie (coś w rodzaju ostrego kaca tylko tak ze sto razy bardziej) i b. wysoka gorączka. Okłady z lodu na węzły chłonne i do lekarza natychmiast. Uważajcie na siebie!!!! |
Mieliście jakieś nakrycia głowy?
Cytat:
|
Oczywiście!
|
Cytat:
Czy jest taka temp. powietrzna przy której należy założyć ciuchy z membraną? Jadąc przy temperaturze powietrza 39 stopni znośnie było tylko powyżej 100km/h...a mieliśmy porozpinane wszystko co możliwe - gorące powietrze nie chłodziło. Szczerze mówiąc temat przegrzania organizmu i udaru to przydatny wątek. Nie tylko w Afryce takie rzeczy się mogą zdarzyć, a lepiej zapobiegać niż leczyć. Pozdrawiam zimny |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:22. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.