![]() |
Aragonia, Krew, Pył i Łzy...(a przy okazji test ROGALA) [Hiszpania, 2011]
Zgodnie z obietnica przeklejam relację Louisa z naszego wyjazdu do Aragonii
Region w europie zachodniej, zupełnie zapomniany przez podróżników offowych. Cytat:
CDN... |
Muchas gracias. Pięknie. :Thumbs_Up:
|
ciąg dalszy... :)
Cytat:
|
Zajefajnie. :drif: :Thumbs_Up: Czekam na kontynuację. ;)
|
Jak to mówi robert Burnejka - zajebiście impreza
|
Skoro Wam się podoba będę na bieżąco umieszczał tu kolejne odcinki relacji, nie angazując dodatkowo Exa w przeklejanie. Na początek kilka fotek, nie ujętych w relacji.
https://lh3.googleusercontent.com/-b...w/_DSC1160.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-u...Q/_DSC1034.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-G...o/_DSC1497.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-Z...Q/_DSC0293.JPG |
Odjazdowe to zdjęcie z wiatrakami.
|
Fota z wiatrakami do kalendarza (nie wiem jeszcze czy jakiś powstanie, ale powinna na ścianie wisieć!) :bow::Thumbs_Up:
Dajecie dalej, się nie krępujcie. Rejony bardzo zacne się wydają. :eek::drif::lc8: |
https://lh3.googleusercontent.com/-p...I/_DSC9441.JPG
Chłoniemy widoki i upajamy się górskimi szutrówkami w leśnej oprawie. Droga od czasu do czasu bardziej wymagające. Trochę większych kamieni tudzież konkretniejszych głazów. Wszystko jednak z umiarem. Zaczynamy ogarniać w co tu się gra. Priorytetem nie jest o dziwo paliwo ale woda. Temperatura sporo powyżej 40 stopni. Do tego jakiś tam wysiłek i mamy deficyt płynów gotowy. Wszczyscy mają camelbagi z wyjątkiem mnie oczywiście, bo na plecach ma plecak fotograficzny. Taka misja. https://lh3.googleusercontent.com/-H...0/_DSC9462.JPG Rzek, strumieni czy też innych cieków wodnych póki co nie stwierdza się. Trzeba poszukać w jakimś pueblo. Zjeżdżamy z gór do wioski. Nawet taka zadbana. Ze dwadzieścia kominów. Nagle szok. Człowiek, znaczy kobieta. Pytamy o wodę. Pokazuje kierunek do miejsca gdzie jest publiczny kran. Z cienia wyłania się jeszcze staruszka. Pytamy kobietę ilu tu jest mieszkańców. Kiedyś była ich ponad setka ale teraz we wsi zostały dwie osoby. Ona i stary Juan co mieszka na obrzeżach wioski. Pewnie zgiełk osady go znużył. Żart taki. Dzisiaj jest tu jednak wyjątkowo tłumnie, bo do niej przyjechała ta staruszka, a do ruin przy kościele jakiś konserwator. Zaludnienie im podskoczyło o 100%. https://lh5.googleusercontent.com/-d...0/_DSC9478.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-9...0/_DSC9448.JPG Żegnamy się i udajemy sie kierunku ruin kościoła. To dla Michała, trochę narzekał, że nie oglądamy nic oprócz drogi. Trochę chłop racji ma. Niech sobie obejrzy te ruiny skoro i tak jest po drodze. Kościelna wieża dumnie się wynosi ponad okolice usadowiona na niewielkim wzgórzu. Z bliska to wcale nie taka ruina. Mury solidne nienaruszone, takie w romańskim stylu. Chyba. Tylko wejście jakieś zasypane. Żaden problem. Dwa skoki i Michał wraz Pawłem nikną w cieniu świątyni. Ex grzebie trochę w nawigacji. Ja grzebie trochę w nosie. No co? Kurzy się. https://lh6.googleusercontent.com/-Z...k/_DSC9466.JPG Nagle z kościoła wybiega Paweł. Coś krzyczy. Purpurowy jak kardynalskie szaty. Oczy wielkie jak okolicznościowe monety. Wychwytujemy powoli fragmenty przekazu. - Michał. STOP. Tragedia.STOP. coś tam. STOP. Zniknął. STOP. Zniknął, ale że jak? - pytamy. Cud? Teleportacja? Nie, nie, Paweł łapie powietrze. Zapadł się po ziemię! Zarwała się po nim podłoga! Spadł do samego piekła! A konkretniej, ile metrów? - Ex stara się być precyzyjny. Siedem może osiem, brzmi wyrok. Zabił się na śmierć jak amen w pacierzu - Pawel podświadomie nawiązuje do miejsca akcji. Może przeżył upadek? Ex jak zwykle praktyczny, chce wiedzieć na czym stoi, choć w tych okolicznościach, to moze średnio trafione porównanie. Paweł rzęzi, że owszem upadek może jakimś cudem przeżył ale tego stropu co zanim runął, to już na bank nie. Tak naprawdę człowiek nigdy nie jest gotowy na taką sytuację. Można o tym czytać, można to w myślach ćwiczyć ale jak się już to zdarzy w głowie pustka, a we wszystkich członkach turbulencje. Miotamy w siebie wzajemnie dziesiątki pytań. Ex się zastanawia kogo zawiadomić w pierwszej kolejności. Z Pawłem gorzej, wpada w depresję, pyta ile czasu zejdzie nam na przesłuchaniach w prokuraturze. Przed załzawionymi oczami przelatują mu dziesiątki kilometrów jazdy, które teraz stracimy. Mnie z kolei nurtuje kwestia jak podzielimy miedzy siebie jego rzeczy i wodę. Nagle widzimy jak nad ruinami unosi się duch Michała. Kiedy duszna głowa jest już ze dwa metry nad ziemią zaczyna sie uśmiechać, dociera do mnie, że on jest jednak ciągle on-line, zapomniałem tylko, ze jest taki wysoki. Kuśtyka do nas w bardzo przyzwoitym tempie. Na wszelki wypadek obserwuję czy rzuca cień. Rzuca. No to spoko. Żaden tam zobie, czy inna mara. Łeb trochę porysowany, mocno kuleje i cały zakurzony. Powinien być usatysfakcjonowany, teraz sam wygląda jak ruina, będzie chciał sobie znowu pooglądać, to wystarczy, że luknie w lusterko. https://lh5.googleusercontent.com/-r...0/_DSC0404.JPG |
krótki filmik po wypadkowy
|
pióro masz Pan piękne, przygody jak najbardziej poprawne naciągające ślinę na klawiaturę przy otwartej paszczy jak czytam relację :)
DAWAĆ DALEJ Proszę ja |
Trzyma w napieciu. Juz sie zaczalem martwic czy dozyje do nastepnego odcinka.
Do zwiedzania kosciolow polecam sidi crossfire. Stopa mnie jeszcze troche boli, ale ortopeda po rzucie okiem na zdjecie rtg powiedzial, ze glupi ma zawsze szczescie :-) . pzdr Michal |
Oczywiście z wyprawy zmontujemy też jakiś filmik. Tymczasem krótki zwiastun w specyficznym klimacie ;)
c.d.n... |
Dla mnie BOMBA !!
|
no zaleciało westernowo :D
dobre kino się zapowiada.. :D |
Nie dość że jeździcie po krzokach , to jeszcze potraficie robić fajne foty , ciekawie opowiadać i kręcić filmy z rodzaju sejen sfikszen .
Ja potrafię tylko jeździć , więc z wielką ochotą czytam i oglądam . Bardzo ciekawy region , podobny do wnętrza Scylli . |
No bardzo bardzo fajny wyjazd i region naszej UE.
Szkoda że tak późno dałeś znak że potrzebujesz mapy na GPS tego zakątka. Nie miałem na tyle czasu by to dobrze przygotować, bo map Topo tych ziem jest dość sporo :Thumbs_Up: |
a bywało i tak że się pakowaliśmy w jakieś nie do końca właściwe ścieżki
|
No niezłe "krowie ścieżki" :Thumbs_Up:
Biorąc pod uwagę, że kamera wypłaszcza, to musiało byc emocjonująco. Filimiki super, a lepiej niż Moricone chyba nie można było do takich krajobrazów wybrać. Czekam na dalsze części. Przy okazji pytanie: zawsze kręcicie z kasku? Ja ostatnio coraz bardziej przekonuję się do ujęć z szelek na "na piersiach". Jakoś tak mam wrażenie, że to umiejscowienie kamery jeszcze bardzej dodaje dynamiki. Pozdr |
Cytat:
Eksperymentujemy. Jednak mocowanie na kasku ma tę zaletę, że większa czesc ciała robi za stabilizator, no i "głowica" tego statywu jest obrotowa ;) |
https://lh5.googleusercontent.com/-W...0/_DSC9507.JPG
Poczekaliśmy chwilę aż Michał załapał w miarę rytmiczny oddech i całą czwórką ruszyliśmy na wizję lokalną zdarzenia. Komisja wspólnie zredukowała owe 8 metrów do 4-ech i pół, co i tak uznano za całkiem przyzwoity wynik. Brak większych obrażeń na ciele ofiary, ofiara zawdzięcza rynsztunkowi enduro, szczęśliwie niezdjętemu przez nosiciela. https://lh5.googleusercontent.com/-h...0/_DSC9502.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-t...0/_DSC9509.JPG No dobra, poszaleliśmy czas wracać do zajęć. Znajdujemy publiczny kran z wodą. Jakże to piękna świecka tradycja. Znaczy te krany. W każdym, miasteczku wiosce czy przysiółku w centarlnym punkcie osady jest kran. Zawsze działający. Nie ma policji, sklepu czy kiosku, może nawet nie ma ludzi, a kran jest. No ale w takim klimacie, to raczej opcja bez opcji. Złapałem się na tym, że kiedy pewnego razu wjechaliśmy do miasta i tam zobaczyłem na termometrze, że temperatura spadła do 34 stopni, zacząłem wkładać bluzę... https://lh6.googleusercontent.com/-W...0/_DSC9486.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-w...0/_DSC9498.JPG Zatrzymujemy się przy każdym takim napotkanym wodopoju. Nawet gdy mamy odpowiedni zapas wody, to i tak wymieniamy na świeżą, chłodniejszą. I pijemy “na zapas”. Jednak po pewnym czasie czysta woda staje się trudna do przełknięcia, a wypić trzeba kilka litrów dziennie. Oszczędzamy kasę, więc kupujemy butelkę jakiegoś napoju o jakims tam smaku i robimy roztwór mieszając z posiadaną wodą. Sprawdza się znakomicie. Ex nie kupuje. Ma tabletki musujące, magnez czy cóś, poczęstowałby nawet ale zwykle ma je gdzieś na dnie bagażu... https://lh6.googleusercontent.com/-w...0/_DSC9946.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-r...0/_DSC9724.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-Z...0/_DSC9670.JPG Zatankowani ruszamy w drogę. Kilkaset metrów dalej spotykamy konserwatora. Pytamy o jakiś skrót, którym wrócimy najszybciej do wyznaczonego przez Ex-a śladu GPS. Mówi, że niby jest tam jakaś ścieżka ale on nie wie czy damy radę przejechać. Rozpaczliwie podkreślam tę watpliwość, było nie było wykształconego człowieka. Groch o ścianę. Nikt mnie nie słucha. |
Cytat:
Filmiki chętnie oczywiście obejrzę. Z wielką przyjamnością podziwiam te Wasze wyczyny. |
Ja nigdy nie probowałem tak mocowac kamery. Nie ma zresztą takiej opcji bo uzywam ContourHD. Tomek (Ex) ma GoPro ale nie pamiętam czy kiedyś tak ją montował. Wiem natomiast z doświadczenia, że im blizej gruntu jest obiektyw, tym obraz jest bardziej dynamiczny, tak więc pewnie masz rację. Spróbujemy :)
|
Cytat:
http://unicornis.pl/Ro201109/Film.html Tylko od razu zaznaczam, że film jest zupełnie surowy: prosto "z piersi" kolegi :). Nikt tego filmiku nie obrabiał, nie montował, nie dodawał muzyki etc. Jeszcze nie było czasu po powrocie. Także do Waszych arcydzieł to się nie umywa, no ale nie o to tu chodzi. pozdr |
:Thumbs_Up:
|
o proszę, a ja każdą część tej opowieści czytam w innym miejscu w necie :) czekam na c.d.
|
wszyscy czekamy,.. ;)
|
Obejrzałem ten filmik z poprzedniej strony i stwierdzam ze ja z Panami nigdzie nie jadę :) a tak na poważnie to RESPECT!!!
|
Zagrożona cześć i fresków sześć.
https://lh3.googleusercontent.com/-D...0/_DSC9561.JPG Jedziemy grubokamienistą, wąską drogą ale nic niezwykłego, bywało gorzej. Pan konserwator przesadził. Może z pobudek czysto zawodowych chciał chronić Pawła Yamahę, której niebawej stuknie ćwierćwiecze. Na pierwszym skrzyżowaniu dojeżdżamy do “tracka”. Dalej prowadzi dużo szersza szutrowa droga malowniczo wijąca się wśród południowych Pirenejów Aragońskich. Przejeżdżamy przez kolejną opuszczoną osadę sterczącą na jednym ze wzgórz. Na przemian wspinamy się na kolejne wzniesienia by zaraz zjechać w dół i powtórka. Generalnie jednak dołujemy, trend jest zdecydowanie spadkowy. Jakiś czas temu minęlo południe i słońce zaczyna przeginać. Dobry czas na postój i przygotowanie obiadu. Co do zasady nie trzymamy się żadnych zasad i obiady pichcimy gdzie popadnie. Na górskich drogach, polach, na krawężniku we wsi, miedzy koszykami pod supermarketem (bo raz do miasta trafiliśmy) ale tu w górach na tej patelni, to sami byśmy aspirowali do roli dania. Jest jeszcze w miarę wysoko i ciężko nawet o drzewa dające skuteczny cień. Zdarzają czasem drzewka oliwne ale to pozoranci, listki mizerne, cienia tyle co z firanki. Na jednym z zakrętów, dostrzegamy łatwą do przeoczenia boczną ścieżkę. Intuicja nam podpowiada, że mamy tam rezerwację na obiad. Droga prowadzi do samotnego domu. Opuszczony oczywiście i w kiepskiej kondycji. Wyglada dosyć groteskowo https://lh3.googleusercontent.com/-x...0/_DSC9570.JPG Sama lokalizacja domu jest dosyć intrgująca. W Aragonii tak jak i później w Meksyku ludzie mieszkali w zwartych osadach. Powódów było wiele. Bezpieczeństwo, surowy klimat, wymagajacy teren. W wiejskich wspólnotach szybciej powstawała infrastruktura, wodociagi, drogi, sklepy. Ktoś kto wybrał tak nietypowe miejsce do życia musiał mieć jakiś powód... Trzeba przyznać że ten dom na odludziu jest jakiś dreszczogenny, za to dzielnica wymiata. Teraz dostrzegamy, że jest to końcówka stromego półwyspu wtopionego w wielkie jezioro o niesamowitej turkusowej barwie. Idealne miejsce na postój. Wypakowujemy bagaże, zrzucamy zbroje i buty. Co za ulga. Błogostan. Człowiek to wyjątkowo pokręcony ssak. Sam sobie funduje jakąś niewygodę, by po jej odstawieniu, mógł się rozkoszować jej brakiem, a przecież jedynie wrócił do punktu wyjścia. Żadna małpa nie jest tak głupia. Mniejsza o to. Szczerbaty otwór drzwiowy budynku kusi. Ciekawość zwycięża. To akurat z małpami nas łączy. Postanawiamy zwiedzić dom. Z wyjątkiem Michała. On na samą mysl o zwiedzaniu czegokolwiek, utyka bardziej. https://lh5.googleusercontent.com/-c...0/_DSC9575.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-D...0/_DSC9593.JPG Parter standard, zdewastowany tak jak powiniem być zdewastowany parter porzuconego budynku na uboczu. Zgodnie z kanonami sztuki, nie ma się do czego przyczepić. Za to pietro... Są tam trzy sypialnie całkiem dobrze zachowane, a w każdej z nich ściany są przyozdobione prewersyjnymi freskami. Normalnie sado-maso spływa krwią ze ścian. Jeden fresk jest niedokończony, jakby artysta miał zamiar jeszcze dokończyć dzieła, tylko wyskoczył po farby, Albo modela. Zrobiło mi sie jakos nieswojo. Generalnie mam się za człowieka otwartego na wszelkie inicjatywy ale to otwartość raczej mentalna, a nie anatomiczna. Wprost przeciwnie, niektóre partie mojego ciała, w takich sytuacjach, cech uje wyjątkowa zwartość. https://lh6.googleusercontent.com/-F...0/_DSC9588.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-4...0/_DSC9573.JPG Ktoś nadjeżdża, słychac silnik! - Paweł podnosi alarm. Gospodarze wracają? Wypadamy przed dom. Przetaczamy motocykle za budynek. Być może ktoś przejedzie tylko tądrogą obok. Może nas nie zauważy. Miotamy się zbierając rzeczy i biegając wahadłowo między nowa kryjówką, a “starym” parkingiem. Wyglądamy idiotycznie ubrani jedynie w gacie i skarpetki. Strojem idealnie się wpasowaliśmy w klimat miejsca. To się zboki podjarają. W milczeniu (sapania po chaotycznym przegrupowaniu nie liczę) wpatrujemy się w zarośla przesłaniające drogę. Stamtąd spodziewamy się zagrożenia. W 1936 roku podczas wojny domowej, na każdym tutejszym domu w którym barykadowali się prorządowi republikanie (w tym równiez Polacy), malowali hasło “NO PASARAN!” (Nie przejdą!), które miało ostrzec faszystowskich rebeliantów o determinacji obrońców. Dzisiaj powinienem mieć to wytatuowane na pośladkach.... technicznie rzec biorąc pasowałoby, jest dwuczłonowe... |
Nie no Panowie, SZACUN. :bow: Filmik zajefajny, pisane wciagająco, a miejscówka super. :Thumbs_Up: :D
Czekam na ciąg dalszy "zasadzki"! :drif: |
Ale odjazd z tymi freskami :dizzy: NIeźle trafiliście. No i ceikawa jestem kto tam Was niepokoił i jak się to skończyło, w kontekście wstępu oczywiście :D
|
wciągająca historia... :) bardzo fajnie się czyta, normalnie jak by mnie tam nie było :)
|
Epizod leśny. ;)
|
Dwie pierwsze części relacji z Aragonii:
|
Od drugiej minuty wersji ADHD czułem się tak, jakbym jechał z Wami. Rewelacyjny podkład muzyczny!
Wersja epicka trochę mnie uspokoiła:) Super się oglądało! Żonglujesz klimatami jak sztukmistrz! Brawo! I dzięki! A efekt u mnie taki, że chyba zacznę myśleć nad wyjazdem w tamte strony... |
Ostatnie dwie części filmu z Aragonii. Wersja oficjalna i wersja prawdziwa (boleśnie).
|
Powiem tak....
Zajebiste jest :) |
ja już gdzieś pisałem :D Louis - trzymasz poziom!! WYSOKI :D
|
Obejrzałem wszystkie:drif: zajebista zajebistość!:bow::dizzy:
|
Zima, śnieg, ciemno na dworze. Ku pokrzepieniu serc wrzucę kilka odcinków opowieści z cieplejszych dni ;)
https://lh4.googleusercontent.com/-v...0/_DSC9647.JPG Strzelamy z małożowin w kierunku wroga. Wyglądamy jak cztery surykatki, tyle ze w skarpetkach i gaciach. Każdy słyszy intruza wyraźnie i każdy słyszy co innego. Ktoś jest pewny że to samochód. Paweł nie ma wątpliwości, że to quad. Żal mi kolegów, którzy sie jeszcze łudzą. Wśród bukietu moich przeróżnych odchyleń anatomicznych, przeciętny obserwator juz nawet nie dostrzega jak bardzo mam odstające uszy. Słysze z nich najlepiej. Nie mam wątpliwości. To piła motorowa. Taka TEKSAŃSKA. Mijają sekundo-wieki i nic się nie dzieje. Puls mi juz nawet opadł do 140-stu. Co to było? Fonomorgana? Odwodnienie? Brzemię odciśnięte przez polską literaturę? Że niby wszystkim się zdawało, że to Wojski gra jeszcze, a to wojsko grało? Nieważne. Jestem zmęczony, głodny i chce mi się pić. Postanawiamy odwołać alarm. Zwieracze chwilowo mają “spocznij”. https://lh5.googleusercontent.com/-9...0/_DSC9533.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-S...0/_DSC9544.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-k...0/_DSC9528.JPG Czas na obiad. Rozkładamy się z kuchnią w cieniu zabudowań gospodarczych. Zarówno one jak i całe podwórze, bardzo kontrastują z frontem budynku domu. Panuje tu raczej ład. Kamienna, klimatyczna stodoła i łącznik w bardzo dobrym stanie. Widok ze stodoły taki, że tylko nieliczni szczęśliwcy maja lepszy z domu. Nawet trawnik na podwórzu dosyć porządny. Raczej niekoszony ale przystrzyżony przez zwierzęta. Do tej koncepcji nie pasuje trochę brak odchodów na trawie. Być może jakieś gryzonie lub owady przetwarzają te odchody na własne ale już mniejsze i ich nie dostrzegamy. Tu raczej klimat wymagający jest, nic się nie powinno marnować. Tak o to czas przygotowania posiłku umilamy sobie panelem dyskusyjnym o rotacji odchodów. Wśród dyskutantów brakuje Pawła, bo nim komukolwiek z pozostałych zdążyła się zagotować pierwsza woda, Paweł skończył już swój obiad, spakował się i pobiegł szukać kolejnych kłopotów gdzieś w najbliższej okolicy. On już tak ma. Czasem wydaje mi się, że on potrafi najeść się, załatwić i wyspać, nie zwalniając motocyklem poniżej 30km/h. https://lh4.googleusercontent.com/-I...0/_DSC9536.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-d...0/_DSC9549.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-V...0/_DSC9553.JPG Zupa w proszku robi za danie dnia. Tak jak wczoraj. Jutro raczej inaczej też nie będzie. Staram się urozmaicać posiłki. Każdego dnia wybieram torebkę z innym obrazkiem. Wiele to nie zmienia bo smak i tak jest w zasadzie ten sam, obojętnie jakim tam przymiotnikiem jakiś poeta z działu marketingu ten akurat proszek, by nie przyozdobił. Grzybowa od pomidorowej różni się w zasadzie kolorem i proporcjami konserwantów. Dzisiaj zaszalałem dosypałem do mikstury pokruszony chleb co mi latał po torbie. Jeszcze z Polski. Się wzruszyłem. Breja zgęstniała. Wbita łyżka, fakt że plastikowa, trzyma pion. Gdybym w domu dał to psu, to by mnie pogryzł ale tu smakuje wybornie. Aż uszy się trzęsą. Mi najbardziej. Bo odstające. Wspominałem. Nagle krzyk Pawła przerywa tę rzadką chwilę rozkoszy. Az się zakrztusiłem i oplułem Exa okruchami chleba. Tymi jeszcze z Polski. Drogą biegnie nasz posłaniec wieści przeróżnych i coś woła. Na szczęście na twarzy maluje mu się taka emota radości jak z GG, więc się uspokajamy. Ten jego bieg nas trochę zmylił. Ciągle zapominamy, że Paweł jak można siedzieć to stoi, jak można stać to łazi, a jak można iść to biegnie. Tak już ma. Mówi, że na dole jest fajna plaża. Trochę trudno zejść ale on może spróbować zjechać motocyklem. Cały Pawlicho. Po co schodzić i się przewracać, kiedy można zjechać i się wyglebić. Projekt Pawła zostaje odrzucony w pierwszym czytaniu. Postanowiliśmy nie przyjmować ofiary z jego wątłego ciała. Generalnie nie mówimy tej inicjatywie definitywnie nie. Może kiedyś skorzystamy jeszcze z tej deklaracji, kiedy będzie z tego więcej pożytku niż przesieka w poprzek urwiska. https://lh4.googleusercontent.com/-g...0/P9072053.JPG Plażę jednak musimy koniecznie zobaczyć. Jedyna woda z jaką mamy tutaj kontakt to ta z kranu. Zejście wymagało pewnych poświęceń ale warto było. Jezioro okazało się spiętrzoną rzeką która po wybudowaniu jakieś tamy zalała przybrzeżne tereny. W tym miejscu pochłonęła rosnący na zboczu sad. Jasne, wystające z turkusowej wody, konary obumarłych drzew, robią niesamowite wrażenie. Kolor wody bajkowo kontrastuje ze słomkowa barwą “rajskiej plaży”. Marzy nam się kąpiel, pierwsza od kilku dni. Kto wie kiedy znowu trafi się okazja. Brzeg jednak urwisty. Skoczyć trochę starch, bo można wpaść na jedno z drzew podwodnego sadu. Przydałaby się jakaś sonda. Zgodnie uznaliśmy, co prawda oprócz bezpośrednio zainteresowanego, że Michał idealnie nadaje się na tę funkcję. Ma chłop prawie dwa metry, czyli najdłużej z nas będzie wystawał ponad lustro wody. Pod lustrem też da radę, bo nurkowanie to jego pasja. Nie będziemy człowiekowi rzucali kłód pod nogi gdy go ciągnie do jego pasji, a on przy okazji się upewni czy nie ma jakiś kłód pod wodą. Akwen nawet przy brzegu okazał się głęboki na klika Michałów, za to w miarę bezdrzewny. Dłużej nie czekaliśmy, błyskawiczne wodowanie i znaleźliśmy się w szmaragdowym raju, zanurzeni po uszy. Ja po te odstające. Wspominałem. https://lh3.googleusercontent.com/-X...0/_DSC9637.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-I...0/_DSC9660.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-s...0/_DSC9665.JPG Miejsce było tak niezwykłe, że aby je uczcić popełniliśmy tę oto etiudę ;) |
https://lh3.googleusercontent.com/-q.../P90720322.JPG
Kąpiel przesadnie długo nie trwała. Wiadomo. Paweł. Odświeżeni, w dobrych nastrojach pakujemy się na nasze maszyny i po raz kolejny cieszymy się górskimi szutrówkami. Po jakimś czasie robi się nieco trudniej, szczególnie na kamienistych zjazdach. Sił ubywa ale każdy zgrywa twardziela i nikt nie proponuje nawet krótkiej przerwy. Znów okazuję się nieoceniony. Kolejny mój paciak, pozwala wszystkim wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji. Korzystamy z nieplanowanego postoju i wczołgujemy się w cień rzucany przez drzewa mojego wzrostu. Zasłużony odpoczynek. Trzy, może pięc minut. Wiadomo. Paweł. https://lh4.googleusercontent.com/-F.../_DSC97082.JPG Mijamy jakąś osadę czy też posiadłość. Dosłownie trzy budynki, bardzo starannie utrzymane. Kolektory słoneczne, generator wiatrowy. Oczywiście zero ludzi ale tym razem bezludność jest głębsza bo nie ma żadnych samochodów. Często przejeżdżamy przez wioski w których nie spotykamy żadnego człowieka ale zaparkowane samochody stanowią dowód obecności mieszkańców. Na środku tego wolnego od motoryzacji przysiółka wdzięczy się żeliwna pompa-kran niezwykłej urody. Rzecz jasna tankujemy. Wygoda większa, bo pod kranami znajdują się metalowe misy, z których łatwiej pić czy tez napełniać butelki. Korzystamy z obu ułatwień. Po chwili ruszamy dalej. Wiadomo... https://lh5.googleusercontent.com/-c.../_DSC96662.JPG Startuję ostatni. Po ok. 200m zorientowałem się, ze zgubiłem dźwignie zmiany biegów. Nawrota. Wracam sie aż do placyku z pompą. A tu lekka konsternacja. Przy pompie stoi czarny jak tylko może być czarny, Afrykańczyk. Ze stroju wnoszę że pracownik. Myje sobie nogi w tych żeliwnych misach z których przed chwilą delektowaliśmy się chłodną wodą. A co tam przynajmniej widać, ze czyścioch. Jadę szukać dalej. Koleżka żegna mnie szerokim uśmiechem, oślepiając dla odmiany klawiaturą zębów tak białych, że mogłyby robić za wzornik balansu bieli dla lustrzanek. Generalnie kolega jest umaszczony jak firmowy fortepian. Nie to co ten świński róż noszony przez środkowych i północnych Europejczyków. Jakie to niesprawiedliwe. To tego podobno oni mają jeszcze większe...te... zalety. Takie o to refleksje napadły w tym miejscu mnie, faceta po czterdziestce, któremu opadła dźwignia. https://lh3.googleusercontent.com/-i...0/P9061977.JPG Znalazłem zgubę, a moja ekipa znalazła mnie, czyli w sumie też zgubę. Do szczęścia brakuje jeszcze śrubki m6 x 20mm. Naturalnie Paweł ma taką w kieszeni razem z podkładką i kilkunastoma innymi śrubkami. Jakżeby inaczej. https://lh3.googleusercontent.com/-A.../_DSC98162.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-U...0/_DSC9745.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-6...0/_DSC9738.JPG Wracamy w góry. Szutry, kamienie, zjazdy, podjazdy, gleby, postoje. Film drogi trwa. Robi się poźno. Słońce kończy dniówkę. Zaczynamy nieco nerwowo szukać miejsca na nocleg. Najlepiej abyśmy byli tam niewidoczni dla innych, a sami wzrokowo kontrolowali okolice. Jest. W dali widać wieżę przekaźnikową telefonii komórkowej. Takie maszty stawia się zwykle najwyżej w okolicy czyli miejsce dla nas. Docieramy tam o zachodzie słońca. Jest idealnie. Pusto, wysoko, intymnie. Tu sie raczej nikt nie będzie kręcił, takie maszty rzadko wymagają konserwacji czy napraw. Rozbijamy się 100m od wieży na wysuniętej grani góry, tradycyjnie odcinając sobie ewentualną drogę ucieczki. Z doświadczenia już jednak wiemy, że szanse na odkrycie nas przez kogoś są znikome. https://lh5.googleusercontent.com/-F.../_DSC97632.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-3.../_DSC98072.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-9...0/_DSC9737.JPG Bladym świtem zaskakuje nas widok “znikomego” Land Rovera zaparkowanego 100m od nas. Na ścieżce, którą musimy wrócić. Innej drogi nie ma. |
Co z tym Land Roverem? ;)
|
gdzieś ta cała relacja utknęła w martwym punkcie :)
a tymczasem... Wracamy do Aragonii! To już pewne. Minęło 5 lat, wszystkie nasze występki się przedawniły. Tym razem wracamy całym stadem ale jeśli myślicie, że znów będziemy broić, to powiem tak - Nie zawiedziecie się! grupa duża, wręcz oversizowa prawdopodobnie będzie relacja na żywo nasz poczynania będzie można śledzić.na profilu... https://www.facebook.com/Motoaragoni...36851/?fref=ts pewnie też na grupie ŁN :) |
nie no, zajebiaszczo, kiedy ja będę miał jaja żeby tak pojechać :P
|
Filmik też jak zwykle - niczego sobie :Thumbs_Up:
|
A co z ciągiem dalszym relacji z wyprawy do Aragonii sprzed 5 lat?
Wysłane z ajfona.. |
Cytat:
|
Kurcze, już Wam zazdroszczę! Czekam na zdjęcia, filmy i słowo pisane!
Wysłane z ajfona.. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:09. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.