![]() |
No dobra, w końcu wyjeżdżamy za miasto i ZJEŻDŻAMY Z ASFALTU.
Prawie od razu w piach, może nie jakiś ekstra-kopny-po-osie od razu, ale jednak piach. Piach, co to bez prędkości i stania nie ma szans przejechać. Jagna wbija trójkę (a na początku pewnie była to i dwójka) i sobie pyrka, bo DR ma to do siebie, że nawet wolno przez piach jedzie, choć wygląda to, jak po pijanemu. I niewątpliwie trochę trwa ;) Marysia, która jedzie załadowaną po niebiosa kolumbryną (oczywiście w stosunku do wielkości i wagi kierowniczki) nie może na razie się przemóc i głównie listonoszuje. Co trwa jeszcze dłużej ;) Zatem prawie od razu lokujemy się na końcu wycieczki, a z obowiązku dołączają do nas Raf i Janina. Na szczęście piachy nie trwają wiecznie i czasem jest po prostu droga polna. Ale kurzy się niesamowicie. O, tu można w końcu sobie usiąść: https://lh3.googleusercontent.com/_m...=w1294-h971-no z czego korzysta także obładowana Marysia: https://lh3.googleusercontent.com/H9...=w1294-h971-no Jednak najwyraźniej nasze tempo nie zadowala wszystkich, bo w końcu wraca się po nas Olek z pytaniem, czy wszystko OK. Oczywiście, że tak! To jedziemy za Olkiem: https://lh3.googleusercontent.com/6K...=w1294-h970-no Olek w pełnej gotowości bojowej ;) https://lh3.googleusercontent.com/5J...=w1294-h970-no Niestety następuje ciąg dalszy piachów, i tym razem przerasta on czasem także innych - pomagamy podnosić z gleby AT Novego. Szybsza część ekipy czeka na nas w cieniu gotowa do startu. No dobra, widać już, że nie ma sensu jechać dalej razem. Na szczęście wszyscy to akceptują, ustalamy, że mamy tracka, wiemy gdzie jechać i po prostu spotkamy się później (co prawda zapominamy ustalić dokładnie gdzie ;) ). I tym sposobem ukonstytuowała się podgrupa nr 2, składająca się z Maryśki, Janiny, Rafa oraz Jagny. Ekipa na tyle zgrana, że dojechaliśmy razem do końca (co prawda nie chodzi o koniec wycieczki, ale nie uprzedzajmy faktów ;) ) Nasza grupa nr 2 (a później 3, zwana także bardzo niesprawiedliwie emerycką ;) ): (Raf robi fotę) https://lh3.googleusercontent.com/Lc...=w1294-h971-no Reszta ekipy pod wodzą The Chemical Brothers w chmurze pyłu znika nam na horyzoncie. Ups, jednak nie cała, został jeden motek i jego kierownik na czworakach. Oddający Matce Ziemi wszystko, co dzisiaj zjadł. A może i wczoraj. Z naszego punktu widzenia wygląda to tak, jakby odjeżdżający zapomnieli o Wojtku i nie bardzo wiemy, o co chodzi. Wojtek słaby, czekamy trochę, ale twierdzi, że da radę jechać. Ruszamy zatem. Na najbliższym rozjeździe czeka na szczęście kilka osób z poprzedniej grupy i bierze Wojtka do siebie, a my znów sobie pyrkamy we czwórkę ;) Ładnie jest :) Białoruś to jeden wielki kołchoz w sensie dosłownym – totalny brak nieużytków. Każdym m2 pól jest zagospodarowany rolniczo. https://lh3.googleusercontent.com/aG...Q=w728-h970-no Wioseczki jak skanseny, w dodatku widać prawie wyłącznie starszych ludzi. https://lh3.googleusercontent.com/WG...=w1294-h970-no Poimy się chłodną wodą ze studni w jednym z gospodarstw: https://lh3.googleusercontent.com/Nd...=w1455-h970-no …i ogólnie jesteśmy zadowoleni z życia i wyjazdu :) https://lh3.googleusercontent.com/O3...=w1455-h970-no [cdn.] |
Piszcie więcej!!! Relacja pierwsza klasa. Co do wyjazdu - super denstynacja, ale ja bym jednak nie próbował nawet jechać tak wielką ekipą. Z tego co czytam to i tak naturalnie podzieliliście się na 3 grupy i tak jest chyba najlepiej - jechać w 3-4 osobowych grupkach i spotykać się wieczorami itp. Inaczej to mordęga, ten złapie gumę, tamten chce odpoczać, tamten paliwo, tamten zdjęcie itd... :-)
|
Cytat:
|
Calgon jest wrogiem robie zdjec. Prawda jest taka ze nie potrafi wrzucic luzu w swoim BMW, ale sciemnia ze woli jechac :D
|
Widać od razu, że @Chemik z korpo i po szkoleniu niejednym "zegar tyka", "czas", "zaplanować", "wykonać plan" :)
Niemniej jednak czyta się jak Hitchcocka |
Bardzo fajnie się czyta i ogląda.
Różności sytuacyjnych sporo, a przecież dopiero zaczęliście jechać. Czekam na dalszy ciąg, tym bardziej że chciałem współtworzyć tę historie. |
Relacja pisana równolegle bardzo mi się podoba:Thumbs_Up:. Oglądałem niedawno serial na "The Affair" i na początku nie mogłem się przyzwyczaić do takiego sposobu opowiadania ale od pewnego momentu zaskoczyło i fajnie się śledziło całą akcję.
|
Aby wprowadzić jeszcze więcej chaosu i aby opowieść była jeszcze bardziej wielowątkowa dodam, że ilość "różnych" zdarzeń a co za tym idzie komplikacji była dość spora jak na tak krótki wypad:)
Ale oczywiście aby za dużo nie napisać dalszy ciąg historii napisze Jagna:) |
Jest gorrrrąco.
Jest piaszczyście. Jest ładnie. https://lh3.googleusercontent.com/bx...w=w728-h970-no w końcu jakiś kawałek asfaltu! https://lh3.googleusercontent.com/bM...w=w728-h970-no Czekamy na Maryśkę, która dzielnie walczy z piachami, ale trochę to trwa. Dokładnie przejazd 3 składów ;) https://lh3.googleusercontent.com/hK...=w1294-h971-no https://lh3.googleusercontent.com/2N...=w1294-h971-no Ale przyznajmy uczciwie, że linia była bardzo główna i pociągi jechały mniej więcej co 2 minuty ;) Jedzie GS : https://lh3.googleusercontent.com/iz...A=w728-h970-no Finisz! https://lh3.googleusercontent.com/FN...A=w728-h970-no Niestety na upragniony asfalt możemy tylko popatrzeć, track wiedzie wzdłuż linii kolejowej. Mam mocno mieszane uczucia, bo chaszcze na 1,5 metra, ale okazuje się, że pod spodem jest twarda szutrówka i można całkiem szybko i łatwo jechać, tyle, że pod biczem traw. Mija nas kilka pociągów i z każdego osobowego wszyscy wiszą w oknach i patrzą się na nas. Widok motocykla na białoruskiej prowincji to rzadkość, a co dopiero ledwie wystającego z trawy ;) Rekord pobija maszynista, który do nas trąbi (?), czy jak to tam się po kolejowemu nazywa. Dobijamy do jakiejś wsi i stwierdzamy lekkie zmęczenia materiału, no i godziny się robią obiadowe. No i teraz się okazuje, co znajduje się w Marysinych przepastnych bagażach. "Kabanosika? A jakiego? Chili, drobiowy, wieprzowy? A może pasztecik? Z pomidorkiem czy z pieczarkami?" Fajnie się jeździ z Maryśką ;) polecamy ;) Nie mamy jednak ze sobą niczego zimnego w płynie, robimy więc najazd na lokalny sklepik. Coś jak nas GS z późnych lat 80tych, tylko pepsi nie było ;) Później dowiadujemy się, że część pierwsza ekipy czekała na nas w tej wsi pod sklepem. No cóż, albo nie ten czas, albo jednak nie to miejsce ;) Jedziemy jeszcze kawałek trackiem i stwierdzany, że jesteśmy głodni, przegrzani i w ogóle "ci szybcy" pewnie już dawno na nas czekają. No dobra, asfaltowy skrót na punkt końcowy tracku, czyli ruiny klasztoru Kartuzów w Berezie Kartuskiej (ĐŃŃОСа). I to był błąd. 30km odcinek IDEALNIE prostego i pustego asfaltu wśród zbóż. Gorąco. Nie ma na czym oka zawiesić. Monotonnie do potęgi n-tej. Czuję, że zamykają mi się oczy. Zjeżdżam do prawej. Potem do lewej. No ale dam radę, to tylko kilka km jeszcze. Nagle wyprzedza mnie GS i zjeżdża na bok. "Jagna, bo usnę zaraz"! Ale przynajmniej poznajemy lokalsa, który zjawia się znikąd i prezentuje swoją maszynę na 2 kołach, ponad 40 letnią, oczywiście produkci radzieckiej. Dojeżdżamy w końcu z bólami do Berezy: https://lh3.googleusercontent.com/uz...=w1455-h970-no Jakież jest nasze zdziwienie, kiedy nie zastajemy tam nikogo, ani śladów opon. No dobra, trochę skróciliśmy asfaltem, ale jednak. No nic, to pozwiedzamy: https://lh3.googleusercontent.com/yk...=w1455-h970-no https://lh3.googleusercontent.com/iP...g=w647-h970-no https://lh3.googleusercontent.com/QG...=w1455-h970-no i już. 5 minut w zupełności starczy. Janusz w ogóle ogranicza się do objechania na motku dziedzińca ;) Ostrzegał dawno, że zabytki go w ogóle nie ruszają. To co robimy? Janina zaczyna pisać wielki napis dla potomnych (a głównie reszty ekipy): Tu byłem, ale niestety, nikt go nie zobaczy. Czekamy... https://lh3.googleusercontent.com/4g...=w1455-h970-no W telefonie pusto (warto nadmienić, że główny organizator, czyli Chemik miał programowo wyłączony telefon na całym wyjeździe), więc piszemy do Olka, że jesteśmy w Berezie i jedziemy coś zjeść. W końcu to nie metropolia, znajdą nas. Moglibyśmy poszukać noclegu, ale nie zapadły żadne decyzje, więc się wstrzymujemy. Mamy w navi mapy Openstreeta, powinny być aktualne. Pierwsza knajpa - nieczynne, otwieramy o 20. Druga knajpa wyparowała. Trzecia - otwieramy o 21. No cóż, żywienie zbiorowe w Berezie nie jest priorytetem ;) Ale jakiś miejscowy tłumaczy, poleca, niby swojskie jedzenie i tanio. Znajdujemy, faktycznie, nieźle ukryte, ale ładnie. Nazwa się zgadza, ale w menu głównie pizza. No trudno, na tym wyjeździe jeszcze tego nie jedliśmy ;) Cena też dobra - ok. 13 zł. https://lh3.googleusercontent.com/Bm...=w1294-h971-no Zamawiamy i widzimy nadciągające szybko złoooo.... https://lh3.googleusercontent.com/gz...=w1294-h971-no Przepiękna ulewa. Na szczęście jesteśmy pod dachem. I ciepło myślimy o reszcie :) Reszta w postaci Olka pisze w końcu: Jedziemy do Berezy, mamy kłopoty zdrowotne, czekajcie na nas do oporu". Do oporu?? Kłopoty zdrowotne to zapewne rzygający i mdlejący Apex... i do tego ta ulewa... ale to już może ktoś z tamtych dopisze ;) PS- I cała robota Janiny poszła w p...du ;) [cdn] |
ślicznie, Jagna, piszesz :)
Wysłane z mojego SM-G970F przy użyciu Tapatalka |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:42. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.