Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   [Azja centralna/2015] W poszukiwaniu piątej klepki (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=25707)

Rojek 31.07.2016 21:28

Zdecydowanie dłużej... ;)

sizyrk 01.08.2016 10:07

nie zle kilka razy poplakalem sie ze smiechu..

:Thumbs_Up::Thumbs_Up:

07 A-gent 01.08.2016 20:44

[QUOTE=Maurosso;468833]============
Do Ankary trafiam późnym popołudniem. W piątek. Tak więc konsulat Turkmenistanu, w którym muszę załatwić wizę, zamknięty do poniedziałku.


no a gdybyś uważniej poczytał forum to miałbyś luksusowe warunki!

Maurosso 01.08.2016 20:55

Konsekwencja to ważna rzecz. Jak się coś zacznie to warto skończyć. Ponad rok mija od wyjazdu, a opisana trzecia część. Głupio mi.

---------------------------------------

Na Armenię nie miałem większego planu, jednak wiza do Iranu startowała dopiero za ponad tydzień, więc można było pokręcić co nieco. Pierwszy przystanek to wulkan Aragats. Ideą było wjechanie praktycznie na sam szczyt.

Droga kończy się przy jeziorku u podnóża "cztero-szczytu", jest tam restauracja. Chciałem zaopatrzyć się w wodę, bo jak zwykle jakoś brakło mi jej. Tam też pierwszy raz spotkałem się z niezrozumiałym dla mnie chamstwem. W restauracji pani kelner w ogóle nie chciała ze mną gadać. Udawała, że mnie nie rozumie i zajęła się jakimś stolikiem z Rosjanami. Poszedłem w kierunku kuchni, gdzie w zasięgu wzroku kilka lodówek z wodami, coca-kolami i innymi fantami.

Proszę kucharza o butelkę. Ten chce mnie wygonić, mówi że nie ma czasu. Naciskam. W odpowiedzi słyszę 20 dolarów za butelkę 0.5l wody. Robi się nieprzyjemnie...Wodę w końcu ogarniam z pobliskiego źródełka. Ale niesmak pozostaje na długo.

Dzida w górę, w połowie drogi pomiędzy jeziorkiem a szczytem, afra traci power. Ewidentnie brakuje jej tlenu. Zostaje na miejscu. Te ostatnie 300metrów z bucika na szczyt. Mnie też pierwszy raz na tym wyjeździe zaczyna brakować tchu. Fajne uczucie :)

Widok na jeziorko i restauracje z wodą po 20$
https://lh3.googleusercontent.com/-Q...28370%2529.jpg

Śnieg w lipcu!
https://lh3.googleusercontent.com/-y...28372%2529.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-R...28378%2529.jpg

Wyżej nie ujechała :)
https://lh3.googleusercontent.com/-r...28381%2529.jpg

Z wulkanu kolejne kilometry kręcone były w kierunku regionu Górskiego Karabachu.

Cytat:

Za wiki: Górski Karabach; (czasem używana jest ormiańska nazwa Arcach, azer. DağlÄąq Qarabağ – górski czarny ogród) – terytorium zamieszkane przez Ormian będące przedmiotem sporu pomiędzy chrześcijańską Armenią a muzułmańskim Azerbejdżanem. Obecnie obszar kontrolowany jest przez miejscowych Ormian wspieranych przez Republikę Armenii.
Wbijam w region po objeździe wielkiego jeziora Sevan. Nocleg na jego zachodnim brzegu był jednym z bardziej urokliwych, gdyż po drugiej stronie toczył się piękny pokaz świateł. Deszczu na szczęście brak.

https://lh3.googleusercontent.com/-P...28382%2529.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-t...28384%2529.jpg

Sam wjazd do Karabachu to piękna, prawie dwustu kilometrowa szutrówa.

https://lh3.googleusercontent.com/-H...28386%2529.jpg

Kierunek na stolicę regionu, Stepanakert. Miasto robi bardzo pozytywne wrażenie. Kafejki w stylu zachodnim. Wyremontowane budynki i drogi. Mocno na plus. Tam też załatwiam wizę, obowiązkową dla przebywania w tym regionie i ponoć sprawdzaną przy wyjeździe (mi nie sprawdzał jej nikt). Koszt ok. 15$. Dostaje się ją w postaci naklejki, którą można wlepić do paszportu. Urzędnicy nie robią tego, bo z taką wlepką mogą nas nie wpuścić Turcy, Azerowie i kilka innych krajów w regionie.

[img][/img]

Puszczam się także w lekkie offy po okolicy. Jakieś pola, bezdroża, polanki. Generalnie szlajanie się po okolicy. Jedna z dróg prowadzi przez czynny kamieniołom. Ominięcie go to nadkładanie ponad 70km. Żar się leje z nieba, nieopodal wzgórze, które powinno dać mocny skrót.

Ten skrót zakończył się jedną z bardziej niebezpiecznych akcji wyjazdu.

https://lh3.googleusercontent.com/-o...28390%2529.jpg

Wszystko zaczęło się od kurwi stromego podjazdu na wzgórze. Po podjeździe ścieżka zmieniła się w na tyle wąską, że zawrotka stała się niemożliwa. Można było drzeć dalej pod górę i naprzód.

https://lh3.googleusercontent.com/-n...28391%2529.jpg

Ścieżka stała się jeszcze węższa. Po prawej zbocze w dół, po lewej pod górę. Nie skarpa...ale zbyt stromo by zawrócić moim krówskiem z pełnym bagażem na oponach 50/50.

Rozwidlenie. Zsiadam z moto i na piechtę idę obadać możliwości. Żar się leje z nieba niemiłosierny. Wzgórze zalesione. Duszno. W lewo po lekkim podjeździe coś w stylu wycinki lasu. Raczej udałoby się zawrócić. Prawa odnoga też prowadzi do wycinki i ścieżka się urywa. Jednak przez drzewa widać praktycznie już łąkę, więc jakby się uprzeć to niezbyt stromym zboczem, przez las, dało by się wbić ja polankę a z niej na drogę.

W miarę zadowolony z tego planu, łamię sobie gałęzie, coby oznaczyć przejazd między drzewami i nie zahaczyć się sakwami. Planuję cały przejazd, sprawdzam wszystko z dwa trzy razy. Gitez, wszystko przygotowane to zjazdu. Można wracać po parcha.

Tylko, w którą stronę on był? Łażę w górę i w dół...i zgubiłem tą ścieżynkę. Zgubiłem moto. Komra przy afrze, więc nie mam jak po śladzie wrócić. Chyba z 30 minut kręcę w górę i w dół, zanim w końcu znalazłem moto. Temperatura robi swoje, jestem już mocno zmordowany.

Wsiadam i na mocnym wyczerpaniu kieruje się w kierunku przygotowanego zjazdu. W pewnym momencie coś poszło nie tak. Klamka hamulca naciśnięta zbyt mocno, lekki uślizg przodu na liściach i paciak w dół zbocza. O tyle nie fortunny, że tylnie koło wpada pod drzewo rosnące pod kątem. Sakwy lekko zakleszczają sprzęta.

Ani w dół, ani w górę. Morduje na wszelkie sposoby , ni ciula nie chce wyleźć spod tego konara. Nie ma opcji, muszę zedrzeć wszystkie bagaże, może wtedy się uda. Cała góra toreb spoczywa obok, a ja już z zwiotczałymi kolanami dalej szarpie się z parchem. Nie urobi.

Trzeba pozbyć się drzewa...na szczęście mam małą piłkę ręczną. Dopieram się do drzewa. Idzie to potwornie powoli. Co kilka pociągnięć potrzebuję minutę by złapać tchu. Łapy drżą.

Siadam koło moto i zaczynam kminić: "Spoko, ogarnij się, niedaleko są jacyś ludzie, słychać ich...możliwe że odwadniasz się, uczyłeś się o tym. Objawy: gonitwa myśli, brak logicznego myślenia. Niedaleko jest ten kamieniołom. Może się przejść po kogoś? Zaraz, przecież miałem piłować drzewo. O czym to ja myślałem?"

Drzewo w końcu ustępuje pod tępym uporem. Podniesienie moto i wypchnięcie go na ścieżkę wysysa ostatnie fizyczne soki. Gdy patrzę, na wszystkie bagaże które trza wrzucić na moto, to mi się rzygać chce. Mroczki przed oczami.

Na wyłączonym silniku, hamulcu i pół sprzęgle docieram do wycinki z której mam uderzyć w zjazd w las. Oczywiście pięknie przygotowanej ścieżki nie odnajduje. Zawieszam się sakwami pomiędzy dwoma drzewkami...nawet nie zsiadając z moto, wyciągam piłem i ścinam je w otępieniu.

Metr po metrze, wysuwam się z lasu na łąkę z widokiem na drogę, a wyglądem tak:

https://lh3.googleusercontent.com/-j...28392%2529.jpg

Do wioski jakieś 10km po mocno kamienistym szutrze. Glebie chyba z 5 razy na głupie sposoby, bo nie jestem w stanie kiery utrzymać.

Przy sklepie, wlewam w siebie 2 litry wody, litr coli, litr soku pomidorowego. Dalej chce mi się kurewsko pić, ale jestem zalany pod korek. Kupuje jeszcze trzy litry płynów i znajduje mega miejsce na odpoczynek przy jeziorku, z cieniem od wielkiego drzewa.

Glebie w cieniu. Od razu wyłączam się. Budzi mnie zachód i susza w pysku. Kolejne trzy litry wody i od razu kima do rana.

Rano sprawdzam na tracku, ile zajęła cała akcja. Ile, od w miarę pełnego ogaru, wysokiej sprawności biofizycznej, zajęło do momentu, w którym mózg głupieje.

Od podjazdu pod wzgórze, do wyjazdu z lasu minęło 76min. Wystarczyło trochę ponad godzinę, a wydawało się że trwa to ponad pięć.

Po tej przygodzie, wstrzymywałem się od nieplanowanych offów bez wody.

-------

Generalnie Górski Karabach jest mocno odcięty. Czuć dużą niepewność i dystans wśród lokalnych do obcych. Zniszczone wojną wioski są mocnym świadectwem konfliktu, który niedawno znów odżył.

https://lh3.googleusercontent.com/-W...28395%2529.jpg

Sama Armenia natomiast, nie pozostawiła mi zbyt pozytywnych wspomnień, jeżeli chodzi o aspekt ludzki. Piękne góry i drogi, zostały przyćmione przez np. akcje z restauracją, czy granicę wyjazdową, o czym nawet nie chce mi się opowiadać, bo działy się tam dantejskie sceny.

Może źle trafiłem, może nie potrafiłem złapać wspólnego języka. Ale prawie każdy mój kontakt z Armeńczykiem, kończył się sporą dawką dystansu, chłodu i takim błyskiem w oku w stylu: "Po co ty tu jesteś? Nie widzisz że nasz kraj jest w niezwykle ciężkiej sytuacji? Czemu nie pojechałeś sobie do jakiejś Hiszpanii czy Włoch skoro stać cię na taki motor? Nic tutaj ciekawego nie zobaczysz."

Typowa armeńska kolacja
https://lh3.googleusercontent.com/-L...28396%2529.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-n...28400%2529.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-i...28402%2529.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-X...28403%2529.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-d...28406%2529.jpg

zaczekaj 01.08.2016 21:05

Dzięki! Dawaj dalej :-D

wytapatalkowano

Jan 01.08.2016 22:09

Byłem w Armenii w maju na powrocie z Iranu jako tranzyt i choć super krajobrazy to jakoś mnie tam nie ciągnie (pierwsza wizyta także nie była najlepsza). Granica także dała nam popalić. Myślałem, ze na Irańskiej będzie gorzej, tyle się nasłuchałem a tu niemiła niespodzianka po drugiej stronie. Zresztą, portret Putina na wjeździe nie wróżył dobrze.
Z ludźmi nie wiele mieliśmy do czynienia ale po granicy jakoś nie pałaliśmy do kontaktów.
Za wjazd trzeba także sporo gotówki zostawić i za wyjazd także :-(

Rojek 02.08.2016 00:32

Fajną ma kolega pałatkę :)

Luti 02.08.2016 01:39

Dzięki kolego za wstawkę, zwłaszcza za rozdział o Armenii/Górnym Karabachu.

Maurosso 02.08.2016 10:49

Pałatka to już od wielu, wielu lat (nawet przed motorowych) jedna z pierwszych rzeczy które pakuje. Jej uniwersalność i fajność jest niezrównana. :)

07-A-gent...następnym razem ;)

------------------------

Niektórzy z was kojarzą pewnie tego Pana:

https://lh3.googleusercontent.com/-k...28411%2529.jpg

Nikt inny jak Hossein. Słynny 'biznesmen' graniczny, który sprawia, że wjazd do jego kraju idzie jak po maśle. Cena za tą przyjemność wygórowana, ale usługa wypełniona w 100%.

Cytat:

Hossein to ciekawa postać, myślę że warta lekkiej wrzutki. Większość to moje domyślenia i gdybanie, bo zamieniłem z nim tylko kilka słów. Jest to typ, który prowadzi hostel/guesthaus w niedaleko oddalonym mieście Urmia. W pewnym momencie zrozumiał, że sporo motocyklistów i samochodziarzy próbuje się wbić na zwiedzanie Iranu. Problemem jest oczywiście odwiecznie CDP.

Po wczytaniu się w procedury, znalazł opcję celnych dokumentów tranzytowych. Za pomoc w uzupełnieniu papierów, szybko zaczął pobierać sowite opłaty. Z tego co ja widziałem, to papiery te nie są lewe. Raczej wykorzystują jakieś kruczki prawne. Moje były sprawdzane przez policję dwa razy w środku kraju, i nikt nie marszczył nosa, bardzo pozytywnie raczej odebrane zostały.

Tak więc ta sowita opłata to raaaaczej nie łapówka dla celników.

Wydaje mi się, że po prostu kasuje za usługę, na którą podaż jest zerowa, a popyt coraz większy. Samo wydanie papierów to pewnie jakiś ułamek tej kwoty (~50$?). Problemem jest oczywiście kontakt z granicznikiem i znajomość przepisów.

Jakby miało się te papiery już uzupełnione, wystarczyłoby je skserować, albo porobić zdjęcia i pokazać na granicy tłumacząc, że chcemy dokładnie to samo, tylko dla naszego motoru. Myślę że to by wystarczyło...nie wiem czemu, na ten genialny plan wpadłem dopiero jak papiery oddałem na granicy wyjazdowej. Potwierdzałby to mail od Hosseina, który upewniał się dwa razy czy na pewno papiery oddałem.

I teraz sposób na biznes...za wjazd obecnie Hossein liczy sobie pod 400eu. Po tym jak wpuścił mnie miałem wrażenie, że może udam się do tego jego słynnego hostelu. Pogadam z nim. Opowie mi o swoim kraju. Może da jakiś mądry pomysł na to gdzie koniecznie jechać. Natomiast okazało się, że za dwie godziny ma się pojawić grupa 14 Włochów na GS'as i mają razem wystarować na wspólną wycieczkę.

14 * 400eu + pewnie spora kwota za pilotowanie wycieczki = mójBożedużopieniędzyjaknaIran.

I tak jak mówiłem. Gość nie sprawia wrażenia już teraz przynajmniej, luzaka czy cwaniaka. Bardziej biznesmena. Ciekawa postać.
Goooood Morning Iraaan!!

https://lh3.googleusercontent.com/-7...28414%2529.jpg

Pierwsze kilometry i ląduje w Tebriz. Wielce starym, historycznym mieście handlowym. Jednym z ważniejszych punktów na szlaku jedwabnym. No i już od pierwszych spacerów, Irańczycy są w pytę i basta. Każdy uśmiechnięty, chce pomóc. Na bazarach zachęcają do kupna, ale nie są jeszcze nachalni jak Turcy.

Każde miasto to pięęękny bazar. Taki...jeszcze naturalny. Nie turystyczny. Fajne jest to, że bazar historycznie był zawsze centrum miasta i to nie tylko handlowym. Właściciele bazarów zawsze dzierżyli dużą władzę polityczną i byli nie jako zarządcami miasta z uwagi na posiadany majątek. Mieć swoje stanowisko na bazarze, to jak zasiadać w radzie miejskiej.

Ten trend oczywiście po zmianach rewulucyjnych zaczął się odwracać, jednak wciąż stanowisko na bazarze to ogromny prestiż. Szczególnie że są to lokale własnościowe, więc inaczej jak w naszych galeriach, czynsze są minimalne.

Ten w Tebriz jest o tyle wyjątkowy, że jest schowany od słońca w ogromnych nawach i tunelach. Można się zgubić w tych tunelach łączących różne sektory z łatwością...Sektor biżuterii, dywanów, zabawek dla dzieci, przypraw, mięs, przyborów szkolnych. Każdy ogromny i żywy.

https://lh3.googleusercontent.com/-L...28416%2529.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-l...28417%2529.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-y...28418%2529.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-I...28419%2529.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-I...28421%2529.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-u...28423%2529.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-7...28426%2529.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-S...28427%2529.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-I...28429%2529.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-M...28431%2529.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-o...28433%2529.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-l...28435%2529.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-p...28436%2529.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-H...28440%2529.jpg

Z Tebriz obieram kierunek na morze Kaspijskie przedzierając się przez pasmo wzgórz. Sposób w jaki zmienia się klimat jest niesamowity. Na odcinku ok. 20km z suchego i pustynnego klimatu, wjeżdża się w klimat iście tropikalny. Ponad 30st i wilgotność pod 100%. Palmy, bujna roślinność.

https://lh3.googleusercontent.com/-R...28443%2529.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-r...28444%2529.jpg

Jadąc wzdłuż górskich wiosek, trafiam na świadectwo reżimu propagandowego.

Proszę kilka osób z rzędu o prośbę przetłumaczenia, co jest na plakacie napisane. Dwa lub trzy razy słyszę: "To jest propaganda...nikt w to z nas nie wierzy. Proszę Cię, wykasuj to zdjęcie. My tak nie myślimy." Któryś z kolei napotkany Irańczyk mówi mi "Słuchaj, powiem Ci co tu jest napisane, ale pamiętaj żeby nie pokazywać temu nikomu bez wytłumaczenia, że to jest ściema w którą żaden normalny Irańczyk nie wierzy. To rząd..."
Parafrazując, plakat rzecze:
--

OBWIESZCZENIE

Pamiętajcie, ile krwi, cierpienia i poświęcenia zajęło nam pozbycie się wrogiego żołnierza z naszych ziem.
Wiedz jednak że wrogi żołnierz wchodzi do twojego domu przez telewizję satelitarną!!


--

https://lh3.googleusercontent.com/-v...28447%2529.jpg



https://lh3.googleusercontent.com/-a...28449%2529.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-q...28451%2529.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-x...28453%2529.jpg

Z krótkiego przelotu wzdłuż wybrzeża, wcinam się piękną górską drogą w region Doliny Króli. Z przewodnika Lonley Planet kupionego w Tebriz, wywiaduje się, że jest to jeden z bardziej tajemniczych rejonów Iranu. Pozostałość po Hashashinach. Dolina jest chroniona przez wysokie, niedostępne wzgórza i góry, z łatwym do kontrolowania przesmykiem. Dzięki temu, rodzi się tutaj pewnego rodzaju autonomia, zarządzana z zamku Alamut.

Władca regionu i jego podwładni słynie z najemnictwa. A dokładniej z zabójstw wysoko postawionych osób w biały dzień. Hashashyni szybko stają się słynną siłą najemnych zabójców, wielce skutecznych. Stąd też pochodzi angielskie słowo Assasin (zabójca). Gra Assasin's Creed czerpie z legend i faktów regionu garściami.

Sami Hashashini są mocno owiani tajemnicą. Przez setki lat mocno się izolowali, a gdy hordy w końcu złamały ich opór, wszystkie księgi i zapiski poszły z dymem. Tak więc urodziło się wiele legend i mitów na temat ich działalności.

Jednym z ciekawszych, które ja słyszałem, opowiada następującą historię:

Władca regionu, potrzebując oddanych sprawie na 100%, musiał działać specyficznie. Zapraszał specjalnie wybranych rekrutów, do swojego zamku. Tam na uroczystej uczcie, poił ich, karmił na następnie dawkował spore ilości narkotyków. W tym w szczególności haszyszu. W stanie totalnego otępienia, oprowadzał ich po tajemnych komnatach z haremami, wiecznie zielonymi ogrodami. Odurzeni haszyszem, widzieli w nim coś w stylu półboga, stając się jego Hashashynami, gotowymi na wszystko.

https://lh3.googleusercontent.com/-T...28458%2529.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-k...28459%2529.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-N...28463%2529.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-v...28465%2529.jpg

wojtekm72 02.08.2016 12:24

Jest klimat, jest piknie :Thumbs_Up:.
I przekaz że hoho :brawo:
Inspiracja dla następnych bez piątej klepki :).


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:17.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.