Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   Rock, sand & heat, czyli babska wyprawa na Dziki Zachód [Sierpień 2011] (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=10065)

jagna 22.08.2011 13:32

13 Załącznik(ów)
Ugotowane totalnie wsiadamy do auta i pniemy się serpentynami w górę parku. Na jednym z parkingów zostawiamy auto i idziemy szlakiem do Delicate Arch. Ciekawe, że piesze wędrówki wypadają nam zawsze w samo południe, w najgorszym upale… :mur: To niby tylko 1,7 mili, ale dodając , że pod górę i przy około 100 stopniach (Farenheita oczywiście) robi się lekko hardcorowo. Prawie każdy powracający pociesza słowami „it’s worth it” ewentualnie „es lohnt sich”, ale jakoś łatwiej się od tego nie idzie…

Idziemy i widoczki takie:
Załącznik 23590

Załącznik 23591

Ale oczywiście dałyśmy radę ;) jak zwykle ;) I rzeczywiście widok Delicate Arch był warty tej wędrówki :drif:
Załącznik 23592

To małe w środku to 2 z nas:
Załącznik 23593

I wracamy:
Załącznik 23594
Po 3 godzinach łażenia w pełnym słońcu mamy lekko dość, ale zostało jeszcze kilka innych łuków, na szczęście położonych zdecydowanie bliżej parkingów.

Załącznik 23595

Załącznik 23596

Załącznik 23597

Zrobiło się dość późno, zjeżdżamy z powrotem do Moab, szybki obiad i ruszamy na południe w stronę Monument Valley i dalej na zachód do Page. Noclegu tym razem nie mamy zaklepanego, liczymy, że jakieś miejsce w hotelu się znajdzie.
Spory kawałek jedziemy po płaskowyżu. Widoczki – po prostu highway. Pusto, szeroko, prosto. Asfalt idealny. W pewnym momencie słyszę z tyłu „pamiętasz, że tu było ograniczenie do 55 mil?” a Dana na to najbardziej niewinnym głosikiem „na serio?” GPS pokazywał właśnie 170 km/h…

Załącznik 23598

Akurat na zachód słońca zajeżdżamy do Monument Valley, która należy do Indian Navajo. Pięknie wygląda w promieniach zachodzącego słońca..

Załącznik 23599

Wstęp to 5$/osoba, za to można do bólu jeździć między skałami czerwonymi szutrami, nieco zapchanymi niestety. Nam nie starczyło na zbyt wiele czasu, poza tym wskazany jest jednak samochód z nieco większym prześwitem, bo jest trochę wystających z drogi skał. A jak się kurzy pięknie ;) (Off topic: dwa dni się zastanawiałam, o co chodzi z niektórymi drogami, na których stało napisane „only high clearance vehicle”. Droga dla bardzo czystych pojazdów? )
Dziewczyny odmawiają dalszej jazdy po offie (nazwa mocno na wyrost), ja się trochę wkurzam i sobie obiecuję powrót na dwóch kółkach.

Załącznik 23600
Załącznik 23601
Załącznik 23602
Czekamy na pełny zachód słońca :drif:i ruszamy dalej na zachód, do Page.
Dojeżdżamy gdzieś koło 23. I jak się zaraz okaże, zdecydowanie za późno. Nie ma miejsc w hostelach, hotelach, pensjonatach, nigdzie po prostu.
Zdesperowane podpytujemy nawet w knajpach, barmani wydzwaniają po wszystkich sobie znanych miejscach i wszędzie to samo: „no vacancy” .
Robi się 2 w nocy, ledwo widzimy na oczy, więc nie pozostaje nam nic innego, jak wypróbować noclegu w samochodzie. Zajeżdżamy na camping żeby nie spać totalnie w krzakach, obsługi brak, miły pan zdradza kod dostępu do całkiem przyzwoitych łazienek i kładziemy się (o ile tak to można nazwać) spać. Ja i tak mam najlepiej, bo mam cały tył dla siebie.
Czasem opłaca się mieć 158 cm wzrostu ;) Ale i tak żałowałyśmy, że nie mamy karimat, bo byłoby więcej miejsca i mniej gorąco ;)

jagna 22.08.2011 21:25

A ja już w domu :(
Ale może uda się za to składniej i ładniej pisać.
Za to mój bagaż został gdzieś między USA a Meksykiem :mur: może go jeszcze kiedyś zobaczę...

jagna 23.08.2011 14:17

6 Załącznik(ów)
Dzień 7
Budzimy się na campingu w Page i robimy małe przedstawienie, tzn. na parkingu przed recepcją przebieramy się, wywieszamy mokre ręczniki na drzwiach samochodu oraz jemy resztki wczorajszej pizzy. Dookoła same przyczepy i kampery wielkości regularnego tira. Z reguły jeszcze rozsuwają sią na szerokość. Trzy rodziny by tam wlazły…
Miałyśmy zaplanowane dwie noce w Page, ale nie bardzo się nam uśmiecha kolejna noc w aucie, szczególnie, że następny nocleg na lotnisku, bo o 5 rano wylatujemy z Las Vegas do Meksyku. Wysyłamy więc Danę uzbrojoną w kartę telefoniczną oraz wszystkie możliwe numery telefonów do budki telefonicznej i przykazujemy nie wracać bez noclegu. Po pół godziny dzwonienia w końcu znajduje się jeden pokój w hotelu (jest 8 rano, a już wszystko zajęte!) ale w życiu się nie przyznam, ile kosztował :mur:
Pakujemy wysuszone już ręczniki (czasem temperatura 40 stopni ma pozytywne strony), wyrzucamy resztki pizzy, i jedziemy do Vermillion Cliff Park. To jeden z najmniej zagospodarowanych parków, w zasadzie brak asfaltu, a oferuje naprawdę wiele. Zatrzymujemy się przy informacji , pani rangerka poleca jeden z kanionów, trzeba dojechać szutrem 9 km, ale podobno „high clearance vehicle” nie jest potrzebny. No to jedziemy. Droga świetna, kurzy się strasznie, ani żywej duszy dookoła. Kieruje Gośka, więc jedziemy spokojnie i zachowawczo. Ale z powrotem za kółkiem siądzie Dana ;) Przejeżdżamy kilka wyschniętych strumyków (w czasie deszczu drogę zamykają) i lokujemy się na parkingu w środku niczego. Dalej już na pieszo, korytem wyschniętej rzeki. Wrażenia niesamowite, szczególnie, że z rzadka mijamy jakiegoś człowieka i można się w końcu poczuć sam na sam z przyrodą. Dookoła jak zwykle czerwone piaskowce i pustynna roślinność.

Załącznik 23623

Załącznik 23624

Podczas takich pieszych wędrówek z upału kręci się w głowie, a woda w zasadzie przepływa przez organizm. Wlew doustny, wypływ skórny. Każdy inny termin byłby zapewne korzystniejszy dla naszej podróży, ale ja się nawet cieszę. Mogę tę pustynną Arizonę poczuć maksymalnie, do granicy bólu. Na wiosnę czy jesień wszystko byłoby takie …lajtowe?
Do tego niesamowita cisza. Odłączam się od reszty i nie ma dookoła nikogo. Ani świergotu ptaków, szumu drzew, nawet świerszczy. Wszystko czeka na wieczór, na koniec skwaru. Można usłyszeć bicie własnego serca.

Załącznik 23625

Po jakiejś godzinie marszu dochodzimy do kanionu skalnego o szerokości mniej więcej 1 metra. Nie byłoby tu fajnie być w czasie ulewy, woda pewnie podnosi się do wysokości kilku metrów. W kanionie widzimy bajecznie kolorowe warstwowania piaskowców oraz mnóstwo jaszczurek chowających się w cieniu. Znowu pusto i niesamowicie cicho.

Załącznik 23626

Załącznik 23627

Załącznik 23628


Bardzo nie chciało się opuszczać tego milutko chłodnego miejsca. Fajny był efekt, jak wstałam. Piaskowiec zrobił się mokry od moich spoconych pleców ;)
Wracamy tym samym korytem rzeki, tym razem oczywiście pod górę. Ostatnie poty z nas odchodzą… A pod naszym autem jakieś zwierzątko korzysta z cienia ;)

baggins 23.08.2011 15:14

No powitać Jagna, powitać :), naprawdę miło się czyta, :Thumbs_Up:

jagna 23.08.2011 19:05

Cytat:

Napisał baggins (Post 193016)
No powitać Jagna, powitać :), naprawdę miło się czyta, :Thumbs_Up:

Dzięki. Tylko czemu z każdego zdjęcia znowu muszę usuwać plamy? Nie sposobu na paprochy w aparacie? Twoje czyszczenie pomogło na 2 tygodnie...

Dostałam dziś bagaż!!! A jakie zapachy z niego się wydobywały! Rozlały się: balsam o zapachu pomarańczowo - imbirowym, szampon różany oraz syrop klonowy. Do tego jeszcze lekko nadgniła pomarańczka (proszę nie pytać, co miałam na myśli, wkładając ją do torby, bo sama nie wiem). Po prostu orientalny ogród!
Najważniejsze, że tequila x 2 dojechała w całości :Thumbs_Up:

jochen 23.08.2011 19:55

No piknie kierowniczko, ale snuj dalej swą opowieść bo lud czeka:)

jagna 23.08.2011 21:43

9 Załącznik(ów)
Wracamy do Page, gdzie mamy rezerwację na wejście do kanionu Antelope. Tak wygląda Antelope sfotografowane w odpowiedniej porze dnia przez odpowiedniego człowieka:
Załącznik 23649

To jest zdecydowanie „must see” więc walą tam tłumy turystów, ale mimo to nie mogłyśmy sobie odpuścić. Kanion należy do Indian Navajo i tylko u nich można wykupić wycieczkę, za jedyne 30$/osoba. Offroadowy dojazd przez pustynię w cenie ;)
Moje zdjęcia jakoś nie chciały takie wyjść...
Kanion jest wysoki i bardzo wąski, więc promienie słońca dochodzą tylko przez krótki czas. Zarezerwowany pewnie od pół roku :)
Załącznik 23641

Załącznik 23642

Załącznik 23643

Załącznik 23644

Załącznik 23645

Załącznik 23646

Zaczynam wygrywać w konkurencji na opaleniznę:
Załącznik 23647

Załącznik 23648

Wracamy pod wieczór do Page i postanawiany skonsumować kolację w knajpie, w której wczoraj milutki barman długo i zawzięcie szukał dla nas noclegu. Co prawda bezskutecznie, ale co tam...
W dodatku miała tam być "live music" pod wieczór...

cdn...

baggins 23.08.2011 23:06

Cytat:

Napisał jagna (Post 193040)
Dzięki. Tylko czemu z każdego zdjęcia znowu muszę usuwać plamy? Nie sposobu na paprochy w aparacie? Twoje czyszczenie pomogło na 2 tygodnie...

Co zrobić Panie Janie kochany? odkurzyć znaczy się! Napiszę na priva :D

Dunia 24.08.2011 21:21

"Antelope" powiadacie-a ja w pierwszej chwili myślałam, że to falbanki tej sukienki dziewczyny długowłosej co to siedzi na poprzednim zdjęciu w restroomie eleganckim.:D:D:D

jagna 25.08.2011 11:02

[Off topic]

Nie wiem, co przywlokłam z Meksyku, ale jest fajnie:(
W ciągu niecałej godziny dostałam 40-stopniowej gorączki, której niczym nie dało się zbić.
Po 24 godzinach dogorywania w łóżku przeszło samo, tak samo szybko jak przyszło.
Teraz usiłuję dojść do siebie (a muszę szybko, bo zaraz wyjazd weekendowy) i się zastanawiam , co to było :dizzy:
Jakiś wirus gorączkowy? Reakcja organizmu na zmiany klimatu i stref czasowych? Dobrze, że nie malaria...


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:57.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.