Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Przygotowania do wyjazdów (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=69)
-   -   Azja 2013 (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=13913)

zielony 11.09.2013 16:14

Pamir za mna, ,,trza" tu przyjechac bo za 2-4 lata calego go zaasfaltuja i bedzie dupa. Dotarlem do Duszanbe i caly czas czekam na ta je... wize do Iranu - biuro sputnik mnie wystawilo na cacy. Ale na razie jest dobrze tylko szkoda czasu reszta wycieczki to bedzie juz tylko zapierd... a mialo byc tak zaj... Pozdrowka dla afrykanerow z Tadzykistany .

Nomad 16.09.2013 13:01

Cytat:

Napisał zielony (Post 334740)
Spotkalem wczoraj Falko a dzis Nomada zapinaja do kraju ja czekam w TARAZ na wyjasnienie co z moja wiza do Iranu jak niet to wracam przez rosje nie mam innej opcji.

Siemka Zielony :D, jak ci tam na tej obcej ziemi ? pozdro

zielony 25.09.2013 18:07

Wróciłem lecz o całe 3 tygodnie wcześniej a trampek został na emigracji i już tam zostanie, udało mi się - głowa została na swoim miejscu a miała trafić w śmierdzącym worku do ambasady w Kabulu - ale o tym później.

herni 02.10.2013 19:37

dawaj , dawaj pisz co się stało....

zielony 02.10.2013 19:54

Wszystko w swoim czasie, zima długa.

zielony 29.11.2013 22:39

Ano coś trza napisać .

Zacznę z innej beczki dla wprowadzenia i objaśnienia.
Zamysł wyprawy do Azji zakiełkował w mej głowie jakieś 5 lata temu pod wpływem niejakiego ,,Paczka" po powrocie z pierwszej wyprawy na Krym. Rzucił on wówczas pomysł wyprawy do Kazachstanu - ziarno zostało zasiane. W międzyczasie wydarzyło się wiele w mym życiu, cały ciąg wydarzeń życiowych ulokował mnie w Wrocku.

Po ok. 2 latach planowania i dopinania spraw związanych z kasą ,urlopami, wizami itp. nadszedł tak długo oczekiwany dzień wyjazdu 18 sierpnia 2013 roku .

Pobudka o godz. 4.00 ciemno jak w ...... kierunek na Opole - potem znienawidzoną A-4 w stronę Rzeszowa. Po drodze wpadam do rodziny Ani w Brzesku (9.30) Z Brzeska wyjeżdżam o 11.15 i A -4 zasuw am w kierunku przejścia z Ukrainą . Nudy - w końcu docieram na przejście graniczne( 14.30) i utartym zwyczajem omijam stojące autka stojące w kolejce do odprawy - pomykam na sam początek kolejki , zresztą sami kierowcy aut namawiają abym nie stał w kolejce . Oczywiście są ,,foch" ze strony przedstawicielki polskiej straży granicznej ( pani kapral pokazuje kto tu rządzi) . Uśmiech na ryjku i słodzenie ostudza zapędy ,,carycy" . Odprawa polsko - ukraińska trwała ok.20 minut ( jest niedziela) mały ruch. Nie spieszę się gdyż wiem że ukraińska drogówka potrafi na pierwszych km zrobić porządne spustoszenie w portfelu, obywa się jednak bez niespodzianek . Dojeżdżam do obwodnicy Lwowa kieruję się na Terespol. Zatrzymuję się w znanej mi z wcześniejszych wyjazdów knajpce przydrożnej, śniadanio-obiad i w dalszą drogę. Pierwszy nocleg urządzam nad stawem ( zaplanowana miejscówka ) przy byłym kołchozie. Rozbijam namiot kolacja i reszta wieczornego bałaganu, zapada noc wszelkiego rodzaju przychówek przydomowy urządza koncert wokalno-instrumentalny . Dobranoc.


Przejechany dystans 679 km ( początkowy stan licznika 77128 aktualny 77807 )
Pogoda : - słonecznie
- ciepło, temperatura ok 30 st. C
- bezwietrznie

lotnik 01.12.2013 20:43

Pisz Zielony pisz

zielony 02.12.2013 19:35

19.20.2013 - poniedziałek pobudka ( czasu polskiego) ok 6.00 dzień zapowiada się podobnie do wczorajszego. Poranne czynności do mycia wykorzystuję wodę z strumienia który za pomocą rury zasila staw przy którym nocowałem . Czynności znane mi już z poprzednich wypadów : toaleta ,śniadanie ,składanie bambetli do kupy, zwijanie ,wigwamu" wbicie się w strój kosmonauty sprawdenie czy aby wszystko zabrane i witaj przygodo kierunek: Terespol- Chmielnicki - Umań - Kirowograd. Droga jak droga raz lepsza raz gorsza nic specjalnego tym bardziej że jest mi ona znana innych wypadów na Ukrainę więc pomykam niespiesznie do przodu. Chociaż muszę przyznać e spotkało mnie miłe zdziwienie podczas jady że wyminąłem w którymś momencie Polski akcent - a był nim ( raczej była) pojazd polskiej produkcji - Nysa. Przed Umaniem uwłaczając się do ruchu olałem znak STOP omijając w drodze dziurę wielkości małego Tira i od razu zapaliła mi się kontrolka czujności - ,, będą stali gdzieś w kszaczorach" i stali lecz nie w krzaczorach lecz na góreczce w zwisających gałęziach lipy -prawie ich nic nie było widać . Efekt mógł być jeden pałka biało -czarna i zaproszenie do zdezelowanej łady . Rozmowa z młodym lejtnantem przebiegała standardowo. Budiet sztraf a za szto ,za nakazanie gdzie ano tam i pokazuje paluchem udaję głupa oczywiście wiem że za stopa lecz w zaparte twierdzę że ich widziałem z daleka i nie zrobiłbym takiego numeru tym bardziej że musiałem ominąć wiiiielką dziurę w jezdni co spowodowało moje przystanięcie .Opornie szła nam rozmowa o winie i karze lecz mój zniewalający uśmiech powalił go na kolana i pozwolił mi odjechać . Podczas kolejnego tankowania tym razem na przedmieściach Umania spotykam dwoje Niemiaszków na chromach jadą na zlot do Dniepropietrowska ( Stalingrad ).
Jest w miarę wcześni ( ok 15.10) lecz nie chce mi się już dalej jechać, postanawiam zatrzymać się na starej miejscówce przy rzece ok. 50-60 km za miastem. Zajeżdżam na miejsce
ok godz 16. z minutami, cisza nikogo nie ma wybieram tym razem miejsce trochę bardziej oddalone od mostu aby ciężarówki jeżdżące nocą nie hałasowały.
Po rozbiciu wigwamu i spożyciu obiado-kolacji rozpalam z wcześniej nazbieranego chrustu - ognisko.

Stan licznika : - 78342 km czyli dziś przejechane 534 km.
- słonecznie temp. ok. 30 -35 st.

zielony 04.12.2013 12:50

20.08.2013 r. pobudkę o godz 5.20 sprawił mi tubylec - wędkarz- starszy jegomość, przyturlał się skuterem i rozłożył się przy moim namiocie z wszelkiego rodzaju atrybutami do łowienia ryby.
Poranna pogawędka dotycząca życia i historii ( okazało się że rozbiłem się na miejscu dawnej bitwy - kniazia ukraińskiego z Tatarami a odbyła się ona w 1362 r. ) Miejscowość nazywa się Sine Wody i przed wojną przebiegała tu granica II RP z Rosją sowiecką a on osobiście kocha swój kraj i chciał niepodległości i nie kocha ,,kacapów" u których służył jako sołdat w 64 roku na terenie NRD. Zwinięcie obozowiska, życzenie sobie zdrowia i powodzenia w drogę - kierunek Donieck - jadąc w kierunku tego miasta widać że jest to bogaty region, drogi w miarę utrzymane i nie dziurawe, widać że były szykowane na Euro. Wjeżdżam do Doniecka i co ano jestem w ,,ciemnej dupie" zabłądziłem ale jak będę zawsze powtarzał jak mantrę ,,nie ma tego złego co by nie przywlokło dobrego", zaparkowałem pod jakiś hotelem gdzie natrafiłem na globtroterów w aucie terenowym którzy zaofiarowali pomoc w wydostaniu się z miasta. Zaułkami i podwórkami wyprowadzili mnie w ,,kierunku" wyjazdu OK. Jadę i znowu w ,,czarnej dupie", zajeżdżam na stację paliwową i nie wiem czemu przyszło mi do głowy że spytam się o drogę nie obsługi lecz napotkanego tam milicjanta .Hmmm to było wyzwanie, młody lejtnant wyniośle dał mi do zrozumienia abym się odp... lecz jak już zacząłem nie odpuszczam. Wyciągam mapę i pokazuję mu gdzie chcę jechać,niby ignoruje mnie lecz ciekawość zwycięża. I na to czekałem , hmmm niby to niechcący nachylając się nad mapą walę go kaskiem w zatwardziały łeb. Jaki był zdziwiony ja oczywiście ,, sorry" a w duszy mi fanfary grają, będzie pamiętał że motocyklistów się szanuje uhhaaa. Podczas drogi nic się praktycznie nie wydarzyło w miarę spokojnie nie licząc tego że mam nieczyste sumienie - zostałem ,,mordercą" mimo woli - trafiłem( hmm raczej wpadły same na mnie) wróbel, uderzył w siatkę osłaniającą lampę a młoda kuropatwa w gmola z lewej strony
- z rowu wystartowały trzy sztuki, dwa młode i matka, przeżyła tylko matka drugie młode uderza w auto jadące z naprzeciwka. Droga E 50 zaczyna nużyć, jednostajnością . W pewnym momencie spostrzegam na stacji benzynowej grupę motocyklistów, podjeżdżam i okazuje się że jest to mieszana grupa jadąca na zlot w ,,Stalingradzie" ; 2 Niemców ,4 Słowaków pogawędka ( Słowacy śmieją się z Niemców że jadą zobaczyć gdzie ich dziadkowie dostali w dupę od ruskich) wyruszam dalej sam, oni się powoli tankują. Po jakimś czasie mijając mnie zapraszając do wspólnej jazdy lecz dziękuję.
Oni jadą ok. 140 - 150 km /h ja posuwam się max. 120 - 130km/h i nigdzie mi się nie spieszy, a i ekonomia trzyma mnie za kieszeń, trampek pali średnia 10 litrów na 140 km. W pewnym momencie na prostej drodze dostałem strzała gorącego powietrza, piasku i drobnych kamyków, niebezpieczne i nieprzyjemne zjawisko, poczułem się jakbym dostał kopa w klatę. Zatkało mnie i majtnęło mną porządnie, prawie zaliczyłem glebę, nie wiem do tej pory co to było, prawdopodobnie mała trąba powietrzna. Obserwowałem później takie na mijanych pustych połaciach pól i stepu. Zbliża się wieczór szukam miejsca na nocleg i według sprawdzonej doktryny - woda - jest znowu staw, lecz tym razem z troszkę lepszą wodą, można umyć dupsko, rutyna: wigwam, żarełko, lulu.
W nocy przyjechał samochód w którym odbywały się miłosne harce przy niezbyt cichej muzyce co tam się działo sami sobie wyobraźcie uheheheh odgłosy wskazywały że parka bawiła się na ful

Stan licznika : - 79019 km czyli dziś przejechane 1211 km. hmm sprawdzałem kilka
razy coś dużo, lecz tak wskazywał licznik myli a według mapy tez się
zgadza nie jest o mój rekord przebytej drogi jednego dnia ale warta zapamiętania.
- słonecznie temp. ok. 27-30 st.
- zachód słońca o 18,30, księżyc w pełni. E

dopra 04.12.2013 13:30

jak masz zdjęcia to wklej, bo lepiej się wtedy czyta oglądając...........


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:24.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.