Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   Pętelka po Azji Mniejszej [Maj-Czerwiec 2011] (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=11460)

Lupus 07.12.2011 21:02

Eukaliptusy, jak sądzę

Rebel 07.12.2011 23:14

Fajno się czyta :).... dawaj dalej

bajrasz 07.12.2011 23:52

Skąd taka Pani wie, którego terminala użyć?

Gawień 08.12.2011 09:28

te plastikowe drzewo przypomina mi naszą Warszawską palmę :)

Mech&Ścioła 08.12.2011 19:19

DZIEŃ 9 – 28 maja, sobota
 
24 Załącznik(ów)
Załącznik 26908

Rano do miejsca, w którym spędziłem noc, podjechał ciągnik z przyczepką i z dwoma kolesiami. Z maczetami w rękach zeskoczyli z traktora i zaczęli iść w moją stronę:dizzy:
– Chyba nie chcą mnie tu złupić? – pomyślałem podnosząc jednocześnie rękę w geście pozdrowienia. Odpowiedzieli tym samym (na razie jest ok! – myślę) i zaczęli w swoim narzeczu:) opowiadać, że przyjechali tylko wyciąć ze dwa drzewa.

Gdy się pakowałem stwierdziłem brak 5 litrowego kanistra. W mordę! :mur: Nigdzie wokoło nie leży, czyli ktoś musiał jednak zakraść się tu w nocy i go ukraść. Niech się udławi! Na szczęście nic innego nie zginęło. Już zacząłem psy wieszać na lokalnej ludności, gdy dojrzałem przepaloną gumę expandera, którą kanister był przymocowany do motocykla. Wtedy poczułem ulgę i wstyd z bezsensownie rzucanych oskarżeń. Niestety, często oceniam ludzi przez pryzmat własnej małostkowości, czyli z tzw. „własnego punktu widzenia”.

Smutno dziś, nie tylko dlatego, że od samego rana pada deszcz. Renata przysłała mi esesmana, w którym pisze, że Dominik przepłakał 2 dni. Babcia zrezygnowała z zabrania go na wycieczkę samochodem, mimo wcześniejszej obietnicy. Chłopak ma niecałe 5 lat i stanowiło to dla niego prawdziwy cios. Ponadto Renata nie będzie mogła iść w ten weekend na studia podyplomowe, bo nie ma go z kim zostawić. Zatrzymałem się na przystanku, żeby włożyć gumowy kondom p-deszczowy, ale odeszła mi ochota do dalszej jazdy. Może powinienem zacząć już wracać do domu?

Załącznik 26909

W deszczu dojeżdżam do Antiochii (Antakya).

Załącznik 26910

Staję gdzieś w centrum i proszę policjanta o wskazanie groty św. Piotra. Jednak bariera językowa nie pozwala się nam dogadać. Stoję z rozłożoną mapą przy motocyklu, gdy podchodzi do mnie jakiś człowiek i zaczyna rozmawiać ze mną po angielsku. Okazało się, że jest Belgiem. Szybko tłumaczy mi dokąd jechać.

Zaglądam do tej groty. Grota i już, lecz przecież w tych miejscach naprawdę przebywali pierwsi chrześcijanie.

Załącznik 26911

Wracam do miasta.

Załącznik 26912

Wąskie uliczki w starej części miasta zachęcają do zagubienia się pomiędzy nimi.

Załącznik 26913

Załącznik 26914

I właśnie tutaj zjadłem najpyszniejszego szisz kebaba w całej podróży!:D

Załącznik 26915

A zarazem najtańszego:). Kosztował 3 TL i był naprawdę sssoczysty! :drif:

Załącznik 26916

Do niego, w woreczku foliowym podano mi świeżą miętę, którą się tu jada jak u nas sałatę oraz ostre jak brzytwy papryczki. Do dziś żałuję, że nie wziąłem repety, ale wtedy byłem już najedzony:)

Obok pan sprzedawał jakieś obwarzanki z sezamem, prawie jak krakowskie precle:) Nie zwróciłbym na nie uwagi, ale żeby zachęcić potencjalnych klientów, wydawał dźwięki jak becząca koza. Usłyszawszy go pierwszy raz, naprawdę pomyślałem, że ktoś ciągnie tu jakąś kozę.

Załącznik 26917

Jadę dalej na wschód. Na wylotówce z miasta, po jednej i drugiej stronie drogi, co jakieś 200 -300 metrów stoi policjant lub jandarma z karabinem. I tak przez dobre 5 kilometrów
– O co chodzi? – myślę. Czy to już tak niebezpiecznie? Zatrzymuję się przy kolejnym służbiście.

Załącznik 26918

Gaszę silnik, powoli zsiadam z motocykla, ręce trzymam na widoku, nie chcę tu przez pomyłkę paść trupem;) Moje próby uzyskania odpowiedzi na pytanie „Dlaczego was tu tyle?” spełzają na niczym. Koleś nic nie rozumie. Ale chce pomóc, woła swego kolegę oddalonego o 200 metrów. Ten przybiega, ale też nic nie kuma. Trudno, jest ich tu tylu, że w końcu się dowiem, mam czas (i pęd do wiedzy:)). Kolejna próba, tym razem z policjantem, nie przynosi rezultatów. W końcu staję przy dwóch „kolesiach” z samochodem. Ten z prawej zna po angielsku 3 słowa na krzyż. Z mojej gadki wyłowił „policemen” i „jandarma”. Chyba załapał wreszcie o co mi chodzi. Wskazuje palcem i pokazuje 3 kilometry wstecz.
– Nie, nie szukam posterunku! – zaczynam się irytować. Dzwoni do kogoś innego, chyba myśli, że to sprawa wagi państwowej i trzeba mi za wszelką cenę udzielić pomocy. Wycofuję się, mówię, że wszystko OK., proszę o pozwolenie zrobienia zdjęcia i odjeżdżam. Później dowiedziałem się, że w związku z wyborami, miasto nawiedził obecny prezydent...

Stoją na baczność i prężą się jak przed królową, a to przecież tylko dominatorka:)

Załącznik 26919

Koniecznie muszę już zmienić olej w silniku! Silnik źle pracuje, biegi zaczynają źle wchodzić. Stanąłem przy jakimś warsztacie z szyldem „Renault”, niedaleko Nurdaği, 70 kilometrów przed Gazientep. Wszedłem do środka. Chyba z 10 kolesi popija sobie herbatkę, a na regale zajmującym całą przeciwległą ścianę – same oleje. Ale wybór! – cieszę się.
– Potrzebuję olej 15W50, półsyntetyk – objaśniam słownie, sporo także pokazując rękami na różne etykiety. W końcu – jest! Koleś przynosi z zaplecza taki jak chciałem olej, lecz pojemnik 1-litrowy.
– Ok., ale mi potrzebne są 4 litry – mówię:)
Cztery, bo przeszło 2 na wymianę, a resztę (niewielką) na dolewki. W końcu jest 4-litrowa bańka oleju Addinol, za 50 TL.
– Super, biorę, ale chcę u was wymienić, dajcie mi tylko klucze:)
I tak, przy asyście wesołych Turków dokonałem wymiany oleju. Wesołe typki:Thumbs_Up:

Załącznik 26921

Chciałem zapłacić ciut więcej, bo jednak doszła też wymiana oleju, ale szef wziął tylko tyle ile wart był olej. Nigdy wcześniej nie stosowałem tego oleju, ale muszę przyznać, że silnik pracował na nim bardzo dobrze.

Załącznik 26920

Załącznik 26922

Załącznik 26923

Autostradą przejeżdżam 200 km i docieram do miasta Urfa, zwanego obecnie Sanliurfa. Tutaj czuję wschodnie klimaty. Jest już dosyć późno, postanawiam wjechać do centrum, wybrać trochę kasy z bankomatu, zrobić spożywcze zakupy i wyjechać za miasto, by się gdzieś przespać.

Załącznik 26924

Zrealizowałem tylko pierwszą część tego chytrego planu, wjechałem i wybrałem kasę...
Przy okazji robię zdjęcie panu w białej koszuli i szerokich spodniach.

Załącznik 26925

Stoję jeszcze przy motocyklu, naprzeciwko bankomatu, gdy podchodzi lokels.
Otel? – pyta.
– Nie, dzięki, ale nie mam kasy na hotele – stwierdzam, czym wywołuje uśmiech na twarzy gościa:D, bo przecież ładuję kasę po wyjęciu z bankomatu.
– OK., ok., no money, wait! – gada z entuzjazmem, po czym łapie za swoją komórkę i zaczyna z kimś gadkę. Jedyne co rozumiem, to: Polonia. Wcześniej spytał mnie skąd jestem, a teraz stoi za moim motocyklem i spoziera na tablicę. Rozmowa trwała nadzwyczaj krótko, pewnie ze 20 sekund i mimo tego, że koleś wydaje się strasznie podniecony tym, że mnie spotkał:D, wzbudza moja czujność.
– OK, follow me! – krzyczy, cały czas się szczerząc. Nie zdążyłem o nic spytać, zaprzeczyć czy wyrazić zdziwienia. Wskoczył na skuter i ruszył.
– No cóż, ryzykuję, ale koleś coś gadał o motocyklach, jadę za nim – myślę i ruszam. Zdążyłem tylko spytać czy daleko.
– Nie, niedaleko:) – mówi z uśmiechem.

Załącznik 26926

Po 5 minutach jesteśmy na miejscu, w starej części miasta, chyba w samym jego sercu. Z wąskiej uliczki wchodzimy przez stalową bramę na mały dziedziniec, pośrodku którego stoi studnia. Zaraz pojawia się starszy pan (drugi z lewej, na zdjęciu poniżej).

Załącznik 26927

– To Hasan Parmaksiz, 63-latek, który kolekcjonuje i naprawia motocykle, i dużo na nich podróżuje – przedstawia poznany skuterowiec – Kasim (imię to oznacza listopad).
Jest tu kilka osób, wszyscy serdecznie uśmiechnięci. Po chwili otwiera się brama i wjeżdża przez nią koleś na yamaha 660XT. Zsiada, witamy się, oglądamy swoje motocykle i dużo gadamy, sporo używając rąk;) Hasan nieźle sobie radzi po niemiecku. Kasim stoi pierwszy z prawej.

Załącznik 26928

Trwa to wszystko dobre 40 minut i już zaczynam się zastanawiać, kiedy będę mógł się nieco ogarnąć na osobności, gdy przede mną wyrastają następne 2 nowe osoby, on i ona. Tym razem widzę europejskie rysy, na co reaguję być może zbyt entuzjastycznie:D
– Przynajmniej się dogadamy bez problemu! – myślę.
To Niemcy (no cóż...:Sarcastic:), u Hasana mieszkają już 4 dni, poznali go przez couchsurfing, w zamian uczą go niemieckiego, a on ich tureckiego. Są studentami, przez 4 miesiące na uniwerku w Stambule robili część swojej pracy magisterskiej, teraz zwiedzają Turcję. Potem oglądamy zdjęcia Hasana, z jego różnych podróży skuterem po Europie. Był też w Polsce, na zlocie złombolowców



Oglądam jego motocykle trzymane w różnych częściach domu, jest ich chyba z 10. Głównie są to zabytki, jest oryginalne BMW z 1952 roku.

Załącznik 26929

Długo rozmawiamy siedząc na dziedzińcu wcinając czereśnie i popijając herbatę.

Załącznik 26930

Atmosfera bardzo przyjacielska, Hasan prowadzi dom otwarty, co chwilę wchodzi ktoś nowy, wita się, siada i dalej trwa rozmowa przy herbacie. W trakcie tego wieczoru przewinęło się w ten sposób co najmniej z 10 osób. Na kolację, którą przygotowali Niemcy razem z Hasanem zjadamy spaghetti z solidną porcją surowych warzyw.

Załącznik 26931

Potem Kasim zabiera mnie i Niemców do kafejki internetowej i pokazuje ten filmik z Polski. Tak w ogóle, to mam wrażenie, jakby Kasim był jakimś rzecznikiem Hasana, bardzo przeżywa wszystko, co jest z nim związane. W końcu idę spać, namiot rozbiłem na dachu, fajne miejsce!

Pozycja noclegu wg gps: N37˚09΄09,79΄΄ E38˚47΄28,92΄΄
Najbliższe miasto: Veli Sokak, Urfa, TR
Dystans dzienny: 500 km
Dystans skumulowany: 4502 km

Mech&Ścioła 09.12.2011 20:22

DZIEŃ 10 – 29 maja, niedziela
 
31 Załącznik(ów)
Załącznik 26969

Budzi mnie deszcz padający na namiot.

Załącznik 26970

Trudno, i tak muszę się zbierać. Jest wcześnie rano, wszyscy jeszcze śpią. Na szczęście niebo zaraz się rozchmurzyło:Sun:

Od Hasana wyjeżdżam o 6.30. Gdy już jestem spakowany, wystawiam motocykl na ulicę, włączam silnik i chcę szybko ruszyć, by nie robić hałasu. Wtedy wychodzi gospodarz i się żegnamy.

Załącznik 26971

Bez śniadania pognałem do znajdującego się 45 km od Urfy, Harranu. Miejsca, „w którym spotykają się 3 religie świata”. Tutaj podobno urodził się Abraham. Po przyjeździe na miejsce patrzę i widzę jakąś zabitą dechami wiochę; z 10 straganów dla autokarowych turystów i ruiny ogrodzone siatką.

Rozczarowany już miałem brać „nogi za pas”, ale z obowiązku postanowiłem podjechać jeszcze te 500 metrów dookoła wioski. I dobrze zrobiłem! Trzeba wjechać do środka tego „grodziska”. Wtedy widać te charakterystyczne chatynki, które od razu skojarzyły mi się z ulami. Wioska jest wciąż zamieszkana.
Tutaj, pierwszy i ostatni raz w Turcji spotkałem się z żebractwem.

Załącznik 26972

Załącznik 26973

Załącznik 26974

Przeglądam mapę, już właściwie odjeżdżając, gdy zatrzymuje się samochód. Koleżka zagaduje do mnie po... polsku:). Jakieś standardowe zwroty, ale, że było ich kilka pod rząd, to rozdziawiam gębę. Potem proponuje mi, że będzie moim przewodnikiem po tym miejscu.
– Dzięki stary, już wszystko tu zwiedziłem!

Załącznik 26975

Po drodze znowu widzę „akwedukty”.

Załącznik 26976

Nie zdążyłem się jeszcze dobrze rozpędzić, gdy zauważam przed sobą stadko owiec.
– Kolorowa pasterka, ładne światełko, strzelę fotę! – szybko myślę i staję na poboczu. Gdy pasterka mnie zauważyła, macham do niej ręką i zaczynam robić zdjęcia. A ona natychmiast bierze na ręce małą owieczkę.
– O rany, ale ładnie! – cieszę się.
Jednak jej zachowanie nie było bezinteresowne. Oto już stoi przede mną i prosi o pieniądze. Ruszam nerwowo nie spełniwszy jej prośby, potem trochę tego żałuję. Mogę tylko dodać, że moją decyzję o odjeździe przyspieszył niesamowity smród pasterki i jej owiec.

Załącznik 26977

Wjeżdżam z powrotem do Urfy. Chciałem zatrzymać się, by zrobić zdjęcie przejazdu dla skuterów. Już wcześniej takie przejazdy zwracały moją uwagę i wyzwalały we mnie śmiech. W jedną stronę 2 pasy ruchu i w drugą też 2. Po środku wysoki, czasem na pół metra, krawężnik, tak by nikt nie zawracał. Ale co jakiś czas w takim krawężniku jeden z „kafli” jest położony lub brakujący. W ten sposób skuterem można się przecisnąć. Odbierałem to w ten sposób, że zasadniczo zawracać nie można, ale jak ktoś naprawdę musi, to może:). W podobny sposób Turcy traktują czasem czerwone światło. Samochody stoją na czerwonym, ale jak się komuś naprawdę spieszy, to tak wolniutko i ostrożnie może przejechać:D. Widziałem to nieraz i zawsze mnie bawiło.
Apropos sytuacji na drodze, to dodam jeszcze, że Turcy bardzo często używają sygnałów dźwiękowych. Czasem jest to zwykły klakson, a czasem jakaś krótka melodyjka. Gdy pierwszy samochód stojący na czerwonym świetle nie ruszy w momencie gdy właśnie zapaliło się żółte światło, ci z tyłu już lekko trąbią. Nie jest to agresywny dźwięk, raczej sympatyczny. Albo gdy znajomy przechodzi obok sklepu, knajpy, czy stacji, kierowca trąbnie sobie przyjaźnie:Thumbs_Up:

Tak więc, wytracam prędkość i w końcu zatrzymuję się przy takim przejeździe, na którym akurat kuca chłopiec. Trochę głupio jest mi tak wymierzyć w niego lufę obiektywu, więc siedzę zastanawiając się co zrobić. Nie zdążyłem jednak nic zrobić, gdy po chwili chłopak już stoi przede mną i podaje mi klapkę obiektywu. Zauważył, że spadła na ziemię, zerwał się i mi ją podał. Ja nawet nie zauważyłem, że spadła. Podziękowałem, zrobiłem zdjęcie pustego już przejścia dla skuterów, a potem sympatycznemu koledze.

Załącznik 26978

Załącznik 26979

Tutaj, w rodzinnej piekarni przy dworcu autobusowym, kupiłem kanapki i ciastka. Poprosiłem również o naładowanie baterii do aparatu. Pan od razu kazał mi siadać i podać herbatę:D Sam zjeździł pół świata pracując wcześniej jako kierowca tira. Pogadaliśmy pół godziny w serdecznej atmosferze.

Załącznik 26980

Załącznik 26981

Zatrzymałem się, by zatankować. Zapłaciłem, i znowu zostałem poczęstowany herbatą...:)

Załącznik 26982

... i już zbierałem się do odjazdu, gdy zobaczyłem tego sympatycznego osobnika:). Strzeliłem mu fotę, co wywołało u niego jeszcze większą radość.

Załącznik 26983

Koleszka poprosił stojącego obok benzyniarza, żeby zrobił nam wspólne zdjęcie.

Załącznik 26984

Jadę dalej na południowy wschód. Czuję klimat pustyni, jest mi naprawdę gorąco. Zatrzymałem się przy polu, na którym pracowały zraszacze podlewające zboże, obmyłem kask i twarz.

Załącznik 26985

Załącznik 26986

Kolejne spotkanie na kolejnej stacji benzynowej. Nawet tu nie tankowałem, zatrzymałem się tylko by przeczekać nagłą ulewę. 2-letni Berken (to kurdyjskie imię) na rękach u swojego dziadka. Zostałem poczęstowany herbatą i batonem. Im dalej na wschód, tym więcej spotkanych ludzi mówi do mnie z dumą, że są Kurdami. Na koniec otrzymałem jeszcze firmowe (koncernu paliwowego) chusteczki higieniczne, bardzo przydatny prezent!

Załącznik 26987

A tutaj najwyższy krawężnik jaki widziałem... w życiu:)

Załącznik 26988

Turecki transport, cd.

Załącznik 26989

Dotarłem do Mardin. Super miasto na wysokim wzgórzu.

Załącznik 26990

Wąziutkie, kręte uliczki, piękne kamienice zbudowane z kamienia o złotym kolorze. Poszwendałem się trochę.

Załącznik 26993

Załącznik 26994

Akurat był wiec wyborczy, pełno hałasu, ludzi i policji oraz żandarmów z długą bronią, samochody opancerzone. Jakby szykowali się na wojnę!

Załącznik 26991

Krótka pogawędka z policjantami.

Załącznik 26992

Zrobiłem zakupy w markecie, lale chciały być uwiecznione na zdjęciu. Może dzięki temu będą sławne:haha2:

Załącznik 26995

Kilkanaście kilometrów dalej zatrzymałem się, żeby skonsumować to, co niedawno kupiłem. Z drogi widziałem namioty i pomyślałem, że to pewnie Kurdowie.
– Zjem, popatrzę i zrobię zdjęcie – pomyślałem. Zaparkowałem na szerokim poboczu i zacząłem wyjmować jedzenie z sakw. Po chwili pojawiło się koło mnie 2 chłopaków z procami w rękach. Ich dumne miny pokazywały, że po 1.: są u siebie i po 2.: właśnie przyjechał frajer, kosztem którego można się zabawić:Sarcastic: Skojarzyli mi się z zadziornością Tomka Sawyera.
– Pewnie zostawią mi na kasku kilka wgnieceń od kamieni, gdy będę odjeżdżał – pomyślałem realnie.
Chłopcy stali ze 3 metry ode mnie, a ja wciąż wyjmowałem jedzenie z sakwy zastanawiając się co robić, by nie wyjść na głupka. Wyciągnąłem rękę na powitanie i powiedziałem swoje imię, na co odpowiedzieli tym samym.
– Jednak będzie miło – pomyślałem i z mapą w ręku opowiedziałem „swoją historię”.
Chłopaki zainteresowali się też gie-pe-esem, jeden z nich przymierzył kask, a na ich twarzach pojawiły się uśmiechy. Potem siedząc na kamieniu obserwowałem jak celnie potrafią strzelać, dziś na szczęście nie ja byłem ich „wybrańcem”:)

Załącznik 26996

Po drodze coraz więcej posterunków. Stanąłem przy jednym z nich, był po drugiej strony drogi. Po obu stronach bramy wjazdowej, za tymi workami z piachem kryją się żandarmi w pełnym rynsztunku. Strzeliłem fotę i od razu usłyszałem jakieś groźby (?), czym prędzej stamtąd zjeżdżam.

Załącznik 26997

Jadę dalej, odwiedzić Batmana:).

Załącznik 26998

Oprócz nazwy, nic ciekawego. Jeszcze tylko rocznik, najlepszy – ’76 :D

Załącznik 26999

Długo nie mogłem znaleźć miejsca na nocleg. Teren górzysty i gęsto zaludniony. Posterunki jandarmy co 10 kilometrów. Lasu jak na lekarstwo, a jeśli już jest, to ogrodzony (sic!). Dopiero później domyśliłem się, że to chyba ze względów bezpieczeństwa. Pewnie po to, by utrudnić życie kurdyjskim partyzantom.
Zaczęło się ściemniać. W miasteczku Ziyaret (25 km za Kozluk) zatrzymałem się koło posterunku (albo raczej warowni) jandarmy i spytałem o możliwość noclegu w okolicy. Oprócz wartowników pojawiło się jeszcze 2 gości w cywilu. Żaden z nich nie mówił po angielsku. Jeden z wartowników zadzwonił po „tłumacza”, który miał zaraz przyjść. Czekałem i czekałem, denerwowałem się, że czas leci, a niebo się ściemnia, gdy w końcu, po 10 minutach przyszedł. Pan w kwiecie wieku, z pochodzenia Syryjczyk, wyjaśnił mi, że ze 2 km stąd jest tani hotel. 3 dolce za pokój.
– Super! Gdzie to jest? – spytałem. Okazało się, że tak naprawdę żaden z nich dokładnie tego nie wie. Po kolejnych 15 minutach bezsensownej gadki, stwierdziłem że to pieprzę i jadę gdziekolwiek dalej. Wtedy któryś z nich stwierdził, że w następnej mieścinie, oddalonej 10 minut jazdy stąd jest hotel dla nauczycieli. Wytłumaczyli gdzie dokładnie, dla pewności napisali mi to jeszcze na kartce po turecku. :umowa: Trwało to wszystko z pół godziny i gdy się skończyło spytałem Syryjczyka, czy mogę zrobić im zdjęcie.
– Dobrze, ale staniemy w ten sposób, żeby nie było widać obozu – powiedział. Strzeliłem im fotę, pożegnałem się i chcę odjeżdżać, gdy nagle zatrzymuje mnie ten sam Syryjczyk.
– Niestety musisz skasować to zdjęcie!:mad:
– Co??? :dizzy:
– To rozkaz komendanta obozu, bardzo mi przykro, nic nie poradzę – powiedział. Skasowałem to nieszczęsne zdjęcie (na jego oczach) i odjechałem.
Już po ciemku wjechałem do oddalonego o 8 km Baykan. Przy pomocy lokelsów znalazłem ten hotel, lecz niestety nie było w nim wolnego miejsca. W końcu, na wyjeździe z miasta zobaczyłem otwartą bramę i wjechałem przez nią na plac gospodarczy. Z budynku wyszedł dozorca, któremu ręcznie zacząłem tłumaczyć i prosić, że chciałbym się przespać tutaj, na tej trawie w namiocie. Pan kazał czekać, wyjął komórkę i zadzwonił do szefa. Na dworze było już zupełnie ciemnio, a dozorca po skończonej rozmowie stanowczo odmówił spania na zewnątrz. Kompletnie NIC nie rozumiałem, a on coś mówił i szczypał mnie delikatnie w ręce.
– A, pewnie są tu chmary jakiś komarów, czy innych krwiopijców, które mnie w nocy zjedzą – pomyślałem.
Pokiwałem głową i wszedłem za nim do środka. Dostałem łóżko w osobnym pokoju. Przy telewizji wypiliśmy herbatę i poszedłem spać.

Pozycja noclegu wg gps: N38˚09΄49,82΄΄ E41˚47΄26,18΄΄
Najbliższe miasto: Baykan, TR
Dystans dzienny: 536 km
Dystans skumulowany: 5038 km

Sławekk 09.12.2011 20:40

Pięknie .... serducho mi mocniej bije jak czytam o Turcji . Jakąś cząstkę siebie tam zostawiłem i nawet cena paliwa nie potrafi mnie odwieść od powrotu w tamte strony :)

Mech&Ścioła 10.12.2011 23:00

DZIEŃ 11 – 30 maja, poniedziałek
 
25 Załącznik(ów)
Załącznik 27002

Gdy rano wyszedłem na zewnątrz i spojrzałem na motocykl, już wiedziałem o co mu chodziło z tym szczypaniem. Wszystko pokryte było jakimś pyłem.
Wziąłem szlauch, którym dozorca mył stojącą obok ciężarówkę, chodnik i ulicę, i zlałem dominatorkę. Pożegnałem się z serdecznym panem i odjechałem.

Załącznik 27003

Jadę w kierunku jeziora Van. Droga kręta, cały czas pod górę, aż do wysokości prawie 2200 m npm.

Załącznik 27004

Załącznik 27005

Załącznik 27006

„Warowni” jandarmy cała masa, oddalone od siebie o kilka kilometrów. Oprócz tego często spotykam lotne patrole. Byli też kolesie z karabinami ubrani po cywilnemu, idący poboczem wzdłuż drogi. Czuję się jak Mariusz Max Kolonko nadający z serca konfliktu zbrojnego:Sarcastic:

Załącznik 27007

Załącznik 27008

Kurdyjscy uczniowie idący rano do szkoły.

Załącznik 27009

Po drodze tunel o długości ok. 2 km. Jak zwykle, wjeżdżając nie zdjąłem okularów przeciwsłonecznych. Pierwsza połowa tunelu – nieoświetlona, a gps dodatkowo razi mnie po oczach. Ledwo-ledwo widziałem środkową linię na jezdni i starałem się jej kurczowo trzymać, wydaje mi się, że mam początki klaustrofobii:dizzy:.

Załącznik 27010

Ojciec Turków, Mustafa Kemal Paşa (ten na obrazku:)). Często widziałem jego podobizny, ale ten tutaj ma wyjątkowo hipnotyczne oczy. Jeden z naszych też ma takie... :D

Załącznik 27011

Załącznik 27012

Jezioro Van.

Załącznik 27013

Na nazwę sklepu, w którym ostatnio zrobiłem zakupy, zwróciłem uwagę dopiero teraz:haha2:

Załącznik 27014

Załącznik 27015

Załącznik 27016

Pasterze.

Załącznik 27017

Władza lubi przypominać, kto tu rządzi.

Załącznik 27018

Z miasta Tatvan pojechałem dalej do Van.

Załącznik 27019

Z obowiązku podjechałem do atrakcji turystycznej, oddalonej o 3 km od centrum – jakiś zamek. Wielkie to i rozległe, a jeszcze trzeba się wspinać na górę. Szkoda czasu i atłasu, jak prawiła babcia. Zrobiłem tylko zdjęcie, przez siatkę.

Załącznik 27020

Poczułem nagłe pragnienie mięsa i wróciłem do centrum w poszukiwaniu kebaba. Zjadłem 2 (3 TL / sztuka).

Załącznik 27021

Silnik zaczął przerywać. Początkowo myślałem, że jakieś felerne paliwo, bo było wyjątkowo tanie (3,65 TL). Notabene, najdroższe jakie udało mi się zatankować, było za 4,50 TL. Gdy zatankowałem na następnej stacji, a problem nie znikał, zwaliłem winę na wysokość npm. Sprawdziłem świecę, okazała się czarna jak smoła.

Załącznik 27022

Moja szczątkowa wiedza techniczna pozwoliła mi stwierdzić, że mieszanka jest zbyt bogata. Zajrzałem do airboxa. Niestety dostał się tam olej, który upaćkał z jednej strony filtr powietrza.
– Skąd tu olej? – spytałem sam siebie, ale odpowiedzi nie uzyskałem:)
No nic, filtra powietrza nie mam zapasowego. Jak będzie naprawdę źle, to da się przecież jechać bez niego. Zmieniłem tylko świecę.
– Ale super, wreszcie silnik nie przerywa!!! – ucieszyłem się po przejechaniu pierwszych kilometrów. Jednak po 10 km nieprzyjemne objawy powróciły, lecz już się nie zatrzymywałem. Potem było raz lepiej, raz gorzej. Lepiej gdy zjeżdżałem na 1600 m npm, a gorzej – wyżej.

Załącznik 27023

Na stacji paliw „m-oil” w Erzurum sympatyczny pan dał mi gadżety związane z zimową olimpiadą, która odbywała się tu w styczniu br.; naklejkę „Erzurum 2011 – winter universiade”, plan miasta i zapach... do auta:D Ucieszyłem się, zwłaszcza z tej naklejki, lecz na razie nie mogłem jej nalepić, motocykl pokrywała zbyt gruba warstwa błota. Spytałem pana o możliwość taniego noclegu w okolicy. Robiło się już późnawo, a teren wciąż nie dawał zbyt wiele nadziei na rozbicie namiotu. Pełno ludzi, miasteczek i wsi, no i tych nielicznych ogrodzonych lasków. Inne fajne tereny (łąki, wzgórza) też są ogrodzone i wiecie kto je okupuje? Jandarma, całe hektary!!! Zostają jeszcze pola uprawne i strome zbocza gór...:( Wesoły benzyniarz polecił mi kemping znajdujący się 15 km dalej w Ilica.

Załącznik 27024

Udałem się do Ilica. Jednak żadna z zapytanych przeze mnie osób, nic nie słyszała o kempingu. W końcu przejeżdżam obok posterunku polis. Policjant przy użyciu translatora w komórce, dokładnie wyjaśnił mi gdzie znajduje się jedyny lasek w okolicy, jaki on zna. Zaznaczył, że nie jest to zbyt bezpieczne miejsce.
– Jeśli będą kłopoty, zadzwoń do mnie na 155 – powiedział z troską. Numer 155 to po prostu odpowiednik naszego 997, ale fajnie to zabrzmiało w jego ustach:D Bezbłędnie trafiłem do rzeczonego lasku, który okazał się być zbiorem ze 20 drzewek rosnących luźno i bez żadnego podszytu, tuż nad rzeczką. Rzeka jest niezaprzeczalnym plusem, lecz nad jej brzegiem rozkręcała się impreza, której towarzyszył połów rybek. A ze 300 metrów dalej była wioska... Ogarnąłem całą sytuację wzrokiem i odkręciwszy manetkę szybko się stamtąd zmyłem.

Zrobiło się już szarawo, do zmroku pozostało ze 40 minut. Koniec podchodów, walę znowu do jandarmy. 2 kolesi, obaj po cywilnemu. Ni w ząb po angielsku. Gestykuluję i wyginam ciało jak mim, robiąc przy tym minę ostatniej ofiary losu:D Zakumali o co mi kaman i wskazują palcem tablicę w 4 językach świata, że „no entry” i mam spadać. Ale ja twardo, że jak nie wewnątrz ich ogrodzonego terenu, to rozbijam namiot tu na trawie, tuż za siatką! Wtedy młodszego z nich wzięła litość i zadzwonił do swego przełożonego (chyba). 2-minutowa rozmowa, w czasie której chłopak naprawdę się starał właśnie się skończyła, a ja nie mogę domyślić się werdyktu.
– Pokaż paszport! – słyszę komendę.
– Dobra nasza! Mam spanko! – myślę podając mu dokument.
Ale on obejrzał, oddał i stwierdził krótko, że nie można. Ups! Co robić, podziękowałem mu szczerze i odjechałem. Zrobiło się już zupełnie ciemno i w dodatku zimno. Przecież nie będę jechał nocą, walnę się byle gdzie i już.
Jadę tak ze 2 kilometry szosą, nagle patrzę – opuszczona stacja benzynowa „Gulf”. W trakcie jazdy gaszę światła i zajeżdżam od tyłu. Jest nieźle, za budynkiem równy beton, od strony łąk pół metrowy murek. Podnoszę wzrok 3 metry dalej i widzę ze ściany wystający kran i wodę lejącą się do „korytka”.
– Extra, będzie kąpiel! – ucieszyłem się:D
Dobra, zanim rozłożę namiocik, to jeszcze sprawdzam, czy nie ma tu nikogo. Jedne drzwi zamknięte, drugie drzwi... otwarte. Zaglądam i widzę pusty pokój 3 x 3 metry, na podłodze wykładzina, na kaloryferze 2 złożone dywaniki i leżący na nich muzułmański różaniec. O w mordę, co raz lepiej!!! :Thumbs_Up: Niewiele myśląc, rozładowuję motocykl. Odchudzony zmieścił się przez drzwi do środka:) W zamku drzwi, od środka znajduję... klucz:) - do kompletu szczęścia i poczucia bezpieczeństwa! Tej nocy kierownik wraz ze swoją dominatorką mają do dyspozycji własny, zamykany na klucz pokoik!
Rano tak to wyglądało.

Załącznik 27025

Załącznik 27026

Wieczorami męczy mnie jakiś dziwny kaszel i gęsty katar. To wina mojego kierownika, który zaraził mnie tuż przed wyjazdem, podczas delegacji do RDLP Piła, rzęził wtedy jak iż pod górę! Zdrówka mu życzę, i sobie też!

Pozycja noclegu wg gps: N39˚57΄35,63΄΄ E41˚03΄40,59΄΄
Najbliższe miasto: Kayapa, Ilica, TR
Dystans dzienny: 662 km
Dystans skumulowany: 5700 km

Mech&Ścioła 11.12.2011 17:42

DZIEŃ 12 – 31 maja, wtorek
 
27 Załącznik(ów)
Załącznik 27027

Rano wyruszyłem z myślą, żeby już wracać do domu, ale dominatorka ładnie jechała, prawie bez szarpnięć.
Dlatego zmieniłem plan i postanowiłem zahaczyć jeszcze o Kapadocję.

Załącznik 27028

Potwierdzają się moje przypuszczenia, że słaba praca silnika związana jest wysokością npm. Tak mi się przynajmniej wydaje. Do 1300 m npm silnik pracuje ładnie, około 1600 m npm zaczyna przerywać, a na 1900 – 2000 m npm jedzie się naprawdę ciężko.

Załącznik 27029

W zasadzie cały dzień jadę...

Załącznik 27030

Załącznik 27031

Załącznik 27032

Załącznik 27033

Załącznik 27034

Rano jem... tak, znowu kebaba:), tym razem w Erzircum.

Załącznik 27036

Załącznik 27035

Gdy kończę posiłek, zbliża się do mojego talerza kelner i swoimi łapami zaczyna mi zawijać mięso w resztki naleśnika... i zawiniętego kebaba wciska mi do rąk. Wcześniej koleś był sympatyczny, ale teraz taka bezpośredniość zaczyna mi działać na nerwy :Sarcastic:

Załącznik 27037

Jadę dalej :at:

Załącznik 27038

Załącznik 27039

Załącznik 27040

Załącznik 27041

A tutaj bym leżał. Zbyt szybko i zbyt nonszalancko wjechałem na świeżutki asfalt i... na szczęście skończyło się na przejściu ciarek po plecach:)

Załącznik 27042

Załącznik 27043

Około 14.00 musiałem zregenerować, bo bałem się, że usnę podczas jazdy. Zatrzymałem się koło jeziora Tödürke, będącego chyba jakimś rezerwatem przyrody. Punkt widokowy na wieży był niedostępny (zamknięte stalowe drzwi), a moja ospałość i znużenie wygrały z chęcią lustrowania okolicy. Wokoło żywego ducha, zapadłem tu w przyjemną drzemkę :spac:

Załącznik 27044

Po 30 minutach dalej w drogę.

Załącznik 27045

Załącznik 27046

W 250-tysięcznym mieście Sivas, w sklepie z pilarkami i kosiarkami kupuję zapasową święcę...

Załącznik 27047

... i robię zakupy w markecie. To co kosztuje 4.35 biorę za ser, lecz później okazuje się masłem:)

Załącznik 27048

Kupuję miód, który sprzedają tu w plastikowych pojemnikach, w całych plastrach.

Załącznik 27049

W dziale ze słodyczami, pod sufitem wiszą cevizli sucuk, czyli orzechy włoskie zalane zastygłym syropem z winogron. Tanie, smaczne i pożywne :Thumbs_Up:

Załącznik 27050

Załącznik 27051

Wieczorem zajeżdżam na stację benzynową. Po zapłaceniu koleś pokazuje mi łyżeczkę do herbaty.
– Jasne, chętnie napiję się herbaty! – ucieszyłem się w myślach. Ale zaraz okazuje się, że na stole leży pudełko z lodami. Siadamy we trzech (2 pracowników stacji i ja) i uśmiechając się do siebie wcianamy, każdy pędzluje ze swojego rogu. Na początku chciałem tylko kurtuazyjnie zjeść kilka łyżeczek i podziękować, ale ta dundurma była taka pyszna, że nie mogłem się od niej odczepić dobre 20 minut:D Dobre, śmietankowe, nieprzesłodzone, konsystencji ciągnącej się jak nasza krówka. Bardzo serdeczny naród!

Załącznik 27052

Dziś 2 razy o mały włos zabrakłoby mi paliwa. To pewnie kwestia prędkości, musiałem tankować już po przejechaniu 165 km (normalnie robię ponad 200 km). Śpię około 40 km przed Nevşehir, pomiędzy łąkami i młodymi plantacjami winorośli.

Pierwszy raz podczas tego wyjazdu czuję się śpiący i zmęczony. Dobranoc! :spac:

Załącznik 27053

Pozycja noclegu wg gps: N38˚44΄45,09΄΄ E35˚02΄14,25΄΄
Najbliższe miasto: Bozca, Incesu, TR
Dystans dzienny: 673 km
Dystans skumulowany: 6373 km

puszek 11.12.2011 18:16

Fajna ta Turcja...zwłaszcza w samotnej wycieczce...Klimat podrozy wciaga....a tu sniegi i mroz.. fajnie się czyta.. super


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:18.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.