Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (https://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (https://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   Wilk syty i Jagnię całe, czyli Maroko na zimowo [Marzec 2013] (https://africatwin.com.pl/showthread.php?t=17222)

mazeno 23.04.2013 21:06

.........

Paluch 23.04.2013 22:58

Jagna jak zwykle. Wstrzemięźliwa formuła. Lakonicznie, z nutką humoru i wielkim dystansem do świata i własnej skromnej osoby. Lubię Cię czytać. Do zobaczenia wkrótce. Pozdrawiam Paluch :).

Cynciu 24.04.2013 08:42

Cytat:

Napisał Paluch (Post 309907)
J... Lubię Cię czytać...

Paluchu Ty świntuchu.

( teraz, jak nie wolno przeklinać, to nie do końca wiadomo co autor miał na myśli )

ps.
sorki, u mnie to takie spontaniczne.

ps2
ale to dowód, że wątek jest chętnie czytany.

ps3
będą jeszcze jakieś refleksje z podróży?

sambor1965 24.04.2013 08:46

Tak, napiszę votum separatum.
O tym jak Jagna straciła słuch w rzece i jak na polecenie "nogi na podnóżki" położyła je na tylnych setach ;)

Fajnie było, bezproblemowo. Nie nakłamała Jagna.

Brambi 24.04.2013 08:48

Ale zamiesznaie z biletami , promami, kierownikami, warte Louis'a Defunes'a hahahahha

sambor1965 24.04.2013 09:00

Cytat:

Napisał Brambi (Post 309958)
Ale zamiesznaie z biletami , promami, kierownikami, warte Louis'a Defunes'a hahahahha

Wszystko się zaczęło od tego, że auto było za wysokie do pierwszego promu. A że z oszczędności w środku były dwa motorki to pojechały nim dziewczyny. Następny prom był innej linii. Reszta to efekt marokańskich przepisów nie pozwalających wyjechać bez pojazdu którym się wjechało.
Reszta to efekt pogody i opóźnień promów.

Brambi 24.04.2013 09:14

Jasne to śmieszne jak sie czyta relacje Jagny heheh !
A stres pewnie spory !

jagna 24.04.2013 21:37

Cytat:

Napisał sambor1965 (Post 309956)
Tak, napiszę votum separatum.
O tym jak Jagna straciła słuch w rzece i jak na polecenie "nogi na podnóżki" położyła je na tylnych setach ;)

Sambor - konfabulujesz ;) albo jednak ten wyciąg z Gingko Biloba ;) Niczego takiego nie było! I tego się będę trzymać!

Cytat:

Napisał Cynciu (Post 309955)
będą jeszcze jakieś refleksje z podróży?

Cała nadzieja w Wilczycy ;)

wilczyca 24.04.2013 21:44

1 Załącznik(ów)
Cytat:

Napisał jagna (Post 310175)
Sambor - konfabulujesz albo jednak ten wyciąg z Gingko Biloba Niczego takiego nie było! I tego się będę trzymać!

ekhm. ;) może jednak zamilknę...

Załącznik 39711

Cytat:

Cała nadzieja w Wilczycy
Będą refleksje, będą... :)

Paluch 24.04.2013 22:31

Cytat:

Napisał Cynciu (Post 309955)
Paluchu Ty świntuchu.

( teraz, jak nie wolno przeklinać, to nie do końca wiadomo co autor miał na myśli )

ps.
sorki, u mnie to takie spontaniczne.

Zostałem rozszyfrowany. Idę się ponownie zaszyfrować ;).
Jagna ze zdjęcia Wilczycy jasno wynika, że wybrałaś bardziej wymagającą drogę w dół strumienia. Pewnie nigdy im nie wybaczysz, że z zazdrości nie dali Ci tam pojechać :D?
Dorzućcie jeszcze zdjęć bo fajnie się ogląda.

Captain 24.04.2013 22:32

great
 
:bow:
many thanks for this wonderful travelogue with beautiful images
and many surprises

I drove once with a Polish group I love it

sorry for the wrong language, but go..le translator is really bad

Rouge 25.04.2013 12:36

Przeczytałam, pakuję się i jadę :D

wilczyca 27.04.2013 21:24

12 Załącznik(ów)
Obiecałam, że coś jeszcze się zadzieje w tym wątku... No więc niech się dzieje.

Rzeczywiście, nie było mi dane nocować nad Oceanem. Chociaż ma on w sobie coś, co sprawia, że jego obraz pozostaje trwale w pamięci nawet tak parszywej, jak moja. Najpierw daje się utopić słońcu w swoich głębinach przyświecając mu pięknymi kolorami... nie wiem, dlaczego nikt nie robił fotek... chyba czuliśmy już zbliżający się koniec i roztargnienie nas dopadło? Później zmienia barwy na nocne: czarności porozdzierane bałwankami piany, rozmywa granicę horyzontu, ale nie daje o sobie zapomnieć spotęgowaną w ciemnościach siłą hałasu. Nawet teraz, a może właśnie teraz, kiedy nie widać tej wodnej masy, czuje się jej ogrom i... respekt, żeby nie powiedzieć - obawę.
Wspomnę jeszcze, że nasz pastelowy hotelik przechodził właśnie niewielki remont. O tyle niewielki, że nasz pokój mieszczący się na tej samej kondygnacji sąsiadował przez jeszcze jeden z dziurą... wykładzina w korytarzu nosiła ślady rozdeptanego gipsu i pyłu, ale co tam! Trochę większym "problemikiem" było coś, co dało nam szansę dointegrowania się... Tylko w jednym pokoju był dostęp do ciepłej wody :) i to falowo-ciepłej wody. Pewnie miało to związek z przypływami i odpływami.
W każdym razie skorzystaliśmy z wszelkich dobrodziejstw hotelowych, zjedliśmy, wytyczyliśmy pokój integracyjny na ten wieczór i... jako bezmotorkowcy ostatniego dnia razem z Samborem postanowiliśmy przezornie jednak wyjechać "teraz", czyli po północy. Była to baaaardzo dobra decyzja, jak się później okazało.
Plan podróży był napięty: trzeba było spakować większość niepotrzebnych już bagaży [najlepiej tych nie-lecących] ekipantów, pojechać do Tangeru [koło 200km], skąd wypożyczony był nasz wóz serwisowy, przepakować bagaże do busa, doprowadzić Dacię do porządku i zwrócić nieubłoconą... Następnym celem była El Jebeha [kolejne 200km] - tam czekała na nas krnąbrna Belgarda.

Załącznik 39808

Niewiele pamiętam z drogi "tam" - ciemno i sennie. Za to droga powrotna na prom... Niby ten przybrzeżny odcinek był mi znany z pierwszego dnia naszej marokańskiej przygody, jednak czy to kwestia środka transportu [pierwszego dnia na moto-początek sezonu, dogadywanie się ze świeżym sprzętem], czy większe otwarcie się z czasem na piękno tego miejsca... Nie wiem. Było pięknie i tyle. O jakoś tak:

Afryka wita nas i żegna deszczową aurą.
Załącznik 39798

Kobiety zbierają "chrust" i na osiołkach, w towarzystwie burków, transportują go do wiosek.
Załącznik 39799

Załącznik 39800

W górach roztopy, sporo chmur... Rzeki wzbierają i swoją brunatnością próbują zabarwić morze... nawet trochę im się udaje ;)
Załącznik 39801

Prostujemy kości na jednej z plaż.
Załącznik 39802

Załącznik 39803

Pastuszek.
Załącznik 39804

Nad cieśniną gromadzą się chmury... oj, nie zazdrościmy za bardzo motocyklistom...
Załącznik 39805

Hm... ciekawe, jak ten ciągnik zawraca? Marokańczycy sobie radzą. Jestem pod wrażeniem tego widoku...
Załącznik 39806

Załącznik 39807

Jesteśmy już blisko. Kierujemy się na Tanger-med: tam już na nas czekają... Napotykamy pewne utrudnienia... Chyba nieźle tu lało...

Załącznik 39809

Przeczołgujemy się za wszystkimi rondem pod prąd i wskakujemy na drugi pas przeciwległej jezdni... nasz jest zbyt głęboko zalany. Kierowcy z przeciwka nie wiedzą, dlaczego inni jadą pod prąd, widocznie to zalanie to świeża sprawa. Podobnie świeża jest czołowa stłuczka przed nami. Spieszymy się, a tu takie atrakcje po drodze... W końcu docieramy do portu i wilk wita się z jagnięciem...

asti 29.04.2013 00:40

Ahh, poznaję plażę z ósmego zdjęcia gdzieś przed el Jebeha. Dziwnie usytuowany kibelek na szczycie skały, mglista pogoda, tysiące zakrętów ... cudnie.

Dopiero co wróciłam a już tęsknię.

wilczyca 30.04.2013 21:00

Spieszymy się na prom...



Po zapakowaniu wszystkich włącznie z Jagną na prom mamy chwilę wytchnienia... od jazdy oczywiście ;) Teraz musimy poczekać na swojego przewoźnika. Port w Tanger-Med jest olbrzymi [jak na moje standardy] i wszędzie taki sam. Niestety trudno jest dowiedzieć się czegokolwiek o czasie i miejscu załadunku. Przypływają co jakiś czas promy, ale za każdym razem nie jest to "nasz". Nie bardzo jest jak się zdrzemnąć w tej sytuacji, a razem z Samborem jesteśmy mocno zmęczeni. Godziny nocne wleką się w półśnie. W końcu jest. Parkujemy elegancko przy ścianie i idziemy na pokład. W telewizji mecz, ja odpływam.

Z portu pędzimy do hoteliku, w którym spaliśmy pierwszej nocy, tam czeka na nas laweta. Oczywiście [żeby nie było za łatwo] laweta jest zakleszczona między pięknym białym golfem a ścianą i przyłańcuchowanym koszem na śmieci ;) Walczymy, ale Jej Dwuosiowość wcale nam nie pomaga ;) w końcu dźwigamy kosz i jakoś udaje się uwolnić przyczepkę. Po paruset metrach zatrzymujemy się, bo coś jest nie tak. Jedno z czterech kół trzyma i nie chce się kręcić. Jest środek nocy, jesteśmy jeszcze na terenie zamkniętym, mija nas jakaś ichniejsza straż... Wszystko jest OK, zarzekamy się, i ochrona odjeżdża, a Sambor w tym czasie wczołguje się pod lawetę i szuka przyczyny. Kończy się ostatecznie na demontażu koła i pędzimy na lotnisko. Nie ma czasu teraz się tym zajmować. Po co nam 4 koła?

Dojeżdżamy w samą porę. Towarzystwo nieźle się ululało w ten ostatni wieczór ;) Dwoje trzeźwych i zrypanych kontra siedmiu mniej lub bardziej nawalonych ;) Szybka rotacja bagażowa, uściski, pożegnania - na krótko właściwie. Oni dziś będą już w domu, my zaczynamy kolejną podróż ;)

Podjeżdżamy do hotelu, gdzie parę godzin temu balowali jeszcze nasi marokańczycy. Czeka tam na nas Maciek. I upragnione łóżka...
Rano trzeba będzie wskrzesić lawetę, zrobić tzw. deburdelizację w pojeździe, spakować motorki i ruszyć w drogę. Na 10 kółkach... :)

Paluch 30.04.2013 22:02

Zdjęcia z deburdelizacji byte :D.

jagna 01.05.2013 10:56

Paluch, deburdelizacja to taka bardziej intymna czynność...

rafcio 22.09.2013 21:33

czytam,lepiej pózno niż pózniej


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:42.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.