Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   DLACZEGO KIRGIZ SCHODZI Z KONIA? Czyli Leszcz Adventure Team w wielkiej wyprawie badawczej do Azji centralnej (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=3783)

czosnek 16.09.2009 17:28

2 Załącznik(ów)
Sam w to nie wierzę ale wróciliśmy mniej więcej w całości :)
Elwood postanowił nas się pozbyć i wysłał w dolinę Bartang..ale nie tak łatwo się nas pozbyć panie kolego ;)

W pierwszym dniu spotkaliśmy Gajrona w Sanoku a w ostatnim Jojne w Sandomierzu :D

Jak zmyję z siebie gnój i sprawię, że nie będę się składał tylko z bolącej dupy postaram się coś napisać

Czuj duch!!

A tak na początek dwa obrazki :)
Załącznik 7330
Załącznik 7331

sambor1965 16.09.2009 18:19

O widze ze pogoda Wam dopisala. Bartang mielismy z Izim w zamiarze, ale jakis landslide byl i balismy ze utkniemy na dluzej...
Wysylanie kogos na droge ktorej sie nie przejchalo jest ciut ryzykowne. Fajnie ze wrociliscie, czekamy na foty!

majki 16.09.2009 18:36

No i kolejna piękna wyprawa zakończona!;) Gratulacje! :Thumbs_Up:

Czekamy na foty, opis i odpowiedź na kluczowe pytanie! :D

barthez 17.09.2009 09:43

no kurna, to pierwsze zdjęcie jest MEGA!!!

gratulacje chłopaki, fajnie że dotarliście cali i zdrowi.
Taki wyjazd też mi się marzy, tylko chyba pipa jestem i nie potrafię się zebrać :-(

Elwood 17.09.2009 11:42

Hurrra, hurrra, hurrra.
Czosnek, strasznie, ale to strasznie Ciebie przepraszam, że naraziłem Ciebie na ryzyko. Pewnie siedzisz teraz i żałujesz, że dałeś się namówić...:haha2:
Zamelduj się, wiesz gdzie;)

Ryzyko... a to dobre.

czosnek 28.10.2009 19:34

4 Załącznik(ów)
Rozdział Pierwszy <o></o>

Czyli: <o></o>
Jak w przypływie bojowego nastroju porwać się z motyką na słońce.<o></o>
<o></o>
Ty.. stary ? Zdajesz sobie sprawę, że pijemy sobie wino w samym środku Pamiru, 6 tysięcy kilometrów od domu? – wybełkotałem do Bartka gapiąc się w niesamowicie ugwieżdżone niebo.
Jeszszzzzzcze to do mnie nie dociera – odpowiedział podając butelkę dość paskudnego kagora.<o></o>
<o></o>
No bo i jak w to uwierzyć skoro niecałe 5 miesięcy wcześniej odbyłem pierwszą w swoim życiu jazdę na motocyklu. Bartek był dalece bardziej doświadczony….o jakieś 7 tyś km. <o></o>

Tak czy inaczej w czasie jednej z naszych weekendowych przejażdżek po okolicy zaczęliśmy przebąkiwać o jakiejś prawdziwej wyprawie w daleki świat. Jedno było pewne, musi to być wschód a reszta to już szczegół. Że zerowe doświadczenie? Phiii z doświadczeniem to każdy potrafi a poza tym to wiesz… może to ostatnia szansa przed dziećmi, żonami i całą tą resztą jakże dorosłych spraw. <o></o>

Z głupa poprosiliśmy Dziennik Polski o patronat medialny wyprawy do Azji centralnej… bo w sumie dlaczego by nie Azja centralna, przecież to i tak nierealne żebyśmy gdziekolwiek w tym roku pojechali. <o></o>

Pewnego lipcowego dnia dzwoni Bartek. <o></o>

– Stary jedziemy! <o></o>
- Jak to jedziemy?!! Gdzie jedziemy?!! Dlaczego jedziemy?!!! Czego pan ode mnie chce?!!!! – zapytałem zimnym tonem jak na zawodowca przystało<o></o>
- Dostaliśmy patronat! Nie można się teraz wycofać. Bóg Honor Ojczyzna, uważasz Pan? <o>

</o> No i pięknie. Czyli mamy trochę ponad miesiąc na załatwienie wiz do 5 krajów, przygotowanie motocykli, opracowanie trasy i zmianę naszych wizerunków w rodzinie z nieodpowiedzialnych idiotów na niezwykle dzielnych podróżników hmmm.. zwykła zmiana nomenklatury ale nie wiedzieć czemu tak ładniej brzmi. <o></o>
<o></o>
No i tak jakoś dziwnie wyszło, że 17 sierpnia w nocy dwóch kuzynów wyruszyło hen na wschód.<o></o>
<o></o>
Dzień pierwszy<o></o>
Oczywiście pakowanie odbyło się w dzień wyjazdu i całkowicie na wariata, przez co zamiast ok. 18 wyjechaliśmy ok. 21. W dodatku dzięki sprawności Poczty polskiej wyruszyliśmy bez mapy Pamiru, zapasowego reglera oraz motooilera. Rzeczy te doszły dzień po naszym wyjeździe.

Załącznik 8053
<o></o>
Po spakowaniu dziarsko zasiedliśmy na motocykle, pożegnalna fota i jazdaaaaa!!!!
Załącznik 8054
<o></o>
Jedynka, gaz, ryk silnika i … postój w głębokim szoku 10 metrów dalej. W życiu nie jechałem z bagażem przez co te nieszczęsne 10 metrów przejechałem pięknym wężykiem. <o></o>

Dobrodzieju, gdzie ty się w Pamir pchasz, wsiądź ty lepiej w pekaes i do Krynicy jedź do wód kąpieli błotnych zażyć. Dobrze, ze już noc. Jakby co nikt nie zobaczy kompromitującej gleby Afryki w pełnym rynsztunku. <o></o>
O dziwo jednak bardzo szybko przyzwyczaiłem do całego tego dobytku za plecami i po paru kilometrach już nie czułem żadnej różnicy w jeździe.<o></o>

Tego dnia postanowiliśmy dojechać do Brzozowa skąd rano chcieliśmy uderzyć na ukraińską granicę w Krościenku. <o></o>

Noc, ciepło, jedzie się świetnie. Powoli zaczyna do nas docierać, że właśnie jedziemy w kierunku jednej z największych przygód w naszym życiu. <o></o>
GPS zapragnął poprowadzić nas skrótem w okolicach Odrzykonia dzięki czemu ok. 12 w nocy wylądowaliśmy w kukurydzy bez drogi naprzód. Jednak nie ma tego złego. Tak ugwieżdżonego nieba nie widziałem od dawna. Jadę z uchyloną szybą kasku co później praktykuję przez cały wyjazd. Dzięki temu zachwycony chłonę niesamowicie intensywne zapachy sierpniowej nocy. <o></o>
W końcu po 1 w nocy lądujemy w łożach w Brzozowie.<o></o>
<o></o>
Dzień drugi<o></o>

Zwijamy się dobrze po dziewiątej i niedługo lądujemy w Sanoku gdzie spotykamy Gajrona paradującego sobie radośnie po mieście. Po krótkiej pogawędce sprzedaje nam świetny patent na mocowanie butelki w Afryce przez co przyczynia się w znaczny sposób na przedłużenie naszej egzystencji. <o></o>
Z Sanoka rzut beretem na o dziwo praktycznie pustą granicę w Krościenku. Niestety ukraiński celnik gdy dowiedział się, że jedziemy dalej w świat od razu bez pytania wbił nam wizę tranzytową a do tego wymyślił nam i wpisał w pieczątkę punkt przekroczenia granicy z Rosją. Na nasze protesty, że przecie panie kochany w deklaracji jak byk wpisaliśmy jako cel wizyty „TOURISM” tylko wzruszył ramionami i kazał jechać dalej. Następne okienko raczyło być zamknięte. Po krótkich poszukiwaniach znaleźliśmy załogę okienka w postaci ładnej blond pani celnik zażywającej słońca z boku pakamery. Pani celnik okazała się zupełnie bezbronna wobec naszego uroku osobistego i od ręki wbiła swoje niezwykle ważne pieczątki na świstkach, które zostały nam zabrane 20 metrów dalej na ostatniej bramie. Jeszcze coś tam przebąknęła, że w zamian za tak wyczerpująca pracę należy jej się bombonierka ale zadowoliła się widokiem 2 pełnych garniturów zębów tworzących banany na naszych gębach.<o>

</o> Tym samym przekroczyliśmy pierwsza granicę tego wyjazdu (pomijając granicę głupoty, która została przekroczona jakiś czas temu)<o></o>
Jedziemy w kierunku na Sambor oczami chłonąc widoki a dupami chłonąc dziury w drogach..a może drogę w dziurach. Za Samborem jedziemy na Drohobycz żałując, że nie mamy czasu na poszwędanie się śladami Shulza.

Przed Stryjem jedziemy sobie fajną już nie dziurawą drogą, na liczniku ok. 100/h droga prosta, widoki piękne a tu nagle zaczyna mną rzucać i ściąga mi Afrykę na przeciwny pas. Trochę spanikowany bo właśnie przed chwilą minął mnie jadący z przeciwka TiR zjeżdżam na pobocze wizualizując już sobie we łbie wielką dziurę w oponie. Patrzę Ci ja na koła a tu nic. Gumy całe, powietrza też nie brakuje, więc kie ch….? Już mam zasiadać z powrotem ale coś łyso z prawej strony…. I ja się pytam… gdzie jest kufer????? Odleciał mi kufer… wziąl i fruuuu… Już po tobołach. Zawracam oczekując widoku sprasowanego kufra i zawartości tegoż rozwianego w promieniu 100 m. Jadę 50m, 100m, 500m a kufra niet. Wracając pytam chłopa siedzącego na poboczu czy nie widział dziwnych zjawisk lotniczych. W odpowiedzi wskazuje na swojego kumpla, który jakieś 100m dalej włazi do rowu. W chwili gdy do niego podjechałem właśnie wspinał się po zboczu dźwigając radośnie mój latający kufer. W czterech oglądamy pacjenta i z dumą diagnozuję tylko lekko wgnieciony narożnik oraz żałośnie stercząca słomkę wbitą w karimatę zamocowaną do kufra. <o></o>
Przyczyną lotu było poluzowane mocowanie mojej własnej produkcji, z którego zresztą jestem bardzo dumny i będę bił się z każdym kto twierdzi że jest do dupy.

Załącznik 8055
<o></o>
Dalsza droga mija już bezproblemowo pomijając mój krzywy kręgosłup, który niemiłosiernie mnie napier…. jedziemy sobie radośnie na Iwano-Frankowsk, Chocim by o 0.00 zameldować się w Kamieńcu Podolskim. Tam fundujemy sobie pokój za 100 hrywien i biegniemy przez snem obejrzeć zamek i smotrycz. Uwielbiam to miasto. Byłem już tutaj jakieś 5 razy i niezmiennie mnie to miasto zachwyca. Podobnie zresztą jak cała Ukraina. Ten kraj ma w sobie coś takiego niesamowitego, że jak się tam raz pojedzie to już człowiek zawszę będzie tęsknił.

Załącznik 8056
<o>
</o>

wieczny 28.10.2009 23:35

Dajesz dalej :lukacz:

podos 29.10.2009 08:28

no fajnie - wreszcie sie zaczyna pisanie:) Ci koledzy, co mają zaleglosci, sobie przykład z kolegi niech wezmą...

Marcin SF 29.10.2009 08:47

powoli idzie zima, zaczną się relacje ... mam nadzieję :D

zbyszek_africa 29.10.2009 09:36

Cytat:

Napisał podos (Post 81614)
no fajnie - wreszcie sie zaczyna pisanie:) Ci koledzy, co mają zaleglosci, sobie przykład z kolegi niech wezmą...

Ty piękny, Twoja relacja to gdzieś w lutym była:Sarcastic: ( ta z Pamiru)

pozdr.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:27.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.