![]() |
Spoko:) jakieś plany już się rodzą ale na razie w bólach....:spac:
|
jak zwykle szacun:bow:
|
Cytat:
|
Naiwnośc uważam za cnotę..bo to właśnie pewna naiwnośc i fakt ze slowa " you can struggle there' jawią się nam bardziej atrakcyjnie niż grożnie pcha nas do ruszenia czterech liter z wygodnego fotela....a inspiracją są ludzie którzy nie znali slowa ' no way"...:D...
|
Super wyprwa, opis, zdjecia i fotki. Troche zaluje, ze nie mialem okazji z wami pojechac.
|
Mam nadzieje, że ta opowieśc nie pozostanie bez zakończenia.... chociaż czasem wspomnienia nie nadażają za tempem zycia....Sambor już planuje przeciez nowy wyjazd...:at:
|
Cytat:
|
święta świętami...ale we're still waiting for next part Sambor :)
|
Coraz trudniej mi się pisze te relacje. Nie tylko dlatego, że upłynęło w Wiśle trochę wody (i lodu), ale również dlatego że wszystko co najfajniejsze już właściwie było za nami. Zostaje nam już tylko powrót - owszem okraszony jakimś zwiedzaniem, ale to co fajne już było chyba za nami.
http://lh4.ggpht.com/_xeUBXqZ9eQQ/TN...0/IMG_0489.JPG Uświadomiłem sobie to w ten deszczowy poranek, gdy obudziłem się w pokoiku, który zapewne wcześniej był jakimś chlewikiem w oberży w Agoudal. Za oknem siąpił deszcz. O żadnej ambitnej trasce nie było mowy. Chmury czołgały się po ziemi i wiedziałem że jak najszybciej trzeba zmykać z tego Atlasu. Najlepiej asfaltem w stronę Fezu. Od Jarka dostałem smsa, że wraz z Asią są już niedaleko oceanu i że pogoda super etc. A u nas niebo nawet nie płakało, ono po prostu delikatnie przeciekało, było koło 5 stopni. Pogoda taka, że najlepiej zaszyć się pod kołdrą i zapomnieć o takim dniu. Niechętnie spojrzałem w stronę mojego pomarańczowego błotnika. Wiozłem go od kilku dni pod pajączkiem na torbie z tyłu. Pomyślałem że dziś wypadałoby go założyć, będzie pewnie mokro i mi trochę buzię skropi. Zdecydowałem się jednak tę robotę przerzucić na najbardziej zapracowany dzień tygodnia. Coś tam napsikałem do dętki żeby się nie męczyć z dopompowywaniem koła i w drogę... Z tym błotnikiem to chyba jednak był błąd... http://lh3.ggpht.com/_xeUBXqZ9eQQ/TN...2/IMG_0509.JPG http://lh4.ggpht.com/_xeUBXqZ9eQQ/TN...0/IMG_0495.JPG http://lh6.ggpht.com/_xeUBXqZ9eQQ/TN...2/IMG_0497.JPG http://lh3.ggpht.com/_xeUBXqZ9eQQ/TN...2/IMG_0491.JPG Prawdopodobnie jechaliśmy piękną drogą. Chmury wciąż były nisko, albo my byliśmy dość wysoko - wciąż pętaliśmy się w okolicach 2000 metrów. Mgła rzadko odsłaniała to co zasłaniała i mało widząc nawijaliśmy te kilometry na koła. Było zimno. Już kilka razy zmarzłem w Afryce i jakoś to psychicznie trudno znoszę. W Polsce jeżdżę jak jest +2 stopnie i nie narzekam. Ale w Afryce? Gnębiły nas dodatkowo wiadomości, że jesień mamy w Polsce piękną i wszyscy na motorkach. Dużo łatwiej by nam było, gdybyśmy wiedzieli że zżera was zazdrość. Droga była asfaltowa, ale tego dnia nie przeszkadzało mi to. Żal mi było tych winkli, które robiliśmy jakoś tak bez przekonania, z rezerwą. Kostki jednak słabo się na tym zabłoconym asfalcie sprawowały. Rozlane wokół nas mleko nie pozwalało dobrze ocenić głębi znajdującej się obok drogi, ale i tak mieliśmy respekt. Mignęły nam gdzieś z naprzeciwka 3 afryki na brytyjskich blachach, ale nawet się nie zatrzymaliśmy. Dopiero jakaś beznadzieja w oczach stojących przy drodze rowerzystów kazała mi się zatrzymać. http://lh3.ggpht.com/_xeUBXqZ9eQQ/TN...0/IMG_0502.JPG Heloł, heloł, hał ar ju etc. Dwóch Holendrów i jeden południowy Afrykańczyk. No mają problem, kółko się panie nie kręci. Hm... Mają panowie sporo szczęścia - tak się bowiem składa, że jesteśmy ekipą pracującą dla marokańskiego rządu i pomagamy cyklistom. I właśnie mamy ze sobą profesjonalnego mechanika rowerowego. W to że pracujemy dla Marokańczyków nie uwierzyli. Ale mieli mocno uradowane mordki jak zobaczyli, że Pekaes bierze się za robotę. No i w dodatku jako pierwsi nie mylili Poland i Holland! Pekaes pomógł, coś tam lokales źle poskręcał i była kupa. http://lh3.ggpht.com/_xeUBXqZ9eQQ/TN...0/IMG_0507.JPG Holendrzy wniebowzięci, coś tam thenkjują, ale nasza lotna brygada już pomknęła w stronę cywilizacji. Jakoś się udało dojechać do drogi główniejszej - skręciliśmy na północ w stronę Fezu. Jeszcze jakiś obiad i dzida... No ale dzida to nam tego dnia wybitnie nie szła. Ekipa pękła i jechaliśmy jak zjednoczona Europa: dwoma prędkościami. Ja ze Zbychem Franzem z przodu i ekipa Puszka z Markiem i Artkiem. Pekaes miotał się między nami bezradnie próbując posklejać obie części, które najwyraźniej nie miały ochoty jechać ze sobą. W efekcie nie ma zdjęć z tego kawałka trasy, za Ifrane zrobiło się ciemno i do Fezu wpadliśmy wczesną nocą. Dałem się złowić jakiemuś motonaganiaczowi i upewniwszy się, że oferuje nocleg w Ville Nouvelle pojechaliśmy za nim. Miejscówka była wielce ok. Motorki bezpiecznie zamknięte, a do medyny zaledwie parę kilometrów. Tres bien! http://lh3.ggpht.com/_xeUBXqZ9eQQ/TN...2/IMG_0511.JPG http://lh3.ggpht.com/_xeUBXqZ9eQQ/TN...0/IMG_0516.JPG Medyna jak medyna. Franek to nawet coś zarobił, ale my wydaliśmy więcej... http://lh5.ggpht.com/_xeUBXqZ9eQQ/TN...0/IMG_0519.JPG |
Franz
A ja myślałem, że czeszesz kosiorę sprzedając prawie nówki afryki. Jednak się wielce myliłem. :D:D:D Jakbyś chciał wydzierżawić ten zaułek na miesiąc to chętnie sobie dorobie. :bow::bow::bow: |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:09. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.