![]() |
Cytat:
|
Trolik, tylko jednego nie rozumiem.
Piszesz, że po permit zjechałeś do Narynia ale by przejechać doliną Narynia musiałeś go mieć. Rozumiem znaczy, że na Arabel odebrałeś w Biszkeku? W 2010-stym załatwiałem permit w Karakolu (na Inylczek) ale trza było czekać na miejscu trzy dni więc objechaliśmy region dokąd się dało, bo szkoda nam było czasu. |
Cytat:
pozdawiam trolik |
Cytat:
|
Cytat:
Osobiście nie przepadam za Kirgizami. Jak mówi kumpel: oni musowo podduszani przy porodzie. Jeżeli chodzi o przejezdność szlaków w KGZ, to uwielbiam zaglądać na rowerowe strony Ruskich i... Czechów. Tak mnie się ten Arabel (płaskowyż) z pamięci nagle wykluł, że zapragnąłem trochę info światowych przypomnieć i trafiłem na post znanego, polskiego podróżnika - srającego po rowach, który na cavaranistanie udawadniał, że nijak z Arabel do Narynia - ni chu chu. Tak, że ten... Pal sześć te permity. Trolik sypnij jeszcze jaką garścią zdjęć z tego zaklętego permitowo rewiru:) |
Cytat:
|
|
Mazeniak 💪
|
Skoro mazeniak pisze, że nie ma opcji, to znaczy, że nie ma i trolik ściemnia.
Już nie chcę więcej zdjęć z tej fałszywej doliny:D |
Nie wiem czy ściemnia bo jak wspomniałem ja ogarniam teren po znakach szczególnych a nie po topo z nazw i trudno mi odcyfrować posty mazeniaka. Garmin jednak nie kłamie a miałem jeszcze wątpliwa przyjemność złapania kapcia na tych serpentynach przed którymi jest niby post ale ja go nie zanotowałem. W każdym razie na chłopski rozum lecimy od Tamgi, potem po lewej pomnik kosmonatutów (po prawej też) i wodospad (po prawej). Potem serpentyny na szczyt a tam na prawo na Arabel i dolinę.
https://uploads.tapatalk-cdn.com/202...a9823d4cc5.jpg |
Spoko, to żarcik był.
Sporo ekip przejechało z płaskowyżu Arabel do Narynia,w tym z PL, nawet mi znani. Zostawiam temat trolikowi. Pozdro. P.S. Info o permitach zaś na pewno przydatne. |
jechaliśmy tak jak pisze Emek. Za choinke nie moge odzyskać teraz śladu naszej wyprawy z inreach...:-(
|
Rano Radzio wygonił nas ze śpiworów o 6-tej rano, bo przed nami była ambitna jazda do jeziora Kol Suu. Ja czułem się już całkiem ok, ale z kolei Radzio zaczął mieć objawy podobne do moich sprzed dwóch dni. On na szczęście był mądrzejszy ode mnie i pochłonął od razu garść nifuroksazydu więc mogliśmy jechać dalej. Na początku była szutrostrada, potem droga zaczęła się pogarszać, ale wciąż była całkiem Ok. Po kontroli granicznej wjechaliśmy na płaskowyż i dalsza droga wyglądała mniej więcej tak:
W odległości ok 40 km od jeziora track zaczął kierować nas skrótem w stronę gór-postanowiliśmy jechać jednak szutrem, bo byliśmy zbyt słabi na ew. walkę w terenie na takim odludziu. Do doliny Kol Suu zajechaliśmy przed południem i zalogowaliśmy się na jurtowisku CBT. Mogę spokojnie polecić to jurtowisko-czysto, schludnie, dobre jedzonko. https://lh3.googleusercontent.com/QO...=w1230-h689-no Zaraz po zalogowaniu się w jurcie zaopiekowała się nami 14-to letnia córka gospodarzy, która wsadziła nas na konie i zawiozła do jeziora. Tu muszę po raz kolejny wyrazić szacun dla Kozaków z Wybrzeża - była to ich pierwsza w życiu jazda konna, a radzili sobie całkiem fajnie:-)!! Radziowi nawet udało się trochę pokłusować :-)!! Wojtek kiepsko sobie radził bez gazu i sprzęgła, dlatego dziewczynka trochę mu pomagała :-) Chłopaki zabrali ze sobą majtki do pływania, okulary, płetwy, ręczniki, płyny do opalania itd. Ja na szczęście nie zabrałem tego jakże ważnego sprzętu. Na szczęście.... :-), bo.... W jeziorze NIE BYŁO WODY!!! :-) https://lh3.googleusercontent.com/l3...=w1225-h689-no Dziewczynka powiedziała nam, że raz na 10 lat jezioro wysycha no i my akurat trafiliśmy w suchy rok. Wrażenia z łażenia po dnie były niesamowite. https://lh3.googleusercontent.com/HF...=w1230-h689-no https://lh3.googleusercontent.com/1n...=w1225-h689-no Dla tego jednego dnia warto było telepać się z Polski tyle kilometrów. |
:rules:Super
|
18-go sierpnia ruszyliśmy w dalszą drogę zostawiając za sobą jurtowisko pod jeziorem Kol Suu. Celem tego dnia był dojazd jak najbliżej granicy kirgisko-tadżyckiej w Sary Tasz. Z mapy wynikało, że powinniśmy przejechać ten odcinek w ciągu jednego dnia....
Po wyjeździe z jurtowiska musieliśmy wrócić około 30 km do głównej drogi, która poprowadziła nas na zachód https://lh3.googleusercontent.com/id...=w1225-h689-no Słowo "główna" użyłem jako synonimu - chodzi oczywiście o to, że główną drogę trzeba było wybierać co chwilę z kilku lub kilkunastu śladów prowadzących w jednym kierunku. Przez następne sto kilkadziesiąt kilometrów jechaliśmy w krajobrazie księżycowym na całkowitym odludziu, co jakiś czas przekraczając rzekę Aksai. Na szczęście nie było zbyt wiele wody, ale brodzenie nawet w tak płytkiej rzece kilkadziesiąt kilometrów od najbliższego czegokolwiek to przygoda sama w sobie :-) Celem pośrednim był dojazd do przełęczy Torugart, na której znajdowało się przejście graniczne i (podobno) nowo otwarta stacja benzynowa. Gdzieś po drodze miałem bliskie spotkanie 3-go stopnia z orłem - ptaszysko siedziało sobie na jakimś paliku około 2 metrów od drogi. Kiedy byłem jakieś 5 metrów od niego postanowił wystartować, ale podmuch wiatru zepchnął go w moją stronę-minął mój kask może o 20 centymetrów... Po dwóch godzinach pięknej jazdy można w końcu było udać się za potrzebą.... Radzio znalazł też miejsce godne do przylepienia sławnej na cały świat naklejki. Od teraz do naklejki tej będą udawały się pielgrzymki motocyklowe z całego świata. https://lh3.googleusercontent.com/C9...A=w919-h689-no Wzdłuż granicy jechaliśmy jakąś godzinę, po czym znaleźliśmy czynną stację benzynową na przełęczy Torugart. Dojazd z kol Suu do Torugart zajął nam około 4 godzin. Nie byłem nigdy w Chinach i przejazd tak blisko granicy tego kraju był dla mnie prawie mistycznym wydarzeniem. Kolejne z moich marzeń zostało spełnione! |
Przyznaje, ze tez odlalem sie na to ogrodzenie.;) Z jakas taka radoscia szczegolna...
|
Dalej panie ... :bow:
|
Cytat:
Pozdrawiam trolik |
Przełęcz Torugart położona jest na wysokości bodajże 4100 metrów. Po zatankowaniu naszych osiołków zaczął padać deszcz, który w kombinacji z temperaturą (7 stopni na tej wysokości) dał nam się nieźle we znaki aż do karawanseraju Tasz Rabat. Sam karawanseraj raczej nas rozczarował - może dlatego, że była mgła, padał deszcz, a my byliśmy zmarznięci po godzinnej jeździe w deszczu w temperaturze poniżej 10 stopni. Jedynym plusem było to, że mogłem założyć kalesony w suchym miejscu :-)
https://lh3.googleusercontent.com/B4...=w1225-h689-no Po wyjeździe z karawanseraju chcieliśmy przejechać skrótem przez góry do miejscowości Bajetowo, jednak widok "zniszczonych" rowerzystów jadących w odwrotnym kierunku skutecznie nas zniechęcił do tego pomysłu. Szkoda, że nie zrobiłem im zdjęcia, bo mieli na sobie tyle gliny ile sami ważyli.... Nie pozostało nam nic innego, niż skierowąć się do Narynia i następnie dalej przez Kazarman do Dżalalabadu i potem Sary Tasz. Na szczęście za Naryniem przestało padać i nieśmiało wyszło słoneczko, choć gdzieniegdzie czaiły się burzowe chmury. Po kilkudziesięciu kilometrach GPS skierował nas z asfaltowej drogi w szuter-myślałem, że pomyliliśmy drogę i dlatego zapytałem kolesia w przejeżdzającym aucie czy to jest droga na Dżalalabad. Z uśmiechem odpowiedział, że tak. Przed nami było 300 kilometrów szutru... Po kilkudziesięciu kilometrach jazdy na szutrowej tarce jedna z goniących nas chmur burzowych zbliżyła się niebezpiecznie i postanowiliśmy poszukać noclegu pod dachem. Pośrodku niczego znaleźliśmy samotny budynek, w którym gospodarzył Jeseń (to ten Pan drugi od lewej). Jeseń latem zajmował się pracą na gospodarstwie, a zimą dbał o nawierzchnię drogi przebiegającej w pobliżu jego gospodarstwa. Spędziliśmy wspólnie z nim przemiły wieczór i ranek. Po zaparkowaniu mojego osiołka usłyszałem metaliczny dźwięk i po odwróceniu głowy zobaczyłem odpadającą śrubę...:-). Okazało się, że jest to śruba mocowania wydechu, która postanowiła się rozwieść z Gienią po setkach kilometrów szutrowej tarki...Po półgodzinnej walce udało mi się rozkręcić połowę motocykla i umieścić niegrzeczną śrubę na swoim miejscu. https://lh3.googleusercontent.com/M8...=w1225-h689-no https://lh3.googleusercontent.com/H-...=w1280-h390-no https://lh3.googleusercontent.com/EU...=w1225-h689-no Proszę zwrócić uwagę na naklejkę przyklejoną do osiołka. Legenda głosi, że po ceremonii naklejenia osiołek ten stał się świętym graalem wszystkich motocyklistów...https://lh3.googleusercontent.com/Yq...=w1225-h689-no Rano zostaliśmy nakarmieni przez Jesenia i z żalem musieliśmy się pożegnać. Zaraz po opuszczeniu gospodarstwa rozpoczęliśmy wspinaczkę na jedną z kilku przełęczy które dane nam było pokona tego dnia. https://lh3.googleusercontent.com/o5...=w1280-h383-no https://lh3.googleusercontent.com/Sb...=w1225-h689-no https://lh3.googleusercontent.com/Ef...=w1230-h689-no https://lh3.googleusercontent.com/0W...=w1225-h689-no Miałem łzy wzruszenia w oczach kiedy wjechaliśmy na asfalt przed Dżalalabadem. Sam przejazd z Narynia okazał się fajną przygodą, na którą my jednak nie byliśmy mentalnie przygotowani bo w głowach mieliśmy już Pamir... Na biwak rozbiliśmy się jakieś 80 km przed Sary Tasz na skraju jakiejś wioski. Plusem było to, że można było umyć się w strumieniu. Minusem było to, że lokalesi myli samochody w strumieniu... https://lh3.googleusercontent.com/aE...=w1230-h689-no |
W kwestii formalnej żebyś nie myślał, że się nie czyta ;). Torugart nie ma 4100 tylko 3752 mnp.
:lukacz: |
Cytat:
pozdrawiam trolik |
Cytat:
Czyta się! |
Cytat:
pozdrawiam trolik |
Przebudzenie 20 sierpnia nie było do końca miłe-obudziły nas krowy, samochody przejeżdżające przez bród w strumieniu oraz biegunka w moim wykonaniu...problem polegał na tym, że mimo iż czułem się już zdecydowanie lepiej to nadal musiałem brać loperamid który właśnie mi się skończył...
Ale nic, może coś wymyślimy po drodze. Celem tego dnia był wjazd do Tadżykistanu. Mimo iż odległość do Sary Tasz nie była duża (ok 100 km), to dojazd zajął nam około 3 godzin, bo po drodze trzeba było przejechać 2 przełęcze. Pogoda była piękna, więc widoczki były super, szczególnie z przełęczy nad Sary Tasz-widać z niej było potężną, białą ścianę Pamiru, w którą mieliśmy wjechać chwilę później. W Sary Tasz wzięliśmy wodę i jedzenie, wymieniliśmy pieniążki na stacji benzynowej oraz znaleźliśmy aptekę z loperamidem:-)!! https://lh3.googleusercontent.com/oy...=w1225-h689-no Po wyjeździe z Sary Tasz wjechaliśmy na drogę prowadzącą do przełęczy Kyzył Art, czyli do przejścia granicznego. Nie mam zdjęć z tego miejsca, ale wrażenie jest niesamowite-stoisz na drodze i widzisz wielką białą ścianę przed sobą. W tej ścianie jest mała szczelina, w którą wjedziesz za godzinę lub dwie i będziesz półtora kilometra wyżej...coś wspaniałego. Po dojeździe do przejścia granicznego kirgiski tamożnik skasował nas po 500 somów - co robić, trza płacić... :-( https://lh3.googleusercontent.com/Pf...w=w388-h689-no W akcie zemsty Radzio nakleił swoją tajemniczą naklejkę, która będzie odstraszała wszystkich motocyklistów chcących przejechać tym przejściem... https://lh3.googleusercontent.com/wM...=w1225-h689-no Po wyjeździe z Kirgistanu wjechaliśmy na piękną drogę prowadzącą nas po ziemi niczyjej do Tadżykistanu. Pierwszy raz od kilku dni zobaczyliśmy śnieg, a widoki stały się bardziej "surowe". Gdzieś w środku mnie poczułem podniecenie-wjeżdżam w Pamir!!! Już drugi raz!!!Trudno mi nawet opisać co czułem w tym momencie - poprzednim razem w trakcie przejazdu przez Pamir dowiedziałem się o pobycie mojego syna w szpitalu i niewiele pamiętam z wycieczki. Tym razem postanowiłem cieszyć się każdą sekundą pobytu w tym wspaniałym miejscu https://lh3.googleusercontent.com/Pj...=w1230-h689-no To podniecenie szybko się ze mnie ulotniło po dojeździe do przejścia tadżyckiego - okazało się bowiem, że Tadżycy nauczyli się kroić turystów podobnie jak Kirgizi...kolejne 10 dulków wyparowało...brrrr. Oczywiście przyczłapał do nas również "inspektor sanitarny", który chciał nas skasować po kolejne 10 dulków za olanie motocykli jakąś cieczą nieznanego pochodzenia. Wydarliśmy się na niego że w życiu, że nie ma mowy, że w zeszłym roku nie płaciliśmy, że koledzy co przejeżdżali wczoraj nie płacili....udało się :-) https://lh3.googleusercontent.com/uZ...A=w388-h689-no Za przejściem na dobre skończyła się kirgiska zieleń, a rozpoczął się księżycowy krajobraz Pamiru https://lh3.googleusercontent.com/4e...=w1280-h418-no Po jakimś czasie dojechaliśmy do granicy chińskiej. Podejrzewam, że w Chinach nie ma już lasów, bo wszystkie drzewa zostały ścięte w celu zrobienia tego jakże potrzebnego płotu w środku niczego...Wygląda to strasznie nienaturalnie i zakłóca surowość Pamiru, no ale co zrobić. Nie tak dawno temu Chińczycy wydali wojnę wróblom, więc wycięcie kilku lasów w celu zbudowania jakiegoś płotu to pikuś... https://lh3.googleusercontent.com/eK...=w1230-h689-no Po kolejnej godzinie pięknej jazdy w księżycowym krajobrazie pojawił nam się taki widok i już wiadomo było, gdzie tego dnia rozbijemy biwak... :-) https://lh3.googleusercontent.com/-H...=w1230-h689-no Po kilkunastu minutach błądzenia znaleźliśmy fajną miejscówkę na brzegu jeziora Karakol-będzie spanko na wysokości 4100 metrów!!!:-) Słoneczko pięknie świeciło, było całkiem cieplutko a widoki po prostu zabijały. Nie było wyjścia-trza rozkładać krzesełka... https://lh3.googleusercontent.com/CM...=w1225-h689-no https://lh3.googleusercontent.com/1F...=w1230-h689-no https://lh3.googleusercontent.com/zV...=w1280-h431-no I troszkę się umyć... https://lh3.googleusercontent.com/ls...=w1225-h689-no Nad brzegiem jeziora wylądowaliśmy wczesnym popołudniem i to był super pomysł - chyba potrzebowaliśmy trochę odpocząć od jazdy i dojść do siebie po kłopotach żołądkowych. Ku mojemu zdziwieniu nie mieliśmy problemów w wysokością - okazalo się, że aklimatyzacja w Górnej Dolinie Narynia wystarczyła nam na Pamir:-)Piękne popołudnie nie przełożyło się jednak na piękny wieczór-zimny wiatr termiczny szybko wygonił nas do namiotów. Noc nie była spokojna, bo wiało naprawdę mocno, a zmieniający kierunek wiatr nie dawał nam szans na skuteczną ochronę przed nim. Na chwilę jeszcze wychyliłem się w nocy żeby zrobić takie zdjęcie: https://lh3.googleusercontent.com/02...Q=w388-h689-no |
Do granicy z Chinami na pewno nie dojechaliście:)
|
Cytat:
|
Nad brzegiem jeziora można pogrzebać w wiecznej zmarzlinie i wypić drinka z lodem pamiętającym czasy Grąbczewskiego.
|
A ić Pan. Źle wspominam ten rejon. Jeden zdechnięty i dwóch ledwo żywych.
http://i.imgur.com/6tIxB55.jpg |
Cytat:
pozdrawiam trolik |
Alichur. Pamiętam jak dziś. Ciężko było tą stówkę do Murgabu dojechać.
|
Sama dolina oferuje kilka wariantów dojazdów do dolin "współbiegłych".
Znakomita większość zdobywców przejeżdża tę dolinę nieświadoma atrakcji do których prowadzi skok w bok. Jest całkiem nieźle skomunikowana jak na pamirskie warunki i nie chodzi mi tu o jej zachodni zadek. |
Przybliżysz?
|
W moim wątku rozwinę temat o ile do niego dojadę. Tymczasem trolik może nas mile zaskoczy?
|
Cytat:
Chcielisy z Murgab lub z Aliczur przebic sie na poludnie do Zorkul, ale jak na zlosc przed dojazdem do Aliczur Radziowi motor zaczal szwankowac. Takze jest kilka niezalatwionych spraw w Pamirze :-) pozdrawiam trolik |
Cytat:
Przebicie do doliny Wielkiego Pamiru jest banalnie proste. Prowadzą tam trzy drogi poza przełęczą Chargusz i jedna tylko na moto ale dla zaawansowanych gości. Prowadzi ona na przełęcz Jadwigi Toeplitz-Mrozowskiej. Żaden Polak poza nią jej nie pokonał do dzisiaj. Ba... Konia z rzędem dla tego, kto tę przełęcz znajdzie. Oczywista pozostaje jeszcze wschodnia strona jeziora Zielonego i dolina rzeki Murghob. Przepraszam, że nie daję otwartych wskazówek (tu uwaga do Emka, którego bardzo za otwartość cenię) ale f-cznie zainteresowany dotrze do "źródła". |
Cza będzie poczytać.
https://i.imgur.com/kYSO5op.jpg |
Cytat:
pozdrawiam trolik |
Jak znajdziesz egzemplarz to daj znaka. Tymczasem inny rejon studiuję. 😉https://uploads.tapatalk-cdn.com/202...a679d96b7d.jpg
|
Cytat:
pozdrawiam trolik |
Ten plan faktycznie 2 lata temu powstał i kiełkuje. Jeśli otworzą granice to ruszamy w czerwcu. Na razie tworzymy bazę śladów do zrobienia.
|
Cytat:
|
Jutro będziesz? Myślałem że za tydzień. W kontakcie.
|
Cytat:
Dla mnie osobiście, przedwojenna literatura o szeroko pojętym regionie, to nieoceniona skarbnica wiedzy. |
Szalejący w nocy wiatr termiczny kolejny raz nie pozwolił nam się wyspać i rano zebraliśmy się dopiero około 10tej. Świeciło piękne słoneczko, temperatura oscylowała w okolicach 20 stopni, więc były idealne warunki do dalszej jazdy. Mimo niewyspania poranek był niesamowity - cisza aż kłuła w uszy a przestrzeń przygniatała mnie do jałowej ziemi. Ostrość kolorów była niesamowita - błękit nieba, błękit jeziora i czysta biel gór. To był jeden z najlepszych biwaków tej wyprawy mimo szalejącego w nocy wiatru. Ale nic to- jedziemy dalej!https://lh3.googleusercontent.com/wr...=w1230-h689-no
Po około godzinie zaczęliśmy wspinaczkę do najwyższego punktu naszej wyprawy, czyli przełęczy Ak--Bajtał (4655) - wtedy też zaczęła się nieprzyjemna tarka, towarzysząca nam przez kolejne 20 km aż do samej przełęczy. Krajobraz stawał się coraz bardziej księżycowy, temperatura spadała, a w uszach czuć było dzwonienie spowodowane spadkiem ciśnienia. Na szczęście byliśmy już zaaklimatyzowani po pobycie w Górnej Dolinie Narynia, więc żaden z nas nie odczuwał dolegliwości związanych z wysokością. https://lh3.googleusercontent.com/VJ...=w1225-h689-no Wjazd na tą przełęcz był jednym z marzeń Radzia - jakaż była jego wściekłość kiedy okazało się, że słynna tablica z naklejkami NIE znajduje się na samym szczycie przełęczy!! Powiem szczerze, że pierwszy raz widziałem Go w takim stanie i nie wiedziałem czy śmiać się czy płakać. Koniec końców zaproponowałem przeniesienie tablicy 200 metrów wyżej żeby tylko Radzio przestał na nas krzyczeć... :-). Chciałbym również poinformować, że na tablicy owej Radzio nakleił tajemniczą naklejkę - w związku z tym nie ma sensu, aby inni motocykliści jeszcze się tam pchali. Dajcie se już spokój i szukajcie innych miejsc do naklejania naklejek! :-) https://lh3.googleusercontent.com/Wl...D=w854-h640-no https://lh3.googleusercontent.com/gb...=w1225-h689-no Po zjeździe z przełęczy skierowaliśmy się do Murgab, gdzie mieliśmy zatankować baki i żołądki. Jazda w księżycowym krajobrazie była nadzwyczajnym przeżyciem, ale po jakimś czasie zauważyliśmy przesyt tymi widokami. Droga też nie ułatwiała nam zadania-asfalt przez większość czasu był ok, ale co jakiś czas zdarzały się półmetrowe wgłębienia, na których można było nieźle się przelecieć.... https://lh3.googleusercontent.com/xF...=w1225-h689-no https://lh3.googleusercontent.com/Or...=w1225-h689-no Po tankowaniu ruszyliśmy w dalszą drogę-celem było jezioro Czukur-Kul leżące mniej więcej w połowie drogi łączącej Trakt Pamirski z Korytarzem Wahańskim od strony wschodniej. W zeszłym roku jechałem tą trasą w odwrotnym kierunki i wiedziałem, że można się spokojnie rozbić nad jednym z jeziorek przy tej drodze. Miejsce było urocze, ale nauczeni doświadczeniem poprzedniej nocy chcieliśmy znaleźć spot osłonięty od wiatru. Szukanie tego punktu G zajęło nam chyba z 2 godziny, a ze względu na jego położenie nie mieliśmy dostępu do wody ze względu na muliste dno w tej okolicy...:-( Ale i tak było fajnie :-)..... https://lh3.googleusercontent.com/dE...=w1230-h689-no https://lh3.googleusercontent.com/SW...=w1230-h689-no https://lh3.googleusercontent.com/2W...=w1230-h689-no https://lh3.googleusercontent.com/TK...=w1280-h591-no .....do zapadnięcia zmroku. Po zmroku wiatr zmienił kierunek i zaczął pizgać prosto w nasze namioty. Kolejna noc z tropikiem na twarzy... |
1 Załącznik(ów)
W 2018 byla juz naklejona;) potwierdzam.
|
1 Załącznik(ów)
Psze bardzo... Coś dużo lepsze od naszej rodaczki, która trochę pokoloryzowała w tej swojej relacji.
|
Cytat:
pozdrawiam trolik |
Cytat:
pozdrawiam trolik |
|
W zeszłym roku wjeżdżałem do Korytarza Wahańskiego od zachodu, czyli od Iszkaszim. Zresztą nie miało to dla mnie wtedy większego znaczenia, bo w głowie miałem strach o mojego młodszego synka, który właśnie trafił do szpitala. Tym razem z głową całkowicie uwolnioną od spraw doczesnych wjeżdżałem do Korytarza w jednym celu: sycić się pięknem i surowością tej ziemi. Zaatakowaliśmy od wschodu i to był dobry pomysł, bo mieliśmy więcej sił i chęci w najpiękniejszym i najdzikszym odcinku Korytarza. Naszego podniecenia nie zepsuła nawet słabo przespana noc. Zebraliśmy się sprawnie i w miarę wcześnie zameldowaliśmy się na posterunku granicznym, który był...pusty :-). Na szczęście nasz przyjazd widzieli żołnierze z pobliskiej bazy, którzy po chwili przyszli nas odprawić.https://lh3.googleusercontent.com/sM...=w1225-h689-nohttps://lh3.googleusercontent.com/JZ...=w1225-h689-no
No to....JEDZIEM!!!! Często zatrzymywaliśmy się, bo widoki po prostu nie pozwalały jechać dalej. Innym razem przystanek na kawę, a jeszcze innym razem po to, aby posiedzieć sobie na kamieniu i zapamiętać tą chwilę. Wielkość tej doliny i jej surowość z jednej strony mnie urzekały, ale gdzieś tam w środku czułem też taki mały strach przed tą olbrzymią przestrzenią. Polubiłem tą mieszankę doznań... https://lh3.googleusercontent.com/SN...=w1225-h689-nohttps://lh3.googleusercontent.com/wm...=w1230-h689-nohttps://lh3.googleusercontent.com/01...=w1280-h383-nohttps://lh3.googleusercontent.com/U_...=w1225-h689-nohttps://lh3.googleusercontent.com/o6...=w1225-h689-nohttps://lh3.googleusercontent.com/6d...=w1280-h436-nohttps://lh3.googleusercontent.com/mA...=w1230-h689-no Dla mnie było to przeżycie prawie mistyczne - za racji wykonywanego wcześniej zawodu bywałem w miejscowościach znajdujących się po południowej stronie rzeki oraz w głębi Afganistanu. Pamiętam napięcie i strach, jakie mi wtedy towarzyszyły. Siedząc sobie na kamieniu wspominałem tamte czasy i byłem wdzięczny Bogu za przygody przeżywane kilka lat wcześniej i teraz, w Korytarzu Wahańskim. Po kilku godzinach jazdy pojawiły się wysepki zieleni, wśród których ukryte były małe, spokojne wioski. Im dalej na zachód tym miejscowości było więcej. Kilkanaście kilometrów przed Iszkaszim zaczęliśmy wypatrywać tablicy upamiętniającej Iziego- Wojtkowi oraz mnie nie udało się jej znaleźć, ale jadący za nami Radzio wypatrzył ją wśród zieleni. W Iszkaszim wzięliśmy paliwo i skierowaliśmy się dalej do Chorogu. Po kilku dniach spania z namiotem na twarzy marzyliśmy o spokojnej nocy w łóżeczku, o prysznicu...Takie miejsce znaleźliśmy w przybytku zwanym Pamir Lodge https://lh3.googleusercontent.com/I9...=w1280-h531-no |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:27. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.