![]() |
Zazdrości się...:Thumbs_Up: :drif::drif:
|
5 Załącznik(ów)
Fajnie Emek, że lecisz bez zamulania z relacją.
Miło czyta się i jeszcze lepiej wspomina. Szkoda tylko, jak dobrze zrozumiałem, że przyżydziliście z kolejkami z polany Azau. 5 lat temu było spoko. Z tego co pamiętam bardzo przyjażnie kosztowo vide wjazd na nasz Kasprowy . Klimaty nieporównywalne z Czeget. Czekam na Wasze przygody jak i tropy z górskiej Czeczeni i Dagestanu. Fotki: Początek sierpnia 2015r. Załącznik 92934 Załącznik 92935 Załącznik 92936 Załącznik 92937 Załącznik 92938 |
Poziom chmur był taki, że wjazd na górę był niecelowy bo widoku by nie było. Na drugi dzień było lepiej i można się było pokusić, masz rację ale już wybraliśmy inną opcję. Ci którzy chcieli coś zobaczyć wbijali na górę kolejką a tam płacili 5 tysiaczków i podjeżdżali powyżej poziomu chmur ratrakami. Nie mieliśmy tego w budżecie to fakt a i cała wycieczka zajmowała cały dzień.
Tą opcję odradzili nam w zasadzie lokalesi na dole. Cóż Elbrus nie ucieknie. Tym bardziej że dwa lata wcześniej widokiem nas rozpieszczał. https://i.imgur.com/11Fp6gu.jpg |
Wstajemy z naszych legowisk w krzaczorach. Słońce pali niemiłosiernie. Jemy śniadanie w formie chińskich zupek i spadamy. Planujemy jakieś dwa dni luzu i chcemy to zrobić w Inguszetii. Znajdujemy sobie nawet bazę i walimy w tym kierunku. Wpadamy na szybko do Władykaukazu i szukamy apteki żeby kupić jakieś leki na Frankową nogę. W aptece pokazuję Pani foto palców pacjenta i tłumaczę co się stało. Daje nam 2 maści do smarowania.
Bierzemy, chwilę odpoczywamy i po weryfikacji że w naszej planowanej miejscówce w Inguszetii są wolne miejscówki walimy w kierunku granicy z Gruzją bo tam jest zjazd. Dojeżdżamy na miejsce i na granicy oczywiście post. Na poście odbijamy się od ściany bo się okazuje że zarówno nasz obiekt jak i wszystkie interesujące nas baszty i atrakcje znajdują się w pogranzonie. Permit nużen. Nie mamy. Kurrrr Robię fotę pogranzony dla potomności. https://i.imgur.com/9PtYMrw.jpg Musimy zawrócić. Szukamy miejscówek tak aby zagarować aż Franza stopa zacznie zdrowieć żeby można kulać dalej offem. Po drodze namierzamy miejscówkę do spania ale to bardziej burdel lub pokoje na godziny niż coś w czym się da mieszkać. Każdy pokój ma swoją bramę garażową w którą się wjeżdża a dopiero z niej jest dostęp do pokoju w którym jest tylko łóżko i łazienka. Okien brak. Spieprzamy dalej. Po drugiej stronie ulicy też jest jakaś miejscówka ale to bardziej knajpa. Postanawiamy wjechać do Władykaukazu bo co będziemy udupieni robić na zadupiu 2 dni? Spadamy do miasta. Wreszcie znajdujemy właściwy lokal. Całkiem blisko do miasta , jest zamknięte podwórko dla motocykli, w pokojach klima. Jest super. Zostajemy. Franz nakłada specyfiki na nogę obok ma knajpę w razie głodu a my z chłopakami walimy obczaić miasto. Idziemy nadrzecznym deptakiem a w dole kotłuje się Terek. https://i.imgur.com/StWpH5g.jpg https://i.imgur.com/DAK56md.jpg Ogólnie spędzamy trochę czasu we Władykaukazie w zasadzie szwędając się bez większego sensu w oczekiwaniu aż Franz wydobrzeje. W końcu jest na tyle dobrze że możemy ruszać dalej i stan palców zdecydowanie się poprawił. Te ruskie specyfiki za grosze naprawdę robią robotę. Z ciekawostek dostałem soczystą zjebę na ulicy od jednego kolesia za paradowanie w krótkich spodenkach. Że niby mój strój był nieobyczajny bo wokół chodzą kobiety. Cóż nauczka na przyszłość. Nie paradować w spodenkach po republikach lub krajach muzułmańskich. Co dziwne w Iranie nikt nigdy nie zwrócił nam na to uwagi. Może tutaj więcej radykałów. Inna ciekawa rzecz to tramwaje. Kierownicy i kierowniczki przestawiają sobie zwrotnice ręcznie. Kobitka wyłazi z szoferki i metalowym prętem przestawia tory aby móc polecieć we właściwą stronę. Archaizm. Same tramwaje wyglądają jakby miały dobre 50 lat ale jeżdżą. Walimy więc do głównego traktu w kierunku Inguszetii, którą postanawiamy odpuścić całkowicie bo nie mamy opcji jej penetracji w interesujących rejonach. Na granicy republik oczywiście post. Spisują nas z paszportów i jesteśmy w Nazraniu, stolicy republiki. Tuż za granicą zatrzymujemy się na łyka kwasu przy drodze. Upał nieznośny. Po drugiej strony ulicy jakieś mauzoleum. Idziemy obczaić. https://i.imgur.com/AQnWbQ7.jpg https://i.imgur.com/o3jVkyS.jpg https://i.imgur.com/ahZfrA1.jpg https://i.imgur.com/KwzO5qL.jpg https://i.imgur.com/VrlBGVx.jpg https://i.imgur.com/rwTU9Sw.jpg Na połysk ale nic specjalnego w sumie. Lecimy dalej w kierunku Czeczenii. Znów post na granicy z Czeczenią. Procedury nam znane wiec wszystko odbywa się szybko, sprawnie i w miłej atmosferze. Omijamy zjazd na Grozny i lecimy w kierunku jeziora Kezenoy Am które ponoć jest perłą Czeczenii. Droga bardzo fajna. Zatrzymujemy się na stopa przy sklepie i pierwsze co mnie uderza w tej republice to fakt że kobiety są niesamowicie zdystansowane. Babeczka w sklepie traktuje nas jak powietrze nawet na nas nie patrząc. Na drogach kierowców prowadzi już Allah co widać po stylu jazdy. Niezbyt bezpiecznym. Im bliżej do jeziora tym pogoda robi się coraz gorsza. Wjeżdżamy też coraz wyżej. https://i.imgur.com/KWOEOKb.jpg https://i.imgur.com/iwe6PqB.jpg https://i.imgur.com/GwWHk67.jpg Zatrzymujemy się na punkcie widokowym. Zaczyna padać. https://i.imgur.com/ZRljWka.jpg https://i.imgur.com/2zomTUd.jpg W końcu wyłania się jezioro. Nie wygląda jakoś spektakularnie. https://i.imgur.com/yRzE4V8.jpg https://i.imgur.com/0PUPBHQ.jpg Leje już na dobre. Porządna ulewa ale zbliżamy się do obiektu. Parkujemy i wbijamy się na pokoje. Dość powiedzieć że nie ma innych noclegów w promieniu wielu kilometrów. https://i.imgur.com/XXDSbbh.jpg Widok mamy niezły a apartament ogromny. https://i.imgur.com/6FRT26q.jpg W samym hotelu ludzi nabite jak sardynek do puchy. Bardzo dużo osób na wózkach a najlepsze jest to że hotel nie ma windy a barier architektonicznych typu pół metrowe schody mnóstwo. Dobra, schodzimy na dół na piwko i szamkę. Ciężko znaleźć jakieś miejsce do siedzenia ale w końcu się udaje. Kultura olewania klienta niezmienna więc idę do baru i zamawiam piwo. Sala restauracyjna połączona z czymś na kształt skansenu. Jest wystawa strojów ludowych. Nie wiem czy z tego regionu. https://i.imgur.com/dZcYAqF.jpg https://i.imgur.com/BhQBRTv.jpg Zamawiamy szamę i po długim oczekiwaniu wjeżdża na stół. Wygląda spoko i tak też smakuje. Kiszoneczki. https://i.imgur.com/zrvY96C.jpg Zupa z barana. https://i.imgur.com/e4eezLR.jpg I sadż. https://i.imgur.com/efhVnSw.jpg Pojedzeni. Franz leci odpoczywać a my idziemy do sklepu po browar. Niestety w sklepach w Czeczenii alkoholu się nie kupi. Przynajmniej nam się nie udało. Wybór browarów jak w Iranie. Do wyboru i koloru z tym że bezalkoholowe. Kupujemy jakieś zagrychy i wracamy do obiektu. Na bramie oczywiście portrety wodzów narodu. https://i.imgur.com/hhR05Kb.jpg Ogólnie portrety tych dwóch panów oraz kolegi Władimira wiszą kuwa wszędzie gdzie się nie obejrzeć w różnych konfiguracjach. W hotelu za to grupa niepełnosprawnych rozkręciła imprezę. https://i.imgur.com/aDEvsJn.jpg https://i.imgur.com/hGGuYr3.jpg Śpiewy i tańce do późnego wieczora. https://i.imgur.com/O9ftPvV.jpg https://i.imgur.com/UXUKtgY.jpg Z czasem impreza przenosi się na dwór bo akurat przestało padać ale zimno jak cholera. Jeden na wózku łapie mnie za łapę każe się wytoczyć na dwór bo akurat konstruktor wymyślił sobie na wyjściu próg tak z 20 centów. Pomagam i wybijamy na podwórze. https://i.imgur.com/juvLrGZ.jpg Niesamowite jak ci ludzie potrafią się bawić i cieszyć z życia. Oczywiście mimo że w sklepach alkoholu się nie uświadczy to już w hotelu bez problemów. Co dziwne lepiej (znaczy taniej) kupić wódkę niż browar, który jest dość drogi. Bez problemów kupujemy browce i drinki w barze, który znajduje się na uboczu hotelu. Nie był wcale pusty a klienci to bynajmniej nie byli turyści bo chyba tylko my tam byliśmy z inostrańców. W końcu impreza się kończy i udajemy się na pokoje. Niestety spanie w naszym pokoju nie jest możliwe. W piecu napalili tak, że nie ma czym oddychać. Bierzemy więc karimaty i glebujemy w większym pokoju bo tutaj da się otworzyć okno i jest zdecydowanie chłodniej. Walimy w kimonko. |
3 Załącznik(ów)
Maść czyniaca cuda - warto zapamiętać te nazwy
Przed kuracja i po dwoch dniach ( sorry za brak pedicure) Napisał Luti "Fajnie Emek, że lecisz bez zamulania z relacją. Miło czyta się i jeszcze lepiej wspomina. Szkoda tylko, jak dobrze zrozumiałem, że przyżydziliście z kolejkami z polany Azau. 5 lat temu było spoko. Z tego co pamiętam bardzo przyjażnie kosztowo vide wjazd na nasz Kasprowy . Klimaty nieporównywalne z Czeget." Tak jak pisal emek Pogoda w tym rejonie i czasie zmienną jest . Pewny tylko miedzy 16 - 18 deszcz |
:zdrufko:Gitara, ale paluchy okropne ;p
|
Rankiem pobudka i udajemy się na spacer wokół jeziora. Pusto, nie pada i pogoda zapowiada się nieźle. Jezioro piękne o poranku.
https://i.imgur.com/9FUnS92.jpg Brzegi są pokryte w całości czymś w rodzaju łupków. https://i.imgur.com/TC7MgVC.jpg https://i.imgur.com/rAibSXS.jpg Juras udaje się na medytację. https://i.imgur.com/xREqMDN.jpg A ja z Michałem ciągniemy dalej. https://i.imgur.com/vu1C7yw.jpg https://i.imgur.com/2BhewBa.jpg https://i.imgur.com/mHDvrsC.jpg Zbliża się pora , o której podają śniadanie i zależy nam aby stawić się tam na starcie bo potem może być kibel bo ludzi opór. Na śniadaniu sporo ludzi w mundurach i z bronią. Jakaś formacja wojskowa. Samo śniadanie biorąc pod uwagę wczorajszy posiłek jest bardzo skromne. Trochę sera, jakaś papka, jaja i trochę warzyw. DO tego herbata. Po śniadaniu pakujemy toboły i ruszamy w teren. Nie wiem dokąd jedziemy ale Michał wie. Gonimy za nim. Pogoda znośna ale szału nie ma. Pochmurno i dość chłodno. https://i.imgur.com/zyRpOrI.jpg https://i.imgur.com/H2qoo19.jpg https://i.imgur.com/h5xUfZL.jpg https://i.imgur.com/fGjj753.jpg W sumie jest znośnie i cieszę się że nie pada. https://i.imgur.com/spLNr8W.jpg https://i.imgur.com/Rs7CvpN.jpg https://i.imgur.com/alvBr9J.jpg https://i.imgur.com/Et2kqKL.jpg Wreszcie w oddali zaczyna majaczyć coś ciekawego. https://i.imgur.com/mNyLdAC.jpg Pozostaje nam podążyć tym śladem. https://i.imgur.com/Fpjp1uF.jpg Podjeżdżamy do baszty a widok wokół powala. https://i.imgur.com/jCXKvo5.jpg W oddali też ciekawe formacje. https://i.imgur.com/l5suIn8.jpg https://i.imgur.com/KuDp2DQ.jpg Po drodze jakieś dziwne kopce czy kurhany. https://i.imgur.com/bQEbvK1.jpg Wracając z baszty dolatujemy zajebistą trasą do jakiegoś miasteczka. Zgłodnieliśmy nieco więc stajemy po napoje i coś do żarcia w sklepie. Tym razem obsługuje facet. Bardzo sympatyczny ale tak samo zdystansowany. Kroi nam chałwy. Oczywiście za free. https://i.imgur.com/OlhFgyh.jpg Obok sklepu meczet. https://i.imgur.com/AoDWVI0.jpg Lecimy sobie dalej i dostrzegam jakieś znaki przy drodze. https://i.imgur.com/VDbAFR9.jpg Chłopaki poleciały a ja się przyglądam co tam napisane. https://i.imgur.com/7VBjNEe.jpg?1 O żesz kurrr . ARKA NOEGO! No masz w dupie na zadupiu w Czeczenii. Jedziemy. Dolatujemy i zatrzymujemy się obok 2 facetów którzy stoją obok auta. https://i.imgur.com/cCi5OJm.jpg https://i.imgur.com/llysr96.jpg Witamy się i chłopy zeznają że właśnie stoimy na pokładzie Arki Noego. A gdzie ta Arka pytam. Wskazuje kontury jakby ogromnego statku. No coś w tym jest ale jestem z natury dość sceptyczny więc sam nie wiem co o tym myśleć. Tymczasem Panowie zapraszają nas DO ŚRODKA Arki. My oczy jak 5 złotych ale idziemy. Ścieżka biegnie wzdłuż zbocza. Znaczy burty ;). https://i.imgur.com/OHZ6COA.jpg Zachodzimy od boku i wbijamy się do jamy. https://i.imgur.com/wgkCEPw.jpg Nieśmiało zaglądam a tam dziura w dół niemal w pionie. Jakaś drabina, liny. Ciemno. Dają mi latarkę ale ta świeci jak świeczka. Spokojnie. Wrócę po swoją. Wracam z czołówką i spuszczamy się w czeluście Arki. Pokazują nam ciekawe regularne struktury jakby skamieniałe deski. https://i.imgur.com/7Reinew.jpg https://i.imgur.com/vgEHKCf.jpg Zwracają uwagę na dziwne połączenia, które wyglądają jak gwoździe które skorodowały a otwory pozostały w skamieniałych deskach poszycia. Nie wiem co o tym myśleć ale powiem tak. Nigdy czegoś takiego nie widziałem. Na pewno nie były to struktury sztuczne. Ktoś mądrzejszy musiałby tam pojechać i zgłębić temat. Kolesie wywalili dziurę na ponad 20 metrów w dół. Miałem lekkiego pietra że strop na nas jebnie i zostaniemy tutaj pogrzebani ale udało się wyjść. Na powierzchni pokazali nam wiele jakby kamieni (twierdzą że to skamieniałe drewno) z takimi rdzawymi otworami jak po gwoździach czy innych połączeniach metalowych. Zabrałem jeden do domu. https://i.imgur.com/wk3ziag.jpg https://i.imgur.com/wFrYQNL.jpg https://i.imgur.com/HmYhhgJ.jpg Nie jestem geologiem ale tam chyba było morze bo skały są osadowe. Zabieramy się dalej i lecimy w kierunku Dagestanu bo oczywiście poyebaliśmy drogę i do Arki trafiliśmy przypadkowo. Lokalesi wskazują nam jak się stąd wygrzebać i dotrzeć do traktu, którym podążymy dalej. Czeczenia jest piękna. Fantastyczne krajobrazy, fajne drogi, zieleń gór i ośnieżone szczyty. Wszystko fajnie ale nie ma klimatu w mojej ocenie. Klimatu takiego zwykłego, ludzkiego. Cały czas miałem wrażenie jakbyśmy byli intruzami w tej krainie. Nawet ludzie mimo że mili to strasznie wycofani i zdystansowani. Dziwne uczucie niepokoju towarzyszy mi niemal cały czas. Może to kwestia historii która dla mieszkańców tych rejonów nie była zbyt łaskawa. Może to kwestia radykalnego islamu. Kobiety w burkach to nie jest fajny widok mimo że wiele kobiet nie zakrywa twarzy to są jakby zlęknione i nawet boją się spojrzeć w naszym kierunku. Jedynie dzieci są jak dzieci. Ciekawskie, uśmiechnięte, zainteresowane. Słyszeliśmy że Dagestan jest bardzo przyjazną krainą. Ludzie mili, przyroda wspaniała , fajne trasy i góry. Lecimy. Tam mamy w sumie najwięcej punktów choć nie mamy pewności czy wszędzie uda się dotrzeć. Na pierwszy ogień idzie wodospad Tobot. Musimy tam jakoś dojechać ale znów mamy załamanie pogody. Leje deszcz. Sama trasa dojazdowa jest zajebista. https://i.imgur.com/LQA8COo.jpg https://i.imgur.com/XRgQfhG.jpg https://i.imgur.com/cRc1CqD.jpg https://i.imgur.com/WOI2iPp.jpg Spotykamy osuwisko, które usuwają chłopaki w buldożerach. Gęby uśmiechnięte, całkiem inaczej niż w nieodległej przecież Czeczenii. Mimo deszczu jestem zadowolony że teraz jesteśmy tutaj. Wodospadów spadających z wysokich płaskowyży jest tutaj sporo. https://i.imgur.com/uHjNTne.jpg https://i.imgur.com/BCmrYan.jpg https://i.imgur.com/ssxOlJz.jpg Widzimy kilka z drogi i zajeżdżamy na jeden z nich. Na miejscu błotniście i ślisko ale udaje się podjechać. Na miejscu stoi UAZ a w nim ekipa pije wódkę i szamie. Oczywiście zapraszają. Dziękujemy bo jeszcze kawałek drogi przed nami. Pytamy jak dojechać do wodospadu a oni wskazują nam drogę. Na wjeździe szlaban i jakiś koleś chce od nas kasę za wjazd. Dziwnie i podejrzanie to wygląda wiec odpuszczamy tym bardziej ze to nie jest nasz główny cel a jedynie z drogi go zobaczyliśmy. Walimy więc dalej. Wodospady schodzą z tych skał widocznych w głębi po lewej. Zasila je strumyk szerokości może metra. https://i.imgur.com/sOtKeDq.jpg https://i.imgur.com/Lzq4Mij.jpg Mamy jeszcze kawałek do Khuznakh a deszcz nie chce przestać padać. W końcu dolatujemy, pytamy gdzie wodospad. Tubylcy wskazują drogę. Wodospadów jest tutaj kilka. https://i.imgur.com/F4NijsL.jpg Początkowo trochę jestem zawiedziony ale okazuje się że nie widzieliśmy głównej atrakcji. Dopiero kolesie wskazują nam miejsce z którego widać dobrze. Dosłownie kilkadziesiąt metrów dalej. Sam kanion też sporawy. Wodospad jest tutaj. https://www.google.com/maps/place/%D...8!4d46.7188454 https://i.imgur.com/SqPYGVt.jpg No i Wodospad Tobot. https://i.imgur.com/ZQRln2b.jpg Przestaje też padać. https://i.imgur.com/XIq9GDQ.jpg Robimy kilka fotek ale jest późno więc postanawiamy poszukać czegoś do żarcia i jakiejś bazy. Żarcie znajdujemy w sumie niedaleko w kafe. Takie sobie jedzenie, taki sobie lokal ale pojedliśmy. W poszukiwaniach noclegu wspomaga nas tubylec, który gdzieś tam dzwoni a potem każe pojechać za nim. Jedziemy. Zatrzymujemy się przed blaszanym ogrodzeniem a tubylec odjeżdża informując że zaraz ktoś podejdzie. I faktycznie za chwilę znajduje się chłopak który pokazuje nam obejście i pokój. Pakujemy motocykle na podwórko a mamy do dyspozycji w zasadzie cały dom. Zjawia się tez gospodyni. Matka chłopaka, który się pojawił. https://i.imgur.com/VlWE7C7.jpg Przesympatyczna kobieta. Rozmawiamy i opowiada nam o Dagestanie. Ile tu mają języków, plemion etc. W końcu się zwija a my zostajemy sami. Juras z Franzem odpoczywają a ja z Michałem walimy zobaczyć wodospad z bliska. Ten wodospad też zasila strumyczek szerokości 1-2 metry. Z bliska jednak huczy jakby był ze sto razy większy. Po opadach spadająca woda to ciemna breja. https://i.imgur.com/qu5eaRF.jpg Słońce już zachodzi. https://i.imgur.com/rRIHY8q.jpg Wracamy z Miszką na bazę. Juras się obudził i postanowiliśmy jechać do sklepu i umyć jego motocykl bo trzeba będzie pogrzebać. Łańcuch już się ciągnie niemal po ziemi. Franz marudzi że na pewno się zerwie i Jurek nie wróci do domu. Fala czarnowidztwa a Juras jako że świeży to się przejął. Dodatkowo kluczyk się blokuje w stacyjce i czasem nie da się go włożyć lub wyjąć. Mamy więc kupić ołówek, żeby go natrzeć grafitem. Lecimy. Ja oczywiście siadłem jak stałem , bez kasku etc. Podjeżdżamy pod sklep a tam oczywiście policja. Na szczęście nieczepliwi i nas olali sikiem prostym. Co dziwne w naszej części miasteczka (tam gdzie spaliśmy) w żadnym sklepie alkoholu się nie kupi. Ale po drugiej stronie na głównym trakcie już bez najmniejszych problemów. Kupujemy koniaczek, ołówek, myjemy motocykl i wracamy na bazę. Kolacja i spać. Jutro ciągniemy dalej. Dokąd nie wiem podobnie jak którędy. Mieliśmy wielką ochotę z Michałem w Dagestanie się po prostu zgubić gdzieś w górach. Nie do końca się udało ale też było świetnie. CDN… |
Wodospady Dagestan
|
Tak z ramach sprostowania. Arka Noego była zanim dojechaliśmy do miasteczka. Tak ok 20 km od jeziora kezenoy-am.
Wysłane z mojego Redmi 3S przy użyciu Tapatalka |
O widzisz. Jak zwykle coś poyebałem. Dzięki za sprostowanie :Thumbs_Up:. Czyli było tak jak napisałem tylko w innej kolejności :D.
Pamięć już mnie zawodzi :oldman: a większość zdjęć chooy strzelił. Zostały mi jakies niedobitki i mam dziury w datach. Ale jakoś się ogarnie. |
Dla zainteresowanych jeszcze jedna informacja. W rejonie Kezenoy Am znajduje się opuszczone miasto ĐĐľŃŃвŃĐš гОŃОд мОК.
https://i.imgur.com/suUDPUb.jpg My tam nie dotarliśmy i ja się o tym dowiedziałem dopiero później ale gdyby ktos był w okolicy to może zajrzeć. Miasto jest tutaj. https://www.google.com/maps/place/%D...8!4d46.1307657 Zapomniałem dodać że w tym rejonie jest co najmniej kilka opuszczonych przez mieszkańców miejscowości. Jedno, bodaj najbardziej znane z nich udało nam sie odwiedzić. Szczegóły wkrótce. |
Jak zjeżdżaliśmy z gór w Czeczenii to trasa wiodła przez zniszczone miasto. Wyglądało jakby tam się toczyły jakies walki. Widok przerażający. Część obiektów zniszczona w nic a w reszcie co jakoś ocalały ale stan tragiczny mieszkaja dalej ludzie. Wyglądało jak miasto widmo. Przelecieliśmy ale Jurecki się zatrzymał i trzasnął fotki. Znalazłem to wrzucam.
https://i.imgur.com/KY326BN.jpg https://i.imgur.com/vT2ZFzv.jpg |
Emek, czyta się i czeka się na cd.... zaj&%bisty klimat na tym tripie :D
|
Wieczorem coś wrzucę. Teraz nie mam jak.
|
Rankiem śniadanie.
https://i.imgur.com/sYgF2x4.jpg Po śniadaniu idę na spacer wokół ścian kanionu bo pogoda piękna. W górze krążą stada ogromnych orłów. https://i.imgur.com/6Zxh7iJ.jpg https://i.imgur.com/SdDGmzj.jpg https://i.imgur.com/xdHnHXK.jpg https://i.imgur.com/nZ8ZnBk.jpg W tym czasie Juras zabrał się za serwis. https://i.imgur.com/N5Zy6pG.jpg https://i.imgur.com/5NYfqSz.jpg Podciąga łańcuch ale pomału kończy się zakres. Motocykl Jurka jako tako ogarnięty i zbieramy się do dalszej trasy. Wyprowadzamy motocykle przed obejście a tam stoją jacyś ludzie również na motocyklu. To Żenia i Tatiana. Ukraińcy z Krymu więc wedle obecnej nomenklatury Krymczanie. Zwiedzają Kaukaz podobnie jak my. Żenia jest kierowcą ciężarówki i pracuje dla armii, a jakże rosyjskiej ale nie jest wojskowym natomiast Tatiana jest pielęgniarką w szpitalu w Jałcie. Chwilę gadamy i okazuje się że oni właśnie wracają z Derbentu, który jest celem naszej podróży. Dają nam namiary na hotelik znajdujący się tuż obok plaży. Tani, żarcie dobre i minutę z buta do jeziora. Namiary chętnie przyjmujemy. Okazuje się że oni zajmują jeden z pokoi w lokalu, który my opuszczamy, czekają właśnie na właścicielkę. Żegnamy się bo czas ruszać. Bardzo miłe spotkanie. Jedziemy na zmianę trochę asfaltem , trochę szutrami. Krajobrazy się zmieniają, jest ciekawie. https://i.imgur.com/S68VZcr.jpg Naszym celem jest jakiś kanion, który w końcu udaje się namierzyć. Niestety jakoś tak pochrzaniliśmy trasę że jesteśmy u góry a mamy jechać dołem kanionu. https://i.imgur.com/oxJLdV9.jpg https://i.imgur.com/Ik6BWkb.jpg Michał znajduje jakąś przebitkę w dół i jedzie ale biegnie za nim koleś i coś krzyczy. Słyszę z daleka , krzyczy schody. Trąbię i Michał na szczęście zawraca. Tubylcy wskazują nam drogę jak zjechać na dół kanionu. W końcu się udaje dotrzeć do asfaltu. https://i.imgur.com/qPo2ZAg.jpg https://i.imgur.com/2yibEoK.jpg W dole płynie rzeka tworząc rozlewiska. Sporą powierzchnię tych rozlewisk pokrywają plastikowe butelki i śmieci. Okropnie to wygląda. A sam kanion też jakoś spektakularnie nie wygląda. https://i.imgur.com/g6ooIeP.jpg Właściwie to go przejechaliśmy i dopiero się skapnęliśmy że to był Ten kanion. W tych rozlewiskach pokrytych plastikiem sporo kolesi łowi ryby. Hmmm. https://i.imgur.com/wInZEGs.jpg Dobra niech będzie, że kanion zaliczony to jedziemy dalej. Mają być baszty w górach. Po wyjeździe z kanionu zatrzymujemy się przy trasie na chwilę oddechu. https://i.imgur.com/1YFHNDL.jpg https://i.imgur.com/bNlAf95.jpg Nie minęła chwila i podjeżdża do nas wóz i wysypują się tubylcy. Nie w jakimś konkretnym celu ale z naszego powodu. Zapraszają do siebie na posiłek i herbatę. Ledwo wjechaliśmy do Dagestanu i to już kolejny raz jak zostaliśmy zaproszeni na posiłek. Niestety musimy odmówić gdyż plan mamy wciąż napięty a powoli kończy nam się czas na wyprawę. Lecimy więc dalej. Asfaltu już dawno nie ma no to lecimy szutrami. Ruch momentami dość spory. Serpentyny i trudno wyprzedzać https://i.imgur.com/1Cttbze.jpg https://i.imgur.com/YR0hAXh.jpg https://i.imgur.com/iwxT2nU.jpg Gdzieś tam w górze w oddali jest wiocha z której mamy zjazd do baszt. Lecimy. https://i.imgur.com/UO5ZuSo.jpg https://i.imgur.com/amOiwUK.jpg https://i.imgur.com/KwpYN9d.jpg Najpierw pakujemy się do wsi. We wsi sklep więc chwila oddechu. Trzeba się napić. Przylatuje chyba pół wiochy i do tego jakiś sołtys, najważniejszy na świecie. Wita się ze wszystkimi, rozmawiamy. Tabuny dzieciaków włażą na motocykle, zakładają kaski etc. Dopiero później się dowiedzieliśmy że motocykl w Dagestanie to egzotyka. Bardzo mało tego tutaj i stąd pewnie jesteśmy lokalną atrakcją. DO tego sama wiocha wygląda jakby pies z kulawą nogą tu nie zaglądał. Zresztą relikty przeszłości wciąż są tutaj aktualne. https://i.imgur.com/1gswcsU.jpg Wskazują nam ścieżkę , leci w górę. Stromawo. W górze majaczą baszty. https://i.imgur.com/z7aa9HH.jpg Droga nie jest fajna. Kamsztory i stromo. DO tego zagradza nam drogę szlaban ale Michał otwiera i jedziemy pod baszty. https://i.imgur.com/7YPX0hG.jpg https://i.imgur.com/uFdbfnH.jpg Stan niektórych całkiem niezły. https://i.imgur.com/wJa3hYy.jpg Gorąco. https://i.imgur.com/bP4Vz76.jpg https://i.imgur.com/hzlZU99.jpg https://i.imgur.com/ff5fRfo.jpg Za winklem jakieś baraki na urwisku. https://i.imgur.com/p9PBKPc.jpg https://i.imgur.com/Pw9nCVb.jpg https://i.imgur.com/FtdN7Zn.jpg Ja mam lęk wysokości a Franz nie może chodzić więc te świry idą penetrować ten rejon we dwóch. https://i.imgur.com/i7Gi3lE.jpg https://i.imgur.com/TsdAFeb.jpg https://i.imgur.com/pvVuMna.jpg https://i.imgur.com/W0p6XWU.jpg https://i.imgur.com/4ecsr7o.jpg Dobrze że się ten fragment nie oberwał. Ja nawet nie mogę patrzeć na takie akcje. https://i.imgur.com/VlHvVDR.jpg https://i.imgur.com/n3IlP5u.jpg Czas na nas. Dziś chcemy dojechać do Gunib a to kawałek. Ruszamy z powrotem i drogę pomyliliśmy ale szybko naprawiamy nasz błąd i znów jesteśmy na właściwej ścieżce. Poniżej są jeszcze jedne ruiny podobne do tych wyżej z tym że nie ma baszt. https://i.imgur.com/G3YyCC7.jpg Dalsza droga również jawi się ciekawie. Sporo serpentynek po fajnym szutrze. Miejscami jakieś niewielkie problemy ale ogólnie jest miodzio. https://i.imgur.com/RILCRHp.jpg https://i.imgur.com/RTvK1Rt.jpg https://i.imgur.com/8qAHTT7.jpg https://i.imgur.com/VJVcPni.jpg https://i.imgur.com/UAamLte.jpg https://i.imgur.com/523o10x.jpg W końcu wjeżdżamy na przełęcz a potem wracamy na czarne. Zbliżamy się do miejsca noclegu. Nieopodal jest zapora. https://i.imgur.com/v0mDkUS.jpg Sama wiocha Gunib ma położenie co najmniej ciekawe. https://i.imgur.com/ZE7TqSB.jpg Nie taka wcale wiocha. Nie mamy nic zaklepane a ponoć na szczycie jest jakieś pole namiotowe. Lecimy. Po drodze zatrzymujemy się na rynku gdzie za jedyne 200 rubli kupuję sobie spodnie bo mam tylko krótkie i grube dresy a nie chcę znów zostać zjebanym za paradowanie po mieście w krótkich. Kupujemy też podarunki na bazarze. Po zakupach lecimy w górę. Ścieżka asfaltowa ale raczej dla kozic. Niestety część moich zdjęć i filmów szlag trafił to choć wam to pokażę z YT bo to atrakcja z gatunku nie do wiary. Wbijamy na sam szczyt a obiekt w którym mamy nocować nazywa się Orle Gniazdo. Zajeżdżamy na teren a tam sobie siedzi jakaś kobitka. Pytam czy można tutaj nocować. Bardzo miła Pani ma jakieś polskie korzenie, zaprasza do środka i decydujemy się zostać. Jest dość ciepło ale ma padać co też ma miejsce wieczorem. Robimy szybkie zakupy nieopodal i piwkujemy pod wiatką. https://i.imgur.com/gffkkWq.jpg O takie tam mają. https://i.imgur.com/LNKmOgS.jpg No i serek do piwka obligo. https://i.imgur.com/vj2ZSN7.jpg Na ścianie obiektu znajduję też reklamę lokalnej atrakcji. https://i.imgur.com/fgZEfqN.jpg Wiemy więc dokąd pojedziemy jutro. Dodatkowo mamy w planie pojechać do opuszczonego miasta Gamsutl. Ale to jutro. Dziś już do łóżek. Znów leje a że się popraliśmy i powiesiliśmy ciuchy na dworze to wiadomo. Wcześnie nie wyjedziemy. Najwcześniej po śniadaniu. |
Emek napisal
"Gdzieś tam w górze w oddali jest wiocha z której mamy zjazd do baszt. Lecimy. Najpierw pakujemy się do wsi. We wsi sklep więc chwila oddechu. Trzeba się napić. Przylatuje chyba pół wiochy i do tego jakiś sołtys, najważniejszy na świecie. Baszty Było goraco i sapie jak lokomotywa w bajce Tuwima |
Widzę że Franz to taki nasz Off Pasikowski..:haha2::Thumbs_Up:
Przy okazji gratuluje mega wypadu..;):Thumbs_Up: |
Chciało się Wam tyle jechać, żeby się Kozla napić? Ja to piwko mam w sklepie 400 m od domu... :D :D :D
|
Zawsze możesz się wybrać na wyprawę do sklepu obok ;). My jednak woleliśmy trochę dalej. Kozel w Gunib smakuje inaczej.
|
Jak pasy zapięte to jedziemy dalej ;).
Rano budzi mnie telefon. Co za cholera? Dzwoni Jurek. Wstawaj, bierz Franza i przyłaźcie na śniadanie. Złażę na dół bo Franek jeszcze się zbiera i lecę na śniadanie, które podają w budynku obok. Skromnie. Jakaś kasza na mleku i trochę sera, chleb, jakieś owoce. Kawa, herbata. https://i.imgur.com/tPwrpdZ.jpg Po śniadaniu pakujemy toboły bo czas się zbierać ale że w nocy padało to część rzeczy mamy mokrych. Na szczęście słońce pali już niemiłosiernie więc rzucam bety na słońce i leniuchuję w oczekiwaniu aż podeschną na tyle aby można je było założyć. W końcu zapakowani, możemy ruszać. Postanawiamy na pierwszy ogień wziąć wodospad, którego reklamę widzieliśmy na ścianie hotelu. Namierzamy miejscówkę z grubsza i lecimy. Wiemy, że kolejnym etapem podróży będzie opuszczone miasto Gamsutl stąd również wiemy, że będziemy musieli wrócić w okolice Gunib aby tam się dostać. Czyli wracamy w zasadzie po śladach i dopiero dalej. Tankujemy i gonimy. https://i.imgur.com/ZlsVcae.jpg Pierwszy cel na dziś to ХаНŃинŃкиК ĐОдОпад. W sumie to niedaleko. Mamy do zrobienia jakies 20 kilometrów ale szutrówkami. Wodospad znajduje się w okolicy wsi ХиНŃа. Droga jest piękna. Jako, że foty mi gdzieś poginęły to wrzucam co mam. https://i.imgur.com/p3QDshL.jpg Górki, pagórki, fajna trasa. W oddali widać jakieś płaskowyże. https://i.imgur.com/Woucria.jpg https://i.imgur.com/fDHuOUO.jpg https://i.imgur.com/U4Xy9Bx.jpg Dolatujemy do zajebistej miejscówki, idealnej na biwak. Niestety mamy południe więc na biwak nie pora. https://i.imgur.com/Np7JgUz.jpg https://i.imgur.com/T33V748.jpg https://i.imgur.com/YWnEB2r.jpg https://i.imgur.com/NqSACYt.jpg https://i.imgur.com/nVz3S10.jpg https://i.imgur.com/HWzDn1F.jpg Upał jak cholera i posiedziałoby się w takiej dziupli z chłodną wodą. https://i.imgur.com/jvnqUT7.jpg https://i.imgur.com/e9fwdIw.jpg No ale trzeba jechać dalej. Wioska tuż obok. Na wjeździe do wsi znajduje się brama. Początkowo myśleliśmy że to prywatna posesja ale doszedłem do wniosku, że to po to aby bydło nie uciekało w pola. Otwieramy , wjeżdżamy i zamykamy. Dojeżdżamy do miejsca gdzie zaczyna się ścieżka w kierunku wodospadu. Zostawiamy bety i motocykle pod opieką chłopaków, którzy prowadzą coś w rodzaju knajpy. Wokół szwęda się kilka osób , widać że to turyści. U chłopaków zamawiamy żarcie tak aby przygotowali je gdzieś za godzinę jak wrócimy. Walimy więc w kierunku wodospadu. https://i.imgur.com/OK6xut0.jpg Docieramy do tego miejsca ale jest tak ślisko, że naprawdę nie rozumiem jak ci ludzi po tym chodzą. W końcu uznaję że lepiej zaatakować podejście bez butów bo jest lepiej niż w klapkach. https://i.imgur.com/QUaygfS.jpg https://i.imgur.com/QUaygfS.jpg Wewnątrz bardzo ciekawe formacje. https://i.imgur.com/HKCXwb0.jpg A sam kanion może nie wygląda ale jest dość głęboki. https://i.imgur.com/kq73yYm.jpg https://i.imgur.com/GAAb2Z8.jpg Woda jest bardzo zimna. https://i.imgur.com/r64w4Ka.jpg https://i.imgur.com/3upOuzI.jpg Na wyjściu z jamy jest bardzo fajna sadzawka z czyściuteńką wodą ale niestety kąpie zakazana z racji tego, że to ujęcie wody pitnej dla wioski. https://i.imgur.com/nvFLL3r.jpg Wydostajemy się z kanionu i wracamy do chłopaków, którzy przygotowali nam szamanie. https://i.imgur.com/tnbJntI.jpg https://i.imgur.com/QKBnwLX.jpg Spożywamy posiłek i pomału planujemy odwrót bo musimy jeszcze dotrzeć do Gamsutl. Opuszczone miasto znajduje się tutaj. https://www.google.com/maps/place/42...9!4d46.9971834 To niby zaledwie 20 km ale to nie takie proste w tych rejonach. Nie da się jakoś szalenie pogonić ani po szutrach ani po czarnym. Jest ciasno, miejscami ruch jest spory a do tego mnóstwo serpentyn Samo miasto Gamsutl leży na ok 1500 m npm i nie jest dostępna najłatwiej. Zanim tam jednak dotrzemy musimy dojechać w okolice Gunib i zrobić zakupy a następnie dostać się jakoś w górę. Tracka mamy to lecim. Zatrzymujemy się przy trasie i część z nas robi zakupy spożywcze a część kupuje piwo na rozliw w barze przy drodze. Nad drzwiami oczywiści czas odmierza zegar z wodzem. https://i.imgur.com/Mglfth8.jpg Zapomniałem dodać że ledwo ruszyliśmy zaczęło padać. Może nie jakoś dramatycznie ale nie był to kapuśniaczek. Lecimy i po krętych drogach mija nas autobus pełen ludzi, w większości kobiet z których co najmniej połowa wystaje przez szyby i macha nam wesoło. Nam już tak wesoło nie jest bo pojazd wzbija tumany tego co właśnie spadło i jest jeszcze bardziej mokro. Na szczęście lada moment jesteśmy prawie na miejscu. Zjeżdżamy z czarnego a gruntówkę, która po opadach zmieniła teren w grzęzawisko. Przed nami zajechał wspomniany autobus, z którego wysypały się te kobitki i przewodnik płci męskiej. Utwierdzamy się w przekonaniu, że nasza trasa jest dobra. Autobus jak tylko wysadził pasażerów zawraca ale na tym grzęzawisku wcale mu nie idzie. Tańczy na boki, koła buksują ale widać że kierownik ogarnięty i po chwili udaje mu się wydostać na twardszy kamienisty odcinek gdzie koła łapią jaką taką przyczepność. My jednak po tej brei musimy jakoś zjechać na dół i wodzę że tam dalej jest już w miarę twardo ale droga pnie się w górę i na tej mokrej glince łatwo tam podjechać nie będzie. Zjeżdżamy pomalutku na dół w kierunku mostu ma rzeczce tak aby nie stracić trakcji i nie popłynąć w dół zbocza. Z bólem ale się udaje. Mijamy kobiety, które wysiadły z autobusu i pomału pniemy się do góry. Droga jak to droga. Śliska, trochę kamienista, deszcz pada nieprzerwanie. Nie jest fajnie. Jadę pomału na tyle na ile pozwala nawierzchnia i przyczepność opon. Udaje się podjechać z bólem do miejsca gdzie zastaliśmy zaparkowaną terenówkę. Dalej jest ciut bardziej kamieniście niż błotniście i zakładam, że możemy podjechać wyżej. Żeby było łatwiej idę z buta sprawdzić teren coby potem nie zjeżdżać po śliskim z duszą na ramieniu. Niestety od miejsca do którego udało się dotrzeć mamy tylko kawałek prostej, może ze 100 metrów i dalej już jechać się nie da. W miejscu, w którym stoimy nie bardzo jest jak założyć biwak bo nie ma płaskiej przestrzeni. Widzimy jednak fajną półkę w dole, serpentynkę niżej. Zjeżdżamy ale niestety na półkę gdzie można postawić motocykle nie da się wjechać bo mamy pion po skałach z 10 metrów. Da się jednak bezpiecznie i bezproblemowo zejść. Planujemy założyć tutaj biwak. Parkowanie motocykla na górze i znoszenie tobołów w dół nie podoba się Franzowi i postanawia on zjechać jeszcze jedną serpentynę niżej gdzie jest jakiś domek pasterski i planuje na jego strychu spać bez rozkładania namiotu. Jak postanowił tak zrobił a my tymczasem postanowiliśmy zagospodarować pole poniżej. Deszcz trochę zelżał ale ciągle siąpi. Pomału znosimy bety i rozbijamy namioty. Miejsca jest w bród a i opału nam nie brakuje. Jedno drzewo daje jakąś osłonę przed deszczem. W tym czasie kobitki z autobusu mijają nasze obozowisko pnąć się w górę. Koduję czas, żeby sprawdzić ile zajmie im podejście i zejście. https://i.imgur.com/uKM1HKc.jpg Udaje się rozpalić ognisko i próbujemy podeschnąć bo na razie ciuchów motocyklowych nikt nie ma odwagi zdjąć żeby cywilnych nie pomoczyć. https://i.imgur.com/xRwfBZo.jpg Pogoda pomału zaczyna się poprawiać i na stokach gór pojawiają się promyki słońca. https://i.imgur.com/7YLCm5K.jpg https://i.imgur.com/uQBVQK2.jpg https://i.imgur.com/AilMyCU.jpg https://i.imgur.com/oyOEc9p.jpg https://i.imgur.com/bDu5tb9.jpg Pojawia się tęcza. To dobry znak. https://i.imgur.com/NlmuyCJ.jpg Ognisko mimo, że drzewo mokre trochę się rozbuchało więc ciuchy z doopy , na kamień i suszymy. https://i.imgur.com/j4C5RTf.jpg https://i.imgur.com/X5Jpw6c.jpg Franz wybrał lokal na dole przy domku pasterskim. https://i.imgur.com/EfrgjMA.jpg To teraz musiał dymać pod górę aby się browca napić. https://i.imgur.com/kNjk9Rm.jpg https://i.imgur.com/5qLKBQO.jpg https://i.imgur.com/zUJTL1q.jpg Pomału zapada zmierzch. https://i.imgur.com/VJcBSO2.jpg https://i.imgur.com/mxHMRht.jpg Za to po deszczu nie ma już śladu i ognicho się rozbuchało fest. https://i.imgur.com/Q77s9eB.jpg https://i.imgur.com/e10f2xg.jpg Pomału walimy do spania. Zapomniałem dodać że kobitki odkąd nas minęły to z powrotem wracały po około 2 godzinach. Postanawiam wstać przed wschodem słońca i zaatakować szczyt tak aby móc zobaczyć wschód słońca z góry. Zapowiada się piękny dzień bo po opadach ani śladu a niebo upstrzone gwiazdami. Dziś minęły 3 tygodnie odkąd wyjechaliśmy z Polski. Pomału należy się zbierać w kierunku domu ale jeszcze nie dziś ani w ciągu najbliższych. Na opuszczenie Rosji mamy jeszcze ok 10 dni ale trzeba jakiś zapas zostawić na wypadek jakiegoś fakapa. Jutro w górę przed świtem. |
Jako, że pomalutku zbliżamy się do końca kaukaskiej części naszej podróży to poglądowa mapka z punkcikami, które odwiedzaliśmy. Taki zarys trasy.
https://i.imgur.com/de30bCU.jpg Jak widac pomiędzy niektórymi punktami są dziury, które ominęliśmy. Częściowo wynika to z faktu ominięcia całkowitego Inguszetii i znacznej części Czeczenii a częściowo z faktu, że nie przygotowaliśmy się idealnie i co najmniej kilka fajnych punktów nam wypadło a w sumie byliśmy tuż obok. Jednym z takich punktów jest tzw. ruska Szwajcaria czyli Dombai. Byliśmy dosłownie kilka kroków obok. Jak pamiętacie piękną trasę z Karaczajewska w kierunku Kisłowodska przez przełęcz Gumbashi to właśnie w Karaczajewsku odbija się na Dombai i to około 60 km na południe. na koniec relacji postaram się wydłubać te miejsca które opuściliśmy celowo lub przypadkowo tak aby przyszłościowo można było tą wiedzę wykorzystać. Tracka wrzuciłem na poczatku i można sobie pociągnąć tylko proszę pamiętać że to taki zlepek różnych tras w oparciu o klikanie Michała, rady Iwana i własna inwencję twórczą więc nie wszytkie trasy objechaliśmy i wiemy, że są przejezdne lub możliwe do zrobienia czyli gdyby ktos chciał lecieć po tracku to może mieć zonka. Jest tam też kilka przebitek możliwych do realizacji omijających pogranzonę co pozwala na podróżowanie offem i znaczne skrócenie trasy kosztem zysku w postaci fajnych tras i widoków. Dość powiedziec że z Sochi można podobno dolecieć do Arkhyz. Niestety nie wiem jak ale to możliwe bo nasz gospodarz w Arkhyz pokonał ja konno i mówił że motocyklem się przeleci. Dodatkowo rada dla tych co wybierają się na Krym. Nie wolno tam jeździć offem poza dostępnymi trasami. Za jazdę w terenie na Krymie na krzywy ryj przepisy przewidują dotkliwe kary łącznie z konfiskatą pojazdu i te kary są egzekwowane. Inna sprawa to ruskie przepisy drogowe, które w wielu przypadkach zakładają przepadek prawa jazdy na zasadzie mandat lub zabrane lejce. Niestety doświadczyliśmy tego i ruscy policjanci chętnie korzystają z tego "lub" w wiadomych celach. Ale o tym później. CDN... |
Malownicza droga do wodospadu
Przyjazd do wioski pod opisywanym wodospadem Kto chce może zerknąć, ktomu się ogladanie nudzi jedzie za Emkiem dalej "Lecimy i po krętych drogach mija nas autobus pełen ludzi, w większości kobiet z których co najmniej połowa wystaje przez szyby i macha nam wesoło. Nam już tak wesoło nie jest bo pojazd wzbija tumany tego co właśnie spadło i jest jeszcze bardziej mokro. Z perspektywy okna autobusu wyglądało to tak |
Ranek.
Wstaję zgodnie z planem. Wybijam z namiotu i nieśmiało cicho wołam pod namiotami chłopaków. Cisza. Śpią. Nie chcę ich budzić więc atak szczytowy pokonam w samotności. Jeszcze tylko dwójeczka w krzakach i można ruszać. Jest rześko ale wiem że dziś będzie ładny dzionek. Pomału pnę się pod górę zgodnie z sugestią przewodnika ekipy wczorajszej trzymam się prawej strony zbocza. Dla pewności odpalam jeszcze maps me. Droga jest fajna , dość szybka i niezbyt trudna. Słonko jeszcze za horyzontem. Mam czas, zanim wyjdzie zza gór. Zakładam że w 40 minut zrobię to co dziewczętom zajęło godzinę ale sobie też daję godzinę żeby nie przegapić wschodu słońca. Wzdłuż drogi leci rura z wodą. Chyba zasila kilka domostw na dole. Wydawały się zamieszkałe. https://i.imgur.com/4QqhS0i.jpg https://i.imgur.com/2k4qdyp.jpg Wreszcie zza winkla wyłaniają się jakieś budowle. https://i.imgur.com/pRh0JZJ.jpg https://i.imgur.com/hezyrHr.jpg Dolatuję w końcu do wioski. https://i.imgur.com/Ork0f7M.jpg https://i.imgur.com/dkjcXYx.jpg Fajne nadproża. https://i.imgur.com/N6kUUhy.jpg Mury niektórych domów w całkiem niezłym stanie. https://i.imgur.com/uC1Pj9R.jpg Idzie się trochę pogubić w zakamarkach. Szukam właściwej ścieżki aby wbić się na szczyt. W końcu się udaje. Czas w sam raz. Idealnie doskonale. https://i.imgur.com/T7enZvZ.jpg https://i.imgur.com/g6YkMyp.jpg https://i.imgur.com/Q7g4ykI.jpg https://i.imgur.com/ePDSz54.jpg https://i.imgur.com/zYWBXdP.jpg Na górze jeszcze fajeczka na ławeczce z widokiem na wioskę. https://i.imgur.com/dfaakoW.jpg https://i.imgur.com/g4DY9mF.jpg https://i.imgur.com/mCQgq9W.jpg https://i.imgur.com/vIlfiEi.jpg Pięknie jest. https://i.imgur.com/2Ng2HH8.jpg No ale trzeba spadać , przeca chłopaki pewnie już wstały i też będą chciały podejść więc znów stracimy ze 2 godziny a trzeba będzie jechać dalej. Jeszcze tylko obsikam tu kamień 😉 . https://i.imgur.com/wNFxXnO.jpg I spadam na dół. Postanawiam wrócić okrężną drogą. https://i.imgur.com/keuzmxb.jpg https://i.imgur.com/bZ5XR2x.jpg https://i.imgur.com/otTBrk4.jpg https://i.imgur.com/jm5whj3.jpg https://i.imgur.com/bvQ3lJq.jpg https://i.imgur.com/DfgVeVx.jpg Na tyłach jakby cmentarz. Widać niebieskie nagrobki. https://i.imgur.com/Gi2yoi5.jpg https://i.imgur.com/7nGWK0X.jpg https://i.imgur.com/ROmMqwN.jpg Dostrzegam jeszcze jakieś pozostałości zabudowań z jakby płytą nagrobną. https://i.imgur.com/dw0x1ef.jpg Idę oblukać. https://i.imgur.com/GWfQCpd.jpg Wychodząc rano postanowiłem rozniecić ognisko aby chłopaki mogły się zagrzać i napić kawki w ciepełku i widzę że dymi. Chyba już są na nogach. https://i.imgur.com/pjx3gsl.jpg https://i.imgur.com/5r4lHFc.jpg https://i.imgur.com/roaTtC5.jpg Dolatuję na bazę. To Juras wstał, Miszka też się zbiera. W nagrodę dostaję pyszną kawę. Zabieram się za śniadanie z chłopakami bo oni też postanawiają zaatakować szczyt. Zamieniamy się rolami. Ja pilnuję oni w górę. To jeszcze kilka ujęć Michała z jego perspektywy. https://i.imgur.com/Y7qeIvT.jpg https://i.imgur.com/mh9W2DE.jpg https://i.imgur.com/9T3dz9S.jpg https://i.imgur.com/7nbKmk2.jpg https://i.imgur.com/ySCS03r.jpg https://i.imgur.com/ztiG53I.jpg https://i.imgur.com/dpjlsTR.jpg https://i.imgur.com/tOW8pD4.jpg https://i.imgur.com/YqhqJ1B.jpg https://i.imgur.com/i3sjYif.jpg https://i.imgur.com/PLGXSFs.jpg Chłopcy wreszcie schodzą z góry. Ja w międzyczasie zwinąłem obóz i zapakowałem się na motocykl bo co tu robić. Widzę że w dole Franek też się krząta i pakuje bety. Zbieramy się na dół. Znaczy chłopcy jeszcze się pakują a ja podjeżdżam do Franza. On też jeszcze nie gotowy to lecę na dół do zjazdu z asfaltu. Droga do doopy ale nie pada, podeschło i jedzie się dobrze. Podjazd pod wczorajsze grzęzawisko jest dziś bezproblemowy. Siedzę i obserwuję otoczenie. Ktoś podjeżdża ale w sumie nie ma ruchu. Po jakimś czasie wszyscy się pojawiają i ruszamy w dalszą trasę. https://i.imgur.com/mSGvuL9.jpg https://i.imgur.com/4hxqyNQ.jpg Nie pada ale jest pochmurno i mało ciekawie. W końcu nadchodzi pora obiadowa i zatrzymujemy się na popas w jakiejś mieścinie. W knajpie oczywiści można jarać. Więc kawa i faja. https://i.imgur.com/wjSPHjw.jpg Czas ruszać. Dziś plan dotrzeć do Derbentu i tam się zalogować w lokalu polecanym przez Tatianę i Żenię. Ale po drodze Michał zaplanował jeszcze offik. No to lecimy. Droga z doopy, błoto, woda, grząsko i mokro. Wydaje mi się cały czas że się zgubiliśmy ale Michał leci po tracku i ja też go widzę więc chyba jesteśmy na ścieżce. W końcu dolatujemy do rozwidlenia i droga się poprawia. Jakieś skrzyżowanie rzeczułek. https://i.imgur.com/QiQS9lq.jpg Droga w końcu doprowadza nas do cywilizacji. Jest wiocha. We wsi lądujemy pod sklepem na łyka kwasa. Odpoczywamy a lokalesi dają nam wskazówki co do dalszej drogi. Mamy się wrócić kawałek i za miastem na prawo a potem prosto na Pierwomajskoje. No to jedziemy. Pochmurne niebo zastępuje palące słońce jak tylko zjeżdżamy z gór. Od razu jesteśmy na spalonej słońcem patelni. Dojeżdżamy do głównej drogi Machaczkała-Derbent. Ruch gęstnieje. Mamy do Derbentu około 60 kilometrów. Przy tym ruchu robimy to w ponad godzinę. Szukamy gdzie ten hotel i w końcu łapiemy namiar i lecimy na miejsce. Dojazd bezproblemowy i stawiamy się w hotelu Fregata. Idę zapytać o pokoje i bezproblemowo się logujemy. Planujemy zostać tu 2 dni. Ładujemy się do pokoi, zmieniamy bety, kąpiel i schodzimy do hotelowej restauracji na pifffko i zagrychę. https://i.imgur.com/wodbkb4.jpg https://i.imgur.com/NWt8Cbp.jpg Jako że ponoć mamy minutę na plażę to bierzemy pokale i idziemy zobaczyć jeziorko. https://i.imgur.com/gHowtqw.jpg https://i.imgur.com/h4gQIMe.jpg https://i.imgur.com/koxa057.jpg Jest fajnie. Nie ma gorąca, leci lekka bryza od wody. Git. Wieczorkiem siadamy do kolacji i jakież było nasze zdziwienie jak w drzwiach hotelu pokazują się nasi znajomi z Krymu. Żenia i Tatiana dołączają do nas i ten wieczór spędzamy razem. Ustalamy co tutaj jest do zobaczenia i z rańca chcemy ruszyć pod granicę z Azerbejdżanem gdzie leży Samurskij Lies. To podobno najdalej na północ wysunięty fragment noszący cechy lasu tropikalnego. Na dziś już dość wrażeń. |
Rankiem udajemy się na śniadanie i pakujemy na motocykle. Nie zabieram nic. Jest upalnie więc biorę bluzę offową, dresik i trampki. DO celu mamy kawałek ale jak nie ma offa to spokojnie. Nie będziemy się wygłupiać.
Ruszamy z rana. Żenia wyprowadza swój krążownik, Taszka z tyłu i ruszamy na południe. https://i.imgur.com/m5ttnre.jpg Droga jest asfaltowa a częściowo szutrowa. Mijamy jeden post, chyba w pogranzonę jednak my odbijamy na lewo. Nikt nas nie sprawdza ani nie zatrzymuje. Wreszcie docieramy do lasu. Las jak las, choć faktycznie jak wjechałem do środka to nie był taki typowy. Zarośla gęste, na drodze leży wąż, którego rozjeżdżam bo zauważyłem go w ostatniej chwili, podrzuca go w górę co zauważam kątem oka w lusterku a po chwili prawie rozjechałem żólwia wielkości sporej miski. Zatrzymałem się żeby mu się przyjrzeć ale zanim stanąłem i zawróciłem już zniknął. Żółw po prostu zniknął. Znajdujemy sobie miejscówkę w lesie. Większość zostaje a ja z Michałem wracamy kawałek do wsi i robimy zakupy w sklepie dla wszystkich bo postanawiamy zrobić sobie tutaj pikniczek. Tak też robimy. https://i.imgur.com/6ygFldv.jpg https://i.imgur.com/0vJEUwo.jpg?1 Fajnie, chłodno i miło ale czas wracać. Wracamy na przedmieścia Drebentu i zatrzymujemy się na popas w knajpie. https://i.imgur.com/QnfU4Co.jpg Michałowi przy okazji wywala paliwo z baniaka z racji temperatury. Przy tej okazji mamy szansę się przekonać jaka jest różnica w temperaturze baniaka w kolorze czarnym i białym. Biały jest chłodny i czuć pod łapą chłód paliwa a czarnego dotknąć się nie da. Nagrzany jak piekarnik Wpadamy do knajpy a przed nią stoi kilka wypucowanych maszyn typu beemwe i katełem. W środku ich kierownicy z Portugalii. Nikt nawet nie odpowiedział na nasze powitanie co niezmiernie zdziwiło Żenię. Dopytywał potem o co kaman i w końcu streścił to słowami o właścicielach BMW, których nie zacytuję. Oczekiwanie na żarcie trwa cholernie długo. Do tego kelner coś pochrzanił a dania są wydawane na raty. https://i.imgur.com/D8PLGqF.jpg Michał już pakuszał i postanawia poszukać sklepu bo mu padło światło z tyłu. Michał idzie na poszukiwania a my tymczasem kończymy jedzenie. Jak wrócił to minę miał grobową i zeznał tylko, że zgubił tablicę i jedzie szukać. To był moment i już go nie było. Pozostało nam czekanie. Nie wiem ile godzin tam czekaliśmy ale długo. Kontaktu z Michałem nie było i zaczęły się domysły. Już mieliśmy akcję zaginionej blachy na UA i skończyło się stratą czasu, zerowym efektem i łapówką dla pograncznika. Teraz jest gorzej. Nie martwię się zbytnio bo idzie to ogarnąć ale bardziej mnie niepokoi post , który mijaliśmy po drodze bo jak go tam zatrzymają to kibel. Żenia zeznaje że u nich mogą każdego zatrzymać na 72H do wyjaśnienia. Kombinujemy zatem jak to ogarnąć i postanawiamy ruszyć w miasto, znaleźć poligrafię i dorobić taką tablicę. Podjeżdżamy do agencji reklamowej, odkręcam moją blachę na wzór. https://i.imgur.com/wKlBhHj.jpg I po niedługim czasie dostaję takie coś. https://i.imgur.com/9pEO3fe.jpg Oczywiście za free. Jesteś gościem brat. Nawet nie mogłem mu nic wcisnąć. W tzw międzyczasie Michał się odzywa że blachę znalazł i wraca na bazę. Uffff Dobra to my tymczasem aby nie tracić czasu lecimy zobaczyć miejscową twierdzę. Podjeżdżamy pod same wrota. https://i.imgur.com/Amp7xKE.jpg Widok z góry całkiem niezły. https://i.imgur.com/B82uZha.jpg https://i.imgur.com/HsGhVUi.jpg Zwiedzamy a przewodnikiem jest Tatiana, która bardzo interesuje się historią. https://i.imgur.com/2nNe1gW.jpg Twierdza jest spora , wewnątrz muzeum. https://i.imgur.com/xRwH76o.jpg https://i.imgur.com/I0mjLNj.jpg https://i.imgur.com/qWR3BUK.jpg https://i.imgur.com/GJGJHWM.jpg https://i.imgur.com/Qz0zTET.jpg https://i.imgur.com/LVW5y3r.jpg Muzeum bez szału. Twierdza dużo lepiej prezentuje się na zewnątrz i wewnątrz na dziedzińcu. https://i.imgur.com/8H1scdW.jpg https://i.imgur.com/DOXkbwc.jpg https://i.imgur.com/LHEtimm.jpg https://i.imgur.com/ES2Kmb2.jpg https://i.imgur.com/LSZwBjT.jpg https://i.imgur.com/VcYBHvt.jpg Panoramix https://i.imgur.com/hUyItwD.jpg Fajna twierdza w sumie. Warto ją zobaczyć bo robi wrażenie. Wracamy na bazę a tymczasem Miszka zabrał się za robotę. Blacha wygląda słabo. https://i.imgur.com/mKhwCoL.jpg Ale i tak lepszy oryginał niż podróbka. Michał mocuje tak aby już nigdy nie odpadła. https://i.imgur.com/d7V2ALr.jpg Chyba mu się udało. https://i.imgur.com/Av1lnDG.jpg Dość emocji na dziś. Siadamy do kolacji. https://i.imgur.com/epQYrLr.jpg https://i.imgur.com/CKZ2hka.jpg Zimne bro to jest to https://i.imgur.com/EykL1vP.jpg Rozchodzimy się na pokoje a że nie jest jeszcze tak późno to z Jurasem postanawiamy zażyć jeszcze kąpieli w jeziorku. https://i.imgur.com/NokVDdY.jpg Woda super. Jutro ruszamy w kierunku domu. Jurek jeszcze ma w planie pojechać do miasta kupić młodemu szachy. Dziś już dość emocji. |
1 Załącznik(ów)
Twierdza Derbent
Żenia ( imię męskie) i Tatiana oraz stylizowany na Harleya Yamaha Dragstar 1100 |
Wstajemy z rana , pakujemy się we dwóch na Jurkową Hondzinę i gonimy na miasto. Znajdujemy dzielnicę handlową i szukamy szachów i drobnych upominków dla bliskich. W ciul czasu to zajmuje bo jeszcze musieliśmy odszukać bankomat. Jako, że zgłodnieliśmy to idziemy na śniadanie w centrum handlowym. Bardzo miły gość, knajpa jakaś speluna ale robi nam omlety, które pałaszujemy ze smakiem.
Szachy udaje się kupić ale są wielkie i zastanawiam się jak on to będzie wiózł. Czeka nas kolejne 5 dni drogi powrotnej a ustaliliśmy, że chcemy polecieć przez Elistę a nie drogą Kawkaz żeby nie wracać choć częściowo po śladach. Mamy już za sobą 24 dni drogi, jakieś 3 dni do granicy i kolejne 2 przez UA do domu. Nie znoszę tego uczucia gdzie już trzeba wracać. Znaczy wracam z przyjemnością do mojej rodziny, zwierzaków i na znajome śmieci ale gonitwa po minimum 5 stów dziennie nie jest tym co lubię najbardziej. Wracamy do hotelu i zaczynamy pakowanie. W tym czasie Michał i Franz idą na śniadanie. Jakoś udało się upchać szachy do torby na dno i jeszcze ją zamknąć. Wreszcie ruszamy. Tatiana z Żenią chcą pojechać z nami i wyprowadzić nas na główny trakt. Jeszcze musimy zatankować. https://i.imgur.com/BP64sTg.jpg https://i.imgur.com/vCXpnZr.jpg https://i.imgur.com/I05GfZt.jpg Opuszczamy Derbent. https://i.imgur.com/jMZ1qxg.jpg https://i.imgur.com/SIvk5Hf.jpg https://i.imgur.com/Gbjx7s2.jpg Droga nie jest najlepsza. Sporo remontów w okolicach Machaczkały i palące słońce. Zatrzymujemy się na szybki popas w lokalu po drodze. wpadamy na drogę E119 prowadzącą na Kizylar i dalej na Artezjan. https://i.imgur.com/eWTL7WK.jpg https://i.imgur.com/0CRDNUo.jpg Droga wkrótce robi się do dupy. Pofalowana w taki sposób, że jeszcze czegoś takiego nie widziałem. Przelatujemy przez jakieś miasteczko, bodaj Babajurt. W mieście ciasno , jedziemy jeden za drugim za sznurem aut. Wreszcie znajduję jakąś lukę i gonię dalej. Tracę z oczu chłopaków. Wreszcie wylatujemy z miasta , droga cię ciut poprawia ale do gorąca dochodzi wiatr i sfalowana droga. Widzę w oddali światła chłopaków. Mam dość. Muszę się wylać, napić i chwilę odpocząć. Zatrzymuję się na poboczu, chłopcy dojeżdżają. Pijemy wodę, sikamy, palimy faję. Wnet za nami podjeżdża policja. Początkowo mi się wydaje że to taka przyjacielska pogawędka ale jednak nie. Jeden z nich cały czas podsuwa mi pod nos telefon, na który nie zwracam uwagi. W końcu drugi prosi mnie na bok i pokazuje nagranie najpierw mówiąć że jestem niewinny. Ku chu, skoro niewinny to czego? Okazuje się że w korku w mieście jak zacząłem wyprzedzać jechał komendant policji. Ja wykonałem manewr prawidłowo (stąd ja niewinny) ale chłopcy pocięli już na ciągłej. No i wracamy do tematu ruskich przepisów. Mają nagranie, wszystko jak na dłoni. Mandat 5000 rubli lub przepadają lejce. Cóż pozostaje. Trzeba zapłacić, bez kwitu. Na odjazd żegnają się z nami sygnałami dźwiękowymi. Mówi się trudno i zapierdziela dalej. Wyjechaliśmy późno i mamy już najechane sporo. Jesteśmy zmęczeni bo od ostatnich prawie 3 tygodni nie pokonywaliśmy aż takich dystansów. Szukamy bazy ale nie jest łatwo bo wokół niewiele miejscowości jak przy Kawkazie i raczej pola i pustka. Słońce już zaczyna zachodzić więc nie ma co wybrzydzać. Wreszcie jakiś zajazd dla Tirów. Ale słabiutko. Łapę lokalesa i pytam czy jest gdzieś jakiś nocleg coby motki za bramą postawić i było bezpiecznie . Wskazuje gdzie mamy jechać i docieramy do bazy. Otwiera jakiś zarośnięty dziwny koleś, prowadzi mnie pokazać pokój. No jest pokój, bez okna ale spoko i mamy fajne podwórze. Cena śmiech, bodaj 200 rubli za łeb. Płacę i się logujemy. Parkujemy za bramą. https://i.imgur.com/VlQtuXg.jpg Franzowi udało się nawet błyskawicznie zmienić olej. Kupujemy jakieś piwko i siadamy przy stoliku na dworze. https://i.imgur.com/7Gtkx32.jpg https://i.imgur.com/tRj5AIN.jpg Niestety za długo posiedzieć się nie da. Mikrokomary tną tak że siedzimy w przeciwdeszczówkach. Lepiej się schować. Jako, że mamy rano ruszyć idę do baru na tyłach zapytać o której otwierają żeby zjeść śniadanie. Kobitka mówi że o 8 ale zaraz dopytuje, o której bym chciał. O 7 mówię, nie chcąc nadużywać jej dobrej woli. Zgadza się i mówi żebyśmy wpadli o 7 to ona nam przygotuje posiłek. Fantasycznie. Do łóżek. Zmordował mnie ten dzień. Jutro będzie gorzej bo jesteśmy na granicy z Kałmucją a tam zaczną się stepy i pewnie 40 stopni bez opcji schowania się w cieniu. |
Emek. Pytanie techniczne.
Komu becelowaliście? Kaukaskim "fuszom" (śniadym), czy bardziej skośnookim (Kałmukom)? Co do stawki. Zgodnie z taryfikatorem FR. Oferta była szczera, aczkolwiek warto próbować się potargować. Na wschodzie charakter dalej w cenie. |
Dagestańcy. Wina ewidentna i nagrana. Próby były ale przy układzie штраф либо ciężko się negocjuje.
|
Cytat:
|
Z rana po śniadaniu ruszamy. Pani jak obiecała o 6 już była w kafe. Zauważyłem ją z daleka jak szła z odległych zabudowań w moim kierunku.
https://i.imgur.com/Sg9DItI.jpg https://i.imgur.com/wTXklbS.jpg Dolatujemy do granicy Dagestanu z Kałmucją i tam oczywiście post. Szybka odprawa paszporty spisane i lecimy dalej. Krajobraz już był płaski a teraz to już naleśnik w zasadzie. Wokół drogi pojawiają się słone jeziorka znane mi już z Kazachstanu i stepowa roślinność. https://i.imgur.com/BuEOWcg.jpg https://i.imgur.com/0fk2hsx.jpg Zatrzymujemy się w tym upale na lody i napitki. Potem po raz kolejny na tankowanie. Droga się dłuży niesamowicie. Jedzie się kiepsko ale wreszcie udaje się dojechać do Elisty. W sumie to nic mnie tam nie porwało. Wbiliśmy się do centrum, zjedliśmy europejskie jedzenie smakujące podle i wyjechaliśmy. Droga wiedzie nas w kierunku Wołgodońska. Od startu mamy do pokanania nudne 500 km. Droga do Elisty była mało ciekawa ale ta za nią w kierunku Wołgodońska jest już znacznie przyjemniejsza. Stepy ustąpiły miejsce ogromnym polom uprawnym, wszędzie jak okiem sięgnąć widać pola na których pracują kombajny. Na drodze ruchu nie ma wielkiego a większość pojazdów stanowią tiry, które zwożą ziarno z pól. W oddali widać unoszący się w niebo pył po koszeniu. Wystarczy spojrzeć na zdjęcia satelitarne żeby przekonać się o czym jest mowa. Pola zaczynają się tuż za Elistą i ciągną się do Wołgodońska około 250 km. Nie ma tam nic innego. Nuda , nuda i jeszcze raz nuda. Nie lubię takich tras gdzie nie ma na czym oka zawiesić, nie ma ruchu (to akurat dobrze) ani wielu zabudowań. Z perspektywy czasu nie wybrałbym tej trasy po raz drugi choć trzeba przyznać że z Artezjan prawie do Wołgodońska pomijając Elistę jazda mimo , że nudna idzie dość sprawnie. Sam Wołgodońsk też jest ciekawym miastem bo jednym z najmłodszych w Rosji. Powstał przy okazji budowy Cymlańskiego Węzła Wodnego. Brzydko tam jak cholera a jedyne co zapamiętałem to gigantyczna elektrownia atomowa ale ja akurat lubię takie industrialne konstrukcje. Do miasta wjeżdżamy w poszukiwaniu noclegu ale jakoś nie możemy nic namierzyć. Miasto nie jest duże jak na Rosję to raczej miasteczko. Znajdujemy coś na wylocie i postanawiamy tam dojechać. Jakaś zona oddycha Czajka. Nie chce nam się bo jesteśmy zmęczeni ale łatwo nie będzie. Mamy zjazd z głównej trasy ale jeszcze postanawiamy zatankować żeby nie robić tego jutro tylko ruszyć z kopyta. Dojeżdżamy pod obiekt ale nie ma wjazdu. Kręcimy się po okolicy i ktoś nam tam wskazuje wreszcie którędy tam wjechać. Oczywiście płot z blachy i brama takiej samej konstrukcji. Domofon, dzwonię i brama się otwiera na nowy inny świat. Fajny komunistyczny ośrodek nad rzeką. Pokój a w zasadzie apartament też spoko. Mamy 2 pokoje z kuchnią i łazienką. Jest OK. Zalogowani, poprani walimy piwko na tarasie przed ośrodkiem. Po ciemku idziemy jeszcze sprawdzić gdzie tu jest rzeka i w sumie po tułaczce po krzaczorach do dziś nie wiem czy do wody udało się dojść czy też nie. W każdym razie wrócić się udało. Walimy w kimę, zmęczeni dzisiejszą trasą. Zrobiliśmy ok 6 stówek ale upał stepów wyssał z nas życie. Jutro dalsza droga. |
Znów klasyczny reżim wyprawowy. Wczesne pobudki i droga. Śniadanie w biegu, pakowanie i trasa.
Śniadanie nie było w biegu. Ruszyliśmy na głodnego i po trasie miłe kobitki zrobiły nam omlety w przydrożnym kafe. https://i.imgur.com/f7xNkJY.jpg Zawsze dopada mnie to uczucie pogoni za zajączkiem na powrocie do domu. Zmęczenie mija i mózg zostaje automatycznie zaprogramowany na koncentrację na drodze. Tyle przejechałeś to jeszcze kawałek pociągniesz. Masz wrócić cały, wszyscy mają wrócić cali. Bezpiecznie. Jednak podczas podróży często łapę się na tym że ciągnie mnie do przodu, muszę być pierwszy. Nie do końca to rozumiem i nie do końca nad tym panuję. Zakładam pewnie błędnie że nic się nie wydarzy, nic się nie stanie. Jazda, tankowanie, posiłek, odpoczynek, papieros i tak w kółko. Jedzie się dobrze. Docieramy do głównej trasy. Jadę z przodu i wiem że trzeba zatankować znaczy Franek musi. Zjeżdżam z trasy na stację ale widzę że jestem z Jurkiem a Michała z Frankiem nie ma z nami. Dobra tankujemy. Zatankowaliśmy ale reszty dalej nie ma. Co jest? Wyjeżdżamy na drogę, w końcu dojeżdżają. Zjechali wcześniej. Lecimy dalej, trasa już znana. Rytm również ten sam. Jesteśmy na ścieżce na Biełgorod. Za nami dobre kilkaset kilometrów. Zmęczeni , wkurwieni, szukamy noclegu w okolicy Biełgorodu. Nie chce nam się jechać dalej. Pierwszy strzał to niewypał jakiś hostel na 4 piętrze ale i tak nie ma miejsc. Kierują nas do drugiego oddziału. Dają wizytówkę. https://i.imgur.com/IKZb1sm.jpg https://i.imgur.com/YqSLUVQ.jpg Jedziemy. Docieramy w końcu pod obiekt. Znamy go. Jedliśmy tam w drodze na Kaukaz, teraz nam przyjdzie w nim nocować. https://i.imgur.com/630ZhKD.jpg https://i.imgur.com/d7r7IZI.jpg Niestety obiekt nie ma zamkniętego parkingu co nie odpowiada Frankowi. Nie przekonuje go fakt, że teren jest monitorowany i nie powinno być problemów. Nie udaje się go przekonać i postanawia odjechać gdzie indziej. Jesteśmy skonani, zrobiliśmy ok 750 km i ledwo żyjemy. Zaraz zapadnie noc. Nie mam już siły jechać dalej ani namawiać Franza na zmianę decyzji. My zostajemy on odjeżdża. Mamy się zgadać rano i ruszyć wspólnie do granicy razem. Późnym wieczorem dostajemy wiadomość od Franza: Ja już na Ukrainie. Nie czekajcie. |
Od kiedy ukradziono mi dwa Lc4 Adventure wraz z przyczepą spod chalupy na spokojnej ulicy w mojej malej
miejscowosci inaczej na to patrzę i teraz wolę dmuchać na zimne. Po drugie monitoring w niczym nie zabezpieczy jak przyjedzie bus i faceci będą w kominiarkach. Świeradów jest caly monitorowany. Było zarejestrowane jak moja przyczepa wyjezdza z miasta , a jakże tyle ze numery auta ciagnacego nieczytelne. Po miesiacu sprawe umorzono z powodu innych nowych kradzieży lepszych samochodow ze strzezonych parkingów. Po kradzieży u ruskow dochodzi problem , że trzeba wyjechac z motocyklem . Czyli zgłoszenie na Milicje tlumaczenie itp a czasu na styk . Po prostu czasem widzę inaczej nie znaczy może lepiej Tak nawiasem stuknalem jeszcze tego dnia ( i nocy) 500 km plus ta posrana granica :vis: Dziś też nie zostawilbym motocykla w tym miejscu mimo , że u was byl spokój w nocy . Zgodnie z przyslowiem - nosił wilk razy kilka, lub dopóki dzban wodę nosi... |
Zrywamy się rankiem, naprawdę wcześnie. Śniadania nie jemy bo chcemy jak najszybciej dolecieć w okolicę granicy i coś zjemy po drodze.
Rano drogi są puste i szybko przemykamy przez Biełgorod w kierunku wylotu na Charków. Niestety są roboty, droga wylotowa jest w remoncie i zalecany jest objazd. Postanawiamy jednak spróbować bo droga jakby był na ukończeniu i myślimy, że może jeszcze nie oddana ale da się przemknąć motocyklem. Niestety się nie da. Musimy zawrócić i pojechać objazdem. Udaje nam się dotrzeć do dolotówki na granicę i postanawiamy zatrzymać się na stacji, zatankować i w końcu coś zjeść. Na śniadanie mamy seven daysy i jakieś mufiny. Do tego kawusia i już jest lepiej. Lecimy na granicę nastawiając się na ciężką przeprawę. Nie jest łatwo. Kolejka spora, czynne jak zwykle mniej okienek niż może być czynne i sporo Ukraińców. Cierpliwie czekamy na swoją kolej. Paszportówka idzie sprawnie ale jeszcze celnik chce popatrzeć co wieziemy. Gadka szmatka, kuda, otkuda i zeznajemy , że z Derbentu. Facet banan na gębie i rzuca tylko ja Dagestaniec z Derbenta. No to już jest nasz. Rozmawiamy sobie jaka pogoda w Dagestanie i na jakie zadupie go tu rzucili tysiące kilometrów od domu. Udaje tylko, że nas sprawdza ale wszystko idzie szybciutko i już jesteśmy po drugiej stronie. Jeszcze tylko Ukraińcy, również dość płynnie i już jesteśmy na ścieżce. Przebijamy się przez Charków i już można się wyluzować. Planujemy dojechać za Kijów w okolice naszej miejscówki nad rzeką. Mamy tam taką fajną bazę pod dachem z zajebistym żarciem i liczę na to że będą wolne miejsca bo to naprawdę zajebista miejscówka. Po prostu idzie tam odpocząć. Jest kilka domków, knajpa z zajebistym żarciem, dobre piwko i stawik. Obiad a w zasadzie jego namiastkę w postaci długich hot dogów z rozlewającym się wszędzie majonezem jemy w barze przy trasie. Kijów opornie w godzinach popołudniowych. Ciasno, ruch zajebisty ale mimo drobnych zawirowań związanych z trasą pokonujemy w miarę sprawnie. Zatrzymujemy się na stacji na wylocie. Stąd mamy jeszcze kawałek do pokonania. Dzwonię do obiektu i Pani mówi że miejsc nie ma ale ma się zwolnić. Przyjeżdżajcie okaże się na miejscu. Lecimy. Docieramy do obiektu i znaną już trasą okrężną zajeżdżamy na tyły. Ochrona otwiera bramę a ja idę do administratora. Pani z daleka się uśmiecha. Znamy się. Spotkaliśmy się dwa lata temu. O dziwo pamięta naszą ekipę. Okazuje się że znalazł się wolny domek. Miejscówka znajduje się tutaj: https://www.google.com/maps/place/Re...1!4d29.9805817 Naprawdę mogę ją z czystym sumieniem polecić na bazę. Wynajęcie domku kosztuje koło 2 stówek a mogą tam kimać 4 osoby. Jest duże łóżko podwójne i podwójna rozkładana sofa na dole. Logowanie na szybko i do knajpy na piwko i kolację. https://i.imgur.com/lHTMQSE.jpg https://i.imgur.com/Tlbpyjq.jpg Odkąd wyjechaliśmy z Derbentu jedziemy na totalnie gównianym jedzeniu. Chce nam się zjeść coś zajebistego a że wreszcie nadarza się okazja to szalejemy. Full wypas. https://i.imgur.com/FcibZ9h.jpg https://i.imgur.com/VutCMAl.jpg Nażarci i popici wracamy na bazę. https://i.imgur.com/7cKvPsn.jpg O taki domeczek mamy. Ten sam co ostatnio chyba. https://i.imgur.com/xYq0vV1.jpg Jednak nie możemy całkowicie oddać się labie. Łańcuch w Jurka CRF już wlecze się po ziemi a Franz luzuje w jakimś agro i zasypuje nas budującymi informacjami że Jurek na pewno do domu nie dojedzie. Ma to słaby wpływ na Jerzego i zaczyna się chłopina martwić. Staramy się podnieść morale i idziemy całą paką oblukać jak to wygląda. No, nie wygląda. Łańcuch całkowicie odchodzi od tylnej zębatki. Zęby też już zeżarte na amen ale jakoś trzeba dojechać te ponad 7 stówek do domu. Naciągamy ile się da czyli do końca możliwości skali. I tak wisi luźno ale nic więcej z tym nie zrobimy. Postanawiamy, że jutro będziemy jechać jednostajnie, bez pałowania żeby nic się nie uyebało. Jutro plan jak dziś. Wstajemy, śniadanie po drodze i gonimy na bazę. Obok jest stacja to zatankujemy i zjemy a potem w drogę. |
To na papierze to kanapka ze śledziem i słoniną?
|
To śledzik na musztardowym toście.
|
To już ostatni dzionek naszej podróży. Zgodnie z planem lecimy rano na stację, tankujemy, hot dog w łapę i jedziemy. Jedzie się dość sprawnie dopóki nie zaczęło wiać. Nasze DRki są mało wrażliwe na podmuchy wiatru. Nawet jak zacina z boku czy od frontu jest w miarę stabilnie. Jurek niestety miał gorzej. Zgodnie z planem mieliśmy ciąć około stówki bez napinki. Jest tam trochę pagórków i otwartej przestrzeni. Juras nie mógł sobie poradzić z tym jak go rzucało na CRF.
Zatrzymałem się bo zamulał okropnie i nie bardzo było wiadomo o co chodzi. Jurek rzadko się unosi i irytuje. Jak zsiadł z moto to był jednak mocno wkurwiony. Rzucał chooyami i innym mięchem. Na moje uwagi że wiatr to wiatr, trzeba się przyzwyczaić rzucił że on pier..oli taką robotę. Daj mi DR i sobie pojedź CRF, rzuca. Z nerwowym gościem kiepsko się jedzie to mówię ok. Bierz moją a ja pojadę do następnego tankowania na Hondzie. Po kilku kilometrach muszę mu przyznać rację. Rzuca tym na wszystkie strony i jak ktoś nie ma praktyki to może czuć się niepewnie. Jednak po kolejnych kilku kilosach przywykłem i cisnę ile fabryka dała. A że dała niewiele to pod wiatr ciężko pociąć setką, wrzucenie szóstki daje taki efekt, że motocykl zwalnia do 90. Cisnę więc na piątce. Na odcinku 141 km zużyłem całe paliwo. Na stację zjechałem już na totalnych oparach. Znów się zamieniamy bo wiatr ucichł. Juras wlewa 7,5 litra. Nie pamiętam ile się tam mieści w baniaku ale poprzednim razem na Łotwie jak lecieliśmy TET Juras przejechał równo dwie stówy od tankowania jak moto zgasło z braku wahy. No to ciut go przebiłem. Droga przez Ukrainę idzie nam jakoś opornie ale jedzie się. No ale to jeszcze nie koniec. Na horyzoncie pojawia się to co lubimy najbardziej. https://i.imgur.com/xKx3Xyf.jpg Idzie burza. Zatrzymujemy się bo zasiane po horyzont w obie strony. Chłopaki zakładają przeciwdeszczówki. Czas idealny. Ledwo się ubrali i lunęło. Znam już takie burze, idą w poprzek. Nie ma innej opcji. Trzeba je przeciąć. Kilka kilometrów w ulewie i będzie OK. Wjeżdżamy w oko cyklonu. Deszcz napiera z niesamowitą siłą ale już po kilku kilosach czuję że zelżało a za kolejnych kilka mamy już tylko mokrą drogę. Po burzy. Wpadamy na granicę i strona ukraińska idzie sprawnie. Gorzej u naszych. Mamy pas dla UE ale wszyscy stoją a nasi olewają swoich tylko trzepią Ukraińców na pasie obok. Trwa to w ciul czasu. Naprawdę tak długo na wjazd do PL nie czekałem nawet jak wiozłem z UA kontrabandę i wzięli mnie na kontrolę auta. Wreszcie wjeżdżamy do Polski i zaraz za granicą zatrzymujemy się na szamę. Od razu uderza mnie zaściankowość naszego kraju. Szlag mnie trafia. https://i.imgur.com/h0WteWH.jpg Na największym ruskim zadupiu nie spotkałem się z taką sytuacją. Zjadamy z niesmakiem to goowno co zamówiliśmy. Lecimy dalej. Oczywiście jakimś dziwnym trafem udało nam się już w PL popieprzyć drogę do bólu i zamiast w kierunku bazy lecimy dwupasmówką na Lublin zamiast w Piaskach odbić na Bychawę. Wracamy ale z paliwem lipa. Lecimy na oparach. Tam gdzie miała być stacja jest prywatna posesja, następna za naście kilosów. Jedziemy, może się uda. Udało się. Tankujemy i lecimy do domu. Późnym popołudniem dolatujemy przed Kielce. Tutaj rozstajemy się z Jurkiem bo on mieszka z drugiej strony miasta. Franz tymczasem dociera do Rzeszowa i garuje u Motomaxa. https://i.imgur.com/pwURjaJ.jpg A my z Michałem wreszcie docieramy do mnie, gdzie Marta wita nas zimnym browarkiem przytarganym z Bieszczad. Walimy więc Bukowe Berdo. https://i.imgur.com/UpwPJmF.jpg Po 28 dniach podróży znów jestem w domu. Michał jutro po śniadanku rusza w kierunku Poznania. To już koniec wyprawy. Było zajebiście ale miło też znów być w domu. https://i.imgur.com/EAGHQmX.jpg |
Zajebista relacja Emek, gratki dla całej ekipy :)!!!
|
1 Załącznik(ów)
I ja również dołączę :)
Emkowi gratuluję wspaniałej pamięci i "lekkiego pióra " |
Dzięki, że chciało się wam z nami przejechać ale to jeszcze nie kuniec ;)....
Zrobię małe podsumowanko. |
Świetna wyprawa. :zdrufko:
Ile dni i ile kilometrów? |
Może bym się zabrał kiedyś z Wami?
|
Cytat:
|
jak ta 250 na tle "dorosłych" motocykli ;) nadążała na przelotówkach?
|
Emek napisał
"Po 28 dniach podróży znów jestem w domu. Michał jutro po śniadanku rusza w kierunku Poznania." U mnie 9 tys . Do Kielc 500 × 2 - czyli Emek okolo tysiac mniej. Odczyty licznika mogą byc różne przy tak dlugiej trasie Mała Crf dawała spokojnie rade. Brakowało trochę pary pod silny wiatr czy strome wzniesienie. Bylem milo rozczarowany że tak Jurkowi to szło. Osobiscie w malej crf przeszkadzalo mi podczas krotkiej jazdy kondoniaste zawieszenie niż brak mocy Szybkościomierz mam sprawdzony z GPs Praktycznie identycza prędkość. Licznika nie sprawdzalem z GPs |
Franz, a jak doopa na tej małej? Miałeś jakąś ekstra motokanapę?
Tu jeszcze dochodzi kwestia wagi, wieku, wysportowania i kondycji... |
Dupa na małej cierpi. Mialem kanapę poprawić, ale jak kupilem XR 650 to pomysł upadl bo XR4 uzywana jest do krótkich wypadów. Najwyzej weekendowych.
Chyba ze pytasz o crf 250 L - ooo to wtedy trzeba Jurka pytać |
Cytat:
|
Jeżdżę parę lat na moto i nie lubię kadzić, ale mało jest motocyklistów którzy w trudnych warunkach zmęczeni zamieniają się z kolegą na moto co by ratować sytuację .Szacun Emek.
Fajna Relacja. |
I co teraz będę czytał przy porannym caffe’ ?
|
Super wyjazd i dzięki, że chciało Ci się opisać. Dzięki temu jechałem z Wami (moja ex drka też :) )
|
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:25. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.