![]() |
oczywiście nie "Tout de Cameroun", ale "Tour de Cameroun" przepraszam za literówkę, nie da sie w edycji poprawić.
|
Roberty 4/5-01-2013
Roberty nie dojechali do Tibati jak bylo przewidziane . Śpią w Banyo w hoteliku za 7000 cfa = 43 zl za dwie osoby
zdjecia satelitarne niestety z 2007 roku, ponoć dziś bardzo rozbudowany ten hotelik, motel raczej chłopaki prostowali przez telefon przed chwilą. współrzędne dzisiejszego noclegu N 6.753872° E 11.812825° zdjecie z wys 1,5 km: http://i1167.photobucket.com/albums/...psdd19ff6d.jpg zdjecie z wys 4,7 km: http://i1167.photobucket.com/albums/...ps36fb5c62.jpg Dziś przebyta trasa z Bandjoun do Bayo: http://i1167.photobucket.com/albums/...ps58bc6452.jpg :at: |
Tak z ciekawości czy tablice rejestracyjne nie są u was wymagane? Nie widać nic na zdjęciach.
|
Cytat:
Nie mogą ogarnąć samochodów, a co dopiero motocykle. Nie wiem ile jest w Yaounde, ale słyszałem w radio, że w Douala jest 300 000 taximoto. Kto by dał radę to to ścigać. Póki co Roberty po 3 pelnych dniach drogi byli kontrolowani tylko dwa razy, choć policja i żandarmeria stoi na rogatkach każdego miaseczka. Jedyne o co ich pytali to paszporty, nawet kart rejestracyjnych ani ubezpieczenia ( bo tez niby wymagane) nie pytali. Chłopaki jadą na kartach rejestracyjnych z Polski i USA (bez tablic), z ubezpieczeniem kameruńskim. Zobaczymy jak dojadą do końca 16 stycznia. Można spytać osbiście: Słońce zachodzi od 18h do 18h30 więc prawie na pewniaka można do nich dzwonić w godzinach 19h-20h na nr tel 00237-96191363 (do 16.01.2013), kiedy przygotowują się do nocki. W czasie jazdy nie słyszą telefonu, sprawdzone !!! Jeśli się ma opłacone konto na SKYPE , można dzwonić z Polski ze skypa na ten ich numer za bardzo bardzo taniutko, mniej niż 1 zł na minutę, gdyż połączenie normalne z telefonu z Polski na ten ich numer to aż ok 7 zl z groszmi za minutę. |
Dzisiejszy noclego Robertów w wiosce Beka 75 km przed Ngaoundere. Wieśniaki odstąpili im swój pokój i łóżko.:
tak ta chalupa wyglada z 1,5 km wysokości: http://i1167.photobucket.com/albums/...ps36ae76de.jpg współrzędne dzisiejszego noclegu: N 7.103516° E 13.204344° a to dzisiejsza trasa 252 km z Banyo do Beka http://i1167.photobucket.com/albums/...psda14fdf2.jpg |
Dzisiejszy (6/7-01-2013) nocleg Robertów na misji Oblatów w Figuil
http://i1167.photobucket.com/albums/...ps9cd55cad.jpg a to dzisiejsza trasa 436 km z Beka przez Ngaoundere Garoua do Figuil: http://i1167.photobucket.com/albums/...psb2183f83.jpg |
No to dzisiaj sporo kilometrow nawineli
A jutro chyba wjezdzaja w gory? |
Cytat:
Tak dziś jadą z Figuil do Rhumsiki . Pojadą w takich okolicach, miejmy nadzieję że nie z takimi chmurami, choć coś w tym jest mimo wszystko : http://i1167.photobucket.com/albums/...ps7c8c78c3.jpg tak wyglada ta trasa 146 km z Figuil do Rhumsiki ( od punktu A czyli Figuil do punktu B czyli Rhumsiki): http://i1167.photobucket.com/albums/...ps97192058.jpg Cosik wspominali wieczorem przez telefon, że może się puszczą jeszcze dziś (07.01.2013) przez Gory Mandara, aż do Waza (zrobią 326km zatem): czyli tędy (od punktu B czyli Rhumsiki do punktu C czyli Waza): http://i1167.photobucket.com/albums/...psed80f4a4.jpg http://i1167.photobucket.com/albums/...ps7ae3dc4a.jpg trochę o historii królestwa Mandara: http://en.wikipedia.org/wiki/Mandara_Kingdom (na zdjęciu, moja bardzo skromna osoba) http://i1167.photobucket.com/albums/...ps79060f74.jpg http://i1167.photobucket.com/albums/...psc7c9e7fb.jpg Waza – park narodowy położony w Kamerunie, w Prowincji Północnej Dalszej. Ustanowiony w 1968, obecnie obejmuje obszar 1700 km². W 1979 park został uznany za rezerwat biosfery UNESCO. Na terenie Parku Narodowego Waza występuje wiele dzikich gatunków, wśród których można wymienić: żyrafę, słonia afrykańskiego, hienę, lwa, gazelę rudoczelną, antylopę końską, koczkodana zielonosiwego, koczkodana rudego, pawiana anubisa, panterę, geparda, strusia północnoafrykańskiego. |
Roberty właśnie dojechały do WAZA. Spali w Rhumsiki, gdzie nie było zasięgu, więc wczoraj wieczór nie dzwonili. Zrobili więc dziś już 180 km i teraz dadzą się podeptać słoniom i pożreć lwom. Ciekawe czy zobaczą też te lwy, bo pora sucha jeszcze nie zbyt dlugo trwa i jeszcze pewnie duże zarośla.
|
Wczoraj (09.01.2013) Roberty pojeździli przeszlo 400 km po saharze nad jeziorem Czad i na noc wrocili
do tego samego hoteliku w WAZA Dziś (10.01.2013) Roberty z Waza zjeżdżają w kierunku południowym, by po Maroua dojechać do Guider i obejrzeć "Les Gorges de Kola" ( 9.851074° 13.960446° ), dalej zjadą przez Garoua, skręcą w Gidjiba w lewo kierunek Tcholire i po 23 km przez Parc de la Benoue jest rzeka największych morderców Afryki - hipopotamów ( 8.545082° 13.910787°) przed wioska Bougouma. ( ...tak to nie lwy czy inne, ale włąśnie te rzeczne konie mają na swoim koncie największą liczbę ludzi) |
Jak tam Roberty wszystkie lwy i antylopy juz upolowane? Czas wracac do zimnej ojczny, te biedne zwierzaki pewnie ze 2 lata beda mialy streas i biegunke po najezdzie trzodowników.
|
Dojechaly i juz nawet dolecialy do Polski , sa w drodze z Berlina do Bialegostoku, za pare chwil beda pod telefonami. NIe kontynuowalem relacji bo mialem klopoty z internetem. Teraz juz sami opisza dalej.
|
Korzystając z okazji, że internet działa i czas ku temu , pragnę prosić o pomoc PIT-ową dla naszego sierocińca:
na KRS nr: 0000 313 743 zgodę wyraża sie na formularzu PIT, zakreślając odpowiednią rubrykę: pozycja 134: - PIT-28 pozycja 310: - PIT-36 pozycja 110: - PIT-36L pozycja 129: - PIT-37 pozycja 63: - PIT-38 http://i1167.photobucket.com/albums/...ps5136978d.jpg http://i1167.photobucket.com/albums/...psa7ad29d8.jpg |
Darek- fajnie,ze zamiescicles informacje o mozliwosci przekazania 1% podatku na Wasz sierociniec. Dla nas to zazwyczaj niewielki wysilek- poinformowanie ksiegowej o takim zamierzeniu i przekazaniu jej numeru konta. A dla Was to faktuczna pomoc, ktra napewno przyda sie na utrzymanie i wychowanie podopiecznych sierocinca w Kamerunie.
Moze warto tez zalozyc watek w dziale INNE? http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=119 A swoja droga, jak juz internet dziala, to wklej chociaz 3 zdjecia z wyprawy Robertow, zebysmy mogli sobie chociaz pomarzyc o AFRYCE. |
Cytat:
zobacz http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=16114 |
zdjecia to same roberty maja wkleic , wiec czekamy !
|
Cześć Wszystkim!
Dzisiaj pierwszy dzień przy kompie, po powrocie z Kamerunu i nart. Potrzebuję kilku, może kilkunastu dni, żeby zacząć pisać relację i zmontować filmik. Darku - wielkie dzięki za niezapomniane 3 tygodnie !!! Pozdrawiam!!! |
http://www.facebook.com/misjakamerun:
Wybierając się na trochę zwariowaną podróż do Afryki w pierwszej wersji, nie mieliśmy w planach jechać do Kamerunu. Teraz jak o tym pomyślę, to skóra mi cierpnie na plecach, co by nas ominęło. Ale jak to bywało na tym wyjeździe, każda podjęta decyzja zmieniająca radykalnie założony plan, owocowała samymi pozytywnymi emocjami. Nie było inaczej i tym razem. Już wtedy O. Darek pokazał nam, swoje skuteczne działanie, załatwiając w ciągu jednego dnia zaproszenia, które ewidentnie pomogły uzyskiwać inne potrzebne nam wizy, po drodze do kraju przeznaczenia. Zapakowaliśmy dwie ogromne bazarowe torby a’la Stadion 10-lecia, na naszego Charliego i ruszamy. Torby zostały przygotowane i przysłane przez „Aktywną, daleko wysuniętą” rękę Ojca Darka /wtedy był dla nas tajemniczą postacią, znaną jako Camtel_Yaounde, przez chwilę nawet funkcjonował jako Komtur Jurand. Nie mieliśmy pojęcia o co chodzi z tym Camtel, ale ze słowem Yaounde po nieprzespanej nocy z Dr Google, jakoś sobie poradziliśmy/. Po drodze kilka przeciwności chciało nas odwieźć od planu dojechania do Kamerunu, ale podjęte zobowiązania logistyczne, na tyle nas zmotywowały, że wytrwale dążyliśmy do celu, raz na sznurku, kolejny raz na pace… Wyrwawszy się w końcu z niesamowicie urokliwej drogi, wijącej się przez kameruńską dżunglę, usłanej głębokimi koleinami, resztkami błota, które nie zdążyło jeszcze podeschnąć w porze suchej, mieliśmy przed sobą już tylko jeden cel – Misja Kamerun. Czy to będzie już koniec naszych zmagań fizycznych i psychicznych, Cizia prowadził naszego Merolka zapamiętale, wzrok miał utkwiony gdzieś daleko, dużo dalej niż kończyła się maska naszego auta. Jego twarz było na zmiennie szczęśliwa, by za chwilę nasunęło się na nią oblicze głębokiej zadumy. Pierwszy raz w życiu widzieliśmy tyle „dżunglastej” zieleni w połączeniu ze wysokimi górami, olbrzymie drzewa strzelały prosto w niebo. Dżungla wdzierała się na drogę, wszędzie palmy, palmy… Żebyśmy nie popadali w zbyt głęboką melancholię, nasz świeżo uzdrowiony silnik dawał znać o sobie, klekocze, osłabł tak, że mamy do dyspozycji tylko dwa pierwsze biegi, a góry wcale nie maleją. Poruszamy się z prędkością furmanki ciągniętej przez galopującego konia, trochę mniej zwracamy uwagę na otaczającą nas przyrodę, która w normalnych okolicznościach urzekła by nas swoim pięknem. Stajemy na poboczu z nadzieją, że uda nam się opanować ten motoryzacyjny impas. Cizia spróbował eksperymentu z lepszym dogrzaniem silnika, biała tekturowa teczka, która kryła przed światem nasze tajne dokumenty, tym razem kryła przed chłodniejszym wieczornym wiatrem, aluminiowe żebra naszej chłodnicy, cudotwórca z tego naszego Cizii. Dalsza podróż przyjęła już inny charakter, wróciły do łask dwa kolejne biegi, silnik mruczał tak jak kiedyś na początku w Europie. To spowodowało, że emocje trochę nam opadły, opadła też dolna szczęka drugiemu pasażerowi Charliego - Zyke, jak na chwilę przyłożył głowę do zagłówka, niepotrzebnie jechał na „popielniczkę”, przecież fajki skończyły się nam jakiś czas temu. Będąc już tylko 200-300km od Jurand/Yaounde, mieliśmy plan pobytu w misji dwa, góra trzy dni, była godzina czwarta po południu. Wzywały nas wspomnienia, podjęte zobowiązania, rozmowy z Ojczyzną toczone podniesionym tonem, wydobywającym się ze słuchawki. Wtedy zapadła decyzja, napieramy do bólu, dojedziemy na miejsce, prześpimy się w aucie po raz kolejny, gdzieś niedaleko misji. Wykonaliśmy kontrolny telefon do O. Darka około 22, informując, że Krzysiu Hołowczyc przed chwilą oznajmił, że na miejscu pod faktorią będziemy grubo po północy. Ojciec zrugał nas po chrześcijańsku i oznajmił tonem nie znoszącym sprzeciwu, że czeka na nas na rogatkach do bólu, tylko mamy dać znać jak miniemy pierwszy kiosk z bananami za ostatnią stacją Total przed Y.. coś tam, coś tam. Tak uczyniliśmy, phone by night do ojca, no i… silent night, rozrusznik zaniemówił koło bananowego kiosku. Na szczęście Kameruńczycy i rośli pasażerowie Charliego nie pozwolili, żeby Merolek wystygł za bardzo, odpalił już po dwustu metrach pchania. Dojeżdżamy do Yaounde bram, wojskowy post, kontrola dokumentów i nagle stała się jasność, Cizia i Zyke od razu sięgnęli po czarne okulary, by chronić wzrok przed ostrym światłem reflektorów samochodowych, kontrolujący nas wojskowy nie sięgał, miał je cały czas na nosie, ale i tak miał ręce zajęte dokumentami, więc nie dałby rady założyć czegokolwiek na oczy. Biała, rozświetlona Toyota Land Cruiser zajechała pod same bose stopy wojskowego, grupa uśmiechniętych/widać było białe zęby/ ciemnych postaci wysypała się z tylnej części auta, rosła postać z czołówką na czole wynurzyła z ciemności otaczających przednią część samochodu, w niektórych kręgach zwanych maską, to był on - Komtur Jurand. Za chwilę już mieliśmy dokumenty z powrotem, banany zagościły na naszych twarzach, i nie znikały do 13 grudnia, a my zgodnie z tradycją mieliśmy czerwone czapki z białymi pomponami w tym dniu. Znikliśmy sobie w ramionach, niedźwiadki ochoczo zagościły na afrykańskiej ziemi. Ciemna noc, a my nareszcie jesteśmy na miejscu. Krętą i nierówną drogą docieramy na miejsce, wysoki mur otaczający faktorię, stalowa brama się samoczynnie, ludzkimi rękami popychana otwiera i jesteśmy. Ulga i przyjemność. Długo rozmawiamy, zajadamy, przygotowane przysmaki drobiowe, śmiejemy się patrząc i obserwując naszych białych i czarnych gospodarzy. Ci drudzy z powodu ślicznych uśmiechów i radosnego szczebiotania, z którego nic nie rozumiemy, przykuwają mocno naszą uwagę. Zasypiamy pierwszy raz od dłuższego czasu nie myśląc o jutrze. Kolejne dwa dni upływają nam na rozpakowaniu Charliego, miłych rozmowach i wycieczkach do miasta. Szef Misji czyli O. Darek jest zaskakująco fajnym człowiekiem i najnormalniejszym duchownym, jakiego poznaliśmy. Wymagający, oczekujący od innych i od siebie samodyscypliny, ma wypośrodkowane spojrzenie na afrykańskie społeczeństwo i stosunki w nim panujące, nie zgadzalismy się z nim na początku, ale w tym krótkim czasie, który spędziliśmy wspólnie, przyznaliśmy mu rację. Jego postępowanie, mogło wydawać się radykalne, ale jak to mówi się - działał w sposób sprawiedliwy. Nie zauważyliśmy, żeby ktoś narzekał. My natomiast jesteśmy bardzo nietypowymi katolikami, stosujemy się do zasad wiary, ale do tych, które nie wymagają od nas zbyt wiele wysiłku jak np. chodzenie do kościoła, poranne i wieczorne modlitwy. Z czasem przebywając na misji, czuliśmy się jak jedna z części dobrze tykającego zegarka, w którym odkrywaliśmy nasze nowe światy, chłonęliśmy atmosferę tego miejsca. Bardzo dobrze czuliśmy się tu i teraz. Znaleźliśmy swoje kropki nad „i”, tego wyjazdu. Czas płynął nam powoli, czuliśmy się szczęśliwi, jak byśmy chwycili Pana Boga za nogi. W tym natłoku codziennych obowiązków /spanie, śniadanie, drzemka, spacer, drzemka, obiad, rozmowy, drzemka, kolacja, nocny spacer, początek snu…/, odkryliśmy, że w końcu jesteśmy na wakacjach. Jak Wakacje to Wakacje. Od dłuższego czasu byliśmy na misji, a przyzwyczajeni do zmian jakie to mają miejsce w podróży, zaczęliśmy potrzebować jak powietrza, jakiejś odmiany. Poprosiliśmy Darka zorganizowanie krótkich wakacji, ustaliliśmy termin i porę wyjazdu. Dzieci stoją w szeregu, wg obiektywnych, sprawiedliwych kryteriów zostają wybrani Ci, którzy wkrótce pojadą z nami nad ocean. W gronie towarzyszących nam dzieci i młodzieży, Marianne i Achilla, O. Darka, wyruszyliśmy bladym świtem. Cizia – etatowy, wyjazdowy kierowca, dorwał się do kierownicy tej cudownej Toyoty. Stłoczonych osiemnaście ciał sunie do przodu drogami wyrwanymi kameruńskiej dżungli. Wiatr we włosach i powiew nowych przygód sprawił, że Paweł-Cizia wiedziony mocniejszym biciem serca, jechał 300km prawie bez przerwy, nie zważając na prośby pozostałych pasażerów, domagających się wyprostowania nóg i ulżenia napięciu mięśni odpowiedzialnych za prawidłowe funkcjonowanie pęcherza. W końcu dojeżdżamy do Kribi, a naszym oczom ukazuje się wspaniała kupa wody , cieszymy się jak dzieci. Przygotowano jak co roku chrzest dla tych, którzy jeszcze nie widzieli oceanu. Potulnie jak baranki, z zawiązanymi oczami i przysłoniętymi uszami idą w szeregu trzymając się za ręce. Zatrzymują około 3 metrów przed wodą, na hasło zdejmują zakrycia oczu i uszu, słyszymy okrzyki radości, płacz, milczenie, może są i przekleństwa, ale my ich nie rozpoznajemy. Po próbie wody, wbijamy się ponownie do auta i jedziemy na z góry upatrzone pozycje, przygotowane przez O. Darka i jego ekipę. No, ... raj na ziemi. Palmy, piasek po lewej , piasek z prawej, cisza, słońce, no i woda, której temperatura bliska była 36 stopniom, ludzie na wskroś swobodni i szczęśliwi. Ekipa jak dorwała się do wody, to dopiero głód i zachodzące słońce wygoniło je na brzeg. Namawiamy wszystkich na zostanie jeszcze jeden dzień dłużej, udało się, jest tak cudownie, że nie trzeba było zbyt długo namawiać. Zaczarowane Kribi. Spędzamy kolejne długie godziny bawiąc się jak dzieci w wodzie, pluskając się i wpatrując w uśmiechy otaczających nas szczęśliwych buź. O. Darek z pobliskiej werandy restauracji obserwuje swoja trzódkę, robiąc przy tym tysiące zdjęć dokumentujących wszystko i wszystkich w niecodziennych pozach i zachowaniu. Cizia i Zyke w siódmym niebie, poziom szczęścia 10 i rośnie. Wakacje w Wakacjach . Długie dwa dni spędziliśmy w oceanie, na łapaniu krabów, rozmowach, spacerach, jedzeniu pyszności i upajaniu się w przyjemnościach. Powrót był smutny, a zarazem miły, poznaliśmy kolejne cudowne miejsce na ziemi. Znów jesteśmy na misji, odczuwamy bliskość nieuchronnego końca naszego świata, związanego z naszą ostatnią przygodą. Osowiali, smutni, zaczynamy ostatnie pakowanie, wyruszamy na lotnisko, odprowadzani przez liczny komitet pożegnalny. Odlatujemy, doznaliśmy tam na ziemi w Kamerunie, tylu pozytywnych i niezwykłych emocji, nauczono nas innego spojrzenia na rzeczy, które do tej pory traktowaliśmy albo zbyt poważnie albo zbyt lekceważąco. Wrócimy tam na pewno, już niedługo. Misja Kamerun – niezwykłe miejsce, niezwykli ludzie. |
Ehhhh...
|
http://www.facebook.com/misjakamerun?ref=stream
Jedzie do nas z Kijowa, jakiś taki opóźniony ( lutowy), chyba święty Mikołaj, bo po brodzie tak poznaję http://www.romantik-travel.com/ru-RU/index.html Pisał już z Nigerii, że jedzie, ...chyba ostro świętował bo wczoraj Nigeria włąśnie zostałą Mistrzem Afryki w piłkę nożną... |
Darku, dopiero natknąłem się na ten temat. Nadal aktualna propozycja? Można wpaść ok lipca? jak z pogodą wtedy?
|
Cytat:
|
Dzieki forumowiczom FAT (pomoc finansowa) i m.in Robertom też z tego Forum ( pomoc finansowa i ręczne na m iejscu) - mamy wodę:
http://www.facebook.com/media/set/?s...0491450&type=3 |
Będziemy w Kontakcie. Mam dwa dalekie wyjazdy w planach do maja, na przełomie czerwca i lipca Uganda/Rwanda z międzynarodową ekipą więc data się dopiero krystalizuje, bardzo powoli. Jak będę miał konkrety, a najlepiej już loty kupione to dam Ci znać. Myślę, że przełom lipca i sierpnia byłby ok (jak pogoda, nie leje wtedy czasami?) ale nie mam jak planować mocno do przodu. Jak już dojedziemy, to możemy poruszać się na miejscu wypożyczonym u Ciebie motocyklem lub jakimś autem, bez różnicy. Osobiście wolę moto, ale nie będę sam ...
|
Cytat:
w czerwcu i lipcu samochod jest w trasie tak ze tylko motory dwa do dyspozycji. Prosze o w miare wcesna wiadomosc ! pozdrawiam darek |
Dziś 27.02.2013 o 23h50 ląduje w Yaounde kolejny forumowicz FAT. Zasiada na Kawasaki KLR650 i robi Tour de Cameroun.
pozdrawaim darek |
Czyzby ten jegomosc?
http://africatwin.com.pl/attachment....1&d=1270232815 |
polecam Forumowicz FAT pisze na : http://ekai.pl/blogi/misja_kamerun/x...cie-do-polski/
|
Tak, to ten jegomość jak wyżej. Melduję się po 3 tygodniowym pobycie u Darka Godawy.
30 Załącznik(ów)
Przejechałem na wypożyczonym KLR 650 2.000 km. Oprócz jednego kapcia na asfalcie, oraz wywrotki z potłuczeniem żeber, żadnych problemów motocyklowych. W podróży na kołach byłem 8 dni, w tym w Kribi nad Atlantykiem, oraz Djouth, Betare Oya i Bertua. Spałem tylko i wyłącznie (wyjątek, kurort w Kribi gdzie za noc zapłaciłem 30 EUR) w misjach katolickich (za Bóg Zapłać) prowadzonych przez polskie zakonnice, a zareklamowanych przez Ojca Darka. Nie musiałem korzystać z żadnego hotelu, chociaż było ich po drodze dosyć. Nie spotkałem się nigdzie z agresją czy nieuprzejmością, chociaż byłem przez setki kilometrów jedynym białym.
Byłem z siostrą Gabrielą w wiosce Pigmejów, którzy mnie bardzo serdecznie przyjęli. Oglądałem też bardzo prymitywną kopalnię złota, gdzie kilkaset osób ręcznie wypłukuje ponad 1 kg złota miesięcznie. Pobyt u Ojca Darka w jego sierocińcu to zaszczyt, czułem się tam tak u najlepszych przyjaciół. Serdeczne dzięki Darek. Chętnie udzielę szczegółowych informacji wybierającym się tam kolegom. Tel. 666 847 283. fiestasee@yahoo.de |
Adamie, to dla nas zaszczyt było cię u nas gościć. Czekamy następnego razu !
|
Kolejni FAT-owcy w Kamerunie
Gościmy kolejnych FAT-owców. Oto jak ze swoimi stalowymi rumakami prezenują się w Afryce - Paweł i Andrzej:
https://www.facebook.com/photo.php?f...type=1&theater Od paru dni mamy już 3 motocykle: dwa - KLR650 i jedna - AT RD03 w grudniu dojedzie z Polski jeszcze jedna AT, tym razem RD07a Zapraszamy na Tour de Cameroun pozdrawiam darek :at: |
|
|
..i Africa, .... i Twin do Kamerunu na rowerach
W lutym dojechali do nas do Yaounde, do naszego Foyer Saint Dominique, na rowerach "..przekrojem poprzecznym", Łucja i Maciej z Warszawy. Spędzili w sierocińcu kilka dni, regenerując siły po przemierzeniu 6000km po Czarnym Lądzie. Nasze dzieci bardzo ciepło ich przyjęły, a my równie miło ich dziś wspominamy :)
Zapraszamy do obejrzenia materiału wideo nagrywanego po części na naszym terenie przez Andrzeja Lewickiego z TVP oraz galerii zdjęć http://www.welocypedy.pl/?art=433&kat=120&lang=1 http://www.welocypedy.pl/index.php?i...ia&lang&p=img& Skoro rowerami takie Twiny przyjechały to o ileż bardziej Africa Twin pozdrawiam darek yaounde |
Z Krakowa przez Kamerun do RPA
Właśnie jedzie do nas z Krakowa Szymon
Dziś opuścił Bamenda i ma 380 km do nas do www.misja-kamerun.pl oto relacja : http://kierunekafryka.pl/aktualnosci.html pozdrawiam darek www.facebook.com/misjakamerun |
W Afryce Afrykanka na Afryce
|
Kraków - RPA
Odwiedził nas niedawno forumowicz w drodze z Krakowa do RPA.
Już z Konga „wymalował” nam taką oto „laurkę”: „Nie jestem zwolennikiem propagowania europejskiej dobroczynności w Afryce na zasadzie „bez nas Afrykańczycy umrą z głodu”, bo jest to skrajnie niesprawiedliwe postawienie problemu i kompletny brak szacunku dla tych ludzi. Niestety wiele z NGO stosuje taki szantaż emocjonalny i często jednocześnie działa nieefektywnie, realizując europejski model pomocy, zamiast faktycznie pomagać. Ale są tu też ludzie działający całkiem inaczej. W Yaounde spędziłem trzy dni w domu dla dzieci bez rodziców i z ubogich rodzin, prowadzonym przez o. Dariusza Godawę – dominikanina mieszkającego od 20 lat w Kamerunie. A przy okazji użytkownika polskiego forum motocyklowego Africa Twin. Zachęcam Was do odwiedzenia strony Misji Kamerun http://www.misja-kamerun.pl/ Te kilka dni pokazały mi, że pomagać da się też mądrze i skutecznie. Widać, że dzieciaki czują się tu dobrze, znalazły tu swoją przystań oraz mają możliwość zdobycia wykształcenia i startu w dorosłe życie, którego w przeciwnym wypadku mogły by nie mieć. Jeśli będziecie zainteresowani, to na stronie i profilu FB Misji więcej informacji. A dodam jeszcze, że o. Darek to super facet z żelazną konsekwencją realizujący swój pomysł na życie. A przy okazji niezłe z niego ziółko. Oczywiście w pozytywnym znaczeniu ” ———- o podróży Szymona można poczytać na: Wszystkie kolory Czarnego Lądu - https://www.facebook.com/WszystkieKoloryCzarnegoLadu |
No to My tam, znaczy się Andrzej i Ja, byliśmy, gościny Darka i poznanych ludzi po drodze nigdy nie zapomnimy, a to co zobaczyliśmy to postaram się zamieścić za chwilkę... -:)
|
|
W 2014 juz druga tura motocyklistow
Kolejni w 2014 roku byli : Tomek i Jacek w styczniu, a teraz sa wlasnie Grzegorz i Marcin , a oto ich spot: http://share.findmespot.com/shared/f...IeNPXCqGzasdQL
pozdrawiam z www.misja-kamerun.pl www.facebook.com/misjakamerun www.dziecislonca.org darek ps. dodatkowo samochodem w 6 osobowej grupie jedzie Mirmil , a oto jego spot: http://share.findmespot.com/shared/f...xbMPLHBnGX27s7 |
Cytat:
|
A dziś Kamerun wpadł do Krakowa i poopowiadał o misji:D
Powodzenia :Thumbs_Up: |
Film
Wrzucam też tutaj: film z naszego zeszłorocznego wyjazdu do Kamerunu:
https://www.youtube.com/watch?v=oGEu...RdbDXs8_LYaiil Miłego oglądania ;) |
Wspaniała przygoda :brawo::brawo::brawo:
|
Odświeżę nieco temat, bo na to zasługuje. Kolejny raz oglądałem film Grześka, kolejny raz jestem pod wrażeniem - ludzie, miejsca, klimat ... ogląda sie z otwartą gębą. Jak jeszcze gdzieś pojadę to ten kierunek jest bardzo kuszący. Grzegorz, dzięki za wspaniały film:brawo::brawo::brawo::brawo::brawo:
|
Piękny klimat!
|
Eeeech... to była przygoda :dizzy: Cieszę się, że się dobrze ogląda! Mam nadzieję, że film i samo miejsce w Yaounde będzie inspiracją dla niejednej jeszcze podróży :at:
Przy tej okazji najlepsze życzenia dla Darka za 25 lat opieki nad dzieciakami :Thumbs_Up: |
Zaznaczam, że nie mam zdania w tej sprawie. Nie byłem i nie widziałem, ale temat jest - więc uzupełniam.
https://poznan.wyborcza.pl/poznan/7,...ml#s=BoxOpImg1 https://info.dominikanie.pl/2021/04/...riusza-godawy/ |
cześć. Chyba Sambor włożył "kij w mrowisko"
|
Przenieśmy dyskusję do osobnego wątku, który zaczął dubel: http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=40320
bo jak się okaże, że to nie jest prawda to będziemy mieli tutaj zaśmiecony bardzo fajny wątek. Przesunąłem te posty, które zostały już napisane, a chwilowo ten zamykam. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:32. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.