![]() |
Ola
nawiązując do ostatniego zdania , wszyscy czekamy "DO JUTRA" na relację i nie próbuj przeciągnąć nawet o jedno jutro. CIA'Ł |
:Thumbs_Up::lukacz::lukacz::lukacz::Thumbs_Up:
|
Ola Gratulacje i WIELKI SZACUN!!!!
Powiem po męsku "masz jaja!!!!" Jeszcze raz gratuluje!!!!!!!!!!!!! |
Cytat:
Pełen szacun:bow: A czy większe/ciutek dokładniejsze mapki tych poszczególnych odcinków to są gdzieś do zdobycia? bo są jeszcze super ładne miejsca których jak widzę nie zwiedziłem ;) PZDR |
sie tak nismialo zapytowywuje......czy to już konec filma??
|
Miałam tę opowieść już dawno, dawno skończyć. Coś mi jednka cały czas wypadało. Jakiś wyjazd. Ociąganie się. A potem tragedia Ani. Nie w głowie mi były rajdowe wspomnienia. Dalej nie są. Ale głupio tak kończyć w pół słowa na przedostatnim dniu… No więc dziś kończę opowieść o naszej wizycie w słonecznej Albanii.
ŚCIGANIA DZIEŃ PIĄTY - 432 KM NA DOBICIE TYCH, KTÓRZY JESZCZE JADĄ I …. HAPPY END https://lh6.googleusercontent.com/-l...e+%2828%29.jpg Pobudka o 4 rano. Słońce jeszcze nie wstało, ale chociaż ciemności ustępują miejsca pierwszej szarówce. Pierwszy raz nie jest straszliwie gorąco. To nowość! Trochę na pamięć, z na wpół przymkniętymi oczami pakujemy śpiwory, karimaty, namioty. O jedzeniu oczywiście nie ma mowy: nie ma czego i nikomu się nie chce. Lekko plączę się w całym tym rynsztunku motocyklowym. Nagle uwierają ortezy. Zbroja jakaś niewygodna się wydaje. No nic - po siódmej pewnie przejdzie i wszystko wróci do normy. Postanawiam ubrać lekki ortalion. Na dzień dobry mamy dłuuuugi podjazd na przełęcz, która cały czas spowita jest chmurami. Pewnie więc będzie rześko - myślę (i nie myliłam się). Chwilę przed 5 rano wlokę się na start, przeklinając pod nosem na czym świat stoi i takie wakacje. Sama chciałam i sama sobie wybrałam pewnie na to usłyszę. No w sumie tak… Na dzień dobry organizator zafundował nam "przyjemną" dojazdówkę: jedyna 180 km, z czego połowa to drogi asfaltowe. Spodziewam się walki z nudą i ze snem. Szybko się jednak okazuje, że ostre serpentyny rozbudzają każdego, a chłodek, o którym już wszyscy zapomnieli nie pozwala zasnąć. https://lh3.googleusercontent.com/-c...e+%2839%29.jpg Jedziemy przez kolejne wioski i przełęcze. Grzecznie. Spokojnie. Nie za szybko, ale tak, żeby tym razem nie spóźnić się na start. Czeka nas jeszcze tankowanie. No i jakieś małe śniadanie. Bo inaczej bateryjki się skończą, zanim w ogóle odcinek specjalny się zacznie. Kawałki asfaltowe urozmaicone są całkiem sympatycznymi drogami gruntowymi i szutrami. https://lh3.googleusercontent.com/-K...e+%2810%29.jpg Część trasy przebiega przez jakieś pola siarkowe więc śmierdzi niemiłosiernie. Po przejechaniu 2/3 dojazdówki czas na kawę, batonika i zdjęcie kurtki. Codzienny żar już leje się z nieba. Pod sam koniec dojazdówki zaczyna mi nawalać ICO. No nie znowu! Co za złośliwość losu. Na starcie Greczynka oferuje nowe baterie. To chyba nie baterie, ale spróbować nie zaszkodzi. Do startu mam 3 minuty (dojeżdżamy jak zwykle na styk, jak i wszyscy tym razem). Jurek wymienia co trzeba 30 sekund przed startem. Nie ma już jednak czasu na zmontowanie wszystkiego "do kupy". Decyduję się startować żeby nie zostać znowu wypchnięta na koniec stawki i nie dostać w prezencie karnych minut. 50 metrów za startem stajemy i montujemy do końca sprzęt. W tym czasie wyprzedza nas sporo ludzi. Trudno. W końcu udaje się wszystko zmontować i jedziemy. Ten odcinek został nazwany "decydującym", który może zmienić losy klasyfikacji wyścigu itp.. , więc nie spodziewamy się niczego łatwego. No i rzeczywiście. Zaczyna się od gliniastych ścieżek a la wąwozy i tradycyjnych kamieni. Sporo podjazdów serpentyn. Trochę zmyłek nawigacyjnych. https://lh3.googleusercontent.com/-t...e+%2829%29.jpg https://lh5.googleusercontent.com/-j...43502695_n.jpg Po kilkudziesięciu kilometrach dojeżdżamy do długo wyczekiwanego koryta rzeki. https://lh3.googleusercontent.com/-s...e+%2822%29.jpg Jest szerokie. Bardzo szerokie. Całe pokryte kamieniami. Tu mniejsze. Tam większe. Gdzie niegdzie wystaje piach. Między tym wszystkim meandruje rzeka. Będzie ją mijać naście razy. Ciężko się w tym wszystkim nie pogubić. Road book daje generalne wskazówki, którego brzegu się trzymać. Opisuje jakieś punkty charakterystyczne w stylu duży kamień na środku albo stroma odnoga w lewo. Próbujemy się nie zgubić. Gdzie okiem sięgnąć w przód i w tył widać motorki, poruszające się po tym wszystkim jak małe mrówki. Niektóre z nich utykają na dobre w wodzie: małe podtopienia na przejazdach. Nam się udaje uniknąć takich niespodzianek. https://lh5.googleusercontent.com/-n...26378238_n.jpg Jedziemy tak kilkadziesiąt kilometrów. Ręce zaczynają puchnąć. Powoli wzbiera zmęczenie. U wszystkich. https://lh4.googleusercontent.com/-C...e+%2813%29.jpg https://lh6.googleusercontent.com/-q...a+%2827%29.jpg W końcu - jest! Jest znak w roadbooku, że mamy opuszczać koryto rzeki. Tylko gdzie. Razem z 10 innymi "rajdowacami" w napięciu szukamy szlaku. Pomagają nam jacyś lokalesi, którzy nie wiadomo skąd się tu wzięli. Po dobrych kilkunastu minutach namierzamy jakąś ścieżkę w górę zbocza. Raczej pieszą. Nie bardzo wąską - samochód w końcu musi się zmieścić, ale na pewno rzadko uczęszczaną. Szlak wije się agrafkami i meandrami w górę. Przy jednym zakręcie widzę leżącą Greczynkę. Dookoła niej grupa ludzi. Motocykle stoją gdzieś utknięte pod skałami. Machamy czy wszystko ok.. Odpowiadają, że tak, więc jedziemy dalej. Dalej do końca odcinka jest już tylko górsko. I kamieniście. Podjazdy i zjazdy na kolejne szczyty nie kończą się. A przynajmniej takie mam wrażenie. Za którymś z rzędu szczytem widzę wyłaniającą się, wyraźnie szerszą dolinę. Nauczona doświadczeniem z poprzednich dni, wiem, że zbliża się meta odcinka. Dostaję dawkę nowej energii. Pędzimy w dół jak na skrzydłach. Dopiero na mecie czuję potworne zmęczenie. To był bardzo długi odcinek. I męczący. I pewnie do tego skumulowało się wszystko z poprzednich dni rajdu. Nie ma już też świeżości. Nie ma już tej siły. Na mecie postanawiamy trochę odpocząć. Czas na kolejny wafelek. Jakieś picie. Zmiana road booka. Hubert walczy ze swoją 350 - coś nie chce odpalić. I do naszego wyjazdu nie odpala, choć chłopaki robią co mogą w ramach prowizorycznego warsztatu. Jak się później okazało to był koniec rajdu dla Huberta. Na metę motocykl przyjechał na ciężarówce. Kilkanaście minut po nas dojeżdża Greczynka. Już z daleka widzę, że cos jest jednak nie tak. Ona po prostu w sten sposób nie jeździ. Za linia mety dosłownie zsuwa się z motocykla, który w ostatniej chwili ląduje w rękach jakiegoś obok stojącego kierowcy. Z upadku nic nie pamięta. Chyba poważnie oberwała w głowę. A przynajmniej taką wersję potwierdzają Ci, którzy widzieli całe zdarzenie. Oj niedobrze. Z linii mety pierwszego Osu do cywilizacji jeszcze kawałek. Pozostałych Greków nie widziałam dziś na starcie. Nie powinna jechać. Ze złamanym palcem to jeszcze rozumiem: bierze się ketonal zaciska żeby i przed siebie. Ale nie z głową. Gdzie w każdej chwili może się urwać film, a dookoła przepaście tylko szczerzą zęby. No ale Greczynka decyduje się jechać. Nie chce odpuścić. To wszystko zbyt poważnie chyba traktuje. Pyta tylko czy może do nas dołączyć, więc jedziemy "grupą międzynarodową". Kolejne kilkadziesiąt km to druga dojazdówka, z "Assistance Point" w środku. Tam są sklepiki. Woda. Coś do jedzenia. No i Grecy z ekipy naszej koleżanki. Jedziemy spokojnie. Kątem oka zerkam na Greczynkę, czy wszystko ok., a kątem - na piękne widoki. Duża cześć trasy prowadzi wzdłuż malowniczego kanionu, z wielką spienioną rzeką na dnie. https://lh4.googleusercontent.com/-P...e+%2840%29.jpg Znowu chciałoby się zatrzymać. Wykąpać. Pokontemplować. I znowu nie ma czasu. Dojeżdżamy do cywilizacji. Rzucam się na jakiś sok. I owoce. Szybki "lunch" na krawężniku, tak po cygańsku. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu Grecy namawiają swoją koleżankę do przejechania ostatniego odcinka specjalnego… Czy to aż takie ważne - myślę? Ostatni odcinek jest stosunkowo krótki, ale jeszcze mnóstwo dojazdówki przed nami. A ona słania się na nogach. Greczynka daje się jednak przekonać. W trzy osoby wciskają jej kask na głowę. Wsadzają na motocykl. Do linii startu mamy jechać razem. W ostatniej chwili dostajemy info o jakimś błędzie w road bookach, który wywozi wszystkich w pole. A raczej nie w pole tylko dokładnie na skraj jakiegoś urwiska, z którego można tylko wrócić. Trzeba będzie uważać! Kolejne kilkanaście kilometrów to całkiem przyjemny asfalt, meandrujący gdzieś między górami. Potem asfalt zmienia się w szutrówkę. A szutrówka - w kamieniówkę. Podjazdy są coraz stromsze. Jesteśmy coraz wyżej. Dojeżdżamy do "ferlanego punktu" z błędem. No i oczywiście ze 30 osób krąży wokół jak osy. Ja tez pojechałam nad urwisko… Droga, a właściwie ścieżka w którą należało skręcić jest tak mała i ukryta między krzaczorami, że z trasy jej w ogóle nie widać. Jeżdżę po szczycie góry z jakimiś Holendrami. Dopiero po kilkunastu minutach decyduję się wracać. A wrócić stąd wcale nie jest łatwo: stromy kamienisty zjazd. Taka "pozatrasowy dodatek". Dojeżdżam w końcu do rozwidlenia. Jurek stoi w najlepsze, popija sobie wodę i jak gdyby nigdy nic - czeka spokojnie aż się pojawię. No w sumie co miał robić: to jedyny rozsądny scenariusz. Przy nim polska ekipa z 4x4. Ruszają chwilę przed nami. Łyk wody i zapuszczamy się w małą ścieżynkę. Nie ujeżdżamy jednak zbyt wiele. Może jakieś 200 metrów i totalny zator. 5 samochodów 4x4 stoi jeden za drugim. Ledwo co się mieszczą na drodze na szerokość. Z przodu, gdzieś na zboczu leży na dachu jedna z terenówek. Ta, która przez cały rajd była na prowadzeniu… Co za pech. https://lh6.googleusercontent.com/-b...52304573_n.jpg Pozostałe samochody spinają się linami i próbują wyciągnąć nieszczęśnika. My w sumie nic nie możemy pomóc. I próbujemy się przecisnąć między całą tą kotłowaniną, linami a skalnym zboczem. Inaczej utkniemy tu na dobre. Trochę to przeciskanie nam zajmuje, ale w końcu się udaje. Dojeżdżamy do drewnianego mostu, za którym widać ostatni, asfaltowy kawałek dojazdówki. To tylko jeszcze jakieś 15 km. Pierwsza serpentyna pod górę i…. Jurek znowu łapie gumę. Oj nie. Nie mamy już dętki na zmianę. Trzeba łatać Zdejmować wszystko. Pompować to pompką rowerową. W takich chwilach, szczególnie w takich chwilach, człowiek marzy o musach. Trzeba było jednak te ostatnie grosze na nie wyskrobać. No ale nie ma musów. Jest dziura i 35 stopni w cieniu. 350 km za nami i ogólne zmęczenie. W zmianie opon Jurek jest wprawiony. Więc to idzie szybko. Gorzej z tym pompowaniem małą pompeczką. No ale jakoś i to się udaje pokonać. Wiadomo jakie są konsekwencje całego zajścia…. Spóźniamy się na start! Który to już raz. Który to już raz dostaniemy karne godziny. Z minami lekko na kwintę startujemy na ostatni odcinek specjalny. Jesteśmy prawie ostatni na linii startu. Już nawet część samochodów pojechała… Odcinek jest krótki i okropnie… nudny. To 70 km drogi przez las, po górskim zboczu. Nic ciekawego nawigacyjnie. Nic ciekawego terenowo. Po co on w ogóle był - to nie wiem. Tylko zepsuł smaka po całej super trasie. https://lh5.googleusercontent.com/-d...k+%2820%29.jpg Na mecie ostatniego OSu miny mamy jeszcze bardziej na kwintę niż na starcie: mamy dość. Jesteśmy wykończeni, a te ostatnie 70 km uważam za największą pomyłkę całej trasy. Od mety ostatniego OSa do Tirany czeka nas jeszcze spory szmat drogi. Już tylko asfalt. Tylko przyjemne zakręty z nowiusieńką nawierzchnią, no ale jednak to kolejne kilometry, na które już totalnie nie mamy siły. Byle tylko dojechać na metę. Z tą świadomością jedziemy ostatnie kilometry. Widok Tirany cieszy nas jak najpiękniejsza panorama. Jeszcze tylko walka z popołudniowymi korkami w mieście i… widać nasz Hotel Rogner, na którego parkingu znajduje się meta. Dojeżdżamy około 19. Hurrra! Udało się. Skończyliśmy. Cali i zdrowi. Niepołamani i nawet nie zanadto poobijani. A nie było to wcale takie oczywiste. Tego dnia połamało się chyba z 5 motocyklistów i dachowało 8-10 samochodów. Niektórzy naprawdę byli w tarapatach. Mocno urazowy dzień. Pewnie efekt zmęczenia. Dużego zmęczenia. https://lh3.googleusercontent.com/-L...64854065_n.jpg https://lh3.googleusercontent.com/-8...12109626_n.jpg https://lh4.googleusercontent.com/-3...06852851_n.jpg https://lh4.googleusercontent.com/-X...31018689_n.jpg https://lh3.googleusercontent.com/-9...79972151_n.jpg Sprzęty spisały się na medal. Nic nie zawiodło ani razu. Było ciężko momentami, ale dzielne 690-tki pokonały wszystkie kamienie, rzeki i szczyty. Najbardziej zawiodła kondycja. A myślałam, że mam niezłą…. Widać, że jednak nie tak "niezłą" jakbym mogła, a może i powinna? Na trawniku przy hotelu leżą porozkładane cielska wymęczonych rajdowców. https://lh5.googleusercontent.com/-3...63217946_n.jpg Nikt nawet nie myśli żeby się ruszyć, przebrać, pakować Na razie trzeba odpocząć. Jest i Greczynka. Dojechała. Choć na tym ostatnim odcinku miała kilka niefajnych wywrotek. Są i wszyscy "nasi". Poza Hubertem, który razem z motocyklem wraca ciężarówką przez góry. Wieczorem czeka nas pożegnalny "bankiet". Rozdanie medali. Porządne jedzenie. Na nocne balety pewnie nikomu sił już nie starczy. Niezmiennie pojawia się problem prysznica, a raczej jego braku dla namiotowiczów. Zostaje basen albo życzliwość kogoś, kto ma w hotelu pokój. Trzeba się jakoś doprowadzić do "przyzwoitości". Sama ceremonia zamknięcia przebiega jakoś szybko. Niby z pompą: kolorowe światła, muzyka, scena, podświetlane flagi, prezentacje wszystkich zespołów, ale w jakimś wyraźnie wyczuwalnym chaosie. Nazwiska niektórych startujących są dla prowadzących Albańczyków nie do wymówienia. W tym moje. Nawet nie próbują. Słyszę po prostu Aleksandra :-) I koniec. Polska ekipa 4x4 dojechała na 3 miejscu. https://lh4.googleusercontent.com/-f...e+%2832%29.jpg Albańczycy, którzy prowadzili przez cały rajd po dachowaniu na zboczu przed ostatnim OSem musieli się wycofać. Wśród motocykli wygrał ten sam Włoch co w zeszłym roku. A w ogóle walka "w szpicy" była ostra. Mniejsza z resztą o miejsca. Wszyscy jesteśmy zadowoleni z rajdu. Z trasy. Z widoków. Już nawet (na chwilę przynajmniej) nie pamiętamy o potwornym zmęczeniu i tych wszystkich chwilach zwątpienia. Już snujemy plany kiedy, kto, jaki rajd, gdzie spróbować, na czym, co zmienić itp…. Takie nocne opowieści Polaków. Na pewno warto było poznać coś nowego. Zobaczyć rajd od środka, a nie tylko jako widz. Oswoić się ze specyfiką trasy, nawigacją na roadbooku. Mam po tym starcie dużo przemyśleń na przyszłość. Zebrałam jakieś doświadczenie, które daje mi podstawy do jeszcze bardziej świadomych wyborów co ja tak naprawdę chce od motocykli i jazdy. Tu filmiki od naszego "holenderskiego przyjaciela" z ostatniego dnia: THE END Pytaliście mnie na Priva o jakieś praktyczne komentarze, uwagi. Chętnie się nimi podzielę, tylko nie wiem co jeszcze praktycznego mogę napisać. Starałam się, żeby ta opowieść była jak najbardziej "od kuchni" i praktyczna jak się da. Jeśli cos pominęłam, o czymś nie pomyślałam - a Was coś "meczy", pytajcie wprost. Bo pytań chyba jednak trochę się uzbierało. PS. Odnosząc się do komentarzy o trudności (czyli "łatwości") trasy. W rajdach typu rally nie chodzi o to żeby trasa była jakaś kilerska i nie do przejechania. Myślę że wiele osób z tego forum przejechałoby nawet trasę Dakaru, która sama w sobie nie jest trudniejsza niż wypady do Rumunii, czy na Ukrainę. Tylko, że w tych rajdach zupełnie co innego jest trudne, zupełnie co innego wykańcza ludzi i jest zdradliwe. To nie pionowe podjazdy w stylu Erzbergu, albo hardcorowe strumienie a la Romaniax. To połączenie ogromnego wysiłku, dużych odległości do pokonania, nawigacji i dużych prędkości. Jak by te wszystkie elementy potraktować oddzielnie rajdy rally byłyby całkiem proste, no może przesadziłam - ale nie bardzo trudne. Dlatego sugerowanie się tylko ilością kamieni na filmikach czy ukształtowaniem terenu jest mocno złudne. Zresztą - najlepiej sprawdzić na własnej skórze. Bo w teorii to wszystko się łatwe wydaje :-) |
No właśnie, trzeba by kiedyś spróbować na własnej d... ;) Najbardziej się zastanawiam czy podołam nawi na rołdbuku i przetrwaniu tych kilku dni ciężkiej sieczki...
Gratki jeszcze raz za relację, fajnie się czytało. :Thumbs_Up: :) |
trzeba by... Szukam sponsora na wpisowe!
|
no i powietrze muszę wyprowadzić do góry :)
Na przyszły rok pewnie nie dam rady , ale chciałbym jakoś za dwa lata ? |
Dziękuje Ci Olu za wspaniałe sprawozdanie,komentator z Ciebie pierwyj sort.
|
Dzieki Ola, pierwyj sort jak napisał kolega!!!!
|
Świetna przygoda. Gratuje efektów i samozaparcia. :) Jaki jest całkowity koszt takich wakacji ?
|
To kopiuję pytanie z priva: :)
Jak wcześnie należy się skontaktować z organizatorem i jak skomplikowana jest procedura zgłoszenia się do rajdu. Czy to tylko kwestia wypełnienia formularzy i wpłacenia wpisowego czy to coś dłuższego w obsłudze. Dzięki za odpowiedź |
Cześć,
Ponieważ były pytania dotyczące przygotowania motocykli to: 1. montaż roadbooka elektrycznego z podświetleniem - my wybralizmy firmę portugalską F2R (dobra jakość za dużo niższą cenę niż MD), roadbook zamontowałem na kierownicy (mocowania dostępne z F2R), zasilanie przez stacyjkę przez bezpiecznik, sterowanie przykręcone z lewej strony kierownicy pomiędzy gripa a włącznik świateł/kierunkowskazów. 2. montaż Ico - metromierz, wyświetlacz zamontowałem nad roadbookiem, zasilanie przez stacyjką przez bezpiecznik, czujnik zamontowany w zacisku przedniego hamulca a magnes wklejony na piaście, sterowanie przykręcone z lewej strony kierownicy pomiędzy gripa a włącznik świateł/kierunkowskazów. 3. przewóz zasilający do nadajnika GPS pociągnięty do kierownicy bezpośrednio z akumulatora, 4. opony tył - Mitas C04, przód Pirelli Scorpion Mid Hard. Ilość opon na taki rajd - tył 1x, przód 2x. Sprawowały się bardzo dobrze na tamtejsze warunki (głównie kamienie). Dołożyłem trzymaki na przód i tył (w ex-factory nie ma) 5. Detki - najgrubsze jakie znalazłem, My zrezygnowaliśmy z mussów (kwestia finansowa) ale to był błąd. Niestety złapaliśmy a właściwie ja:( dwa razy gumę. 6. Zębatki standard - 15 / 45, Ostatnio przetestowałęm na Ukrainie kombinację 15 / 48 (trzeba łańcuch wydłużyć o jedno ogniwo) i jest rewelacja. Moto nadal szybkie na szosie a w terenie biegi nie są już takie "długie". 7. Ogólne przesmarowanie, sprawdzienie łożysk itd, Poza tym można takie rajdy pojechać na fabrycznych moto oczywiście nie licząc montażu roadbooka i metromierza. Ja jeszcze u Olki zmieniałem sprężyny na przód 5.2N/mm (std 5,4) a tył 75N/mm (std 80) - bo przecie lekka jest:) Pozdr Jurek |
Cytat:
Kontakt z organizatorami jest szybki, łatwy i miły. Na wszystkie moje maile z pytaniami dostawałam odpowiedzi w ciągu maks 2-3 dni. Warto wszystkie szczegóły / wątpliwości ustalać przed wyjazdem, żeby potem nie było niespodzianek, ze np. coś w naszym rozumieniu miało być w cenie, a okazuje się, że nie jest...Dyskusje na ten temat na miejscu zostawiają jednak niesmak. Pozdr Ola PS. W tym roku startowało się pierwszego dnia według listy zgłoszeń. Więc jak ktoś ma w planie jechać w kilka osób w teamie, to warto zapisać się razem, tak żebyście mieli kolejne numery. |
wrruuummmm
dziękuję za super opis. gratulacje za całokształt. szacun! i w ogóle! |
Jakby ktoś sie szykował, to pojawiły się informacje na temat przyszłorocznej edycji rajdu. Wszystko na: http://www.rallyalbania.org/
Rajd ma się odbyć w dniach 14-21 czerwca 2013. Trasa prowadzi nie tylko przez Albanię. Dwa odcinki są rozgrwane na terytorium Kosowa i Macedonii. Może być ciekawie. Rejestracja jest już otwarta i trwa do 20.05.2013. Planowana długość dziennych przebiegów waha się od 120 do 460 km. Wpisowe za moto: 600 EUR. Kobietki płacą tylko opłatę administracyjną (w zeszłym roku było to 100 EUR) :Thumbs_Up:. To w skrócie tyle. Pozdrawiam, a niezdecydowanych zachęcam do spróbowania własnych sił w tego typu imprezie. Na pewno warto przekonać się na własnej skórze jak to jest. |
Jeszcze drożej!? :dizzy: :(
|
A zaglądają w majtki? Może na czas rajdu zmienić płeć? Jak będą podejrzewać że jednak jestem mężczyzną, odpowiem że mam niemieckie korzenie...
|
A wiec wydalo sie :D.Kurcze,jakbym lepiej jezdzil :mur:.Toz to przygoda zycia :drif:
|
Źle podchodzisz do tematu , nie musisz jechać żeby wygrać .
|
Ale ja wlasnie chcialbym wygrac :haha2:.600 E nie chodzi droga :D.Zartuje oczywiscie.Przyjezdzajac na mete nawet jako ostatni mialbym radoche.Nawet jakbym ostatniego dnia odpadl,byloby fajnie.
|
I o to chodzi , jest jeszcze Balkan Marathon Rally . http://balkanoffroad.com/Home
|
Zapisy na Rajd Albanii na 2013 idą pełną parą. Dla przypomnienia wszelkie info na: http://www.rallyalbania.org/
Dzisiaj dowiedziałam się z pierwszej ręki, że Marcin Spirowski z Enduro Expert School (znany już wielu naszym forumowiczom) tworzy grupę wyjazdową na ten rajd. Będzie przewoził motorki na miejsce i zajmował się ich serwisowaniem w trakcie rajdu. Oferuje też "samochód" na wypadek konieczności zwiezienia uszkodzonego sprzętu z trasy (tfu, tfu odpukać) . Wydaje mi się, że to fajna oferta. Szczególnie dla tych, którzy albo mają mało czasu (dojazd tam i z powrotem trochę zajmuje), albo nie do końca potrafią lub nie chcą "mechanikować" w trakcie rajdu. Opcja na pewno warta rozważenia, dla tych którzy oczywiście myślą o sprawdzeniu swoich sił na rajdowej trasie. A jak pisałam - według mnie warto. Można się wiele o sobie dowiedzieć, no i oczywiście dużo nauczyć. Pytania o szczegóły w sprawie "wyjazdu Marcina", najlepiej kierować bezpośrednio do niego. Ja nic więcej nie wiem. Telefon do niego znajdziecie na stronie: http://www.enduroes.pl/ Jakby co możecie się powołać, że info pochodzi ode mnie (bo chyba nigdzie tego nie zamieszczał). Pozdrawiam |
Czy ktoś z forum się wybiera? To już za miesiąc.
Ola czy startujesz w tym roku. |
Niestety tym razem nie. Zmiana motocykla na tyle nadwyrężyla mój budżet, że nie dam rady finansowo w tym roku. Na pewno jedzie Asia Modrzewska, Żbiku, Michał Zoll i ekipa Marcina Spirowskiego (generalnie nie z forum). Kto z forum, czy w ogóle - to nie mam pojęcia. Ale polecam. Traska przez 3 kraje zapowiada się wyśmienicie.
|
Bardzo fajna relacja, bardzo piękne widoki. Byliśmy razem z Mikelosem w Albanii w terminie 8-22.06.2013 ale prócz ekipy Orzepa (pozdrowienia) i kilku chłopaków z śląska nie spotkaliśmy żadnej ekipy rally.
|
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:11. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.