Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   Rock, sand & heat, czyli babska wyprawa na Dziki Zachód [Sierpień 2011] (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=10065)

Dunia 25.08.2011 13:10

A skąd wiesz że nie malaria??? tak właśnie malaria się prezentuje...przechodzi sama.... by powrócić znów ( sorry-nie straszę Cię ale lepiej tego nie lekceważyć)

jagna 25.08.2011 14:11

No to mnie nastraszyłaś...
Teoretycznie na Jukatanie (a tylko tam byłam) zagrożenia malarią nie ma. Teoretycznie.
Cóż. Nie zostaje mi chyba nic innego, jak czekanie, czy gorączka wróci. Teoretycznie przy malarii wraca po 48 h. No to wieczorem się dowiem, czy miałam to wątpliwe szczęście zarazić się malarią w regionie wolnym od malarii...

Dunia 25.08.2011 14:16

Jeszcze raz-nie chcę Cię straszć, nie wiem gdzie przebywałaś, faktycznie na Jukatanie nie ma malarii...ale z doświadzczenia ( na szczęście nie swojego), wiem że pewnych objawów lepiej nie lekceważyć...baw się dobrze i mam nadzieje że gorączka nie powróci :Thumbs_Up::Thumbs_Up::Thumbs_Up:

jagna 25.08.2011 20:59

1 Załącznik(ów)
To ja czekając na powrót gorączki dokończę zaczęty dzień.

Zasiadamy w knajpie jak najbliżej sceny, licząc na "live music". Wszyscy z obsługi pytają się, czy w końcu udało nam się znaleźć wczoraj nocleg. Ponieważ kłamać nie lubimy, zaraz wszyscy wiedzą , że spałyśmy w aucie. Efekt: kelner przynosi drinki i stwierdza: ponieważ miałyście tak nieprzyjemny początek pobytu w Page, nasza firma stawia... I już lubimy Page ciut bardziej...

Po godzinie i kolejnych trzech drinkach (biedna Gosia-kierowca pije soczki...) w końcu przychodzi zespół. Dokładnie spełnia nasze oczekiwania:
Załącznik 23707

Muzyka też idealna w tym miejscu: country + trochę klasycznego rocka. W knajpie pół na pół miejscowych białych i miejscowych Indian (podobno Page to jedno z najbardziej "indianskich" miast). No i do tego my. Ciut się wyróżniamy :D

no i oczywiście już na drugiej przerwie zespół siedzi przy naszym stoliku :D
Zamawiam "Sweet Home Alabama" (jakoś nic bardziej kowbojskiego nie przychodzi mi do głowy) i chyba popełniam małe faux pas. Tutaj uchodzi to za odpowiednik naszych "Majteczek w kropeczki" czy coś. Ale i tak nam to zagrają ;) Przed sceną duży parkiet, więc pytamy się kelnera, dlaczego nikt nie tańczy. Odpowiedź brzmi: bo ktoś musi zacząć. Nooo, dwa razy to nam tego mówić nie trzeba :D

Jeszcze 2 drinki i lądujemy na scenie w kowbojskich kapeluszach i z tamburynami w ręku. A kapela gra "Pretty woman" :D Gośka (jedyna trzeźwa) twierdzi, że rytm udało nam się trzymać :dizzy: Zdjęć niestety brak...

A wracając do stolika stwierdzamy na nim kolejne nie zamówione przez nas drinki... coraz milsze to Page...

Następnego dnia rano przy (późnym rzecz jasna ;)) śniadaniu w obrzydliwie eleganckim i drogim hotelu (do spania w którym nigdy się nie przyznamy jak już wspominałam) przyglądają nam się podejrzanie ze stolika obok.
Gośka: Kurde, oni chyba byli wczoraj w tej knajpie...
Dana: To może mają nasze zdjęcia na scenie?

Off topic: na następny dzień 2/3 naszej ekipy pozostające w stanie wolnym (oraz na lekkim kacu) zadaje sobie sakramentalne pytanie: gdzie ci (prawdziwi) mężczyźni? Skoro nawet w kowbojskiej knajpie to kobiety muszą pierwsze ruszyć do tańca...

bliźniak 25.08.2011 22:16

Cytat:

Napisał jagna (Post 193381)

Off topic: na następny dzień 2/3 naszej ekipy pozostające w stanie wolnym (oraz na lekkim kacu) zadaje sobie sakramentalne pytanie: gdzie ci (prawdziwi) mężczyźni? Skoro nawet w kowbojskiej knajpie to kobiety muszą pierwsze ruszyć do tańca...

Jakby faceci ruszyli do tańca, nie mieli by okazji oglądać tak zjawiskowych pań, które tam wywijały tego wieczoru :D

Cynciu 26.08.2011 09:12

Cytat:

Napisał jagna (Post 193381)
...Zdjęć niestety brak....

:mur::mur::mur:

No, no, Nawet chłopców od krów potrafiłyście onieśmielić.
Czekam na dalszy ciąg tej opowieści :lukacz:

jagna 26.08.2011 11:57

Gorączka jak na razie nie wróciła, więc chyba zagrożenie malarią znikło. A co to za choróbsko było, pozostanie słodką tajemnicą ;) I dzięki za troskę ;)
A ja z czystym sumieniem i względnie na chodzie mogę pojechać na rodzinne spotkanie 15 beemek :D
Kolejne odcinki po łykendzie...

jagna 29.08.2011 20:00

Dzień 8

Lekko skacowane budzimy się hotelu (do którego nigdy się nie przyznamy). W sumie kac jest łatwiejszy do zniesienia w hotelu ***** niż w hostelu. I mamy dostęp do sieci!

Ostatni dzionek w USA przed nami. Plan "beznapinkowy": przemieścić się z Page do Las Vegas, skąd o 5 rano następnego dnia odlatuje nasz samolot. Noclegu nie przewidujemy, bo i tak musiałybyśmy o 3 rano wstać. A po drodze Crème de la crème, czyli Wielki Kanion Kolorado.

Na początek wspominamy wczorajszy wieczór:
https://lh6.googleusercontent.com/-c...0/IMGP2802.JPG

Na pamiątkę od zespołu dostałyśmy CD z autografem. Na płycie są 4 utwory, każdy nagrany po 3 razy. No cóż, przynajmniej puste miejsce się nie marnowało ;) Nam te 3 razy wystarczyły w zupełności... Panowie zdecydowanie lepiej sprawdzali się w coverach... Choć niektórym z nas spodobał się tekst jeden z piosenek: "She's the boss, she wears the pants" :D

Tuż za Page podziwiamy zabytkowy most (czyli ma ze 100 lat...) nad Colorado.
https://lh6.googleusercontent.com/-1...0/IMGP2813.JPG

Koło Page jest jedyne miejsce w Arizonie, gdzie można zjechać do rzeki Colorado, były tam nawet kiedyś promy. No to zjeżdżamy (uprzejmie donoszę, że nie wrzuciłyśmy 9 $ do puszki za przejazd :D):
https://lh3.googleusercontent.com/-9...0/IMGP2829.JPG

Cały czas jest ponad 40 stopni, więc jak tu nóg nie zamoczyć w Colorado River? Łoj... Na tym zdjęciu uśmiech jest zdecydowanie wymuszony. Temperatura wody oscylowała chyba koło 5 stopni!
https://lh5.googleusercontent.com/-l...0/IMGP2826.JPG

Jedziemy drogą 89, widoki zapierają dech w piersi. Na tyle, że nie mam żadnego zdjęcia. Jakiś smętny filmik tylko.
Po jakimś czasie zaczyna się las (chyba nasz pierwszy las w USA) i krajobraz jakiś taki beskidzko - tatrzański się zrobił. Przerwa na tankowanie, siusiu oraz przymierzanie kowbojskich kapeluszy:
https://lh4.googleusercontent.com/-N...2/IMGP2831.JPG

Przy okazji dowiaduję się co to skakało wszędzie dookoła przez ostatni tydzień:
https://lh6.googleusercontent.com/-t...2/IMGP2833.JPG

W Jacobs Lake odbijamy z 89 na Wielki Kanion. Droga cały czas wiedzie malowniczymi zakrętami przez las. W pewnym momencie jesteśmy ponad 3000 m n.p.m. i to czuć. Już nie ma 40 stopni, tylko przyjemne 30.
Niestety wszędzie widzimy znaki "uwaga pożar i dym" a pod spodem "proszę nie raportować".
Dojeżdżam do North Rim, czyli północnej krawędzi kanionu. Jest tu osada drewnianych domków letniskowych. Ciekawe ile lat naprzód trzeba robić rezerwację ...

Mamy cholernego pecha, bo dym z pożarów zaczyna powoli wypełniać kanion. I zdjęcia ostre nie są. Ale nawet gdyby dymu nie było, to zdjęcia nie oddałyby ogromu tej struktury.

To zdjęcie publicznie dostępne:
http://upload.wikimedia.org/wikipedi...NDVIEWREVB.jpg

Grand Canyon w tym miejscu miał ok. 16 km szerokości, ponad 1,5 głębokości. Rzeki na dnie absolutnie nie było widać. Żeby dostać się na drugi brzeg trzeba przejechać prawie 400 km.

I takie sobie moje zdjęcia z North Rim:
https://lh5.googleusercontent.com/-F...0/IMGP2836.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-T...0/IMGP2839.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-T...0/IMGP2846.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-O...0/IMGP2854.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-x...0/IMGP2867.JPG

dojdzie ten dym czy nie dojdzie?
https://lh5.googleusercontent.com/-m...2/DSCN1640.JPG

a jednak doszedł...
https://lh3.googleusercontent.com/-t...0/IMGP2870.JPG

Przerwa na indianską cepelię:
https://lh6.googleusercontent.com/-q...0/IMGP2871.JPG

Podobał mi się tekst tego gościa przy mikrofonie: "wszyscy oczekują, że będę nazywał się co najmniej "Szemrzący strumyk" a ja jestem po prostu John Smith i mieszkam w Page"

Pytamy się rangersów, czy na innych punktach widokowych też jest dym. Podobno nie. No to jedziemy na kolejny , dymu nie ma , ale za to powoli zmrok zapada.

https://lh3.googleusercontent.com/-P...0/IMGP2879.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-R...0/IMGP2880.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-4...0/IMGP2881.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-R...0/IMGP2882.JPG

Jest 20ta i nie zostaje nic innego jak jechać dalej. Wklepujemy w GPSa jako punkt docelowy wypożyczalnię aut w LV i wsiadamy do auta. Gośka chce mnie zamordować, kiedy słyszy, że do celu jest 450 km. Rano coś tam mówiłam o dwustu. No co, każdy się może pomylić... Ale na razie musimy wyjechać z parku. 30 mil lasem. Pierwszy jeleń, drugi jeleń, trzeci jeleń... Przy 20 przestajemy liczyć. Cholera, jak tu jechać, jak dookoła stada jeleni? I co rusz jakiś przechodzi przez drogę? I jest ciemno? I tak się wleczemy do Jacobs Lake z powrotem...
Na 22 zjeżdżamy na kolację do miasteczka Fredonia (od Free Donna, co bardzo nam się podoba), Dana prosi o "very, very well done steak" i w końcu dostaje stek, z którego nie płynie krew. Jak zwykle zapominamy, żeby zamówić porcję na dwie i znów zostawiamy ponad połowę.

Jeszcze jakieś 100 km drogami stanowymi i wbijamy się na highway 15. Las Vegas widać z bardzo daleka:

https://lh4.googleusercontent.com/-N...0/IMGP2890.JPG

Jeszcze tylko przepakowanie wszystkiego z auta do bagażu (a przybyło tego trochę) i można ruszać na lotnisko. Ze dwie godziny snu i lecimy do Denver, tam przesiadka. O 15tej wysiadamy w Meksyku...

Ale o tym później...

bliźniak 29.08.2011 20:52

Cytat:

Napisał jagna (Post 193858)
...Niestety wszędzie widzimy znaki "uwaga pożar i dym" a pod spodem "proszę nie raportować"....



Nie raportować, czyli że ma się palić, to taka atrakcja?? ;)
Swoją drogą Las Vegas wygląda na bardzo gorące :)

jagna 30.08.2011 11:02

Cytat:

Napisał bliźniak (Post 193867)
Nie raportować, czyli że ma się palić, to taka atrakcja?? ;)

No , atrakcja to była wątpliwa ;) Nie jest głupie z tym "do not report" bo przynajmniej nie odbierają 1000 telefonów, jak już wiedzą o pożarze. W ogóle wszystko w tej Hameryce zapięte na ostatni guzik, prawie jak w Niemczech.
Bardzo podobały mi się roboty drogowe. Ostrzeżenia prawie 50 km wcześniej, na światłach stoi ekipa ze znakiem "stop" w ręku i czekamy. na pickupa, który będzie nas holował prze ten niebezpieczny odcinek zwężenia drogi. Na pickupie migają wszystkie możliwe światła. Po drodze co 200 m jakiś pan/pani ze znakiem "slow" . No i w końcu dojeżdżamy do robót drogowych, które polegają na czyszczeniu/wymianie odblasków na podwójnej ciągłej w asfalcie. U nas nawet świateł na tę okoliczność by nie było! Podsumowując: jeden gość naprawia odblaski, a około 20stu lata wokoło niego. Rewelka!

bliźniak 30.08.2011 13:58

Cytat:

Napisał jagna (Post 193958)
...Podsumowując: jeden gość naprawia odblaski, a około 20stu lata wokoło niego. Rewelka!

Nic dziwnego, że krajzys w Hameryce - wg mnie przesada. Ale to tak abstrahując, więc nie było tematu ;) Ciąg dalszy opowieści czeka :D

jagna 30.08.2011 21:42

Cytat:

Napisał bliźniak (Post 193986)
Ciąg dalszy opowieści czeka :D

No nie wiem, ten Meksyk to już nudniejszy był ;)

https://lh4.googleusercontent.com/-A...0/IMGP3077.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-U...0/IMG_0340.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-6...0/IMG_0210.JPG

bliźniak 31.08.2011 21:41

To ja się mogę tak nudzić całe wakacje co roku :drif: :D

jagna 01.09.2011 15:33

To ja w ramach świętowania swoich n-tych urodzin piszę dalej...

Dzień 9

Wczesnym popołudniem opuszczamy lotnisko w Cancun. Już w hali przylotów jakoś duszno i gorąco, ale wyjście na zewnątrz...:dizzy:
Poczułam się jak w saunie. Tylko obłoków pary brak... Mniej więcej po pięciu sekundach zaczyna płynąć pot po plecach i tak już zostaje.

Gośka kilka dni wcześniej zarezerwowała shuttle bus do hotelu. mamy nr rezerwacji, ale nie mamy nazwy korporacji. A jest ich z dziesięć... A naganiacz każdej jest głośniejszy od poprzedniego... Po pół godzinie biegania w tej saunie znajdujemy swój busik. W którym dla odmiany panuje temperatura nie wyższa niż 18 st.
Przez cały pobyt cierpimy na zmianę: a to duchota niemożebna na dworze, albo lodówka w pomieszczeniach i autach. Bez długiego rękawa ani rusz. Że też oni nie chorują przez te klimy!

Na razie jedziemy do naszego burżujskiego hotelu (to nie nasz wybór, tu jest konferencja i już, na szczęście ceny są posezonowe). W Cancun są jakby dwa miasta: jedno to Zona Hotelara, czyli mierzeja o długości 20 km wypełniona szczelnie hotelami, oraz miasto na lądzie, gdzie mieszka obsługa tychże hoteli. A samo miasto założone w latach 70.tych. Trochę szkoda, bo ciężko poczuć tu "prawdziwy" Meksyk. Ale nie zamierzamy spędzić tygodnia siedząc na d... :D

Nim dojdziemy do siebie, robi się wieczór.

Pod księżycem na plaży:
https://lh5.googleusercontent.com/-c...0/IMGP2900.JPG

Rano Gośka i Dana zaczynają konferencję, a zaczynam byczenie się na plaży z ksiązką i empetrójką:
https://lh6.googleusercontent.com/-p...0/IMGP2904.JPG

Ze słońca uciekam po 3 piosenkach - a ja raczej taka ciepłolubna jestem, wiec naprawdę było gorąco.
W cieniu da się wyleżeć, jest tak ciepło i błogo, że zasypiam po 3 stronach.
Morze Karaibskie jest obłędnie turkusowe, bialutki piasek składa się prawie wyłącznie z połamanych muszelek. Mimo tego, że hotel ogromny, ludzi prawie brak. Jedyny malutki minusik - spore fale.

Po południu wybieram się do miasta, zorientować się w możliwościach wyjazdów poza Cancun. Zamiast cierpliwie czekać na autobus R-1, który według mojego amerykańskiego przewodnika jedzie do downtown, wsiadam w R-2, który też ma downtown napisane na szybie. I pytam się kierowcy, czy do downtown dojadę... Si, si...
Przejeżdżam całą mierzeję, wjeżdżam na ląd, ale ulice jakieś inne niż na mojej mapie cetrum. I do tego jestem jedyną turystką w tym pojeździe (bez klimy na szczęście). Pytam się ludzi obok, oni nie znają angielskiego, ja hiszpańskiego. A za oknem coraz bardziej slamsowato się robi. W końcu idę do kierowcy, gdzie to downtown??? A kierowca, że nie tu. No tyle, to ja też wiem:mur: Wysiadam w końcu na jakimś skrzyżowaniu i podobno mam złapać R-17. Przystanki to są tylko w części hotelowej, w mieście autobusy zatrzymują się głównie tam gdzie się macha.
Dookoła mnie rozpadające się szopki, biegające golutkie dzieci i kury samopas. I do tego ja w białej sukieneczce i klapeczkach. :D Nie widzę żadnego R17, macham w końcu na taxi i po dwudziestu chyba minutach ląduję w downtown. ufff....

Tu już bardziej cywilizowanie:

https://lh4.googleusercontent.com/-0...2/IMGP2906.JPG

Przed szukaniem dworca muszę nieco ochłonąć, siadam się na małe co nieco w knajpce na rynku. Czas zacząć spotkanie z kuchnią meksykańską! Na początek enchiladas, czyli tortille wypełnione czym się da. Na szczęście wściekle ostre sosy podawane są osobno. Kelnerka pokazuje na ten najmniej pikantny. Nooo... Sosów to my tu jeść na pewno nie będziemy.... Całe piwo poszło na uspokojenie popalonego przełyku...
Ale za to dają normalne piwo, nie to co w USA...

Posilona udaję się na dworzec, autobusy są taniutkie, wycieczki też połowę tego co w hotelu (jak zwykle), jutro usiądziemy we trzy co poplanujemy gdzie i kiedy. Jeszcze małe zakupy (ćwierć ceny hotelowej), tym razem grzecznie wsiadam w R-1, uprzejmy kierowca pyta się o nazwę hotelu i sam woła, kiedy mam wysiąść.

Wieczór spędzamy plażowo - basenowo = zdjęcia cenzurowane :D

szklana 01.09.2011 21:06

pozdrowienia z Usa
 
Witam,sledze wasza wyprawe od poczatku,zaluje,ze zaczalem ja sledzc z
kilkudniowym opoznieniem,gdyz bylem tych okolicach w tym samym czasie i chetnie postawilbym wam zime,dobre amerykanskie piwo (zapewne tak samo dobre jak to w Mexico).
Szkoda,ze wybralyscie sie do Mexico latem,wiosna jest tam zajebiscie,chociasz z kolegami wybieramy sie zwykle na Baja a nie mainland.
Ciekawy opis,-jakie jest haslo do cenzorowanych fotek?.;)

Dunia 02.09.2011 09:54

Cancun...piękne ale...nudne, amerykański kurort który niczym nie rożni się od setek takich kurortów na świecie...to już raczej Acapulco gdzie ciepły ocean bombarduje ciało ciepłymi jak zupa falami z miliardem drobnych kamyczków-wychodząc z wody masz kamyczki wszędzie...dosłownie wszędzie ....szczególnie ekscytująco wygląda to jak osobnicy płci męskiej wynurzają się z fal w kąpielówkach wypełnionych kamyczkami....dziewczyny polecam Acapulco...:D:D:D

jagna 02.09.2011 20:43

Po popołudniu spędzonym na ogrodzie nastrój mam nieco melancholijny. O 19 zaczyna zapadać zmrok, ogniki i cisy mają już czerwone owoce, dzikie wino całe w purpurze, tulipanowiec zaczyna gubić liście, wszędzie zaczyna powoli wyzierać żółty kolor... Jesień idzie... Niechybnie...

A jeszcze niecałe dwa tygodnie temu grzałam się nad Morzem Karaibskim...
Ale zawsze można powspominać:

Dzień 10

Dziewczyny mają kolejny pracowity dzień (a w zasadzie pół), a ja znów na plażę z książką. Spotykam rodaków, których poznaję po okładce książki, i usiłuję wypytać o ciekawe okolice. Dostaję odpowiedź: Jesteśmy tu dopiero 5 dzień, jeszcze nie zdążyliśmy wyjść z hotelu... no comments...

W południe opuszczamy hotel i udajemy się promem na Isla Mujeres. Jak tu nie odwiedzić Wyspy Kobiet? Cele mamy dwa: podobno najpiękniejszą plażę w okolicy oraz żółwiarnię. Zgadnijcie, którego nie zdążyłyśmy zrealizować...

Na promie ciut ochłody:
https://lh3.googleusercontent.com/-e...2/DSCN1825.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-w...0/DSCN1823.JPG

Na powyższym zdjęciu nie bardzo widać, ale siedzę obok mulatki. I z przerażeniem obserwuję, że mój odcień skóry na nogach jest identyczny!

Isla Mujeres jest totalnie nastawiona na turystów, ale mimo to coś w sobie ma. No i sprzedawcy na szczęście nie są nachalni. Żadnych "majfrendów" ;)

Ciut Meksyku:
https://lh6.googleusercontent.com/-w...0/IMGP2935.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-9...0/IMG_0123.JPG

I ciut turystycznego Meksyku:
https://lh6.googleusercontent.com/-V...0/IMG_0116.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-S...0/IMG_0101.JPG

Docieramy na Playa Norte, faktycznie jest ładnie:
https://lh6.googleusercontent.com/-O...0/IMG_0129.JPG

Postanawiamy nie wydawać 15$ na leżaki i rozkładamy własne ręczniki. 2/3 z nas mieszka w Poznaniu ;)

Plaża jest boska. Fal - brak. W końcu można spokojnie popływać:
https://lh3.googleusercontent.com/-e...0/IMG_0190.JPG

Albo poleżeć (moja ulubiona czynność):
https://lh4.googleusercontent.com/-K...0/IMGP2915.JPG
(Dunia: piasek i muszelki ochoczo wpływają do majtek, podobnie jak w Acapulco :D)

Albo popozować do zdjęć:
https://lh5.googleusercontent.com/-i...0/IMGP2928.JPG

Kiedy zaczyna nas boleć skóra (mimo filtrów) uciekamy na obiad. Znajdujemy fajną knajpkę z zacienionym patio:
https://lh3.googleusercontent.com/-m...0/IMGP2937.JPG

I delektujemy się kuchnią meksykańską:
https://lh5.googleusercontent.com/-W...0/IMG_0324.JPG

No i trzeba wracać, bo zaraz odpływa ostatni prom do Cancun...
https://lh4.googleusercontent.com/-l...0/IMG_0306.JPG

Na powyższym sytuacja typowa, czyli pot spływający po plecach i mokra koszulka. Ale co ciekawe, nawet siedząc w nieklimatyzowanym autobusie nie czuć "ludzkich" smrodków, w przeciwieństwie do naszego kraju... Inny metabolizm, czy co?

jagna 04.09.2011 20:24

Wracając na Dziki Zachód, po premierze u Szparaga, zamieszczam krótki "film drogi". A w tle indiańskie klimaty...
Daleko temu do twórczości Missyou, ale nie każdy ma taki wrodzony dar;)

jagna 19.09.2011 14:20

Dzień 11 i 12

Wykupujemy wycieczkę do najważniejszego zabytku Majów w okolicy, czyli Chichén Itzá. To prawie 4 h jazdy w jedną stronę.
Po drodze zatrzymujemy się przy jednym z cenotów. To taki rodzaj krasowej jaskini (cały Jukatan jest wapienny, ale płaski, skałek brak) , na dnie której jest jeziorko. Chłodnej wody :D
https://lh3.googleusercontent.com/-L...0/IMGP2941.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-x...2/IMGP2955.JPG

A w Chichén Itzá trochę ludzi było. Ale chyba trzeba by przyjechać o ósmej rano, żeby było inaczej... Poniżej Świątynia Kukulkana. Jest tak zorientowana w przestrzeni, że w dniach równonocy promienie słoneczne schodzą po schodkach, co przypomina pełzającego węża.

https://lh6.googleusercontent.com/-9...0/IMGP2968.JPG

Świątynia wojowników, Templo de los Guerreros:
https://lh5.googleusercontent.com/-B...0/IMGP2969.JPG

Ale można było znaleźć fragmenty mniej oblegane:
https://lh6.googleusercontent.com/-G...0/IMGP2986.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-v...0/IMGP2989.JPG

I te bardziej zarośnięte dżunglą:
https://lh5.googleusercontent.com/-v...0/IMGP3000.JPG

Gorąco było niemożebnie:
https://lh3.googleusercontent.com/-A...0/IMGP2992.JPG

Tej formy zwiedzania (szybko, szybko, maj frends) raczej nie polecamy, ale nie miałyśmy innego wyjścia...
Poza tym wieczorem była uroczysta konferencyjna kolacja z tańcami prawie do świtu. Pierwszy raz w życiu tańczyłam salsę :D

Kolejny dzień spędzamy plażowo (trzeba się było po ubiegłej nocy porządnie wyspać), ale w innej miejscowości, Playa del Carmen. Mniej turystycznie nieco...

https://lh6.googleusercontent.com/-Y...0/IMGP3014.JPG

I wracamy fantastycznym autobusem (nigdy nie wiadomo, na co się trafi. Może być nowiutki, z klimą, a może być prehistoria zupełna) z dziurami w podłodze i drewnianą kasą u kierowcy. Nie bardzo zdjęcie wyszło...

https://lh4.googleusercontent.com/-h...0/IMGP3015.JPG

jagna 20.09.2011 11:45

Dzień 13

Ruszamy na własną wycieczkę meksykańskim pekasem :D do Tulum, pięknych majowskich ruin na morskim klifie. Daleko nie jest, jakieś 100 km chyba niecałe, ale bus jedzie 2 godziny. Taniutko jest, coś koło 7$ na osobę. A jak luksusowo! Nawet miejsca się wybiera na monitorze w kasie.
https://lh3.googleusercontent.com/-v...0/IMGP3017.JPG

Kolejny dowód na ogromne kontrasty meksykańskie. Nowoczesność obok biedy... Dworzec autobusowy w Cancun wygląda jakby kosmici wylądowali. Tak pasuje do reszty...

Mamy mały problem ze znalezieniem naszego autobusu, nic nie rozumiemy z komunikatów, kierowcy krzyczą wszyscy na raz. W końcu wyławiamy w ogólnym harmidrze "Tulum" (z akcentem na ostatnią sylabę) i okazuje się, że nasz bus jedzie do Mexico City. Jedyne 28 h ;). Wsiadamy, szczelnie się zawijamy (klima jak zwykle ustawiona na 18 stopni) i jedziemy.

Tulum jest fajne. To już zdecydowanie nie kurort jak Cancun. Trochę turystów jest, ale zdecydowana większość przyjeżdża wyłącznie do ruin z wycieczkami, więc w mieście jest tylko trochę packpakersów.
Kupujemy od razu bilet powrotny, i dobrze, bo są ostatnie miejsca.
A to Tulum:
https://lh5.googleusercontent.com/-H...0/IMGP3018.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-7...0/IMGP3020.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-i...0/IMGP3021.JPG

Nie chce nam się iść kilka km w ten ukrop, więc bierzemy taxi do ruin. Całe 50 pesos :D Tak to ja mogę jeździć :D a taksówkarz nawet Polskę kojarzy, papieża widział i "Walesa" też kojarzy.

W samych ruinach pełno tego:
https://lh3.googleusercontent.com/-r...0/IMGP3030.JPG

A to same ruiny: (oczywiście te w tle)
https://lh3.googleusercontent.com/-i...0/IMGP3039.JPG

Tulum było podobno najdłużej zamieszkałe, do XV w. Było to miasto-port, położone na dość wysokim klifie. Na konkwistadorach musiało robić wrażenie.

https://lh3.googleusercontent.com/-7...0/IMGP3042.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-F...0/IMGP3057.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-k...0/IMGP3083.JPG

Niektórzy zwiedzają inaczej:
https://lh4.googleusercontent.com/-s...0/IMGP3044.JPG

A ludziom pewnie i tak najbardziej podoba się plaża. Swoją drogą można sobie fajną przerwę w zwiedzaniu zrobić:
https://lh3.googleusercontent.com/-X...0/IMGP3068.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-n...0/IMGP3073.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-5...0/IMGP3079.JPG

Co też zaraz czynimy:
https://lh5.googleusercontent.com/-V...0/IMGP3089.JPG

Pod wieczór wyganiają nas z plaży (zamykają cały kompleks), wracamy więc do miasta. Prosimy taksówkarza o podrzucenie do lokalnej knajpy no i mamy. Pytamy kelnerkę o menu, a ta ciągnie nas za rękę, odkrywa wszystkie gary i pokazuje z uśmiechem mówiąc "menu". No to wybieramy ;) Za 50 pesos zestaw dnia, wraz z sokiem świeżo wyciśniętym. Patrząc na kuchnię stwierdzamy, że jak teraz nie dostaniem rozstroju żołądka, to już chyba wcale :D

https://lh6.googleusercontent.com/-M...0/IMG_0878.JPG

Wystrój w sztucznych kwiatkach:
https://lh3.googleusercontent.com/-W...2/IMG_0879.JPG

A obok był warsztat motocyklowy:
https://lh5.googleusercontent.com/-8...0/IMGP3098.JPG

I fryzjer:
https://lh4.googleusercontent.com/-9...0/IMG_0921.JPG

I musimy wracać na dworzec. Znowu nie możemy trafić na nasz bus. Podjeżdża jeden z napisem Cancun, ale kierowca twierdzi (chyba, hiszpańskiego w końcu nie znamy) , że to nie nasz. To gdzie nasz? Przyjeżdża w końcu, trochę spóźniony. Po nocy wracamy do hotelu, załapujemy się jeszcze na proszoną polsko - amerykańsko -profesorską kolację i idziemy spać.

jagna 20.09.2011 19:33

Dzień 14

(i ostatni)

wstajemy z Daną po 5tej, żeby w końcu zobaczyć wschód słońca nad Morzem Karaibskim. Ciut jednak zaspałyśmy chyba:
https://lh6.googleusercontent.com/-5...0/IMGP3109.JPG

robi się coraz bardziej żółto:
https://lh6.googleusercontent.com/-1...0/IMGP3114.JPG

i takie coś do mnie przypełzło i się gapi:
https://lh3.googleusercontent.com/-5...0/IMGP3115.JPG

Czas się pakować (odwieczne babskie pytanie: jak się ze wszystkim zmieszczę), Dana zaczyna lekko panikować przed lotem do Hawany (Gośka i ja wracamy do domu).
W ramach rozprężenia i na specjalne zamówienie jednego Afrykańca robimy sobie pikantne zdjęcie na koniec:
https://lh6.googleusercontent.com/-a...0/IMGP3120.JPG
(chyba każdy widzi papryczki?)

i lecimy na lotnisko.
Zaczyna się dobrze. Samolot do Hawany jest opóźniony 8 godzin (a lot trwa niecałą godzinę!) więc Dana będzie warować sama na lotnisku. Do tego nie może znaleźć papierka od cła meksykańskiego i musi latać do okienek.
Ciekawie wyglądają bagaże ludzi lecących do Hawany:
https://lh3.googleusercontent.com/-e...0/IMGP3123.JPG

Mam uczucie deja vu z późnych lat 80tych...

Nasz samolot do Houston przyjmuje na pokład zgodnie z planem, więc musimy się pożegnać. Ostatnia fotka:
https://lh6.googleusercontent.com/-g...0/IMGP3124.JPG

po czym spędzamy godzinę w samolocie, bo był "overbooked" i trzeba odfiltrować bagaże tych, co jednak nie lecą. Wszystko fajnie, tylko połowa pasażerów na w Houston przesiadkę i zaczyna się robić nerwowa. Na pytania o spóźnienie, przesiadki itp. załoga ma odpowiedz "It's not my bussiness". Continental Airlines - szczerze polecamy :mur:

W Houston mamy 40 minut. Jak to zrobić z odprawą celną , Immigration Office oraz rentgenem? Jesteśmy wściekłe na USA, które nie uznają tranzytu i sprawdzają wizy. Na szczęście pozwalają nam przejść przez imigracyjnych osobną bramką dla dyplomatów, bo przed innymi kolejki na godzinę stania. Urzędnik się pyta "co pani taka zziajana" (biegłam przez całe lotnisko) więc mu tłumaczę. A on na to "to trzeba było wybrać wcześniejszy lot". Świetnie. to trzeba było nie lecieć przez USA :mur: Jeszcze raz bieg przez całe lotnisko (niemałe) i możemy wsiadać do kolejnego Continentala, do Frankfurtu. Zdążyłyśmy. Niestety nasze bagaże nie, o czym przekonujemy się w Poznaniu.

I to tyle mojej przydługawej relacji, ukłony dla tych, co dotrwali do końca :bow:

Do usłyszenia w następnej :D

bliźniak 21.09.2011 08:36

Cytat:

Napisał jagna (Post 197140)
...Urzędnik się pyta "co pani taka zziajana" (biegłam przez całe lotnisko) więc mu tłumaczę. A on na to "to trzeba było wybrać wcześniejszy lot". Świetnie. to trzeba było nie lecieć przez USA :mur: Jeszcze raz bieg przez całe lotnisko (niemałe) i możemy wsiadać do kolejnego Continentala, do Frankfurtu. Zdążyłyśmy...

Do usłyszenia w następnej :D

Czyli nocny bieg do tramwaju to nie pierwszyzna ;) Relacja super, pozdrawiam i czekam na następną :D

Dunia 21.09.2011 21:58

Continental airlines to całkiem porządny przewożnik.....Houston jest " ciężkim" lotniskiem..wiele lotów do Ameryki Południowej i Srodkowej - to punkt przesiadkowy...
ja kiedyś nie odleciałam z Hawajów do Phoenix tylko dlatego, że pilot chciał sie wyspać ( takie było oficjalne wyjaśnienie)...nie będę pisac jakie linie bo może to był jednostkowy przypadek ( ale tam generalnie jest maniana) i po jakms czasie jest to do zaakceptowania ( tak jak musiałam zaakceptowac fakt, że z powodu tego opóznienia nie zdążyłam na samolot do Wawy z Chicago przez co stałam sie " lżejsza; o jakieś1300 dolców)....

a co do samolotowych wspomnień to pamiętam jakieś dwa lata po ataku na WTC wsiadając do samolotu w USA( AA) drzwi do kabiny pilotow były otwarte a pilot - mlody chłopak o wyglądzie żołnierza Marines zajadał sie frytkami z McDonalda -jakies zabezpieczenia antyterrorystyczne? zapomnij...;)


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:20.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.