Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (https://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (https://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   Relacja z Przejazdu - Polska - Irlandia [Lipiec 2010] (https://africatwin.com.pl/showthread.php?t=7021)

Tymon 23.07.2010 04:10



Pędzę sobie autobanem, nie jestem demonem prędkości, nie jadę najszybszą linią - ale ja się nigdzie nie spieszę... jest 12 ja prom mam dopiero 14 lipca o 18...

Najczęściej jadę drugą nitką - wyprzedzając "Tiry" i dając się wyprzedzić reszcie pojazdów... no chyba, że Tir wyprzedza Tira - a trwa to najczęściej kilkanaście minut - wtedy jadę szybszą linią :D

Kilometry znikają pod kołami :)

Około godziny 9:30 czas zjechać i nalać zupy - zjeżdżam na stacje.
Zalewam 14,5 litra.
Tam spotykam polską parę na V-stormie (chyba) na niemieckich blachach.
- widziałem ich jak smignęli wyprzedzając mnie jakiś czas temu.

Wracają z polski - byli na jakimś zlocie.
Zapraszają mnie do siebie jakbym szukał noclegu na zachodniej granicy Niemiec.
Wymieniamy się numerami oni lecą dalej ja odpoczywam chwilę i zjadam batona i bułkę :D

Po powrocie na trasę dojeżdżam do pierwszego korka/korku (??) na autostradzie...
Słońce grzeje, ja się pocę - podejmuję decyzję aby wykorzystać możliwości motocykla... - jadę między samochodami - większość kierowców robi mi miejsce (boją się o lusterka?? :D), niestety trafiają się także kierowcy którzy specjalnie utrudniają przejazd... najczęściej w drogich Mietkach i BMW :( - ja wiem - to musi być irytujące, że on ma furę full wypas i stoi a tu jakiś łepek jedzie i ma to wszystko w d***e - szkoda, że nie mogą doświadczyć temperatur na które jestem wystawiony jak stoję (sobie myślę)... ale takich też można objechać :D

Przedostaję się przez korek - były jakieś roboty drogowe... - potem na trasie kilka jeszcze takich korków - w jednym z nich przejeżdżam obok stojącego w korku motocykliście - chłopak chyba się odważył jechać między autami jak mnie zobaczył - i tak sobie mkniemy powoli razem - po jakimś czasie jest nas już 4 motory :) - czuje się jak jakiś przywódca :D

Następne tankowanie o godzinie 16 gdzieś chyba pod Hamm - leję 15litrów. Postanawiam także zaparkować gdzieś w cieniu i zrobić sobie dłuższą przerwę.

Parkuje Krówkę na centralce, przebieram się w krótkie spodenki sprzęt motocyklowy wieszam na moto, sam się kładę na kanapę, opieram głowę o Topcase nogi na kierownicę i kima - nawet całkiem wygodnie i stabilnie :)
Co chwilę słyszę jakieś komentarze a czasami pstryki aparatów :D - może będe sławny?? :D

http://sphotos.ak.fbcdn.net/hphotos-..._7364052_n.jpg

Tu jeszcze przed kimaniem :D

Po godzinie snu +-30 minut, trasa mnie wzywa ponownie - dochodzę jednak do wniosku, że mapa się przyda - więc wydaje 10 europ na mapę Europy.

Jedząc bułkę studiuje trasę i zapisuje miejscowości na które się kierować.
Wtedy też podchodzi do mnie starsza para i zagadują czy mogą mi jakoś pomóc :) - strasznie to było miłe - nie spodziewałem się tego - mówię im, że wszystko ok, że jadę do Irlandii i teraz patrze ile mi jeszcze zostało.
- po chwili rozmowy dowiaduję się o prognozie pogody dla zachodnich Niemiec i o ulewach które ten region nawiedzają :(
Para częstuje mnie Kawą z termosu i rozmawiamy przez następne kilka minut :) - gdy oświadczam, że nie mam wyboru i muszę jechać w kierunku ulew dostaje namiary na jakieś dobre lokum przy trasie :) Miło strasznie ale czas się zwijać :)

Pakuje manatki - obserwując niebo które robi się coraz bardziej pochmurne a gdzieś w oddali słychać grzmoty... Wyjeżdżając spadają pierwsze krople... Krople wielkości dużych winogron...
Nie dość, że pada na trasie następne roboty drogowe a co za tym idzie korek - teraz nie ma opcji abym stał - cisnę do przodu jak się da, środkiem, prawą, lewą a kilka razy poboczem.

Udało się - uciekłem - deszcz jakoś przeszedł bokiem - załapałem się tylko na chwile orzeźwiającego deszczu... no i ten zapach po deszczu :)

Zagłębie Ruhry mijam bezproblemowo - błądząc tylko w okolicach Duisburga (moja Królowa stamtąd przyjechała :))

Po jakimś czasie mijam granicę z Holandią - i tu się trochę dziwię bo nie wiedziałem, że będę jechał przez ten kraj. :D
Warunki na drodze się zmieniają, teraz tylko dwie czasami trzy linie i pełno ciężarówek - teraz to ja jestem tym który wyprzedza. :)
Wraz ze zmianą kraju zmieniają się także krajobrazy i zapachy - widać i czuć więcej gospodarstw rolniczych - niestety nie widziałem żadnych plantacji konopi :( ;)



Gdzieś w okolicach Eindhoven na niebie pojawia się CZORNA chmura (znaczy całe niebo jest tego koloru) i czasami widać błyskawice. I to w dodatku w tym kierunku w którym jadę :( - jak na zapowiedź mp3 zapodaję "Riders on the storm", Doors'ów - myśle sobie "oby to nie była przepowiednia"...
Następny kawałek - ku mojemu zaskoczeniu, że mam coś takiego na karcie:


Tu jakiś cover coby Wam zaoszczędzić traumatycznych przeżyć...

I faktycznie - pierwsze krople stukają mnie w kask - "gdzie ten parasol - się pytam" :D
W oddali na niebie widzę obfite opady deszczu i czuje powiew ZIMNEGO powietrza - co było, po upalnym dniu -przez jakiś czas miłe - ale tylko przez jakiś czas - gdy okazało się, dlaczego jest zimne - zrobiło mi się niewesoło.

Z nieba spadały grudki lodu, wizjer w kasku zaczął mi parować - wtedy też zdałem sobie sprawę, że u mnie w pokoju (w Polsce) na biurku leży sobie firmowo zapakowany PinLock :) - następna rzecz którą zapomniałem zapakować.

Postanawiam dostosować prędkość do panujących warunków pogodowych - teraz to ciężarówki mnie wyprzedzają a ja walczę z gradem, wiatrem, parującym wizjerem, z zapięciami w kurtce i staram się założyć osłonę przeciwdeszczową na TankBag.
Po jakis 5-10 minutach jazdy w tych warunkach widzę na horyzoncie most nad autostradą - decyduję się tam przeczekać deszcz - niezwazając na zakazy postoju.
Dojeżdżając widzę stojącego tam motocyklistę - czyli nie będę sam :) po chwili dojeżdżają dwa następne sprzęta - stoimy i czekamy, ja jem bułkę i zagryzam kabanosem :)

Gdy się w miarę rozpogodziło ruszam w dalszą trasę (jako pierwszy). Tu muszę pochwalić moją kurtkę która nic nie przepuściła wody i po jakiś 10minutach jazdy w gradzie byłem suchy pod spodem - niestety spodni nie mogę pochwalić - tyłek miałem mokry :(

Po przejechaniu za Antwerpię jazda zaczyna mnie męczyć - tak jak w Holandii było dużo ciężarówek/tirów to w Belgii chyba innych pojazdów nie widziałem - wyprzedzanie tych kolosów przy silnym bocznym wietrze było walką o życie - i to strasznie męczącą walka.

Koło godziny 20 zjeżdżam z autostrady i kieruje się w kierunku znaku na którym widzę, cynk o hotelu - po drodze chcę nalać jeszcze zupy - ale nigdzie nie mogę znaleźć stacji gdzie mógłbym zapłacić pieniędzmi (na mej karcie - brak funduszów - dziwne bo jak wyjeżdżałem były...)
Dojeżdżam do hotelu - pytam się o pokoje - Są - po 65euro ze śniadaniem "po co mi śniadanie - mam bułki" - pytam się czy są tańsze - i dostaje 5euro upustu....
- mówię, że naleje wachy i się zastanowię...
Jadę dalej - 60 euro za hotel przy autostradzie - obok parkingu tirów - nie dzięki...

Wracam na autostradę - po jakimś czasie znajduję stację z obsługą - ale tam też każą sobie płacić kartą - dogaduję się jednak i nalewam 15,5litra, płacąc pytam się o tani hotel - a sprzedawca maluje mi na kartce mapę jak dojechać do Formule 1 Hotel. :)
Na zarośniętej mej mordzie pojawia się uśmiech i resztę trasy pokonuję jakoś raźniej :)
Wjeżdżam do Gent - tam trochę błądzę - widzę hotel po jednej stronie ale jak tam dojechać. Uruchamiam Kasię - ona zna każde miasto - dojeżdżam.

W Hotelu dwie miłe Polki - podaje im potrzebne dane, płacę i mam nocleg :)
jeszcze tylko rozpakować Kobyłkę - i mogę wziąć prysznic. Taki gorący prysznic po całym dniu na moto to chyba największa przyjemność...

Po prysznicu zjadam bułkę i powoli psujące się już kabanosy, pisze kilka SS'ów i odpływam.

http://sphotos.ak.fbcdn.net/hphotos-..._6033750_n.jpg
Moja ulubiona sieć hoteli - tak jak Ryanair - płacisz mało - dostajesz to co niezbędne.



Dzień zakończony - o 21:30 dostaje kartę z kodami do drzwi w hotelu.
nie licząc przerw ok 12h w "siodle" no może mniej...
trasa przejechana - wg wujka google: 945km
[MAP]http://maps.google.com/maps?f=d&source=s_d&saddr=Swojska+26,+Szczecin,+Po land&daddr=51.1418838,4.1763771+to:21+Vliegtuiglaa n,+Gent,+Vlaams+Gewest,+Belgi%C3%AB&hl=en&geocode= FQhVLgMdDrrfACkBQ4lszqcARzEFyzwcNLkWJA%3BFftcDAMd-bk_ACnBL_1Hzo3DRzFzLermcSbXsg%3BFYZYCwMdiiU5ACnfjF nY1HbDRzHUvKwpBdlGaw&mra=dpe&mrcr=0&mrsp=1&sz=11&v ia=1&doflg=ptk&sll=51.180204,4.403458&sspn=0.21995 4,0.703125&ie=UTF8&ll=52.227799,9.492188&spn=6.852 177,14.128418&t=h&z=6[/MAP]

link z trasą

tomekc 24.07.2010 09:41

Urlop sie zbliza, za tydzien bedziemy z zonka smigac z uk w kierunku PL, samochodem niestety- trasa e40

Boski-Kolasek 24.07.2010 17:33

Ja 14 smigam z grupa chlopakow od nas tzn irlandi prze Uk do polandu conajmniej dwoch z nas kieruje sie na poludniowy wschod polski zapowiada sie ciekawie powrot okolo4 wrzesnia.

hero 26.07.2010 01:37

A ja napisze tyle na temat trasy Irlandia-Polska,
Wersja ogólna
8.00 Prom z Dublina - następny dzień 11.00 bigosik i rosołek u Mamusi

Wersja opisowa
1. Piątek
-godzina 6 pobudka
-godzina 6.15 stwierdzenie laczka w tylnej oponie a do tego zapakowanym moto jak skuter w krajach azjatyckich. Nie zmiescilem niestety prosiaka i kosza z kurczakami ale kilka ciekawostek innych tak).
-godzina 6.20 napompowana opona daje mozliwość dojechania na prom o 8.00
-godzina 9.30 Hollychead znów laczek , znów pompowanie, walka na parkingu przy autostradzie z odklejeniem opony od felgi. po kilkunastu minutach zatrzymuje sie przy mnie kolo na trajce i oferuje pomoc techniczną. Wraca za 15 min i sie okazuje ze kolo ma warsztat gdzie buduje customowe czoperki i trajki. Ofiarowanie mu dwóch cygar przywiezionych z kuby i dalsza jazda w strone Polski.
-kilka godzin w Angielskim deszczu zmywa z mojej pamieci calkowicie pojecie czasu, a może to wina Redbula i Herbaty
-chyba 19 przejazd pociagiem pod kanalem LaManche
-19.30 żabojady z winem
-frytkojady z majonezem (Tymon to co smierdzialo to Belgia i jej farmy bekonowe)
-zbokole z ziołem (tym razem nie skorzystałem)
-beemiarze z kiełbaskami - tutaj jakieś mała dywersja senna w środku nocy na jednej z ławek przy autostradzie , oczywiście obowiązywał pełen rynsztunek z wyjątkiem kasku ,który to odpoczywał od moich bujnych włosów na kierownicy

2.Sobota
-okolo 800km do celu 2 x Redbull wymieszany z czarną herbatą o zawartości dwóch torebek- Zabójstwo dla moich flaczków, za to potem nie da sie mrugać oczyma,
-raz ja wyprzedzam wany z Polakami w środku , a raz one mnie wyprzedzają . Po kilku takich przetasowaniach kolesie dopadają mnie na stacji benzynowej i mówią że zaczynali sie zakładać kto będzie pierwszy na granicy. Słysze jak kolo komentuje ilość bagażu na moto podsumowując ze oni w 5 osób maja mniej - a ja im na to ze nie ufam firmą kurierskim wiec meble jakie kupiłem na wyprzedaży w Dublinie sam przewożę. Na to koleś że pewno mam tam 2 drajwera w worku bo oni to już się zmieniali 2 lub 3 razy na odcinku z Londynu, gdzie mnie pierwszy raz widzieli. Ja na to że mam tylko gumowa lale bym sie samotnie nie czuł. Ot takie rozmowy polaków na emigracji
-Berlin znowu Muzgojeb ze stężonym Redbulem i Herbatą
-rano mgła ze widać połowę przedniego kola a dalej nic- to chyba była granica Polski ale nic nie widziałem
-środek lata a tu piździ jak w kieleckim na zakręcie 4st tylko
-potem to juz tylko szok, że Polacy wcale nie potrzebują Hitlera , Stalina i wadliwych samolotów rządowych by zniknąć z mapy Europy. Potrzeba nam polskich dróg i polskich kierowców. To zjawisko ratuje moje trzewia i szare komórki przed dalszym spożywaniem Muzgojeba Herbacianego. Oczy i umysł zaczyna ze strachu widzieć przez mgle jaka panowała na płatnym odcinku autostrady z zamkniętą nitka w jedna stronę, za to z ogromna ilością pachołków i ograniczeniem do 40 km/h . A wszystko kosztowało mnie 22zł. To co w tedy myślałem nie przedstawię tutaj, bo z treści mogło by wyniknąć, że mam skłonności do Tyranizowania oraz zakupu broni masowego rażenia.
-11.00 przybycie do Miasta Podziemnej Pomarańczy
-11.30 wspomniany bigosik
-17.39 niewspomniane wcześniej pierdy po bigosiku

Wnioski:
1. Zdrowiej jednak było sie zatrzymać "na legala" u Wiatraków niż terroryzować flaczki Muzgojebem Redherbacianym
2. Mój Tatulo stwierdził tak któregoś dnia :"jak byś nic nie szamał nawet 2 tygodnie to tylko by ci na zdrowie wyszło"...i nie jadłem , no może z wyjątkiem strachu jakiego najadłem sie na polskich drogach .
3. Autostrada dla AT to bezsensowne męczenie materiału i tyle. Są lepsze motory do tego.
4. U Angoli zawsze leje
5. U Irolii też
6. W drodze powrotnej skosztowałem "legala" u wiatraków i zjadłem prawdziwego polskiego schabowego o dziwo w Londynie-tak zdrowiej

Boski-Kolasek 26.07.2010 02:31

No ciekwaw ta podroz byla ciekawa i do tego ten bigosik, echch

Tymon 26.07.2010 03:14

:D wnioski swietne :D
Ja na trasie z Polski wyprzedzalen kilka razy te same polskie ciezarowki... po jakims czasie kierownicy jak mnie widzieli przy wyprzedzaniu mrugali mi swiatlami a ja im kierunkami dawalem znaka...

Z moimi wnioskami poczekam as skoncze ta "relacje". Niestety narazie mam tydzien orania na maxa wiec czasu bede mial malo :o

banditos 29.07.2010 00:48

Ja lece za ok tydz do Poznania.
Zobaczymy czy babcinka da rade:)
I czy dupa mnie sie kwadratowa nie zrobi...

Tymon 31.08.2010 02:42

ciąg dalszy mych wypocin ;) :D
 
Ok - trochę czasu minęło od mojego poprzedniego Postu w tej "relacji".
Na usprawiedliwienie mam kilka ważnych spraw:
- frajda z jeżdżenia na Królowej:

Nigdy bym nie pomyślał jak uzależniająca jest jazda na motocyklu...
tak jak w puszce się jechało aby gdzieś dojechać (przynajmniej u mnie), to na Afri chodzi o sam fakt jeżdżenia...
Mam Toyote Corolle 1.4 litra, fura dość zrywna (pomimo małej pojemności) ale najczęściej jak gdzieś nią jechałem w wolny dzień czy przed pracą to w celu dojechania do celu podróży...
Na moto to każda podróż wygląda tak: "im dalej tym lepiej" (kiedyś poproszony przez współlokatorów o dostarczenie piwa zajęło mi to jakąś godzinę... - bo postanowiłem pojechać dłuższą trasą...) + fakt, że jadąc na moto cel podróży jest mniej ważny...

- drugą przeszkodą w mej relacji jest pewna malutka Kobitka którą wyrwałem na sprzęta ;) - to taki żart - ale dość miły bo ona akurat bardzo lubi ze mną jeździć :)

- trzecią przeszkodą - jest fakt, że miałem poprawkę do napisania... - tak - niestety oblałem jeden egzamin w maju i teraz pod koniec "wakacji" a raczej lata musiałem pisać ponownie...
przedmiot jakże ciekawy "Services Marketing" - wypożyczyłem 3 książki, jedną przeczytałem w połowie, w drugiej chciałem czytać podsumowania ale się okazało, że w tej książce niema... a trzecia była poprzednią edycją drugiej... :D
Wiec pomiędzy pierwszymi dwoma przeszkodami + pracą starałem się uczyć, zasypiając non stop przy tych nudach... ;)

Ale teraz jestem już po egzaminach, moja wybranka w PL, Afri stoi przykryta pod (za) domem, a ja sączę piwko,,, więc czemu nie napisać troszkę o mej trasie??

może ktoś w jesienny/zimowy wieczór trafi na ten tekst i z powodu innych nie dokończonych relacji postanowi poczytać...

Czas zacząć...

:rules: :rules: :rules:

Tymon 31.08.2010 04:41

dzień drugi (trzeci) mej przeprawy przez Europę :D
 
13 lipca 2010 rok :)

Poranek:

Budzik ustawiony na czwartą nad ranem obudził raczej sąsiadów w przyległych pokojach zamiast mnie... - Ja używając opcji drzemka kimałem do 5...

Jak już udało mi się zwlec z wyra (pomimo niskiej ceny bardzo wygodnego) - a może to tylko ja byłem tak zmęczony... zapakowałem cały mój dobytek na Kobyłkę, i postanowiłem jednak skorzystać ze śniadania (+30minut)

W okolicach godziny 6 rano wziąłem między nogi Afri i wyruszyłem w nieznane...

Cel na ten dzień był prosty:
- dojechać do Cherbourg'a...

Trasa dość prosta... kawałek po Belgii reszta po Francji... :D
GPS już od Holandii był sprawny (miałem zainstalowane mapy) więc jazda była nudna - Kasia mówiła jak jechać, ja jechałem (pantoflarz?? :0)

W okolicach godziny 8 przejechałem granice belgijsko-francuską...
jakiś czas potem pierwsze tankowanie u smakoszy żab i innych ślimaków...

I tu mi się przypomina śmieszna anegdota z Francji (Paryż rok 2009)
w pośpiechu aby zdążyć na autobus na lotnisko pytamy się przechodniów o drogę:
- " excuse me. do you speak english??"
- " a little bit..."
- "how can we get into this place:" (pokazujemy miejsce skąd odjeżdżają autobusy)
- odpowiedź w płynnym francuskim z podaniem każdego szczegółu... - szkoda że z naszej grupy nikt nie mówi w tym pięknym języku...

Efekt: zakup nowych biletów do Irlandii (120euro za lot w następnym dniu)
- nie, że to wina Francuzów, że się spóźniliśmy... winnych już wyznaczyłem z ekipy... ale fakt, że ktoś mówi po angielsku używając francuskiego to mnie zawsze chyba będzie rozbrajał :D

I tak samo na stacjii benzynowej :) "Can I pay by card??"
wielkie O_o na twarzy ekspedientki ... "Ok Ill pay by cash"

8,3 litra wlane do Afri 12 euro zapłacone.

Jadąc przez Francję doszedłem do wniosku, że skoro prom mam dopiero o godzinie 18 dnia następnego to mogę się trochę wyluzować i odpuścić jazdę w celu przejazdu...

Przystanki robiłem częściej, jechałem wolniej... miałem dość autostrad...

http://img709.imageshack.us/img709/300/dsc0690z.jpg
pozowane zdjęcie z samowyzwalacza... :D
http://img203.imageshack.us/img203/7471/dsc0693ua.jpg
Mój pierwszy (drugi) posiłek tego dnia.
http://img828.imageshack.us/img828/403/dsc0694w.jpg

http://img833.imageshack.us/img833/3259/dsc0698d.jpg

Tymon 21.10.2010 10:56

11 Załącznik(ów)


13 lipca 2010 rok

Jazda po francuskiej autostradzie jest nudna jak flaki z olejem...
Pogoda też nie sprzyjała memu nastawieniu do świata...
Wiatr, deszcz, i te nudne autostrady doprowadziły do tego, że naprawde miałem już wszystkiego dość...

Niby autostrada nudna a tu ni z tąd ni z owąd pojawia się jeden "mostek":

Załącznik 15426

A potem następny:
Załącznik 15427
Załącznik 15428
Mosty nad portem w Le Havre (najwiekszym we francjii piątym co do wielkości w Europie)
Jak przez pierwszy przejechałem w miare luzie to na drugim troszke się bałem - wiatr tego dnia był dość silny - nie, że sie bałem, że zwieje mnie z mostu a że może być ciężko z utrzymaniem sie na kursie...

Przejazd przez oba mosty darmowy dla motocyklistów.

Po przejechaniu Sekwany pozostało mi się kierować na miejscowość Caen, a potem juz bezpośrednio na Charebourg.

Czasu miałem dużo...
Na jednym z postojów postanowiłem aby zrobić mały objazd i zaliczyć "Le -Mont - Saint - Michele"
Nowy kierunek Avranche - potem zjazd z autostrady :bow: na lokalne drogi...
- taki był plan...
Niestety zagapiłem się i pojechałem dalej autostradą... +100km

Zmęczony i podirytowany zajechałem pod cel podróży.
Le Mont Saint Michele jest średniowiecznym klasztorem znajdującym się nad kanałem LaManche na górze św. Michała...
Góra jest wyspą - zalewaną podczas przypływów (najwyższe pływy w europie 15metrów).
Miejsce warte zobaczenia.

Załącznik 15429

Załącznik 15430

Załącznik 15431

Załącznik 15432

Załącznik 15433

Załącznik 15434

Niestety z mojej głupoty/lenistwa nie byłem wewnątrz...
Tłumacząc się brakiem czasu, zmęczeniem i oporami przed zostawieniem motocykla z bagażem, postanowiłem jechać już do Charebourg'a.

Nie wracałem już na Autostrade i jakoś lepiej mi się jechało po lokalnych drogach. Postanowiłem nawet korzystać z drogi nad wybrzeżem coby troche "pozwiedzać" na moto...

około godziny 21 zawitałem w Charebourgu, wpisałem w Ovi-maps zapytanie o hotele F1 w okolicy i natychmiast zostałem doprowadzony do jednego.

35 juro i mam nocleg i sniadanie - taniej niż w Belgii...

Załącznik 15435
Afri i jej młodszy brat Trampek

Jak widać w Hotelu napotkawszy Niemca na Trampku. Chłopak miał problem ze sprzętem - nie chciał mu odpalać a pod motorem plama oleju (potem okazało się ze to nie jego plama...) Facet zestresowany dzwoni do Niemieckiego ubezpieczyciela - w 20 minut później zajeżdża mechanik ładuje aku i Trampek gada...

Okazuje się ze Ralf też jedzie/płynie do Irlandii a potem jedzie do Cork.

Po prysznicu i kolacji biorę aparat i lecę na Afri pofocić trochę...

Załącznik 15436
Port w Charebourgu skąd na drugi dzień wypływał prom na zieloną wyspę.

EDIT:
Oczywiście Trampek starszy od Afri ;)

podsumowanie dnia:
15h w trasie (z przerwami, tankowaniami, błądzeniem)
ok. 740km

[MAP]http://maps.google.com/maps?f=d&source=s_d&saddr=Vliegtuiglaan&daddr=48.6 1391,-1.50621+to:48.76322,-1.4718+to:49.05596,-1.56579+to:49.26543,-1.6469+to:49.40065,-1.7794+to:Rue+de+la+Tourelle&geocode=FYZYCwMdiiU5A CnfjFnY1HbDRzHUvKwpBdlGaw%3BFRbK5QIdXgTp_ylVj5RU2a 4OSDEwpj87SBQMEw%3BFVQR6AIdyIrp_ynfAvuSYgEMSDFwxGc 3SBQMEw%3BFdiI7AIdohvo_ynFecLomXIMSDHQTOA6SBQMEw%3 BFRa77wIdzN7m_yn1hQ6pcWQMSDHwBhg4SBQMEw%3BFUrL8QId ONnk_yldmT-x0_QMSDHhyco6SBQMEw%3BFdFq9QId4vbn_w&hl=en&mra=mrv &mrcr=0&via=1,2,3,4,5&sll=48.936935,-1.543579&sspn=1.836635,3.532104&ie=UTF8&ll=48.8647 15,2.856445&spn=7.357821,14.128418&t=h&z=6[/MAP]


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:23.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.