Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (https://africatwin.com.pl/index.php)
-   Umawianie i propozycje wyjazdów (https://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=71)
-   -   TET Polska - południe (https://africatwin.com.pl/showthread.php?t=37775)

Wiciu 09.09.2020 10:01

Cytat:

Napisał matjas (Post 696551)
Też zalewałem z tego 'Olsztyna' po drodze :D

Pamiętam, że gdzieś mojego drugiego dnia, czyli na odcinku tarnowskie góry-kazimierz był taki leśny gliniasty wąwóz - wtedy już były tam pocięte solidne koleiny, którymi nie chciałem jechać ale miałem 'wybór' bo było sucho. To będzie, lub już było wyzwanie.

Ja ogólnie z tego offa TETem byłem bardzo zadowolony. Nie uważam aby było to monotonne, było zmiennie i nawet dla mnie na DR350 były wtedy kawałki gdzie było się czym zająć. Tak akurat jak na upalny dzień i jednak na kmy, które musiałem nakręcić, żeby zmieścić się w moim okienku co udało się zacnie.
Odcinek od Gizycka do Ketrzyna i dojazd do Giżycka to jakiż żart bo leci się krajówką ale ja dojechałem do Giżycka o 21 z hakiem i zasadniczo mi to pasowało.

m


Widzę, że mój drugi dzień, był taki sam jak Twój. Tyle, że leciałem na LC8 za ćwiartkami i te piachy mnie upokorzyły. Dwie gleby zaliczyłem bo zamykałem i jak wjechałem w zadymę za chłopakami, to nawet nie wiedziałem, gdzie leże. A jeszcze dwie zaliczyłem potem. Morale w depresji wyleczyłem 60%kawówką kolegi i następnego dnia... Skończyły się piachy :)

Najfajniejszy jest chyba odcinek ściany wschodniej od samego południa do Kazimierza (rok wcześniej jechałem) i potem aż do końca. Mi ten południowy TET średnio się kleił. A jak jest za Malborkiem, bo tam musiałem już atakować do domu asfaltem?

Pozdro i czekam na dalszą relację.

matjas 09.09.2020 10:55

Nie wiem jak za Malborkiem bo ja zrejterowałem z powodu nadciągającego wpierdolu z nieba gdzieś koło KIWITY i wpisałem WROCŁAW -> rower :D
to co zaproponował mi gugiel mnie powaliło i było, słowo daję, lepsze niż TET, może z tym wyjątkiem, że w Iławie nibyszukałem kwatery na deptaku spieprzając z centrum miasta i ścieżki rowerowej :D ale po pominięciu Iławy, zatankowaniu przy okazji, okazało się, że znowu jadę pięknymi okolicznościami przez lasy i łąki i pola i było po prostu zjawiskowo!

potem dojechałem do Torunia i stąd już była dzida po czarnym włącznie z odcinkami eSki :D

Co do najfajniejszego odcinka to na południowym od Wroca podobała mi się okolica Jury, na pewno odcinek DO Wąchocka i to co potem było gites. Szybkie szutry wśrod wiatraków przez Kazimierzem i te nie kończące się grząskie piaszczyste drogi z wiślanym piochem - tak bolały mnie tam już podeszwy /TAK TAK chcę szersze podnóżki! :D/ i w ogóle byłem styrani jak ch... bo jechałem od 7.30 a tu jeszcze taka pała... ale wiedziałem, że do Kazika będzie jeszcze z godzinka i to już. No i jednak to poczucie, że daję radę, zapieprzam, nie glebię, moto jedzie. Po prostu wszystkie wtyczki w swoich gniazdkach :D

Potem uciekłem z południa asfaltem bo lało i było mega ślisko na tych lessach - asfaltem do Garbarki i tam wjechałem znowu na TET i tak już dojechałem do Hajnówki. Tam po tankowaniu rozlało się totalnie i nie pojechałem niestety na most do Siemianówki :( ale za to poleciałem na NW do Supraśla i do Gołębnika gdzie zostawiłem za sobą deszcze i zostałem bardzo miło ugoszczony do późnych godzin wieczornych :D

Następny dzień to był miód... trochę kacowej melancholii i właśnie dojechałem do Goniądza, szutry, piękna pogoda, lasy... no kurwa było w pytę. Chciałem na Suwały ale dojechałem do Czarnej Hańczy i jakoś mi się tam nie spodobało. Zaczęło się ściemniać i uciekłem do Giżycka i na północ od miasta wbiłem się na jakiś chujowy kemping...
Niemniej ten odcinek od Gołębia do Czarnej Hańczy byl po prostu jak z innej planety. Byłem w 7 niebie.

Nie żałuję, że nie przejechałem wszystkiego :D został mi odcinek na poudnie od Kazimierza, na zachód od Oławy/Wroca, No i wszystko na zachód od Jelbląga powiedzmy z uwagami kolegów nt objazdu Malborka etc.
Jest po co żyć! :D

M

Wiciu 09.09.2020 12:22

Czytałem Twoją relację. Tylko palcem po mapie nie jechałem, a z głowy topografii nie ogarnę. To może w jakiś weekend z Wrocka na zachód, sąsiedzie? :)

matjas 09.09.2020 13:57

BARDZO CHĘTNIE Wiciu. Tylko ja będę miał wolne na taką jazdę dopiero gdzieś w połowie października. Jeśli nie masz ciśnienia to ja bardzo chętnie zrobię wro->west wtenczas.

Za to NCkiem chyba pocisnę służbowo w poniedziałek do Bułgarii przez RO i coś tam po drodze jeszcze liznę :D Powrót chyba nad Adriatykiem więc da Bóg, choć muszę spieszyć, jeszcze dupa zaboli :D

Danny 10.09.2020 11:23

17 Załącznik(ów)
Dzień czwarty. Nieustające pasmo sukcesów od samego rana. Udało się wstać o 7 i odpalić przed 8. Dzień zaczynamy nieopodal miejscowości Złoty Potok, od objazdu fragmentu leśnego który jest zabroniony ale wkradł się do Mirkowego GPXa. Objazd, zaproponowany przez jakiegoś lokalesa na facebooku, również wygląda na paralegalny. Zaczyna się od ścieżki rowerowej, kilka razy przejeżdżamy obok zamkniętych szlabanów. Jest pięknie, pachnie lasem, rosa szkli się na trawie, przejeżdżamy tuż obok wapiennych skał. Druga część objazdu wpada na zawilgocone łąki i pastwiska, ślisko w diabli i woda stojąca w koleinach. Kilka minut jazdy na ściśniętych zwieraczach, pauza, rekonesans i decyzja - robimy objazd objazdu. Po kilku chwilach jesteśmy spowrotem na szlaku TET który na terenach Jury jest dość zróżnicowany i oferuje leśne dukty, kamieniste podjazdy, trochę fajnych szutrów i żwirów, polne ścieżki i kilka klaustrofobicznych singletracków. Po przekroczeniu Pilicy formy rzeźby krasowej ustępują miejsca rozległym połaciom terenów uprawnych. Na jednym takim płaskowiu, w samo południe, zbliża się do nas 4-osobowa grupa Czechów z którymi nasza trasa przeplata się od przedwczoraj. Ja staję i po raz kolejny ślinię się na widok Huski 701 przewodnika, w Emilu natomiast budzi się bestia, zapomina o swoim dotychczasowym urlopowym tempie, odwija manetę i rusza w pościg. Być może będzie uczył kultury osobnika zamykającego grupę, który przedwczoraj na pełnej qrwie przejechał przez kałużę metr przede mną? Dla mnie bomba, ruszam żwawym tempem ale kompletnie nie mam ambicji dogonienia czeskiej grupy bo wiem jak takie akcje potrafią się skończyć. Jadę swoje, gdzie ładnie staję na fotki, siorbię z camelbaka i generalnie oddaję się byciu tu i teraz. W okolicy Włoszczowej znikają ślady innych motocykli więc dzwonię do Emila ustalić whereabouts. Okazuje się że przegapiłem jakiś zjazd nad jakąś rzeczkę a potem była stacja paliw i tankowanie. Cool, daję Emilowi info: mijałem tą stację jakieś 40 min temu, paliwa mam dość, nie czekam, jadę swoje i łapiemy się dalej na szlaku. Jest 12, przejechane 90 km, pachnie dobrym jak na nas wynikiem końcowym. Dwie godziny później mijają mnie Czesi (Huska 701 mniam) oraz z językiem na wierzchu i ubłoconą prawą stroną motocykla dojeżdża Emil. Z nadmiaru wrażeń potrzebuje spauzować i coś zjeść. Najlepiej pizzę, tak jak wczoraj. Na fali emancypacji zezwalam tylko na hot-doga na stacji paliw, zajeżdżamy, jemy ale w sumie i tak schodzi pełna godzina. Ruszamy dalej i w Kostomłotach robimy najzajebistszy błąd ever: po przejechaniu pod wiaduktem kolejowym przez potok Sufragańczyk, zamiast odbić lekko w lewo na szlak (osmand: czarna przerywana) jedziemy prosto (osmand: szare kropeczki :) ). 600-metrowy odcinek w chaszczach, półmetrowe koleiny do połowy wypełnione błotnym szlamem. Będą fajne fotki! Eksploruję wszelkie możliwe techniki: stójka, lewy peg i prawa podpórka, full listonosz, wreszcie rozkrok i wyprowadzanie moto na spacer pod sobą. Emil z kuframi ma trochę gorzej, ale np. może je sobie oprzeć o gliniastą ścianę i popstrykać fotki. Po 10 minutach frajda się kończy, krótka pauza na odsapnięcie i znów na fali emancypacji zarządzam chłodzenie przez zapierdalanie. Lecimy szutrami wzdłuż ekspresu S7, bawię się jak dziecko: wyprzedzam auta jadące ekspresem, wypadam bezwładnie na prostych nogach daleko do przodu i oszukuję grawitację szybkim odwinięciem manetki, na chwilę zmieniam nazwisko na Ahonen albo Hautamaeki :) Myślę że to będzie wisienka tego dnia, coś jak wał powodziowy przewczoraj, ale gdzie tam, zbliżamy się do Iłży i wjeżdżamy w uprawy przechodzące w farmę wiatraków w kukurydzy. Szutry po horyzont, to się wznoszą to opadają, jazda w towarzystwie własnego długiego cienia (zachód słońca), latające drapieżniki i stado saren przecinające drogę w tych swoich majestatycznych susach. Tylko padniętej przed chwilą baterii do kamerki brakuje, pstrykam kilka fotek a całość na długo pozostanie zarejestrowana w mojej bani. Z wynikiem 230 km, prosto spod karchera wjeżdżamy na kwaterę w Iłży i kończymy temat zimnym piwkiem. Jak to mawia Pavlin Zhelev: "what a day!"

Danny 10.09.2020 16:34

Cytat:

Napisał matjas (Post 696551)
Pamiętam, że gdzieś mojego drugiego dnia, czyli na odcinku tarnowskie góry-kazimierz był taki leśny gliniasty wąwóz - wtedy już były tam pocięte solidne koleiny, którymi nie chciałem jechać ale miałem 'wybór' bo było sucho. To będzie, lub już było wyzwanie.

Za to odcinka wzdłuż torów gdzie był fest OS nie będziecie mieli takiego złego, podobnie dojazd do Kazika będzie fajny bo tam piachy na koniec dnia dały mi naprawdę w kość.

Natknęliście się już może na żeremie bobrowe pod przejazdem pod autostradą? Lałem fest z pomysłowości tych chłopaków - wjeżdżam a tu jebutna kałuża a na jej końcu pieeeeeekna tama taka po kolano :D :D :D przejechałem boczkiem, żeby im nie robić źle. Za tym żeremiami też jest taki trudniejszy odcinek.

Ten gliniasty wąwóz to chyba za Kazimierzem w stronę Puław. Pokonywałem go już sam bo Emil odpalił do rodziny pod Warszawę. Poszło ok bo było w miarę sucho i wyebałem się już kilka chwil wcześniej :D

Odcinek wzdłuż torów był fajny bo przez pomyłkę pojechaliśmy równoległymi błotnymi koleinami w szuwarach. Ciekawe natomiast jak to wyglądało kilka dni wcześniej, po opadach.

Żeremia były wcześniej, w tej alei dębów. Pod autostradą nie kojarzę ale może skupiałem się na zaciskaniu pośladów. Zerknę kiedyś na video z kasku.

Generalnie przy naszym skillu tempo ~200km dziennie okazało się złotym środkiem. Powyżej pojawiały się paciaki. Czesi też lecieli po 200, dlatego się przeplataliśmy na trasie. Trochę byli zawiedzeni bo zwykle jeżdżą na Ukrainę i do Bośni, dopytywali czy dalej będą może jakieś kamieniste podjazdy :D

Wiciu 10.09.2020 20:02

Cytat:

Napisał matjas (Post 696619)
BARDZO CHĘTNIE Wiciu. Tylko ja będę miał wolne na taką jazdę dopiero gdzieś w połowie października. Jeśli nie masz ciśnienia to ja bardzo chętnie zrobię wro->west wtenczas.

Za to NCkiem chyba pocisnę służbowo w poniedziałek do Bułgarii przez RO i coś tam po drodze jeszcze liznę :D Powrót chyba nad Adriatykiem więc da Bóg, choć muszę spieszyć, jeszcze dupa zaboli :D

No i idealnie, mi też połowa października pasuje. Zazdroszczę służbowej Bułgarii. Miałem tam być niesłużbowo w tym roku i wyszło jak wszystko w 2020, czyli nic nie wyszło.

wooocash 10.09.2020 21:50

Cytat:

Napisał matjas (Post 696551)
Odcinek od Gizycka do Ketrzyna i dojazd do Giżycka to jakiż żart bo leci się krajówką ale ja dojechałem do Giżycka o 21 z hakiem i zasadniczo mi to pasowało.

m

Trzeba było zajrzeć na fejsbukowskim forum TeTu do plików bo jest tam fajna objazdówka tego 60 kilometrowego asfaltowego odcinka od Olecka do Giżycka. 120 kilometrów głownie szybkich szutrów ale jest też trochę błota za to asfaltu może z 5 kilometrów ;)

matjas 10.09.2020 22:06

Nie mam tego czegoś:)
Do tego jak pisałem to akurat wszystko było jak trzeba.

Dawaj warzywo - to gdzie jesteś dzisiaj? :)
Jutro akurat dasz radę do Białego!

wooocash 11.09.2020 08:09

2 Załącznik(ów)
Może kiedyś się przyda... Jeden track to mój objazd asfaltu Olecko-Giżycko , a drugi to objazd drugiego długiego asfaltowego odcinka Malbork-Swarożyn przygotowany przez chłopaków z forum TeT Polska...

Po sprawdzeniu przez opiekuna trasy pliki wejdą w nitkę głównej trasy


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:06.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.