Mówią, że nie sposób wejsć do tej samej rzeki. Że nic nie zdarza się dwa razy. W paru kwestiach przeczy temu ostatnie nasze spotkanie. Bo jak powtórnie nie nazwać pełnią szczęscia obcowania z Wami. Jak nie zachłysnąć się klimatem miejsca, które powtórnie przynosi nirwanę i ukojenie mysli, radosć każdej chwili i poczucie braterstwa. Chwilę zadumy nad ludzkim życiem i swiadomosć jak ono jest ulotne. Własnie to wszytko znów poczułem, po raz drugi upchałem w pamięci. Każda przygodna rozmowa, taniec, wspólny toast każą mi pamiętać i czekać następnego spotkania.
Patrzę na zdjęcia i widzę tych, którym chciałbym podziękować. Zwłaszcza Milenie i Szparagowi. Wy wiecie za co. Reszcie pomarańczowych ludków za organizację i "normalnosć". Całej ekipie kręcącej się wiecznie w okolicy warsztatu za każdy łyk ognistej wody. Nie sposób dziękować wszystkim :dizzy:.
ps. Mam też przeprosiny. Dla pana którego z piątku na sobotę po całej imprezie molestowałem flachą wódki na schodach zamku. Nie chciałem :D.
ps2. Grzela masz do mnie zakaz zbliżania na rok ;).
ps3. Za patetyczny ton nie będę przepraszał. Zrzucam to na karb kilku głębszych pewnego rodzinnego wynalazku, który własnie powtórnie pokochałem :D. Houk.
|