Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09.05.2024, 20:13   #41
Dredd

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Warszawa
Posty: 308
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Dredd jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 4 dni 9 min 27 s
Domyślnie

Dzień 10 – poniedziałek – 25 lipca

Budzę się o 4:00, bo muszę do toalety. Nie chce się wstać jak skurczybyk, ale za to chce sikać . Ania też się obudziła i mówi, że z chęcią pójdzie ze mną. Najgorsze jest to, że trzeba się ubrać, bo przysługuje nam toaleta na korytarzu…
Wychodzimy i spotyka nas nie lada psikus – drzwi do korytarza prowadzącego do kibla zamknięte na kłódkę!
Drzwi do recepcji też zamknięte, ale jest domofon. Dzwonimy. Jesteśmy uratowani – pan otwiera nam kłódkę! W drodze powrotnej do pokoju przechodzimy przez dziedziniec. Na zewnątrz jest przeprzyjemnie – ok. 20 stopni. Leżymy chwilę na patio, słuchamy pierwszego tego dnia adhanu – niesamowite wrażenie. Właśnie dla takich chwil warto podróżować! Załączamy klimę i idziemy jeszcze spać. Budzimy się o 8, śniadanie i wyjazd.
Motocykl czeka na nas na parkingu przykryty pokrowcem. Nic nie wskazuje, żeby działy się z nim jakieś ekscesy: alarm nie pokazuje, żeby był wzbudzany.


205.jpg


W mieście już trochę tłoczno, ale jakoś się udaje wyjechać. Za 140 km mamy mieć pustynię piaszczystą koło Varzaneh. Bardzo mnie to cieszy, bo nie ukrywam, że lubię pustynię. Jest tam – jakby to nie zabrzmiało – spokój w swojej najczystszej postaci. Niedaleko zlokalizowany jest „camp”, więc może uda się tam przespać.
Mijamy wioski, miasteczka, ciężarówki, a krajobraz wreszcie zmienia się w ciemną hammadę, zaś na horyzoncie pojawia się bezkres.


206.jpg


207.jpg


208.jpg


209.jpg


Droga robi się pusta. Z rzadka spotykamy jakikolwiek pojazd. Ale, skoro już jest – śmierdzi niemiłosiernie
Mijane osady to budowane w większości z lokalnej gliny stare wioseczki. Nieraz tylko obecność ludzi wskazuje, że ktoś tu nadal mieszka.


215.jpg


210.jpg


W zabudowaniach zaczynają pojawiać się charakterystyczne dla Iranu badgiry – wieże wiatrowe. Ich zadaniem jest przewietrzanie oraz chłodzenie znajdujących się pod nimi pomieszczeń. Budowane są tyłem do kierunku wiatru, który wytwarza podciśnienie w wieży i znajdującym się pod nią pomieszczeniu. Gorące powietrze zasysane jest innym kanałem i przechodzi przez podziemnie kanały (często z wodą), gdzie schładza się, nawilża i wpada do pomieszczenia z wieżą wiatrową. Po ogrzaniu jest wydmuchiwane wieżą.


211.jpg


212.jpg


213.jpg


214.jpg


Otaczająca nas pustka zaczyna świadczyć, iż dojeżdżamy do celu. Termometr także pokazuje pustynną temperaturę. Po raz pierwszy pojawiła się „4” z przodu. W sumie po to także tu przyjechaliśmy. Ja mam cichą nadzieję zobaczyć na termometrze 50 stopni


216.jpg


217.jpg


223.jpg


Kieruję się do zlokalizowanej pośrodku niczego budki.


218.jpg


Motocykl zaparkowałem w cieniu, tzn. za „budynkiem”, sam zaś podchodzę do okienka. Cieć okazuje się wybitnie niekumaty i dłuższy moment nie może pojąć po co tu przyjechaliśmy i czego od niego chcemy. Wreszcie za niebagatelną sumę 7,50 zł sprzedaje nam bilety wstępu i spuszcza łańcuch umożliwiający wjazd.

Okazuje się, że lubiących pustynię jest więcej niż ja. Świadczy o tym zorganizowanie przy wydmach infrastruktury turystycznej: bungalowów, placu zabaw, jadalni, toalet, itp. oraz oczywiście kanciapa z cieciem. Pełna komercja.
Podjeżdżamy kawałek i z bliska wszystko wygląda jak opuszczone: wszędzie bałagan, rozwalony kibel. Generalnie krajobraz tego „kurortu” jest dość postapokaliptyczny. Żeby przyjąć gości, trzeba tu włożyć sporo pracy.
Jednak ktoś tu urzęduje: na piasku widać ślady łap psich i ptasich.
Choć temperatura i brak cienia nie zachęca do spacerów, włazimy na wydmę. Jest pięknie!


219.jpg


220.jpg


221.jpg


222.jpg


Chwilę kontemplujemy i schodzimy na dół i do motocykla. Niesamowicie nagrzany – aż ciężko dotknąć rączek kierownicy. Przypominam sobie Harleya – tam, będąc w ciepłym klimacie zawsze trzeba było mieć na uwadze, że silnik jest chłodzony powietrzem i odpowiednio planować trasę. GS ma ten plus, że jest dochładzany wodą i do tej pory nie zdarzyło się, żeby temperatura silnika podskoczyła nadmiernie.

Kierujemy się w kierunku Shirazu, a mówiąc ściślej – Persepolis.


224.jpg


225.jpg


226.jpg


227.jpg


Zauważyliśmy, że na wjazdach do miejscowości, np. na rondach, czy przy drogach często umieszcza się lokalne wytwory sztuki rzeźbiarskiej nawiązujące do tradycji danego regionu, np. produkcji zboża czy arbuzów. Widzieliśmy koguta, kłosy zbóż, wielbłądy ze sztucznej trawy, konie, granaty. Nieraz są one połączone z gustownymi „miejscami odpoczynku” dla podróżnych, czy placami zabaw dla dzieci.
Jedynie Ajatollahowie spoglądają na wszystkich z góry.


228.jpg


230.jpg


Stajemy na stacji zatankować. Tradycyjnie staję pomiędzy motocyklem a dystrybutorem, aby pracownik stacji musiał dać mi do ręki pistolet i paliwo nalewam sam. Robię tak od czasu, gdy kiedyś w Maroku chłop lał paliwo tak długo, aż ja zauważyłem, że benzyna płynie po motocyklu i podłodze, a leżący na siedzeniu kask jest w niej skąpany. Tym razem spotkała mnie mała kara: pistolet był zepsuty i nie odbijał, więc osobiście trochę ochlapałem motocykl
Korzystając z okazji, że jest mała knajpka, idziemy na kawę i falafela w bułce. W lokalu zagaduje nas dwóch klientów – chcą, żeby dać im numer naszego whatts appa. Jak wyszli, gość robiący nam falafela poprzez tłumacza w komórce przekazał, żeby uważać na ludzi, bo niestety w Iranie nie wszyscy są w porządku. Dzięki za radę!


229.jpg


Krajobraz nadal pustynny, surowy. Lubię taki.
Drogi nie najgorsze, gps spisuje się na medal – prowadzi jak po sznurku, więc kilometry pokonujemy w miarę szybko.


231.jpg


232.jpg


233.jpg


234.jpg


235.jpg
Dredd jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary Dzisiaj, 20:48   #42
Dredd

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Warszawa
Posty: 308
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Dredd jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 4 dni 9 min 27 s
Domyślnie

Zjeżdżamy na stację. Pogonił nas trochę lokalny czarny psiur, trzeba było dodać gazu.
Robimy mały postój na zam-zam colę i zam-zam fantę. Smakują całkiem dobrze. Nazwa coli jest jakaś znajoma, ale nie mogę przypomnieć sobie skąd. Wiem! Zam-zam to święta studnia bodajże w Mekce. Mam nadzieję, że tutejsze napoje także mają cudowne działanie Jedno jest pewne: w tym upale smakują wyśmienicie
Jak wracamy do motocykla, nasz czarny oprawca leży w cieniu GS-a, patrzy na nas i macha ogonem. Nie mamy jedzenia, ale dajemy jej wodę.
Zanim zacznie pić, liże mnie po ręce i patrzy głęboko w oczy.


236.jpg


243.jpg


Na drodze trafia się dobry „zając” – dobrze jedzie. Nawet za dobrze – 150 km/h to za dużo jak na stan tutejszych dróg (nawet ekspresowych). Zanim jednak zdążyłem podjąć decyzję, żeby odpuścić jazdę za nim, sam zwolnił poniżej dopuszczalnej prędkości. Za chwilę policja mierzy nas suszarką. Z tego wniosek, że w Iranie także mają swojego Janosika Generalnie jazda po Iranie jest ciężka. Nie wynika to wcale z jeżdżących za szybko, lecz bezmyślnie. Tu w kodeksie drogowym musi być zasada nieograniczonego braku zaufania do innych uczestników ruchu. Każdy może wykonać w dowolnym momencie wybrany przez siebie manewr: jazda po 2 pasach naraz jest standardem, włączanie się do ruchu bez patrzenia w lusterko czy ktoś jedzie danym pasem też, nie dziwi zmiana pasa, pomimo, że sąsiedni jest zajęty, jazda pod prąd, itd. Motocykliści/motorowerzyści zaś to osobny temat: jeżdżą po chodnikach, przejściach dla pieszych, na których potrafią zawrócić; sygnalizacja świetlna ich w ogóle nie dotyczy. Jednym słowem: jest wesoło
Nawet sami Irańczycy mówią nam, że jesteśmy odważni, że jeździmy po Iranie motocyklem

Krajobrazy ciekawe. Często kręcą się małe trąby powietrzne, unoszące niewielkie kamienie. Niby cały czas jedziemy w pustkę, ale potrafią przed nami wyrosnąć góry: nagie, ostre, nieprzystępne. Dostrzegamy również pole ryżowe, co dla nas jest pewną ciekawostką. Emocji dostarczają co jakiś czas irańscy kierowcy: kobieta jedzie pod prąd na czołówkę z nami, bo skręca w lewo (trzeba było ją ominąć lewym pasem), skręcanie z lewego pasa w prawo, czy z prawego w lewo, bez kierunkowskazu to norma.
W szczerym polu biegnie linia kolejowa. Do tej pory nie widzieliśmy pociągu w Iranie. Ciekawostką są też znaki z oznaczeniem stacji kierujące totalnie w pole. Co najlepsze - było ich kilkanaście!

237.jpg


238.jpg


239.jpg


240.jpg


241.jpg


Dojeżdżamy do Persepolis; w oddali widać już ruiny starożytnego miasta. Mieliśmy wielkie wątpliwości, czy w ogóle porywać się na zwiedzanie tego miejsca. Wiele osób w Polsce było zdania, że nie warto: niewiele zostało i nie bardzo jest co oglądać. Zadziałała jednak magia nazw. Jak to będąc w Iranie nie zobaczyć Persepolis? Z chęcią umiejscowiłbym znane z lekcji historii imiona: Dariusza, Kserksesa czy Artakserksesa. Musimy to zobaczyć!


242.jpg


Przy samym wejściu do muzeum ponoć jest hotel, w którym mamy nadzieję się zadekować, zaś jutro jak najwcześniej uderzyć na zwiedzanie. Parkujemy pod bramą na płatnym parkingu i pytamy kolesi z obsługi o hotel. Pokazują kierunek – budynek nawet widać. Niestety okazuje się, że jest zamknięty, zaś jak powiedziała nam babeczka z kasy biletowej: od dwóch lat.
Przy motocyklu zagaduje mnie całkiem spora irańska rodzinka: dziadkowie, rodzice i wnuki. Wnuczek ok. 17- letni mówi po angielsku. Nie mogą uwierzyć, że przyjechaliśmy motocyklem aż z Lachistanu. Pytają jak wyglądają drogi na takim dystansie, czy są dobre? Jak Dominik podszedł do nas, także był o to pytany. Oferują pomoc, jednak nie jesteśmy pewni, czy to nie był ów słynny irański ta’arof (czyli zwyczajowa wymiana uprzejmości). Polecają porządne, choć drogie hotele w Shirazie. Na koniec usłyszałam, że mamy bardzo ładne niebieskie oczy.

Za jakieś 1,5 km jest nasza ulubiona państwowa sieć hoteli. Tym razem okazuje się, że na hotel składają się drewniane domki; jak na koloniach, na których nigdy nie byłam

Domki mają ten plus, że motocykl można zaparkować pod drzwiami, zaś sam kompleks znajduje się wśród drzew i zieleni. Rosną tu granaty, limonki i mandarynki. Jest nawet basen, choć pusty Jednak zanim dojechałem do domku zostałem pogoniony przez tutejszego psiura, a zasadniczo sukę. Nauczeni doświadczeniem, zanim zdecydowaliśmy się wprowadzić do pokoju obadaliśmy wszystkie newralgiczne punkty pokoju: czy klima pomimo tego, że jest także działa, czy agregat nie jest aby przykręcony do ściany pokoju bez izolacji i po włączeniu wiatraka nie dzwonią szyby w oknach, czy w łazience leci chociaż zimna woda, czy jest jakiekolwiek światło, etc.
Wiem, jesteśmy nienormalni
Wszystko w porządku. Łazienka spoko: jakby ktoś chciał umyć włosy siedząc na kiblu: voila!
W razie czego, na drzewku za domkiem wiszą granaty!
Ania zakumplowała się natychmiast z suczką. Okazało się, że ma ona jeszcze 2 młode. O ile matka bardzo chętna do głaskania, to szczeniaki nie bardzo – jeden nawet na nas warczy.


257.jpg


255.jpg


256.jpg


252.jpg


253.jpg


Po jakimś czasie pojawia się młody chłopak, który pyta czy mógłby przyjść do nas pogadać. Pewnie, wpadaj. Umówiliśmy się na 20:00. Ogarnęliśmy się i czekamy na chłopaków na ławce przed domkiem. Ponieważ nie zauważyliśmy żadnych innych gości, Ania nie zakłada chusty, ma ją tylko na ramionach. Poza tym występuje w samym t-shircie, czyli wbrew obowiązującym zasadom – z odkrytymi ramionami. Chłopak zjawia się z dwoma kolegami. Zaczynają jakąś dziwną gadkę o miłości, pokoju itp. Chcą nas nagrywać i to z 3 ujęć naraz; przynieśli nawet jakiś sprzęt do oświetlania, żeby dobrze było widać. Pytamy po co to nagranie? Gość pokazuje jakiegoś instagrama, ale jego historia nijak nie trzyma się kupy; na instagramie nie ma żadnych filmów, ani przede wszystkim, jego.

- Skoro nie chcecie być nagrywani, to ok, ale może poszlibyśmy gdzie indziej, np. do waszego pokoju?
- A może usiądziemy w lobby hotelowym?

Pozostali dwaj cały czas kręcą się jak wszy na grzebieniu. Ewidentnie coś kombinują; prawdopodobnie nagrywają z ukrycia. Skoro nie ma nagrania to gadka jakoś się nie klei i chłopaki odpuszczają. O co tu chodziło?

Wciągamy przywiezioną z Polski żelazną rację żywnościową w postaci zupki chińskiej i orzeszków, delektujemy się kupionym po drodze kolejnym przepysznym mango i walimy w kimę. Razem z nami „nasze” psy. Jeden mały – ten bardziej bojowy co jakiś czas szczeka w nocy. Wylazłem przed domek zobaczyć czy nic mu nie jest, ale było ok. Siedzi na skraju podestu i piłuje paździapę
Pięknie pachnie igliwiem!
Dziś pokonaliśmy 447 km.
Dredd jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
IRAN wiosna 2022 syncronizator Azja 18 20.10.2022 22:53
"PLR - POLSKA RAZEM – HONDA TRANSALP i SUZUKI FREEWIND" adamsluk Polska 36 18.03.2016 18:48
Ile naprawdę kosztuje SHOEI Hornet ?:) MChmiel Kaski 7 27.01.2010 10:38


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:01.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.