|
25.07.2009, 13:45 | #1 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: SinCity
Posty: 449
Motocykl: już nie AT :( jest TT955i
Online: 3 miesiące 2 tygodni 5 dni 21 godz 11 min 26 s
|
Wszystko na wkręty a nie da się jakoś na trytrytki , tak w trasie na szybko
__________________
|
25.07.2009, 14:06 | #2 |
Zarejestrowany: Jun 2008
Miasto: Poznań
Posty: 5,596
Motocykl: 690 Enduro
Online: 4 miesiące 2 tygodni 8 godz 23 min 46 s
|
Da sie! No moze nie dosłownie, ale znam gościa co do lasu wozi ketonal, bandaż i nóż do wystrugania kijka. I przynajmniej raz sie przydało.
__________________
"A jeśli nie znajde w swej głowie rozumu to paszport odnajde w szufladzie..." |
30.07.2009, 11:29 | #3 |
Dołączył: Sobota, 14 Stycznia 2006
Zarejestrowany: Jan 2006
Miasto: Gorzkie Pole/k.Poznania
Posty: 361
Motocykl: xl883 Iron
Online: 5 dni 8 godz 38 min 19 s
|
Pany!!! jak Lepi mówi... podstawa to rehabilitacja!!!
miałem chyba z 5 razy zwichnięty bark i po każdym pakowali mnie w gips od pasa do szyi na półtora miecha po każdym takim incydencie rehabilitowałem się w szpitalu i także samemu w domu, ta druga część rehabilitacji, uważam, że jest najważniejsza, bo jeżeli nie powtarza się ćwiczeń ze szpitala przez całe dnie to nic z tego nie wyjdzie. Na koniec, poskręcali mi bark na śrubki i wtedy zaczęła się dopiero zabawa. Dla porównania...w tym samym czasie, na tym samym oddziale ja i jedna kobitka mięliśmy robioną tą samą operację barku, Ja ćwiczyłem jak wściekły i po pół roku profesor który mnie "robił" sam się dziwił postępom w powiększaniu zakresu ruchów, natomiast ta babka ledwie ruszała ręką. Tak, że panowie!!! zabawa zaczyna się dopiero po zdjęciu unieruchomienia Będzie bolało, będzie pot, krew i łzy... ale warto!!! pozdro
__________________
HD |
30.07.2009, 12:35 | #4 |
Zarejestrowany: Jun 2008
Miasto: Poznań
Posty: 5,596
Motocykl: 690 Enduro
Online: 4 miesiące 2 tygodni 8 godz 23 min 46 s
|
Dokładnie jak Włodar napisał, rehabilitacja to krew, pot i łzy.
Jest jeszcze jeden aspekt, ten nie fizyczny. Słusznie Włodar zauważył i wspomniał o kobiecie i słabych jej efektach w rehabilitacji. Kobiety zazwyczaj mają mniejsza motywację do odzyskania pełni zdrowia. Nie chcę otwierać dyskusji dlaczego tak się dzieje. To tylko moje spostrzeżenia. Gdy chodziłem na grupową rehabilitację, na męskich twarzach było widać grymas wysiłku, bólu. Panie w tym czasie uśmiechnięte oddawały się uciechom plotkarskim machając raz rączką raz nóżką. Wybaczcie drogie panie . Ael oprócz uporu jest jeszcze psycha. Adaś, mój rehabilitant (bardzo miły facet wiec pewnie się nie obrazi, że nazywam go Adasiem), powiedział kiedyś: spójrz, ten pan, ta pani, oni kuleją. Niema żadnych podstaw, są już zdrowi i w pełni sprawni, uważaj na siebie. Zresztą Adaś nauczył mnie od nowa siadać, jeździć na wózku, w końcu nauczył chodzić. Gdy pierwszy raz wyjechałem wózkiem na szpitalny korytarz, poczułem znowu wiatr we włosach. I chociaż był to tylko przeciąg to mocno się wzruszyłem. Najgorsza była nauka siadania. Siadanie z opuszczonymi nogami to był koszmar. Adaś wciąż mnie popędzał. Jeszcze raz! Wytrzymaj dłużej! Jeszcze! Kazał mi brać środki przeciwbólowe przed ćwiczeniami i ćwiczyć jak najwięcej. Wiele tygodni później poruszałem się o kulach. Ponieważ mieszkałem na I piętrze, zejście zajmowało mi kilkanaście minut. Pewnego razu wybieraliśmy się na spacer. Kasia jeszcze się ubierała a ja postanowiłem już zacząć schodzić. Po chwili krzyk z klatki: Kasia, przynieś mi kule! Stałem jak pi**a w połowie schodów bo przypomniało mi się, że nie zabrałem kul! Nie potrafiłem zrobić ani kroku. Tego dnia jeszcze nie, ale następnego zacząłem ćwiczyć chodzenie bez kul. Tego samego tygodnia wylądowały one na balkonie. Lange rede, kurzer Sinn: Jesteś w stanie osiągnąć tylko to w co wierzysz, do czego dążysz. Możliwe zatem, jak czasami się słyszy, że pod wpływem religijnego lub innego duchowego przeżycia, ktoś odrzuca kule lub wstaje z wózka. Tylko, że zrobiłby to już dawno gdyby dostał porządnego kopa w dupę!
__________________
"A jeśli nie znajde w swej głowie rozumu to paszport odnajde w szufladzie..." |
30.07.2009, 13:57 | #5 |
Zarejestrowany: Jun 2008
Miasto: Piastów pod Warszawą
Posty: 624
Motocykl: Nie mam już AT
Online: 3 tygodni 3 godz 8 min 14 s
|
O żesz kurna
Aż mnie zatkało jak poczytałem sobie o tych złamaniach, naderwaniach , rechabilitacjach etc... Chyba mientki jestem jak kaczuszka jednak... Nie lubię igieł ( ale ponoć żaden prawdziwy mężczyzna nie lubi ), a z drastycznych rzeczy to tylko raz wycinałem sobie kleszcza z pod pachy cążkami do drutu. Ale nie mam zdjęć.
__________________
Wielki Protektor |
07.08.2009, 10:53 | #6 |
Zarejestrowany: Jan 2005
Miasto: Kraków
Posty: 3,988
Motocykl: RD07a
Galeria: Zdjęcia
Online: 3 tygodni 6 dni 14 godz 28 min 34 s
|
Naczelny Motovoyagera chciał sie pochwalić swoim zdjęciem - ponoć ładne...
__________________
pozdrawiam, podos AT2003, RD07A ------------------ Moje dogmaty 0. O chorobach Afryki: (klik) 1. O Mikuni: Wywal to. 2. O zębatce: Wypustem na zewnątrz!!! 3. O goretexie: Tylko GORE-TEX 4. O podróżach: Jak solo to bez kufrów 5. O łańcuszkach rozrządu: nie zabieram głosu. 6. Lista im. podoska Załącznik 10655 7. O BMW: nie miałem, nie znam się, nie interesuję się, zarobiony jestem. 8. O KN: Wywal to. 9. O nowej Afripedii: (klik) |
08.08.2009, 16:40 | #7 |
No to i ja dołączyłem do tego grona.
Tydzień temu, wracając ze zlotu w Giżycku, obrałem cel na jak największą ilość dróg szutrowych, leśnych, nieutwardzonych. Latało się super: wzdłuż jezior, na przełaj przez pola, przez lasy, puszcze, wsie. Jak już mi się kończyła szczegółowa mapa i zaraz miałem wracać na asfalty i jechać na suwalszczyznę, to zachciało mi się wjechać na najwyższą górkę w okolicy (Góra Szeska, 309m.n.p.m.). Był znak, była dwa ślady po samochodach, to stwierdziłem, że i ja wjadę. Niestety tuż przy prawej koleinie, zaraz za ostrym nawrotem pod górę, był zarośnięty, ucięty korzeń wystający ze 30cm ponad grunt. Pech chciał, że jakoś w ten pieniek przywaliłem samą stopą (tak, że AT stanęla w miejscu z prędkości ok.20-30km/h). Ból okrutny, myśli jeszcze gorsze. Jakoś sie wytarabaniłem spod moto (o dziwo wysprzęgliłem i po glebie nie zgasła ) i zległem na leśnym runie lekko zaćmiony. Suszyło w pysku tak, że język się kleił do podniebienia, zrobiło mi się gorąco i byłem strasznie słaby. Odsapnąlem, obejrzałem stopę-krew się nie leje i jest w jednym kawałku, więc zacząłem kombinować co tu robić. W okolicy ani żywej duszy, zabudowań, główniejszej drogi, a ja leżę w środku lasu i to jeszcze mocno z boku. Moto nie podniosę na jednej nodze, ani też nie zostawię w środku lasu. Udało się złapać jakąś rodzinę, która mnie wybawiła z opresji: facet zaprowadził mi Afrykę do Olecka do szpitala, a ja pojechałem samochodem z jego żoną za nim. W Olecku RTG i diagnoza: "II i V palec złamany, III i IV wybity, my tutaj tego nie ruszymy...proszę jechać do Augustowa, tam jest ortopedia". Nawet nie było karetki, żeby mnie przewieść (akurat był poważny wypadek nie daleko i wszystkie były "na akcji"). Na szczęście znajomi byli jeszcze na mazurach i dali radę mnie zawieść, a kumpel odwiózł Afrykę do garażu koleżanki ze studiów. W Augustowie obejrzeli, przyjęli na oddział i próbowali nastawić wybite palce (pod narkozą, nie pytali co wolę). Cały czas miałem nadzieję, że jeszcze tego dnia mnie wypuszczą w gipsie do domu. Po przebudzeniu radosna nowina: "nie da rady nastawić nieinwazyjnie, trzeba będzie operować...jutro z rana". No to zostałem hospitalizowany. Następnego dnia rozcieli stopę, nastwili i wsadzili druta. Za 30 dni mają mi go wyjąć i wtedy zobaczymy czy wsio jest ok. W szpitalu 6 dni siedziałem, ponoć dobrze to wygląda, pomimo, że lekarz operujący nie widział takiej kombinacji jeszcze. Narazie sobie kicam o kulach, mam miesiąc wolnego i już próbuję prowadzić samochód . Nie jest źle, choć to moje pierwsze złamanie i gips (dzień wcześniej powiedziałem, że sobie nigdy nic nie złamałem). Już mam plan, że wrócę tam, wytnę ten cholerny pieniek, przywiozę go jako trofeum i zdobędę tą górkę! A no i może kupię buty do offa, ale wtedy możliwe, ze ucierpiało by kolano albo np. piszczel. Obecnie latałem w kontraktowych butach WP. |
|
08.08.2009, 16:58 | #8 | |
Zarejestrowany: Jun 2008
Miasto: Poznań
Posty: 5,596
Motocykl: 690 Enduro
Online: 4 miesiące 2 tygodni 8 godz 23 min 46 s
|
Cytat:
Ladny drut! Miałem takie dwa w stopie, może gdzieś odnajdę fotki.
__________________
"A jeśli nie znajde w swej głowie rozumu to paszport odnajde w szufladzie..." |
|
08.08.2009, 17:01 | #9 | |
...a nu jaho...kultura musi być...
Zarejestrowany: Jun 2008
Miasto: B(i)BI
Posty: 733
Motocykl: XT 600
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 tydzień 3 dni 20 godz 58 min 23 s
|
Cytat:
niestety chyba najmniej zabezpieczone i tak zawsze będą dłonie
__________________
|
|
20.08.2009, 13:34 | #10 |
Zarejestrowany: Feb 2009
Posty: 18
Motocykl: RD07a
Online: 8 godz 27 min 18 s
|
Hehe, mówisz i masz, ale za tydzień, gdy będzie widać wszystkie płyty, śruby i gwoździe .
Obecnie dysponuję tylko zdjęciem zrobionym na Ukrainie bezpośrednio po wypadku, podobno przy pomocy rentgena. Urządzenie to było wielkości ruskiego czołgu i hałasowało podobnie. Na razie jeszcze nie świecę i niech tak zostanie. Co do mojego złamania - lekarz, który mnie operował powiedział mi, że operacja poskładania do kupy moich kości przypominała próbę przybicia kremówki do ściany gwoździami. Tak jak pisałem - za tydzień wstawię coś swojego do tej zacnej galerii Pozdrawiam połamańców Mariusz Ignatowicz Tymczasowo na czterech kółkach (dwóch małych i dwóch dużych z obręczami) |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
??Kącik Video-Edytora - PROPOZYCJA | Tymon | Inne tematy | 4 | 06.05.2011 10:31 |