Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży

Relacje z podróży Wróciłeś i już dupa Cię nie boli? Chcesz opowiedzieć o swoich przygodach podczas podróży? Spotkałeś fajnych ludzi? Może pokażesz zdjęcia? To dział dla Ciebie. Dobrze trafiłeś.

 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Prev Poprzedni post   Następny post Next
Stary 07.07.2023, 14:01   #1
CzarnyEZG
 
CzarnyEZG's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Aug 2013
Posty: 2,534
Motocykl: RD04
CzarnyEZG jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 4 dni 20 godz 11 min 56 s
Domyślnie To się zateguje.

Przygotowanie do (prze)życia w rodzinie odc. 744:
"Wyjechali na wakacje wszyscy nasi podopieczni..."
Oddychasz z ulgą, gdy twoje dzieciaki wracają z wakacyjnych wojaży całe i zdrowe do domu?
No to nasze dzieci mają podobnie, gdy odnajdujemy zasięg i dajemy znać że przeżyliśmy kolejny dzień i niedługo wracamy do domu.
Ale do rzeczy:
Zasada pierwsza: Nigdy nie jedź sam w teren.
Zasada druga: Gdy Mapy.cz mówią, że masz wrócić na trasę, to się dobrze zastanów, czy tego nie zrobić.
Zasada trzecia: Jeszcze raz się zastanów.
Masz anioła stróża, który podpowiada ci co należy robić?
Ja też.
Na ogół pije piwo i jara blanty siedząc na hamaku, bo wie, co zrobię z jego radami.
Gdy wjechaliśmy z Anią, w pełni załadowanym Garbatym Jednorożcem w całkiem okazały las, jeszcze nic nie zwiastowało, co nas czeka.
Nawet gdy poszedłem sprawdzić jak dalej wygląda "droga" i stwierdziłem, że trzeba będzie załączyć napędy, wszystko było oki.
Zadaję sprzęgła w przednich kołach.
Cichy stukot starego diesela i chrzęst reduktora, gdy spiąłem przedni most z resztą napędu dały znać, że jesteśmy gotowi do drogi.
Lubię w leciwych terenówkach, ten moment, gdy karoseria delikatnie drży, gdy pospinane na sztywno napędy przenoszą moc na wszystkie koła.
Monkey catch na kierownicy i jedziemy.
Ania zapiera się nogami i rękoma o uchwyty, bo jako doświadczony pilot widzi, że zaraz będzie nieco rzucało.
Pierwsze muldy, koleiny i połacie wycinki mijamy obijając się od elementów wnętrza.
Nie założyłem want, więc gałęzie z okolicznych drzew, sieką nas wchodząc bezpardonowo do środka auta.
Dociążony wyprawowym szpejem Garbaty, z wyjątkową werwą wspina się na szczyty kolejnych kolein wyżłobionych przez leśnicze harwestery.
Z tyłu, lodówka, jako największy element krajobrazu dyktuje pozostałym śmieciom, jak się układać coraz niżej.
Przypomina to nieco wspinanie się po falach wzburzonego morza, przez małą łódkę.
Kolejny dół, z którego wyjeżdżamy zalani kaskadą błota.
I kolejny...
Czuję zapach rozgrzanego Garbatego, połączony z natychmiast stygnącym na nim błotem.
Następny dół z wodą jest nieco głębszy niż poprzednie.
Tym razem, po wyskoczeniu z niego usłyszałem coś czego żaden kierowca nie chciałby słyszeć od pilota:
- Mamy problem.
To ten moment, gdy za starodawnych czasów w Wannie, która była rajdówką, Sowa, będąca pilotem składała notatki odnośnie dalszego przebiegu trasy. To oznaczało koniec. (Czasami robiła to jeszcze zanim do auta weszło coś twardego, co powodowało koniec imprezy).
Chwilę później poczułem jak tył Garbatego podnosi się nienaturalnie a całość auta, pomimo wyjącego silnika staje w miejscu.
Rzut oka na Anię, która w nienaturalny sposób trzymała nogi zdecydowanie wyżej niż normalnie.
Ale co dziwne trzymała je nadal na podłodze, która wbiła się do środka.
Wszyscy cali.
To najważniejsze.
Wychodzę zatem na zewnątrz ocenić straty.
Na pierwszy ogląd, niewiele się stało.
Drzewo grubości przedramienia leży z prawej strony pod garbatym.
Zatem o co chodzi?
Gdy podchodzę bliżej, prawie wymiotuję z nerwów.
Całość wbiła się aż do środka auta.
Myślisz, że zacząłem działać, spokojnie i metodycznie?
Nie.
To nie tak.
Zaczynam przypominać bardziej starca, który po wypaleniu miliona papierosów wszedł na szczyt wieży Eiffela.
Ania wychodzi z auta i z zimnym spokojem stara się mi pomóc.
Próby wyciągnięcia "wykałaczki" na którą nabiliśmy Garbatego, przy pomocy wyciągarki spełzają na niczym. Okoliczne drzewka kładą się na drogę pod naporem siły. Zostaje nam tylko jedno - zdejmujemy koło i decydujemy, że trzeba wyciąć pień, który nas unieruchomił.
Masz auto leżące w rowie z gównem z wbitym w nią całkiem pokaźnym drewnem.
Oczywiście głupi ma szczęście.
"Wykałaczka" mija gałkę układu kierowniczego, dolny i górny sworzeń, czujnik ABSu wraz z przewodem, półoś i przewód hamulcowy.
Chciałbym mieć takiego cela.
Trzeba ją "tylko" wyciągnąć.
Zdejmujemy trapy, koło zapasowe i wyjmujemy potrzebne narzędzia.
Gdy zaczynamy pracę, zaczyna padać deszcz - przecież nie może być inaczej.
Teraz zawody w wyciąganiu chuja z wody, czyli rąbanie wykałaczki przy pomocy dostępnego sprzętu czyli naszej siekiery.
Próbując nie odrąbać wahacza, drążka kierowniczego i paru innych, mniej ważnych pierdół, czuję jak z każdym ruchem opuszczają mnie siły.
Nie. Nie jestem Himenem, który z uśmiechem pokonuje tego typu przeszkody.
Przy kolejnym uderzeniu czuję, że zamiast gorącego i zatęchłego powietrza wtłaczanego w moje miejsce pracy przez cały czas pracujący silnik, czuję powiew zimnego powietrza zza pleców.
To Ania, stojąc za moimi plecami zamaszyście macha mapą, według której nawigowaliśmy.
Mój Skarb, który znalazłem.
W końcu się udaje. Obsługiwana przez Anię, wyciągarka z metalicznym chrzęstem wyrywa przerąbaną wykałaczkę z Garbatego.
Pozostaje jedynie poskładać ten cały bajzel i przy pomocy wyciągarki odkopać Garbatego. Prawie wyrywamy przy tym jedno drzewo, ale za chwilę jesteśmy już na normalnej, leśnej drodze.
Zawiązuję linę od wyciągarki na kłach przedniego zderzaka, a Ania klaruje, na tyle na ile się da resztę szpeju i ruszamy dalej w kierunku kolejnego, dzikiego miejsca w którym mamy spać.
Po drodze mijamy drogowskaz na camping. Ania mówi, że tym razem może nam się przydać dostęp do ciepłej wody i prąd. Gdy zajeżdżamy na miejsce, wita nas cichy i mały zakątek.
Bezceremonialnie wjeżdżamy na środek szukając miejsca. Gdy przychodzi do nas gospodarz, zaczyna rozmowę od pokazania gdzie są prysznice.
- Dzień dobry. Jak coś to tam są prysznice.
Jesteście w dwie osoby i ...
... to. (pokazuje na umazanego w błocie Garbatego) to razem będzie 90 pln, a tam są prysznice - powtarza z jakiegoś powodu -
Ubikacje są zaraz za prysznicami, a doba hotelowa trwa od przyjazdu do wyjazdu 24h..
... a tam są prysznice.
- Dzięki - odpowiadamy. Cóż dodać...
- Mówiłem już, że tam są prysznice? - pyta gospodarz dla pewności.
Chwilę później, gdy ustawiamy Garbatego na docelowym miejscu, Ania wyjmuje dwa zimne piwa.
Przed prysznicem, klarujemy auto na tyle na ile to możliwe, lecz gdy obracam w dłoniach siekierę, aby ją oczyścić i naostrzyć, Ania mówi cicho:
- Daj spokój. Pod blokiem zrobisz. Tutaj nie są na to gotowi.
Fakt. Umorusany błotem facet, który z krzywym uśmiechem ostrzy siekierę to nie najlepsza rekomendacja.
"To się zateguje"- stwierdzam patrząc na Garbatego i wszystko w około.
Dzwonimy do Dzieci, mówiąc, że jesteśmy bezpieczni.
KolejnyDzieńMija...
Załączone Grafiki
Typ pliku: jpg 1.jpg (1.04 MB, 35 wyświetleń)
Typ pliku: jpg 2.jpg (1,007.2 KB, 40 wyświetleń)
Typ pliku: jpg 3.jpg (1.10 MB, 29 wyświetleń)
Typ pliku: jpg 4.jpg (1.03 MB, 36 wyświetleń)
Typ pliku: jpg 5.jpg (1.01 MB, 29 wyświetleń)
Typ pliku: jpg 6.jpg (1.03 MB, 31 wyświetleń)
__________________
www.kolejnydzienmija.pl

2014: Żatki Bolek na promie kosmicznym
2015: Veni Vidi Wypici
2016: Muflon na latającym gobelinie
2017: Garbaty Jednorożec
2018: Czarny Jaszczomp
2019: Rodzina 50ccm plus
2020: Żółwik Tuptuś
2021: Chiński Syndrom
2022: Nie lubię zapierdalać
2023: Statek bezpieczny jest w porcie,
ale nie od tego są statki
2024: Uwaga bo ja fruwam
CzarnyEZG jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
 


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:41.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.