14.07.2013, 12:57 | #41 |
Niepozorny
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Wiocha na Jurze, bliżej Krakowa niż Częstochowy
Posty: 565
Motocykl: Bardzo stara Teresa
Online: 4 tygodni 1 dzień 1 godz 17 min 17 s
|
No dobra, jedziemy dalej.
Rano w motelu ledwo zakładam skarpetki. To kręgosłup mówi mi - dzień dobry! Na dodatek słabo pada a perspektywy są takie, że będzie padało mocniej. Polecana górzysta trasa z Prijepola przez Sjenicę, Ivanjicę do Studenicy byłaby naprawdę cudowna gdyby nie ten deszcz. Odpuszczam sobie zakola na Uvac bo i tak niewiele bym widział. Będzie na następny raz. Jakoś dziwnie trzęsie mi się kierownica razem z owiewką jak jadę wolno. Zaniepokojony zatrzymuje się u przydrożnego uzdrowiciela motorowerów, kosiarek i innego podręcznego sprzętu i sprawdzamy, co jest nie teges. Łożyska, luz główki ramy są OK. Prostoliniowość koła też nie budzi zastrzeżeń. Młody fachowiec daje mi cenną radę abym po prostu jechał szybciej i tego zamierzam się trzymać. Już po powrocie konstatuję, że to wyząbkowana przednia opona daje takie objawy. A myślałem, że Mitas E 07 nigdy się zużyje. Tymczasem jest ok. 16, cały czas leje a ja zajeżdżam do monastyru Studenica Monastyr Studenica, ufundowany przez Stefana Nemanię, założyciela średniowiecznego państwa serbskiego wkrótce po abdykacji, w końcu XII w., jest największym i najbogatszym klasztorem prawosławnym w Serbii. To widać także po hotelu, który stoi na jego terenie i jest jego własnością. P1010829.jpg P1010840.jpg P1010860.jpg P1010863.jpg Ceny pobytu i posiłków nie zabijają, więc postanawiam zostać tu na noc N 43 29 06 E 20 31 55. Sympatyczny kelner pomaga mi zataszczyć bagaże do skromnego ale przytulnego pokoiku ( 15 Euro ze sniadaniem ) i proponuje kolację w restauracji. P1010868.jpg To był taki dzień tygodnia ( środa ), że mnisi pościli więc mięso jako danie główne i ser feta w sałatce nie były dostępne ale, i tu ciekawostka, kelner proponuje mi piwo. Widząc moje zdziwienie odpowiada, że ponieważ mnisi piją wino codziennie to i piwo nie jest zabronione. O bardziej twarde trunki nie pytam bo mam wystarczający zapas w moim termosiku. Zawsze mam. Ten kelner to fajny facet. Kiedy dowiedział się, że jestem z Polski to na serwetce napisał nazwisko Felsztyński i powiedział, że to jego nazwisko a raczej jego dziadka, który był Polakiem. Tak się złożyło, że nie mam zdjęcia tego kelnera ale rzeczywiście w jego gębie było coś swojskiego. Jeśli ktoś z Was będzie w Studenicy w hotelu– niech pyta o Felsztyńskiego. Padało całą noc i wreszcie się wypadało i od tej pory było już tylko cieplej i cieplej…aż do obrzydzenia. Rano przekraczam granicę z Kosowem przy jeziorze Gazivoda. Granica obstawiona przez Węgrów. Mnóstwo transporterów i innych pojazdów o zabarwieniu militarnym. P1010870.jpg Cykam właśnie fotkę kiedy wyłazi z jakiejś budy Węgier z giwerą i nie zważając na to, że my przecież bratanki, każe mi natychmiast spier…odjechać szybko. Tak się tym przejąłem, a najbardziej tym, że żołdak przepali mi kliszę w aparacie, że odjechałem najszybciej jak potrafiłem zapominając zapalić światła ale nie zapominając zasunąć blendy w kasku. Jakież było moje zdziwienie, gdy po kilku krótkich tunelach na drodze wzdłuż wspomnianego jeziora trafił się jeden długi i nagle zobaczyłem ciemność. Całe szczęście że pośrodku jezdni była namalowana przerywana linia, jako że wpatrzony w nią jak szpak w damską galanterię, zdołałem wyhamować do prędkości uniemożliwiającej zabicie się. Nienawidzę tuneli. Zaraz za granicą jest jeszcze Serbska enklawa co unaoczniają ich flagi narodowe a nawet bilboard, którego chyba nie muszę tłumaczyć. P1010874.jpg P1010875.jpg Po ok. 15 km od granicy spotykam wojskowy posterunek na którym dzielnie trwają nasi wojacy. Częstują mnie kawą i ucinamy sobie krótką ale miłą pogawędkę. Ponieważ obiecałem, że nie będę zamieszczał ich zdjęć w sieci to załóżmy, że ich nie mam. Dojeżdżam do monastyru Visoki Decani, który jest dla prawosławnych na tyle ważny, że został wpisany na listę UNESCO i pilnowany jest przez najdzielniejszych z dzielnych żołnierzy włoskich przed miejscową ludnością muzułmańską za nasze m.in. pieniążki. Jeden z najdzielniejszych z dzielnych oficerów włoskich zabiera mi paszport, wręcza plakietkę z napisem „Visitor” i szybko chowa się do pancernego bunkra z bardzo grubymi stalowymi ścianami i kuloodpornymi szybami. P1010880.jpg Klasztor Visoki Decani został zbudowany z latach 1327-1335. Pośrodku niewielkiego dziedzińca stoi przepiękna cerkiew Chrystusa Pantokratora a w środku można podziwiać zachwycające freski w tym ukazujące drzewo genealogiczne dynastii Nemanjićów. Ta informacja jest dla Andrzeja z Gdyni, bo reszta powie zapewne, że przynudzam. P1010881.jpg P1010884.jpg P1010892.jpg Ponoć w każdy czwartek o 19,00 odbywają się tu msze z chóralnymi śpiewami mnichów, a ja właśnie celowo przybyłem tu w czwartek bo jestem niezwykle przebiegły i dokładny. Niestety nie wziąłem pod uwagę, że nie mają tu miejsc noclegowych tak więc po krótkim zwiedzeniu udałem się w dalszą drogę docierając przed wieczorem do Prizren. Prizren odróżnia się od innych Kosowskich miast tym, że jest bardzo zadbane i ma odjazdowe centrum z rwącą przez nie centralnie rzeką i mnóstwem młodzieży obojga płci. Mnie interesowała tylko jedna płeć, na którą z upodobaniem, centralnie w oczy, się gapiłem zajadając kotleta z takiego zwierza w klimatycznej, centralnie położonej restauracji. P1010909.jpg P1010907.jpg Tu podaję namiary na niedrogi ( 25 Euro ze śniadaniem) jak na centralne położenie hotel Venici w Prizren (N 42 12 31 E 20 44 19 ) . Rano wyruszam w dalsza drogę z zamiarem wjechania w Macedonię. Po drodze korzystam z myjni, których jest tutaj niezliczona ilość. Myjnia, to pierwszy krok do wielkiego biznesu w Kosowie i zwykle prowadzą je bardzo młodzi ludzie. Koszt mycia motocykla to 1 Euro ale ponieważ mój myjący swoimi chudymi albańskimi rączkami pomógł mi jeszcze wymienić żarówkę w reflektorze to dostał 2. A co, ma się tą, tę fantazję do wspierania biznesu. P1010914.jpg Na granicy Kosowar w budce coś tam mruczy o ubezpieczeniu ale udaję, że go nie rozumiem i wjeżdżam do Macedonii. Wpadam na niby autostradę i szlag mnie trafia bo co 15-20 minut trzeba się zatrzymać i zapłacić za ten ich wyrób autostrado podobny. Nie mam ichniejszych dinarów więc przepłacam w euro. Zwiedzam miejscową atrakcję przyrodniczą – Kanion Matka. Jest tam tor do kajakarstwa górskiego, elektrownia na sztucznej zaporze, monastery i polska wycieczka zajadająca w restauracji zapasy przywiezione z kraju, żeby wyszło taniej i obgadująca w żenujący sposób współtowarzyszy podróży myśląc, że nikt postronny ich nie rozumie. Dyskretnie zasłaniam naklejkę z napisem Poland i ruszam w dalsza drogę. P1010917.jpg P1010918.jpg P1010921.jpg P1010922.jpg
__________________
Moja jest tylko racja bo to Święta Racja. A nawet jak jest twoja, to moja jest mojsza niż twojsza bo moja racja jest najmojsza i tylko ja ją mam. ( Dzień Świra ) Kocham Łódź Ostatnio edytowane przez Lewar : 14.07.2013 o 13:16 |
14.07.2013, 13:44 | #42 |
Zakonserwowany
|
Czytają , czytają ....
__________________
Proszę siadać, się nie wychylać, się nie opowiadać I łaskawie i po cichu i bez szumu i bez iskier Wypierdalać. |
14.07.2013, 13:47 | #43 |
taaak, świeży- od listopada 2004...
|
pięknie ,Witku, pięknie/...go on, man
|
14.07.2013, 16:03 | #45 |
Zarejestrowany: Aug 2011
Miasto: OOL-OPOLSKIE
Posty: 377
Motocykl: RD07
Online: 4 miesiące 2 tygodni 18 godz 11 min 50 s
|
Czytają, czytają, tylko niektórzy siedzą cicho bo się akurat lub albo ...
Teraz gdy znów jestem na arbeit-wyjeździe bez dostępu do moto, właśnie takie relacje utrzymują mnie przy tako jako zdrowych (?) zmysłach...
__________________
-szerokości, przyczepności i powodzonka!... MAURO |
14.07.2013, 23:48 | #46 |
Zarejestrowany: Aug 2010
Miasto: Warszawa
Posty: 532
Motocykl: RD07a
Online: 1 miesiąc 2 dni 9 godz 34 min 32 s
|
Lubię tą, tę opowieść
|
15.07.2013, 08:06 | #47 |
Dalej Lewar dalej ....... i nie pytaj zbyt głośno, czy jest zainteresowanie wątkiem, bo rozśmieszysz pewną panią wg której to proszenie się o poklask, ochy i achy.
Fajny klimat podróży i relacji. |
|
15.07.2013, 10:11 | #48 |
no pięknie. nuda ale coś czytać trzeba. pisz Lewaró
matjas
__________________
'Przestań naprawiać kiedy zaczynasz psuć' - Ojciec matjasa |
|
15.07.2013, 10:23 | #49 |
covax
Zarejestrowany: Apr 2010
Miasto: Podlaska wioska
Posty: 1,044
Motocykl: MZ ETZ 250 i coś jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Online: 3 tygodni 1 dzień 13 godz 41 min 0
|
czytają, czytają a wątek który miał przynudzać jest bardzo interesujący . Gdy mnie ktoś będzie pytał o różnice między katolicyzmem i prawosławiem to odeślę go do Twojej relacji! Pisać nie spać!!!
__________________
Подумаешь что жизнь короткая и выпить захочется…. |
15.07.2013, 12:40 | #50 |
Niepozorny
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Wiocha na Jurze, bliżej Krakowa niż Częstochowy
Posty: 565
Motocykl: Bardzo stara Teresa
Online: 4 tygodni 1 dzień 1 godz 17 min 17 s
|
No, dobrze, ponieważ jesteście grzeczni a ja mam chwilkę to zapodaję.
W planach miałem zwiedzenie Tetova z klasztorem derwiszów ale jak wjechałem do tego miasta i zobaczyłem dziki tłum ludzi, bezładnie zaparkowane samochody, korki na ulicach i wszechobecne góry śmieci, to sobie odpuściłem. Z pierwszego napotkanego bankomatu wziąłem ichnie dinary i pospiesznie wróciłem na swoją ulubioną niby autostradę, z której zaraz za Gostivarem z ulgą skręciłem w kierunku Parku Narodowego Mavrovo. Między zjazdem z E-65 a Jeziorem Debar wiedzie cudna droga wzdłuż rzeczki Radika. Po lewej rwący nurt rzeki, po prawej skały i poprzylepiane do nich malownicze wioski ze strzelistymi wieżyczkami minaretów lub z kopułami monastyrów. P1010925.jpg P1010930.jpg P1010935.jpg Tak się zauroczyłem widokami, piękną pogoda i spokojną jazdą, że przegapiłem zjazd do wsi Rostusza, gdzie mieści się jeden z najważniejszych zabytków Macedonii – Klasztor Św. Jana Bigorskiego. Postanawiam nie wracać. Nie sposób zobaczyć wszystkich monastyrów. Trzeba trochę odetchnąć. W końcu to urlop. Wieczorem docieram do Jeziora Ochrydzkiego i rozbijam graty na małym rodzinnym kempingu Rino w miejscowości Kalista N 41 09 17 E 20 39 03 P1010939.jpg P1010941.jpg Z czystym sumieniem mogę polecić to miejsce każdemu, kto poszukuje ciszy i spokoju. Interes jest prowadzony przez dwóch sympatycznych braci i ich matkę. Na miejscu jest restauracyjka gdzie można zjeść genialną troć kupowaną od miejscowych rybaków. Jest piwo, rakija, wi- fi i mała prywatna plaża. Koszt rozbicia namiotu to 7 Euro. Właściciele mają także jakiś pokój za 10 Euro. Towarzystwo jest mocno międzynarodowe. Zapoznaje się z czwórką młodych Nowo-Zelandczyków, którzy od roku podróżują kamperami po Europie. Niestety na moje pytania jak to się robi, żeby podróżować nie pracując, odpowiadają mocno wymijająco. Jest małżeństwo Niemców- emerytów mieszkających na stałe w Grecji i, o dziwo, mówiących po angielsku. Ich kamper ma wszystko co może mieć kamper, łącznie z wielkim ogniwem słonecznym o lodówce i telewizorze nie wspominając i nawet są sympatyczni – jak na Niemców. Są francuscy emeryci, którzy podróżują rowerkiem typu tandem. Oboje są już mocno po 60-tce ale daj mi Boże taką kondycję jak oni mają w tym wieku. Na jedną noc zjawia się tez samotny holenderski motocyklista na TDM. Na pytanie czy lubi podróżować samotnie, po jakichś 2 minutach namysłu odpowiada – TAK. O, myślę sobie, niezły dziwoląg, podobny do mnie. Usiedliśmy sobie przy stoliczku, przy piwku i przyjemnie pomilczeliśmy z 15 minut. O 5 rano spakował się i pojechał. Z tego co udało mi się z niego wydusić to do Albanii. Ale najfajniejsi byli jednak Czesi. Ze Słowianami najłatwiej znaleźć wspólny język nawet jeśli podróżują motocyklami znanej niemieckiej marki. Chłopaki podali mi swoje imiona ale zapomniałem, więc dla wygody nazwijmy ich Jirzi i Zdenek. Połowa Czechów tak ma. Tak więc Irzi i Zdenek na swoich Wszystkomających Motocyklach znanej niemieckiej marki w tych swoich dedykowanych kufrach, tankbagach i workach Touratecha mieli wszystko a nawet jeszcze więcej. Rozkładane foteliki, stoliczki, kuchenki, pojemniki na wodę do picia i do mycia, łączność blututhową, gepeesy sresy i dupesy. Zdenek miał nawet swoje ulubione kolbaski zakupione w swoich osiedlowych potravinach i obawiam się, że miał także dedykowane do nich cerstwiny oraz liofolizowane knedliczki. Z jedzenia nie mieli tylko bramborków i piwa, które to piwo żłopali w nieprawdopodobnych ilościach zaopatrując się w restauracji, ku zadowoleniu właścicieli. P1010954.jpg Chłopaki, nie mieli jeszcze dwóch podstawowych rzeczy. Po pierwsze primo, mapy na ich wypaśne GPS-y zakończyły im się w okolicach Belgradu i po drugie primo, nie mieli rozsądnego planu swojej podróży. Otóż hasło ich wycieczki brzmiało –„Osiem krajów w osiem dni” Podobnej głupoty dawno nie słyszałem ale jak się zapewne domyślacie nie powiedziałem im tego, gdyż posiadacze motocykli znanej niemieckiej marki charakteryzują się umiarkowanym poczuciem humoru w odniesieniu do siebie i swoich maszyn. Oczywiście za wyjątkiem posiadaczy tychże motocykli - członków forum AT. Na swój prywatny użytek wysnułem sobie taką oto teorię ( uwaga, teraz będę się podlizywał ), że przyjemność podróżowania motocyklami, o których mowa, jest tak wielka, że można jeździć nimi bez map, bez planu a nawet bez głowy. Rozstaliśmy się przyjaźnie ale bez żalu. Na odjezdne Jirzi zakomunikował mi, że on na takim kempingu nie wytrzymałby całego dnia – tak jak bym słyszał Wczesnego Ropucha. Ahoj ! P1010955.jpg A ja, bez bagaży jadę zwiedzać sobie urokliwe miasteczko Ochryda, malowniczo położone nad jeziorem o takiej samej nazwie. P1010995.jpg P1010996.jpg I tu, wybaczcie ale musze trochę ponudzić o historii. Najstarsze ruiny miasta pochodzą z okresu rzymskiego. W IX wieku na te ziemie przybyli bracia Cyryl i Metody. Ich zadaniem było szerzenie religii chrześcijańskiej. Misjonarze stworzyli pierwszy słowiański język cerkiewny zwany głagolicą. Później zastąpiono go uproszczoną cyrylicą. Tak powstał alfabet słowiański. Pismem tym zaczęły posługiwać się wszystkie narody wyznania prawosławnego. P1010946.jpg Ochryda stała się głównym ośrodkiem sakralnym i kulturowym południowej Europy. Podobno w mieście i pobliskiej okolicy wybudowano 365 kościołów, po jednym na każdy dzień roku. . Najstarszym zabytkiem Ochrydy jest cerkiew św. Zofii z XI wieku z freskami i imponującym portykiem sięgającym aż do wysokości pierwszego piętra. Niestety, jak to być może dostrzeżecie na zdjęciach, ściany tego zabytku niebezpiecznie się wybrzuszają i pewnie całość niedługo runie. P1010991.jpg P1010997.jpg Na wzgórzu otoczonym murami obronnymi wznosi się średniowieczna twierdza cara Samuila. Z góry roztacza się wspaniały widok na jezioro. P1010970.jpg Całkiem niedaleko od twierdzy jest zachwycający kosciółek Św. Jovana Kaneo, który jest turystyczną wizytówką Macedonii. P1010976.jpg Główny deptak Ochrydy to skupisko eleganckich butików, sklepów i kawiarni. Pasaż prowadzi do niewielkiego portu i mola, skąd wyruszają statki, zabierające turystów na wycieczki wzdłuż półwyspu. P1010948.jpg Ok. 30 km od Ochrydy, na skalistym południowym cyplu przy samej granicy z Albanią stoi klasztor św. Nauma, pochodzący z IX w. Obecne zabudowania są jednak dużo młodsze, gdyż pierwotny monastyr został zniszczony przez Turków. Pochodząca z XVI w. cerkiew św. Archaniołów przyciąga rzesze pielgrzymów, ściągających do grobu św. Nauma, jednego z uczniów Cyryla i Metodego. P1020018.jpg Specjalnie dla Andrzeja robię fotki starym zawiasom i drzwiom, które chyba jako jedyne pamiętają Św. Nauma. On, ( Andrzej, of course) się przy takich zdjęciach bardzo rozczula. P1020028.jpg Po trzech nocach spędzonych bardzo przyjemnie na campingu Rino jadę sobie dalej w kierunku jeziora Prespa, mniej zagospodarowanego turystycznie a nawet można powiedzieć, że wcale nie zagospodarowanego, co dla jednych będzie wadą a dla innych zaletą. Droga pomiędzy jeziorami Ochrydzkim i Prespa jest pełna zakrętów i pięknych widoków. P1020031.jpg P1020051.jpg Prespa systemem podziemnych kanałów połączona jest z Jeziorem Ochrydzkim. Woda jest czysta, jest tu więc pełno ryb, które przyciągają nie tylko wędkarzy, ale i rozliczne ptactwo Jezioro przecinają granice trzech państw Macedonii, Albanii i Grecji. Przy samej granicy z ta ostatnią, prawie na końcu świata, do którego wiedzie jednak gładka asfaltowa droga, jest prywatna plaża o jakże wdzięcznej nazwie Dupeni Beach N 40 51 34 E 21 07 06. Nie ma tam niczego oprócz kilku trzcinowych parasolek i baru. P1020062.jpg W barze nie ma niczego oprócz piwa, napojów i lodów, za to z potężnych głośników jedzie turbofolkiem aż piasek się unosi. P1020064.jpg Nie ma tłumu turystów choć, stosownie do nazwy, spotkać można kilka Dupeni. P1020067.jpg Woda jest czysta, ciepła i niesłona. Myślę, że to idealne miejsce na zrobienie kiedyś rozpoczęcia sezonu AT i nikt nie przeszkadzałby w pokazaniu okolicznym Fyromom jak się prawidłowo robi tszodę. P1020073.jpg Ja wiem, ze nazwiecie mnie zboczeńcem, ale niedaleko od Dupeni Beach jest drugie co do wielkości miasto Macedonii – Bitola a w Bitoli są pozostałości greckiego miasta Heraklea Lyncestis, założonego przez Filipa II Macedońskiego, ojca Aleksandra Wielkiego (Macedońskiego). Oczywiście muszę tam pojechać, głownie dla mozaik, które są ponoć zachwycające a do tego zachowane w doskonałym stanie. Bardzo przyjemnie jest pochodzić po arenie bez obawy, że za chwile wypuszczą dzikie zwierzę, którego jedynym pragnieniem będzie wygryźć białasowi wątrobę, nawet jeśliby miało po tym zdechnąć w strasznych męczarniach, bo wątroba jużci niejadalna. P1020081.jpg P1020083.jpg P1020084.jpg A mozaiki oceńcie sami. P1020087.jpg P1020088.jpg P1020089.jpg
__________________
Moja jest tylko racja bo to Święta Racja. A nawet jak jest twoja, to moja jest mojsza niż twojsza bo moja racja jest najmojsza i tylko ja ją mam. ( Dzień Świra ) Kocham Łódź |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Serbia kempingi | A.Twin | Przygotowania do wyjazdów | 9 | 29.08.2011 10:41 |
Serbia. Do jaja - znaczy zajebiście | felkowski | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 29 | 07.07.2010 01:16 |
Moto zloty i imprezy serbia 2009 | PARYS | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 67 | 18.06.2010 11:53 |
Serbia - od BG Dunajem na południe na pohybel! | PARYS | Trochę dalej | 6 | 12.06.2009 11:00 |