11.08.2009, 00:26 | #31 | ||
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Katowice
Posty: 1,249
Motocykl: RD07a
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 4 dni 39 min 57 s
|
Cytat:
Cytat:
Nad psyche popracowaliśmy na biwaku. Narobiliśmy się po kokardę Ranek przywitał nas odległym warkotem silnika Lady Nivy. Szto eta - pomyślał Myku i leniwym ruchem otworzył bezszelestnie suwak swego niemieckiego śpiwora... ale o tym w następnym odcinku |
||
11.08.2009, 13:04 | #32 |
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Chojnice/drogi Europy
Posty: 1,039
Motocykl: RD07a
Przebieg: hgw
Online: 3 tygodni 2 dni 4 godz 28 min 20 s
|
Ładnie rozrabialiście, ładnie
Kiedy następny odcinek
__________________
openSUSE.org |
11.08.2009, 15:17 | #33 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Germany
Posty: 5,924
Motocykl: CRF1000D+Cegla+Czelendz
Online: 4 miesiące 1 tydzień 5 dni 17 godz 39 min 28 s
|
No,pomalu robi sie ciekawie.Chyba zaczne czytac ten watek
|
11.08.2009, 18:12 | #34 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Katowice
Posty: 1,249
Motocykl: RD07a
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 4 dni 39 min 57 s
|
„Wczesnym rankiem” dobiegł do naszych rozedrganych i skołatanych mózgów … nie, nie tupot białych mew o pokład pusty, lecz dźwięk silnika. Raz był daleki, innym razem bliższy. Wyraźnie ktoś się nami interesował. Bez wzajemności. No chyba, że wiozą szklankę wody. Najlepiej z ogórków! W końcu Myku zlitował się i wyczołgał z namiotu celem sprawdzenia, co z tą wodą. Po chwili samochód podjechał bliżej i dobiegła nas rozmowa Myka z lokalesem. Pogadali chwilę, trzasnęły drzwi i nastała cisza…. Myku zniknął.
Ponad dwie godziny później, kiedy to dokonaliśmy podziału łupów na, jak się okazało, wciąż żywym organizmie, pojawił się Myku wraz tajemniczym kierowcą. „Co kurna tak się patrzycie?” – zagadał wesoło nasz germaniec. Rzeczywiście musieliśmy dziwnie wyglądać jak tak siedzieliśmy i wpatrywaliśmy się w Myka. Przyjechał jakiś taki inny.... Czysty..., pachnący...,ogolony... „I śniadanie też zjadłem!!” – zdążył się pochwalić. Już mieliśmy go odczarować i sprawić, aby znowu był taki jak my, czyli nieogolony, niepachnący i głodny, ale w tym momencie Wiktor zaczął zapraszać nas do siebie. Długo nie musiał, bo za ciepły prysznic byliśmy w stanie zrobić wszystko. Zwinęliśmy prędko namioty i pojechaliśmy do Wiktora. Spodziewaliśmy się jakiejś chaty, bo okolica wskazywała na taki rodzaj zabudowy a tu niespodzianka. Podjechaliśmy pod kilka po PGRowskich bloków. Kto żyw wyszedł nas pooglądać. Pojawili się nawet lokalni motocykliści na Iżu z wózkiem proponując zamianę . Gospodarze przywitali nas śniadaniem składającym się ze szczupaka, ziemniaków, galarety z nóżek i jakiejś ryby. Wszystko pycha! Po śniadaniu Larysa wręczyła nam po plastikowej rękawicy do mycia i zaprowadziła do łazienki. W łazience pokazała jak otwierają się drzwi do kabiny prysznicowej, w jaki sposób odkręcić wodę. Szczególnie dumna była z tego, że słuchawkę można zdjąć z uchwytu. Próbowaliśmy nieśmiało powiedzieć, że zdarzało nam się już korzystać z takich rozwiązań, ale chyba do końca nie uwierzyła... Posiedzieliśmy, pogadaliśmy, rozdaliśmy gadżety i atmosfera była naprawdę fajna. Do tego stopnia, że poopowiadali jak się żyło w Rosji kiedyś a jak teraz. Nie jest to normalne, bo tematów finansowych, politycznych i gospodarczych raczej się na podejmuję. Wiktor w ogóle jest dosyć ciekawą postacią. Dużo podróżował po świecie, jest właścicielem pola na którym rozbiliśmy namioty i generalnie sprawiał wrażenie człowieka z którym liczą się sąsiedzi. W końcu nadeszła pora pożegnań i pamiątkowych zdjęć, obowiązkowo z przedmiotem szczególnej dumy gospodarzy w tle. Po wyjściu z bloku na chwilę zrobiło się nieciekawie. Kufer Bajrasza był otwarty a jego zawartość leżała na ziemi. Okazało się, że zapomniał i tak go zostawił. Przez ponad dwie godziny wszystko leżało i nikt niczego nie ruszył a sądząc po mieszkańcach i okolicy - nie przelewa się tym ludziom. Delikatnie mówiąc. Ostatnio edytowane przez deptul : 11.08.2009 o 18:40 |
11.08.2009, 19:03 | #35 |
świeżym warto być:)
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: DWR
Posty: 1,242
Motocykl: RD07a
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 4 dni 10 godz 52 min 48 s
|
No to dupa, napisałem i Deptul mnie uprzedził. No to może wersja "zakokardowanego...bardzo...bajrasza", za zgodą i w porozumieniu z przedmówcą:
Z racji, że zrobiliśmy się „pod kokardę”jak to Deptul określił, chyba "nurkujac" w kACZEŃCYCH kokarda.jpg , śpi nam się błogo. Gdzieś nad ranem, słyszymy jakieś dźwięki, ale mamy to w dupie. Po jakimś czasie, gdy już nic nas nie niepokoiło, wywlekamy się z namiotów. -Cześc Deptul -Czesc Bajrasz -Cześc Myku …cisza -Mykuuu! Guten Tag- próbuję go podejść Hmmm, Myka niet. Wstajemy zaglądamy do namiotu, no nie ma germańca! Afryka stoi, o papier nie prosił, czyli co?... -porwaliiii go! -ale kto? -no obcy! -eee, to wyższa inteligencja jest, by sie połapali Spoglądamy na siebie głupkowato i twarze nam tężeją -Lokalesi! Dla okupu! -Kurwaaaaa-wyszeptał Deptul Siedzimy sobie tak przez jakąś godzinę, rozmyślając, co dalej…i co komu potrzeba z germańskiej Afryki. Gdy zaczynamy się spierać o pompę, ciągnąc zapałki, słyszymy ten sam warkot, który nam przeszkadzał nad ranem. Nie musze wspominać, że zapałki w dramatyczny sposób i w zwolnionym tempie lądują w kaczeńcach -Powiedz Asi, że ją kocham-szepcze przerażony Deptul -A w ryj chcesz!-odpowiadam nie mniej wystraszony, ale czujny. Jak wrócę to sobie z Azją pogadam! Za choinki wyskakuje Łada, hamuje w tumanie kurzu. Jest źle! Zastygliśmy w bezruchu. Nastaje cisza. Kurz powoli opada, słychać tylko nasze oddechy i i świergot ptaka…nic nie widać! -Pakujcie się, micha i fajny prysznic na nas czeka-słyszymy nie widząc Myka -Kurwaaaa, Myku masz w ryj-wyciska z zaciśniętego gardła Deptul -Kurwaaa, moja pompa!-szepczę już pod nosem Porywaczem okazał się Wiktor, właściciel kaczeńcych. Tak sobie nad ranem jeździł i jeździł i porwał nam Myka. Nakarmił i wykąpał. Oczywiście germaniec o nas nie pomyślał, ale pomyślał o nas Wiktor. Pakujemy się, formułując co jakiś czas takie komunały jak: Martwiliśmy się o Ciebie, Co się stało?, Jesteś cały?... nie wspominamy oczywiście nic o pompie i zapałkach. Godzinę później docieramy do Wiktora i Larysy. I to jest właśnie to co jest traumatyczne w Rosji. Trzy czteropiętrowe domy, strasznie zaniedbane, pośrodku niczego! Żadnego socjalu, sklepu, szkoły, czegokolwiek. Jakby ktoś zrzucił te trzy domy z jakiegoś statku kosmicznego w środek Kolskiego. Oczywiście wszystkie okna wypełnione obserwatorami. Coś się dzieje. Czujemy się jak ufoludki,oprócz Myka, bo ten jak pan na włościach: Zaparkujcie tu!...Spoooko, można to zostawić…Ta brama i na wprost!...no to idziemy. Małe dwu pokojowe mieszkanie. Stół zastawiony: hołodiec, szupa i kartoszki, czaj i jeszcze kilka ekstrasów. Larysa wręcza nam po myjce do kąpieli i czystym ręczniku, po czy tłumaczy jak korzysta się z prysznica- z grzeczności przytakujemy głową. szupa.jpg WiL.jpg Zaraz potem dzwonek do drzwi, jeden i drugi. Nagle wszyscy maja interes do Wiktora i Larysy Kołchozy były, była i praca dla każdego, była opieka zdrowotna, były szkoły…teraz jest źle, zostaliśmy tu sami, młodzi uciekają do miast, my tu sami i bez pomocy…Putin …Putin myśli o sobie, nie o nas. Opowiada Wiktor rozlewając czaj. Przemyślenia pozostawiam Deptulowi, bo dobre ma-Deptul do tablicy!
__________________
pozdrawiam Pan Bajrasz Ostatnio edytowane przez bajrasz : 15.08.2009 o 02:54 |
11.08.2009, 19:06 | #36 |
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: WROCŁAW
Posty: 125
Motocykl: VFR 750 rc36
Online: 2 dni 13 godz 22 min 51 s
|
dalej, dalej....
|
11.08.2009, 19:30 | #37 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Germany
Posty: 5,924
Motocykl: CRF1000D+Cegla+Czelendz
Online: 4 miesiące 1 tydzień 5 dni 17 godz 39 min 28 s
|
W czasie kiedy Wiktor was jeszcze nie znal,a wiec miedzy 13.00 a 15.00 opowiadal ze i dlaczego.W sumie mnostwo ciekawych rzeczy.Ze bywal w Germanii,w Lipsku i Halle.Ze kiedys pojechal nawet na kanary i pozwolil sie obsluzyc do woli.W sumie podobalo mu sie tam,ale nie bylo to miejsce dla niego.W Rosji radzieckiej nie bylo mu zle.Byla praca, pisanie listow do przelozonych o urlop,operacje i takie tam.Byl kims-trybikiem w maszynie.Znal swoje zadanie i prawa.Dzisiaj wszystko sie zmienilo.Nie rozumial kapitalizmu.Nie wiedzial o co w nim chodzi.Jak to mozna sie dorabiac,przeciez w zyciu chodzi o robienie swojego i w domu w gaz.Zreszta parokrotnie proponowal nam wypicie z nim wodencji.A przyznac trzeba,ze zapasik mial niezly.W dolnej szafce na prawo od kuchenki.W sumie dziwie sie dzis dlaczego nie narabalismy sie.Mysle ze nie bylo by to nikomu nie na reke.Ehh,tyle wodki sie zmarnowalo.Co do lazienki Wiktora to nie wolno zapomniec o akrylowej dzakuzii-wannie,ktora stala obok slawnego prysznica.W sumie nie narzekal.Mowil,ze wszystko ma ,ZYC NIE UMIERAC.Ludwig XVI w sypialni.Musze do niego napisac bo nalegal zeby utrzymac kontakt.A ze mam Rosjan -takich na poziomie,na pietrze to musze sie do nich wybrac po pomoc.Nie zebym nie umial,bo ja gawariu russich ,ale niech to bedzie troche profie.hehe.Wiktor byl super...nie jak bajrasz i deptul w kaczencach...
Ostatnio edytowane przez myku : 12.08.2009 o 00:39 |
11.08.2009, 19:43 | #38 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Katowice
Posty: 1,249
Motocykl: RD07a
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 4 dni 39 min 57 s
|
|
11.08.2009, 19:49 | #39 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Germany
Posty: 5,924
Motocykl: CRF1000D+Cegla+Czelendz
Online: 4 miesiące 1 tydzień 5 dni 17 godz 39 min 28 s
|
No dobra,ale bylo za darmo,wiec nawet jak sie nie pije to wtedy pije sie
..ot to Germanskie maniery... Ostatnio edytowane przez myku : 12.08.2009 o 00:40 |
12.08.2009, 11:07 | #40 |
tip top
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa / Kraków
Posty: 399
Motocykl: RD07a
Online: 2 dni 1 godz 55 min 55 s
|
Wrrrrrrr......
__________________
Ci sono mari e ci sono colline che voglio rivedere Znam Bajrasza. I no Bayrash ( ang ) |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
akcja coca-cola, prośba o pomoc | mbogo | Kwestie różne, ale podróżne. | 22 | 30.08.2013 22:46 |