Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18.03.2024, 21:42   #1
Dredd


Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Warszawa
Posty: 342
Motocykl: Tenere 700
Dredd jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 6 dni 22 godz 45 min 0
Domyślnie Iran 2022 – tym razem naprawdę!

- Ty jednak byłeś w poprzednim wcieleniu kotem i dlatego cię tak ciągnie do tej wielkiej kuwety!
Tak oto najukochańsza małżonka podsumowała moje wysiłki, aby w naszą podróż po Iranie wpleść jak najwięcej pustyni
Ja tymczasem siedziałem nad modyfikacją planu naszej podróży z 2019 roku do Iranu.

Allah po raz kolejny dał nam (oraz niestety chyba całemu światu) lekcję pokory. Znów uświadomiliśmy sobie, jak niewiele w gruncie rzeczy zależy od nas.
Mało tego, że – z racji covidu – podróż trzeba było odłożyć na 2 lata, to przez wybuch wojny na Ukrainie droga powrotna nie będzie przebiegać, jak planowałem pierwotnie: przez Azerbejdżan, Rosję i Ukrainę. Nie zobaczymy Baku, stepów po drodze do Elisty czy też ogromnego posągu Buddy w churule w Eliście.

Nie będzie romantycznie – nie jedziemy już Harleyem.
Będzie za to… jakby to ująć: „praktisch” czyli po prostu praktycznie. Nasz motocykl to wybrany trochę mniej sercem, a w większej części rozumem - BMW GejeS 1250.
Nadaje się do dalekiej jazdy we dwoje, pokona lekki teren, da się go wygodnie zapakować.
Choć podczas jazdy nie czuć tego charakterystycznego bicia mechanicznego serca (jakie było w Harleyu), potrafi pokonywać kilometry, przenosić nas do innych ludzi, miejsc i krajów. Towarzyszy nam w podróżach (a może to my – jemu?) od jakiegoś czasu – we wrześniu będzie to już 3 lata, zaś za nami już ponad 38.000 wspólnych kilometrów. Trochę zdążyliśmy się więc polubić.

Formalności w stylu: zaproszenie, wiza, carnet de passage załatwione. Było o tyle łatwiej, że tę drogę już przechodziliśmy 3 lata temu: wystarczyło powtórzyć.
Wielkimi krokami nadchodzi dzień wyjazdu.

W piątek robimy pakowanie, żeby w sobotę z samego rana wystartować.
Robię jeszcze pamiątkowe zdjęcie przebiegu, który – mam nadzieję już jutro – przyzwoicie wzrośnie.


1.jpg


Ponieważ jedziemy we dwoje, także relacja naszej wycieczki powstała dzięki 2 osobom: oprócz mnie część tekstu napisała Ania, a całość nie powstałaby gdyby nie jej zdjęcia oraz oczywiście notatki.


Dzień 1 – sobota, 16 lipca


2.jpg


Wstajemy o 5:30. Wyglądając za okno szału nie ma – na termometrze raptem 13 stopni. Ale słonko świeci! Na szczęście nie przytrafiły nam się żadne plagi egipskie w stylu zapalenie spojówek czy przeziębienie; psie zdrowie także nie spłatało żadnego figla
Tradycyjnie już wybierając wschodnie kierunki rozpoczynamy naszą podróż słowami: Bi ismi Allahi ar-rachmani ar-rachim, oddając się pod Boską opiekę.
Bez bicia przyznaję się, że tym razem nie przygotowałem się do podróży jak należy – ze słów po Irańsku znam zaledwie kilka w stylu: dzień dobry, dziękuję, Polska czy do widzenia. No dobra, jeszcze dwa: hoda – Bóg i kos – cipa. Nie jestem przekonany, czy tego ostatniego użyję na wakacjach

Pierwszy raz od dłuższego czasu, wyjazd rozpoczyna się zgodnie z planem. No prawie... Start był zaplanowany na godzinę 6, ale finalnie wyruszyliśmy o 6:30. Przez Polskę droga idzie szybko, jedziemy prawie cały czas 140 km/h, a motocykl spala ok. ok. 8 litrów. Ojczyzna żegna nas jednak szarością nieba i chmurami. Zimno; Żabie z nosa lecą gile: „Przewidywałam taki scenariusz, więc mam na sobie merynosy, skórzane portki i dodatkowo pełny zestaw kondomów, ale i tak mogłoby być cieplej, cóż … ogrzewa nas nadzieja dotarcia do najcieplejszego miejsca na ziemi – na pustynię Lut.”.
Granicę z Czechami przekraczamy ok. godz. 10. Zielono. Witają nas bunkry i PGRy. Temperatura trochę wzrosła - 20 stopni.


3.jpg


4.jpg


W Czechach remonty autostrady, mijanki przy robotach. Jazda jest słaba, ponieważ nie ma wyznaczonych i oznaczonych żadnych objazdów. Jesteśmy zdani na GPS.
Na Słowację wjeżdżamy ok. godziny 11 i pokonanie tego niebagatelnego kraju zajmuje prawie 4 godziny… Szczęśliwie na niebie słońce i 22 stopnie.


5.jpg


Jakieś 50 kilometrów przed Budapesztem ruch na autostradzie znacznie się zagęścił i zrobiły się straszne korki. Przekrój współtowarzyszy drogi jest naprawę światowy: Niemcy, Holendrzy, Belgowie, Anglicy, choć w 99 % twarze ciemne z wąsem, zaś samochodowa moda stawia na burki i chusty. Przy drodze bardzo mało drapieżnych ptaków, które lubię obserwować podczas jazdy i na które tutaj liczyłam (zawsze były), ale może dzisiaj to nie jest ich dzień.
Krótko przed serbską granicą, na jednym z postojów dla rozprostowania kości, zagaduje nas kierowca tureckiego tira. Pyta czy mamy ochotę na herbatę. Cóż to za pytanie – zawsze mamy! Nie ma popeliny, jest czajniczek z prawdziwego zdarzenia. Tak mnie ucieszyła ta herbata, iż finalnie chwytam szklaneczkę, z której poprzednio pił pan tirowiec . Na pytanie jak obecnie żyje się w Turcji, mówi że dobrze, że jest praca i jakoś wiele się nie zmieniło pomimo inflacji. Wypijamy dwie kolejki herbaty, dziękujemy i lecimy dalej.


Jazda idzie pięknie, temperatura rośnie. O porannym chłodku już prawie zapomnieliśmy


6.jpg


Na kilka kilometrów przed granicą z Serbią korek jak cholera. Pech chciał, że to kolejka do granicy. Jeśli staniemy na jej końcu, to może rano ujrzymy Serbię.


7.jpg


Co robić? Przepychamy się środkiem, bokiem, poboczem, rowem, potem znowu środkiem i rowem. Jak to dobrze, że jedziemy Gejesem! Rozlega się dźwięk klaksonów; czy to na nas? Chyba niestety tak... Blisko granicy do kolejki wpuszczają nas 2 babeczki w chuście. Mamy 3 kolejki do wyboru, ale jak to bywa – obstawiamy tę złą. Bus tarasuje drogę. Chłopaki z samochodu obok pokazują aby wpychać się na pierwszego. Cóż robić, skoro tak nalegają ? Celnik wziął paszporty, podbił i oddał – całość 40 sekund. Jedna wspólna granica. Serbio witaj!

Jest godzina 19. Śpimy już w Serbii, zaraz za granicą, w miejscowości Horgos. Meta u prywatnej osoby. Cena 2500 RDS, ale nasza pani gospodyni mówi, że nie ma jak wydać i bierze 2000. Finalnie po rozmienieniu pieniędzy zostawiamy jej rano na stoliczku 500 zgodnie z pierwotnymi ustaleniami. Miasteczko bardzo ładne. Są tu ponoć termy i jest duże jezioro – ale nie sprawdzaliśmy. Dużo pięknej, starej drewnianej zabudowy; domy z rzeźbionymi gankami, drewniana brama do parku. Tankujemy naszego osiołka po 199 dinarów za litr. W miasteczku duży market – ceny jak w Polsce, no może trochę wyższe. Ogólnie jest trochę knajpek. Siedzi w nich dużo ludzi. Jedzą, piją, śmieją się – pełny tryb wakacyjny. Zasiadamy w lokalu, w którym nie ma tłumów, ale za to zacnie pachnie pieczonym mięsem. Nos nas nie zawiódł. Jemy przepyszną plejskavicę i cevapy, pijemy dużo schweppsa (nigdzie nie smakuje tak, jak na wakacjach). Płacimy za wszytsko 1200 RSD. Nie dajemy rady zjeść bułek, które otrzymaliśmy do mięsa – będą idealne na jutrzejsze śniadanie. Ok 22 idziemy spać. Za oknem świerszcze i gwiazdy. Podsumowanie dnia to: pełne brzuchy i pryszcze na tyłku oraz 1070 pokonanych kilometrów.


8.jpg


9.jpg
Dredd jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18.03.2024, 21:51   #2
rumpel
 
rumpel's Avatar


Zarejestrowany: Jun 2008
Miasto: S-ec
Posty: 2,776
Motocykl: 690 R
Galeria: Zdjęcia
rumpel jest na dystyngowanej drodze
Online: 7 miesiące 1 tydzień 1 dzień 10 godz 49 min 26 s
Domyślnie

pijemy dużo schweppsa (nigdzie nie smakuje tak, jak na wakacjach). oj tak!
rumpel jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18.03.2024, 23:00   #3
Rafał_RD
 
Rafał_RD's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2018
Miasto: KLI
Posty: 239
Motocykl: RD07, CRF1000
Rafał_RD jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 tygodni 1 dzień 7 godz 21 min 8 s
Domyślnie

nieźle się zapowiada, dajesz Panie...

PS. 8L/ 140km/h nie mało
Rafał_RD jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 19.03.2024, 10:03   #4
Wegrzyn
 
Wegrzyn's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2009
Miasto: Monschau / Radoszewice
Posty: 1,667
Motocykl: RD07
Przebieg: 42000
Wegrzyn jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 8 godz 28 min 44 s
Domyślnie

zasiadam do czytania
__________________
Wegrzyn jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 19.03.2024, 16:33   #5
Bohun
 
Bohun's Avatar


Zarejestrowany: Jun 2010
Posty: 551
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Bohun jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 dzień 11 godz 48 min 40 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał Rafał_RD Zobacz post
nieźle się zapowiada, dajesz Panie...

PS. 8L/ 140km/h nie mało
Tragedii nie ma. Przy takim przelocie miałem taki spalanie transalpem sześćsetnym, ale co to była za jazda Do tego 1l oleju na 1000km

Będę czytał
__________________
Kto prędko daje, ten dwa razy daje.
Bohun jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 19.03.2024, 21:57   #6
Dredd


Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Warszawa
Posty: 342
Motocykl: Tenere 700
Dredd jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 6 dni 22 godz 45 min 0
Domyślnie

Cytat:
Napisał Rafał_RD Zobacz post

PS. 8L/ 140km/h nie mało
Cytat:
Napisał Bohun Zobacz post
Tragedii nie ma. Przy takim przelocie miałem taki spalanie transalpem sześćsetnym, ale co to była za jazda Do tego 1l oleju na 1000km
8 litrów/100km to nie jest wcale szczyt osiągnięć niemieckiej techniki.
Kiedyś próbowaliśmy (oczywiście na niemieckich autostradach) jechać ciut szybciej, aby zaoszczędzić trochę czasu na przelotach.
Okazało się, że jest to zupełnie bez sensu, bo spalanie poszybowało ostro (10-12l), a czas zaoszczędzony przez szybką jazdę, traciliśmy na częstych postojach na tankowanie.
Dredd jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 22.03.2024, 20:40   #7
Dredd


Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Warszawa
Posty: 342
Motocykl: Tenere 700
Dredd jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 6 dni 22 godz 45 min 0
Domyślnie

Dzień 2 - niedziela, 17 lipca

Pobudka o 5. Trochę nie możemy się zebrać, ale udaje się wystartować o 6. Zostawiamy senny o tej porze Horgos za sobą i kierujemy się w stronę autostrady, którą zamierzamy pokonać całą Serbię, Bułgarię i dotrzeć do Turcji. Naszą uwagę przykuły poparkowane jak popadnie wzdłuż drogi samochody, w których spali ludzie. Pewnie czekali ładnych kilka godzin na granicy, a do Serbii wjechali nad ranem i usiłowali złapać choć kilka godzin snu.


10.jpg


Na chwilę obecną pusto na drodze, 20 stopni, trochę leniwego słońca i chmury. Wreszcie widzimy wesołe pola pełne słoneczników - te zawsze będą nam się kojarzyć z wakacjami !


11.jpg


Ruch jednak dość szybko robi się duży. Ciekawe czy na granicy przyspieszyli tempo, czy jednak wystartowali ci, którzy spali w samochodach na poboczach dróg.

Po drodze tylko tankowanie - za paliwo płacimy prawie 9 zł za litr. Pijemy 2 kawy za 490 RDS. Droga jakoś idzie. Wreszcie widzę moje ulubione drapieżne ptaki, na które tak czekałam. Siedzą dumnie na słupkach lub na ziemi pośród skoszonych zbóż.
Na kolejnej stacji benzynowej podchodzi do nas rudy piesek. Jest łasy na głaskanie i przytulanki. Gdy sięgam do kufra po kiełbasę już macha ogonem. Na drodze mijamy gościa w łaziku, który na miejscu pasażera wiezie cielaka. Później widzimy upchane warstwowo w wózku ciągniętym za samochodem pokaleczone świnki - nie da się na to patrzeć. Domy przy autostradzie wyglądają strasznie biednie. Wydaje się, patrząc na ceny produktów w sklepie i noclegów, że jest tu duże rozwarstwienie społeczne. Niedaleko Belgradu mijamy brązowy znak. Wskazuje on na wzgórze Avala na którym stoi mierząca 204 metrów wieża telekomunikacyjna o tej samej nazwie. Oryginalna wieża została zniszczona w czasie nalotów NATO w czasie wojny kosowskiej w kwietniu 1999 i była o 2 metry niższa. Ta, którą widać obecnie, została zrekonstruowana w latach 2006 -2009. Obecnie na jej 122 metrze znajduje się punkt widokowy, a na 119 kawiarnia. Tyle razy już ją mijaliśmy - może kiedyś uda się na nią wjechać oczywiście windą


12.jpg


Na trasie spotykamy Janka na... NAT, który jedzie do Gruzji (pozdrawiamy). Na razie samotnie, bo na miejscu ma dołączyć do niego żona, która leci samolotem. My jedziemy trochę szybciej, więc rozdzielamy się.


13.jpg


Z Jankiem ponownie spotykamy się przed granicą z Bułgarią. Duży korek, lecz jest tak gęsto, że nie można się przecisnąć motocyklem. Najpierw tankujemy. Finalnie, dzięki uprzejmości ludzi, po 100 uśmiechach i podziękowaniach, wciskamy się na klika samochodów przed granicą. Przed godziną 14 wjeżdżamy do Bułgarii. Doliczamy do aktualnego czasu godzinę. Tu jazda autostradą jest o wiele szybsza, ale nie może być za dobrze. Znowu trafiamy na remonty, więc trochę szutrów zaliczonych. Zrobiło się ciepło - 36 stopni. Zatem mnie, nadal ubraną we wszystko co mam, morzy sen. Większość drogi przez Bułgarię przesypiam. Przez przebłyski świadomości widzę, że bułgarskie służby drogowe trochę się ogarnęły z krzakami, które kiedyś były tak bujne, że wchodziły na drogę. Dzięki temu widać też trochę pól uprawnych, słoneczniki. Dużo pustostanów, ruder, opuszczonych wielkich fabryk.


14.jpg


Przed granicą z Turcją (Płovdiv) kolejkowa powtórka z rozrywki: przecież w końcu wszyscy jedziemy w tym samym kierunku. Tu już stoimy karnie razem z samochodami. Granice są dwie: na bułgarskiej celnik rzucił okiem na rejestrację i nas puścił. Turecka z racji bardzo wielu otwartych stanowisk poszła także sprawne. Zaraz za przejściem witają nas znane nam już minarety białego meczetu.


15.jpg


Fajnie jest tu wracać. W pierwszym możliwym punkcie - czyli niedaleko od granicy, zatrzymujemy się aby zapytać o naszą winietkę na autostrady. Okazało się, że można ją bez problemu "przenieść" ze starego motocykla na nowy. Tak też robimy. Dodatkowo ładujemy ją maksymalną możliwą kwotą 100 lir tureckich.
Plan jest taki aby spać na przedmieściach Edirne, które już z daleka wita nas wieloma minaretami. Pierwszy hotel, który wypatrzyłam zastrzelił nas ceną - 120 euro. Drugi APlus kosztuje 32 euro. I tu zostajemy
Meta całkiem zacna. Są 2 pokoje - jeden dzienny, drugi - sypialnia oraz kuchnia i łazienka. Na stanie mamy również kota Pamuka. Pamuk z liczymi ranami poniesionymi zapewne w ulicznych bojach jest "kotem nadwornym". Śpi na hotelowych kanapach i ma hotelową wyżerkę.



16.jpg


17.jpg


W drodze do sklepu po wodę spotykamy kolejnego psa, który zamiast kiełbasy wolał głaskanie. Wciągamy po lodziku i o ok 21:30 idziemy spać. Siadanie zaczyna się o 7, wcześniej nie ma szans. Wyłączamy klimę, otwieramy okno i do łóżka.
Ten dzień zamykamy wynikiem 898km.
Dredd jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 19.03.2024, 13:25   #8
furman

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Jul 2016
Miasto: Zagórów
Posty: 429
Motocykl: nie mam AT jeszcze
furman jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 4 tygodni 21 godz 40 min 58 s
Domyślnie

Czyta się
furman jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 30.03.2024, 17:55   #9
Dredd


Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Warszawa
Posty: 342
Motocykl: Tenere 700
Dredd jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 6 dni 22 godz 45 min 0
Domyślnie

Dzień 4 – wtorek, 19 lipca

Dzisiaj pobudka o 6, bo o 7 musimy stawić się zwarci i gotowi na śniadaniu. Jestem ciekawa czy będzie takie jak w 2019 roku. Wielę się nie mylę – jest miód w plastrach, 3 rodzaje sera, trochę warzyw i oczywiście herbata. W sumie nienajgorsze. Na dworze jest urocze 14 stopni – niech żyje lato w ciepłym kraju! Ubieram zatem wszystko co się da łącznie z kondomem, ale na szczęście dość szybko robi się ciepło.

Ponieważ jesteśmy na ternie niegdysiejszej Mezopotamii, zamierzamy zobaczyć jak wygląda rzeka. I oto jest! Płynie leniwie od tylu tysięcy lat…
Eufrat


29.jpg


30.jpg


Robimy tu mały popas. Za mostem na rzece chyba obszar wojskowy, ponieważ na wejściu jakiś punkt kontrolny.


Czas w drogę. Kilometry nawijają się na koła, wokół znane i jakże lubiane przez nas krajobrazy. Nieraz przejeżdżamy przez miasteczko, czy wioskę. Widać tam życie: handel kwitnie, staruszek wraca z meczetu. Kobiety ubrane bardziej tradycyjnie, coraz częściej mają zakryte włosy.

Droga nieraz zbliża się do rzeki, na której mijamy most mający niejeden wiek na karku.


33.jpg


Sukcesywnie zwiększamy wysokość do ok 2000 m.n.p.m. Erzurum mijamy obwodnicą. Wokół dużo pięknych gór zielonych i nagich, małych i dużych. Tam gdzie jest to możliwe pomiędzy pagórki wciśnięte są pola. Pojawiają się ludzie mieszkający w namiotach. Coraz więcej pasterzy.


34.jpg


38.jpg



Naszła nas ochota na kawę, ale taką prawdziwą, turecką. . Stacje benzynowe obfitują jedynie w herbatę, którą zawsze częstowały bezpłatnie, a obecnie – żądają symbolicznej opłaty 1 liry. Cóż, sytuacja ekonomiczna Turcji nie jest najlepsza. Zajeżdżamy do lokanty w mijanym miasteczku. Miała być tylko kawa, bo śniadanie jeszcze nie do końca strawione a skończyło się jak zawsze – zupa, bakłażan i herbata. Jak już wszystko zjedliśmy, to przypomniało nam się, że w sumie to przyjechaliśmy tu na kawę, więc wypadałoby się jej napić. Pytam chłopaków czy mogę zrobić zdjęcie jedzenia, bo było super. Kończy się tym, że wciągają mnie za bar i robią sesję zdjęciową. Dominikowi też nie przepuścili. Uśmiechy, miłe słowo i foty.
W między czasie zagaduje nas pan z lodziarni znajdującej się tuż obok. Finalnie „rozmowa” kończy się zaproszeniem na lody. Jesteśmy najedzeni jak bąki. Nasz lodowy gospodarz jest zawiedziony, że jemy tylko po jednej porcji. Pokazuje nam zdjęcia rodziny. Córka mieszka z mężem i wnukiem w Holandii. Fajnie się siedzi, lody kuszą, ale trzeba się zbierać. O żadnej zapłacie nie ma mowy – jesteśmy jego gośćmi.



35.jpg


36.jpg


37.jpg



Do upragnionego Iranu już niedaleko, lecz trzeba nam w drogę. Krajobrazy niezmiennie piękne. Tu, we wschodniej Turcji miejscowości są zdecydowanie rzadsze, ludzie widocznie biedniejsi. Widać, że próbują wiązać koniec z końcem, jak tylko mogą. Wiele prac nadal wykonywanych jest ręcznie, zaś sprzęty którymi pracują w polu swe najlepsze lata mają dawno za sobą. W polu pracują także dzieci. Nie wiem, czy to praca w zbyt młodym wieku, czy może warunki naturalne, ale wyglądają jak na swój wiek zbyt poważnie. Nie widać w nich dziecięcej beztroski.
Mijamy charakterystyczne piramidy, które najprawdopodobniej są piecami. Może do wypalania cegieł?
Ludzie jednakże serdeczni. Na stacji Ania gada chwilę z chłopakami z obsługi na ile pozwala ich angielski. Zadają mi pytania o imię, wiek, pracę, i czy jestem żoną Dominika.
Wszyscy są bardzo mili, zostajemy poczęstowani herbatą. Jedziemy dalej.


39.jpg


40.jpg


41.jpg


Wreszcie możemy zapomnieć o porannym zimnie. Temperatura podskoczyła do 36 stopni. Jak wjeżdżamy w wyższe partie, jest trochę chłodniej. Z racji remontu drogi mamy trochę offoradu. W dodatku w pięknych okolicznościach przyrody. Mijamy coraz więcej samochodów wojskowych i tankietek, częściej zdarzają się także punkty kontroli na drogach. Wygląda to tak, że na jezdni stoją betonowe zapory albo konstrukcje z worków z piaskiem, pomiędzy którymi trzeba przejechać slalomem bardzo zwalniając i przejechać przy budce posterunku. Szczęśliwie posterunkowi palą papierosy albo piją herbatę i nie doświadczamy wątpliwej atrakcji kontroli.


42.jpg


43.jpg


44.jpg


45.jpg


Stanęliśmy na stacji benzynowej i zostaliśmy poczęstowani herbatą. Odstawiliśmy szklaneczki na parapet i siedliśmy przy stoliku. Ja tymczasem odwiesiłem kaski na kierownicę, bo nie było gdzie ich położyć. Ania pociągnęła łyk herbaty.
- Dziwna ta herbata. Zimna.
- Tak? Wydawało mi się, że jak ją niosłem, to była gorąca.
- Nie wiesz nawet jaką herbatę pijesz? W twojej szklance nie ma już prawie połowy – wskazała na stojącą na stole szklaneczkę.
- Jakie pijesz? Jeszcze nawet nie spróbowałem. Nasze herbaty nadal stoją nietknięte na parapecie…

Jedziemy dalej. Mijamy jezioro Van, nad wodami którego zatrzymujemy się jedynie w knajpce na kawę. Miło jest pogapić się na bezkres wody… Kolejny nocleg zaplanowaliśmy w mieście Van. Stamtąd do granicy z Iranem jest już niedaleko – ok. 100km, więc jutro skoro świt – atakujemy przejście graniczne. Teoretycznie moglibyśmy próbować jeszcze dziś przekroczyć granicę, ale lepiej wjechać do nowego (nieznanego nam) kraju z rana. Poza tym nigdzie nam się nie spieszy.


46.jpg


47.jpg


W Vanie ruch niesamowity. Korki straszne, a my z racji szerokości motocykla z kuframi nie jesteśmy w stanie się przeciskać pomiędzy samochodami. Podjeżdżamy kawałek po chodniku, parkujemy i idziemy z buta na poszukiwanie hotelu. Pierwszy, całkiem przyzwoity hotel chce 650 TL za noc, drugi 400 i ten bylibyśmy w stanie zaakceptować, ale za oknem jest hałasujący wyciąg. Szukamy dalej i tym sposobem trafiamy do Grand Otel. Na kanapie śpi kot z otwartą paszczą i chrapie. To dobry znak
Przybytek naprawę zacny. Cena 550 lir, po targach - 500, ale bez śniadania. Finalnie dostajemy także śniadanie.


48.jpg


Okno i drzwi prawie się nie zamykają, ze spłuczki cieknie woda, ale jest luksusowo


49.jpg


Uderzamy w miasto na szamę: jemy pide i lahmacuna oraz sałatki, popijając to sokiem z czarnej marchwi. Ten ostatni wynalazek to lubiany w Turcji napój o dość charakterystycznym smaku. Mnie pasuje. Za cały posiłek płacimy 101 TL.


50.jpg


51.jpg


52.jpg



Myślę, że u nas ta sieć salonów fryzjerskich nie miałaby wielkiego brania


53.jpg


W mieście wesoło i gwarnie. Ludzie przypatrują się nam i uśmiechają. Niedaleko hotelu siadamy w ulicznej herbaciarni na czaj. Ania dostaje na kolana małego kota. Zrozumieliśmy, dlaczego chłopaki trzymali go za skórę na grzbiecie, zamiast normalnie – na rękach, bo gad okazał się niesamowitym gryzoniem. Właściciel kota częstuje nas za to zielonymi, kwaśnymi śliwkami. Koty z dwukolorowymi oczami to symbol Van. Nie jest to jednak typowy, charakterystyczny kot z tego regionu – o każdym oku w innym kolorze.


54.jpg


Jeszcze tylko adhan i spać. Okazuje się, że tutaj brzmi on inaczej, niż w pozostałych częściach kraju.
Usypiamy o 22.
Dziś pokonaliśmy 630km.
Dredd jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 31.03.2024, 09:57   #10
Melon
 
Melon's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Mar 2012
Miasto: Lublin
Posty: 4,856
Motocykl: cz350/ bandit600/ zx12r/ varadero/vfr1200xd
Melon is an unknown quantity at this point
Online: 3 miesiące 3 tygodni 16 godz 31 min 33 s
Domyślnie

__________________
kto smaruje ten jedzie
Melon jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
IRAN wiosna 2022 syncronizator Azja 18 20.10.2022 23:53
"PLR - POLSKA RAZEM – HONDA TRANSALP i SUZUKI FREEWIND" adamsluk Polska 36 18.03.2016 19:48
Ile naprawdę kosztuje SHOEI Hornet ?:) MChmiel Kaski 7 27.01.2010 11:38


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:14.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.