Jest mi niesłychanie ogromnie przykro patrzeć, gdy odchodzi osoba, która zaszczepiła u mnie ADV.
To w dużej mierze dzięki relacjom chłopaków z dalekiej Azji jeżdżę teraz tym, czym jeżdżę.
Nie znaliśmy się osobiście, ale miałem (mam i będę miał) do Iziego ogromny respekt za to, czego dokonał. Pokazał, że jeśli się chce - można nawet tutaj w Polsce poukładać sobie życie tak, by móc wyjechać daleko w nieznane na szmat czasu i dodatkowo relacjami z tamtąd pierwszorzędnie umilić innym czas.
Wspominając trudności, które z towarzyszami przezwyciężali w wyprawach,
sposób, w jaki zginął, brzmi kompletnie abstrakcyjnie.
Już wiem, że zgrubienia / gumowe ramki na krawędziach fabrycznych szyb nie są dla wyglądu.
Kiedyś dotrę w to miejsce i zapalę świeczkę.
Izi, szerokości gdzieś tam.....